No nie, nie tylko te zapiski przetrwały po naszych przodkach, a MY?
Dlaczego indeksujesz te parafie, parafie swoich przodków? Dlatego, że istniejesz, szukasz ich przecież, zarywasz noce, psujesz sobie wzrok, czegoś pragniesz, marzysz, coś osiągasz, masz jakieś przekonania, w coś wierzysz, o coś walczysz.
Na początku tej zabawy zżerała mnie ciekawość, wszystko było takie „nowe” ……….
Faktycznie, inaczej patrzy się na życie, nabiera się dystansu do wielu spraw jednak dla mnie najistotniejsze jest wszechogarniające poczucie ciągłości,.
Mam liczną i zżytą rodzinę z gatunku dziś określanych mianem „włoskich” a jeszcze sto lat temu normalnych. W moim pokoleniu jest nas dziewiątka po maminych dziadkach, nikt z nas nie używa słowa kuzyn, mówimy o sobie brat, siostra, Mijamy się wiekiem, pokoleniami. My, nasze dzieci, ich dzieci już i wnuki najstarszych. I coraz wyraźniej widzę z perspektywy tego średniego pokolenia kroczącego powoli w stronę … hmmm…. powiedzmy, że trzeciej młodości
Moja średnia córka ma oczy mojego dziadka, tak samo błękitne, jedyna w rodzinie ma dokładnie takie same oczy, w identycznym odcieniu błękitu a to były oczy jego matki, jej praprababci.
Najmłodsza ma dłonie prababci ze strony męża i wiem na pewno, że ta budowę miała po swojej mamie.
Kostki nóg siostry dziadka, urodzonej w 1898 miała siostra mamy, jedna z jej córek, jej córka i wnuczka. Namieszałam.
W piątym pokoleniu ten sam układ , po tych kostkach można je poznać.
Mój brat według babci jest podobny do brata babci- zawsze tak twierdziła, że tylko on i wnuczka jej przyrodniej siostry są podobni do jej młodo zmarłego, ukochanego brata. Nie znałam tego brata ale niedawno dotarło do mnie ich ogromne podobieństwo a to przecież MÓJ RODZONY BRAT.
Cztery pokolenia od wspólnego przodka i takie uderzające podobieństwo.
A to tylko cechy fizyczne.
Imię dostałam po ukochanej babci mojej babci ale babcia zawsze twierdziła, że i charakter mam podobny. Nie wiem czy tak jest ale jeśli faktycznie to strach się bać. Ta moja praprababcia nie dała się ewakuować w czasie I WŚ, zapakowała rodzinę do pociągu i jako jedyna we wsi została , broniła domu przed frontem pruskim i to w rejonie najcięższych walk, Bitwa Przasnyska trwała półtora miesiąca.
No i dom przetrwał a ona wychowała w nim osierocone wnuki prawie do ich dorosłości…
Nie tylko te zapiski po nich przetrwały, najważniejsze co przetrwało to my…… o tym myślę jak przeglądam czy indeksuję parafie moich przodków, o tej ciągłości.
Agnieszka

