Nieślubne dzieci

Wzajemna pomoc w problemach natury genealogicznej. Przed wysłaniem zapytania proszę sprawdzić podforum tematyczne : Tłumaczenia metryk: łacina, niemiecki, rosyjski, ukraiński, angielski, francuski ; także tematy : Poszukiwania lub Stronę Główną Forum

Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie

Awatar użytkownika
jatom

Sympatyk
Posty: 93
Rejestracja: wt 29 mar 2016, 19:46

Re: losy dzieci nieślubnych -XIX wiek

Post autor: jatom »

Jeśli pozwolicie - dorzucę swoje trzy grosze.
Przeglądam od kilku miesięcy akta chrztów, ślubów i zgonów w kilku interesujących mnie parafiach na Polesiu. Śledzę lata 1834-1873. I nader często natykam się na tych "zabitych dechami" Okolicach i Folwarkach z porodami autorstwa "panien Urodzonych", a następnie "diewic Dworianek", zaś po niedługim czasie czytam o zmarłym dziecku z nieprawego łoża (Niezakonno rażdionnyj"). Nigdy nie spotkałem adnotacji o uznaniu dziecka. Nie liczyłem ani nie sumowałem danych, ale wrażenie przemożne mam takie - dzieci panien szlachcianek umierały nawet jak na tamte czasy wyjątkowo często. Choć trzeba przyznać, że na tym okropnie biednym kawałku byłej Rzeczpospolitej umieralność dzieci była okrutnie wysoka...
Skąd zjawisko tak ("stosunkowo") częstych "zajść" ? Złe wychowanie ? Rozpusta ? Brak świadomości ? A może "przemarsz wojsk radzieckich ? W końcu stacjonowały tam liczne oddziały okupacyjne wojsk rosyjskich, więc aspektu gwałtów wykluczyć nie można. Jednak analiza tylko akt metrykalnych nie daje możliwości poznania przyczyn tego zjawiska.
PS. Natomiast w powiecie piotrkowskim spotkałem adnotację o uznaniu dziecka po 4 latach od urodzenia - ale z kontekstu wynikało, że chłopak "poczynał" i zaraz w kamasze trafił. W armii rosyjskiej była możliwość (co parokrotnie spotkałem w aktach SC) urlopowania "wieczystego" żołnierza, jeśli miał rodzinę rozwojową (ktoś w końcu musiał tworzyć kolejne pokolenia poborowych).
Jacek
Jeśli masz info o Malinowskich z Prużan, Wiaźmy albo Piotrkowa Trybunalskiego - daj znać :-)
Jegier

Sympatyk
Legenda
Posty: 674
Rejestracja: ndz 01 gru 2013, 23:05
Lokalizacja: Mysiadło

Post autor: Jegier »

Ja natomiast widziałem co najmniej kilkanaście przypadków uznania dziecka.
Miałem nawet przypadek, że ojciec przyznał się do czwórki dzieci.
Jednak w gros przypadkach ojcowie nie przyznawali się do dzieci.
Odnośnie umieralności nieślubnych i ślubnych dzieci, to statystycznie nie powinno być istotnych różnic, ja nie spotkałem się z jakąkolwiek pracą na ten temat.
Z pewnością życie dziecka nieślubnego było znacznie trudniejsze ze względu na wstydliwość tego faktu jak i różnicę w warunkach materialnych.
Jeżeli chodzi o zawieranie małżeństw przez nieślubnych potomków, to chyba nie było z tym problemów, jeżeli był pracowity to był chętnie widziany w nowej rodzinie.
Ja pamiętam, że dopiero w latach 80-tych XX w. zaczęto liberalniej podchodzić do tego zagadnienia /szczególnie w większych miastach/.

Stanisław
mmaziarski

Sympatyk
Tytan
Posty: 1034
Rejestracja: ndz 30 mar 2008, 13:10
Lokalizacja: Jasło

Post autor: mmaziarski »

Moje wnioski na podstawie indeksacji w Galicji.
Nieślubnych dzieci było wiele i około 70% z nich umierało w 1 miesiącu życia.
Sporadyczne były przypadki uznania ich przez ojców naturalnych.
Zdarzały się przypadki,że rodziły się takie nieślubne w jednym czasie w danej
miejscowości,w odstępie kilku dni.Być może był to efekt np.zgwałceń
w trakcie przemarszu wojsk.
MMaziarski
Talacha_Aleksandra

Sympatyk
Posty: 45
Rejestracja: śr 22 cze 2016, 10:53

Post autor: Talacha_Aleksandra »

Ja znam opowieść rodzinną, jak jednemu nieślubnemu dzieciakowi kazali się chować pod ławą, bo "ojciec przyszedł, nie może cię zobaczyć!". Tego ojca nie ma w dokumentach... Znali, a znać nie chcieli. Nie do odnalezienia już dzisiaj. Zastanawiam się czy ten ojciec wiedział o istnieniu tego dziecka, czy może nie i nie miał wiedzieć (a może bardzo podobne było?).

Pozdrawiam Ola Talacha
Awatar użytkownika
sstudzinska

Sympatyk
Posty: 111
Rejestracja: pn 04 lip 2016, 13:02

Post autor: sstudzinska »

A jakie mogły być przyczyny nie ujawniania się ojców? Widziałam metrykę, gdzie urodziło się nieślubne dziecko "urodzonej" i "urodzonego", wymienionego z nazwiska, a dziecko mimo to nazwisko matki tylko dostało.
Pozdrawiam,Sylwia
kulik_agnieszka

Sympatyk
Nowicjusz
Posty: 627
Rejestracja: pt 30 sty 2015, 17:02

Post autor: kulik_agnieszka »

Moim zdaniem w wielu wypadkach było to działanie dla dobra dziecka.
Ujawnienie ojca mogłoby jeszcze bardziej skomplikować jego i tak już niełatwe losy.
W XIX wieku prawo dzieliło nieślubne dzieci na dwie grpy:
-dzieci naturalne (mające ograniczone prawa ale jednak je mające) oraz
-dzieci ze związków cudzołożnych i kazirodczych (los nie do pozazdroszczenia)
Myślę, że wiele matek nieślubnych dzieci wolałoby sobie język uciąć niż wyjawić nazwisko ojca .
Właśnie dla dobra dziecka.
Agnieszka
Awatar użytkownika
jatom

Sympatyk
Posty: 93
Rejestracja: wt 29 mar 2016, 19:46

Post autor: jatom »

kulik_agnieszka pisze: -dzieci ze związków cudzołożnych i kazirodczych (los nie do pozazdroszczenia)
Myślę, że wiele matek nieślubnych dzieci wolałoby sobie język uciąć niż wyjawić nazwisko ojca .
Właśnie dla dobra dziecka.
Agnieszka
To nie przyszło mi na myśl, a przecież kilkanaście lat temu na Pomorzu ojciec miał 4 córki, z czego trzy młodsze - z najstarszą...
Skoro mogło się dziać współcześnie - pewnie mogło i 200 lat temu. Rodziny szlacheckie - co pięknie opisuje Adaś Mickiewicz - żyły w licznych stadłach rodowych, Dwory i Zaścianki chętnie gościły bliższych i dalekich krewniaków w potrzebie i z serca. Nieraz pewnie jakaś "Zosia" wpadła zbyt mocno w oko i objęcia zbyt bliskiego kuzyna...
No, ale to dalej tylko fantazja - choć możliwa do wyobrażenia...
Jacek
Jeśli masz info o Malinowskich z Prużan, Wiaźmy albo Piotrkowa Trybunalskiego - daj znać :-)
kulik_agnieszka

Sympatyk
Nowicjusz
Posty: 627
Rejestracja: pt 30 sty 2015, 17:02

Post autor: kulik_agnieszka »

Cytuję zapisy.
Akcent postawiłabym raczej na "cudzołożnych".
Agnieszka
Awatar użytkownika
jatom

Sympatyk
Posty: 93
Rejestracja: wt 29 mar 2016, 19:46

Post autor: jatom »

kulik_agnieszka pisze:Trafiłam kiedyś na "uznanie za prawowitego potomka".
W 1819 roku. Sytuacja była dość specyficzna. Panna chyba cieszyła się nieposzlakowaną opinią bo ksiądz udzielający chrztu przycisnąwszy świadka z satysfakcją zapisał: "X wyznał iż spłodził".
Zapisał dziecko z nazwiskiem ojca.
Musiał tatusia solidnie przeczołgać bo po niespełna pół roku na marginesie tego aktu dopisał: "dziecię wymienione w tym akcie zostało uznane za prawowitego potomka po ślubie rodziców w dniu....".
Agnieszka
Chodzi o powyższy przykład ? Cytaty są dwa:
1. "X wyznał iż spłodził"
2. "dziecię wymienione w tym akcie zostało uznane za prawowitego potomka po ślubie rodziców w dniu...."
Reszta to fantazja/interpretacja wynikająca z inwencji własnej autorki. Choć na pierwszy rzut oka przekonująca. Łatwo bowiem sobie wyobrazić paskudnego samca, zwyrodniałego, choć katolika - więc ksiądz mógł z niego wszystko "wydusić". I nawet mógł mieć z tego "satysfakcję". Ale to jednak tylko interpretacja suchego zapisu. :D
Jacek
Jeśli masz info o Malinowskich z Prużan, Wiaźmy albo Piotrkowa Trybunalskiego - daj znać :-)
kulik_agnieszka

Sympatyk
Nowicjusz
Posty: 627
Rejestracja: pt 30 sty 2015, 17:02

Post autor: kulik_agnieszka »

Owszem, interpretacja.
Ten ksiądz potwornie bazgrał, poznałam kilka faz jego twórczości.
Trudno zwykły akt przez niego napisany odcyfrować. W tym wypadku dopisek drobnym maczkiem na marginesie dotyczący uznania dziecka jest zaskakująco równy i czytelny. Interpretuję to jako osobiste zaangażowanie pasterza w walkę o zbawienie powierzonej mu trzódki.
Odnośnie dwóch typów nieprawego pochodzenia pozwolę sobie odesłać do Kodeksu Napoleona i Kodeksu Cywilnego Królestwa Polskiego.
Agnieszka
Awatar użytkownika
jatom

Sympatyk
Posty: 93
Rejestracja: wt 29 mar 2016, 19:46

Post autor: jatom »

Może spróbujmy innej interpretacji ?
Np.: spłodził ktoś inny, a uznał ten, kto pokochał kobietę - a w konsekwencji również jej dziecko z nieprawego łoża ? Jeśli tak się stało - obowiązkiem urzędnika Stanu Cywilnego (w tamtym czasie byli nimi księża) było dokonać odnośnej adnotacji. Ale oczywiście - mógł być z tego faktu wielce rad. Może być ? ;-) Pismo jest równe i czytelne, bo było mało miejsca na "normalne" bazgrolenie, zresztą, stary ksiądz mógł po kilku latach prosić o wyrękę kolegę/podwładnego.
Wracając do wątku głównego - mimo wszystko bardziej "pociągająca" jest dla mnie opcja związana ze stacjonowaniem wojsk wrogiego mocarstwa, mających za zadanie trzymanie miejscowej ludności w ryzach i mającej po temu wszelkie atrybuty. W praktyce nie do sprawdzenia.
Pozdrawiam .
Jacek
Jeśli masz info o Malinowskich z Prużan, Wiaźmy albo Piotrkowa Trybunalskiego - daj znać :-)
Awatar użytkownika
Tomasz_Lenczewski

Sympatyk
Posty: 2238
Rejestracja: ndz 26 wrz 2010, 14:41
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Tomasz_Lenczewski »

michal72

Sympatyk
Mistrz
Posty: 395
Rejestracja: ndz 13 kwie 2014, 21:59

Post autor: michal72 »

Witam,

Dobrym zobrazowaniem sytuacji dzieci w tym dzieci nieślubnych są akta zgonów parafii Świerże Górne k. Kozienic, które właśnie indeksuję, gdzie w ostatniej dekadzie XIX wieku i pierwszych latach XX wieku akta zgonów dzieci z warszawskiego sierocińca stanowiły nawet ok. 25% wszystkich akt zgonów.

Dla przykładu:
http://metryki.genealodzy.pl/metryka.ph ... =1572&y=76
http://metryki.genealodzy.pl/metryka.ph ... =1635&y=22
http://metryki.genealodzy.pl/metryka.ph ... x=1680&y=0

Są to akta zgonu dzieci w wieku głownie od 0-2 lat bez danych o rodzicach. Stawiającymi do aktu są lokalni mieszkańcy parafii.

Oczywiście pojawiają się pytania:

1. Dlaczego akta zgonów dzieci z warszawskiego sierocińca są w Świerżach Górnych. Czy tam znajdował się ten sierociniec? Nie znalazłem w internecie żadnej informacji.
2. Czy lokalni mieszkańcy którzy stawiali się do aktu mieli te dzieci pod opieką, czy pełnili tylko rolę "technicznych" stawiających się.

Może ktoś zna odpowiedź?

Pozdrawiam
Michał
Pozdrawiam
Michał
Luziński_Marcin

Sympatyk
Adept
Posty: 246
Rejestracja: ndz 28 paź 2007, 22:10

Post autor: Luziński_Marcin »

Poprzeglądaj wpisy z księgi rodowodowej dzieci z sierocińca im. Dzieciątka Jezus (http://poczekalnia.genealodzy.pl/pliki/ ... zpDzJezus/).

Podrzucone dzieci były po kilku dniach oddawane na wieś na wychowanie.

ML
Awatar użytkownika
kwroblewska

Sympatyk
Ekspert
Posty: 3337
Rejestracja: czw 16 sie 2007, 21:32
Lokalizacja: Łódź

Post autor: kwroblewska »

michal72 pisze: Dobrym zobrazowaniem sytuacji dzieci w tym dzieci nieślubnych są akta zgonów parafii Świerże Górne k. Kozienic, które właśnie indeksuję, gdzie w ostatniej dekadzie XIX wieku i pierwszych latach XX wieku akta zgonów dzieci z warszawskiego sierocińca stanowiły nawet ok. 25% wszystkich akt zgonów.
Były to najczęściej sieroty ze Szpitala Dzieciątka Jezus, które oddawane były na wychowanie, w parafiach w okolicach Łodzi też były takie dzieci/zgony takich dzieci.
Za mieszkankę parafii, które pragnęła opiekować się takim dzieckiem świadczył proboszcz, "że jest moralnego prowadzenia i znajdują się w możności przyzwoitego utrzymania dziecka instytutowego." Kobiety za opiekę dostawały wynagrodzenie.
___
Krystyna
ODPOWIEDZ

Wróć do „Potrzebuję pomocy”