Herb i Herbowni
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie, adamgen
-
Łucki_Jerzy
- Posty: 5
- Rejestracja: ndz 30 sie 2009, 20:50
Re: Herb i Herbowni
Oczywiscie szlachekosc i szlachetnosc to dwa inne pojecia.
Reszta odpowiedzi daje do zastanowienia. Przeciez kazdy ma takich przodkow jakich ma i nie ponosi ani odpowiedzialnosci za ich dokonania ani za ich wady. Trudno mi sie zgodzic z tym ze jeden przodek wiecej wart niz inny - ani tez z tym ze osoba powinna sie wstydzic swojego pochodzenia - swoich szlacheckich korzeni.
Ten watek daje do zastanowienia - mowi chyba wiecej o nas samych niz o naszych poszukiwaniach genealogicznych.
Reszta odpowiedzi daje do zastanowienia. Przeciez kazdy ma takich przodkow jakich ma i nie ponosi ani odpowiedzialnosci za ich dokonania ani za ich wady. Trudno mi sie zgodzic z tym ze jeden przodek wiecej wart niz inny - ani tez z tym ze osoba powinna sie wstydzic swojego pochodzenia - swoich szlacheckich korzeni.
Ten watek daje do zastanowienia - mowi chyba wiecej o nas samych niz o naszych poszukiwaniach genealogicznych.
Powinno się kultywować tylko te tradycje, które są tego godne. Podział stanowy do nich się nie zalicza.Nowik_Andrzej pisze:Wiem, że poruszam tutaj temat, który z wielu powodów nie gości zwykle na pierwszych stronach gazet, ale proszę uwzględnić FAKT, że do dzisiaj wielu Polaków nadal bierze pod uwagę przynależność stanową np. przy zawieraniu związku małżeńskiego, nie mówiąc już o wielu wioskach szlacheckich, gdzie po prostu w życiu codziennym ludzie nadal stosują się do podziałów stanowych.
Niejasno się wyraziłem. Powinno być: przodek-mieszczanin często lepszym wzorcem aniżeli przodek-szlachcic. Przepraszam.Łucki_Jerzy pisze:Trudno mi sie zgodzic z tym ze jeden przodek wiecej wart niz inny - ani tez z tym ze osoba powinna sie wstydzic swojego pochodzenia - swoich szlacheckich korzeni.
"Wstydzić się"? To wyrażenie nie padło z moich ust.
Czyż genealogia nie jest poszukiwaniem własnego "ja"?Łucki_Jerzy pisze:Ten watek daje do zastanowienia - mowi chyba wiecej o nas samych niz o naszych poszukiwaniach genealogicznych.
Witam ponownie i cieszę, że dyskusja nabiera rumieńców.
Nie dziwię się, że tzw.austriaccy hrabiowe bojkotowali konstytucję państwa polskiego, natomiast dziwić może postawa mieszkańców tzw. wsi szlacheckich w stosunku do polskich sąsiadów, mieszkańców wsi chłopskich. Ciężkie brzemię wzięli na swoje barki członkowie powstających współcześnie związków szlacheckich – przede wszystkim jednak powinny one rozpoczynać swą działalność od publicznego przeproszenia narodu polskiego w imieniu swoich przodków.
Koledze A.Nowikowi proponuję wszczęcie kampanii na rzecz nowego opracowania pojęcia >szlachta< , bo zarówno konstytucja kwietniowa, jak i wszystkie następne konstytucje utrzymały równość wobec prawa, a uprzywilejowanie jest jak dotąd głównym wyznacznikiem tego pojęcia. Twierdzenie, że nadania królewskie i uchwały sejmu szlacheckiego
w sprawie szlachectwa można uważać za wiążące – zwala z nóg. Ustaw Norymberskich wymierzonych przeciwko narodowi polskiemu wprawdzie wówczas w Polsce nie uchwalono, ale istniały wówczas poglądy zbliżone do ideologii Rasy Panów i istniała praktyka traktowania ponad 90 % narodu polskiego jako podludzi, ale o tym niżej. W XIX wieku znosili u nas poddaństwo obcy monarchowie, zaborcy też uwłaszczali polskich chłopów i nadawali im prawa obywatelstwa. To wtedy de facto skończyła się polska szlachta i zaczęto powszechnie używać pojęcia ziemiaństwo, co obejmowało jednak zaledwie 0,5 % dawnej populacji szlacheckiej. Konstytucja marcowa właściwie to nie wprowadzała nowego stanu rzeczy – ona zaklepywała tylko to, co w większości już zaszło.
Przed ewentualną repliką proponuję najpierw zapoznać się z pewnymi faktami historycznymi, ponieważ bardzo pomogą nam w wymianie myśli.
Od 1520 roku szlachcic w swych posiadłościach stał się „królem” i sędzią najwyższym. Właściciel wioski stał się teraz u siebie prawdziwym „władcą” - panem życia i śmierci swych poddanych. Dziedzic mógł sądzić według własnego interesu i własnej fantazji, mógł władzy swej używać w dobrym, jak i w złym kierunku. Tych „co żywią” zaczęto pozbawiać godności ludzkiej, a cudzoziemcy zszokowani bywali warunkami egzystencji i sposobami traktowania chłopów polskich: „Polonia infernum rusticorum” (Polska piekłem chłopów).
Świst bata lub kija będzie odtąd towarzyszył pracy pańszczyźnianych chłopów. To nie najeźdźcy i okupanci wepchnęli chłopów do tego „piekła”, to Polacy Polakom zgotowali ten los. Poddaństwo osobiste, pańszczyzna, pozbawienie praw do ziemi - przetrwa na ziemiach polskich do XIX wieku. „Całe życie włościanina we wsi prywatnej przebiegało pod znakiem niepewności i rezygnacji. Wytworzyło się pokolenie ludzi biernych, obojętnych, cierpliwych, wytrzymałych na klęski, nie dowierzających łaskawości losu.” (Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce,1,245). Wśród kar stosowanych na wsi pańskiej na pierwszy plan wybijały się kary cielesne. Bat czy kij, w najrozmaitszych odmianach, stał się symbolem pańskiego sądownictwa. Większość wypadków osądzał najczęściej w trybie pilnym ekonom , lub któryś z innych urzędników gospodarskich o „ciętej ręce”. Daniny, kary pieniężne, uwięzienia, wyroki śmierci - były rzadsze. „Zawsze wolano zbić, nawet skatować winnego, aniżeli się go pozbyć w gospodarstwie, więcej poddanych zginęło pod chłostą, aniżeli z formalnego wyroku"(Bys1,241).
Chłopi z dóbr królewskich mogli wprawdzie wnosić skargi na starostów i tenutariuszy, ale czasami marnie to się dla nich kończyło. Na przykład w starostwie leżajskim starosta Łukasz Opaliński kazał bić i więzić w piwnicach zamkowych wracających z Warszawy chłopów z królewskim listem bezpieczeństwa, powiedziano im też, że te mandaty będą musieli, posoliwszy je najpierw - zjeść, a stolnik przemyski Trojecki kazał udających się na skargę chłopów po prostu topić w Sanie.
Oprócz argumentów siłowych, szlachta starała się tworzyć ideologię, która miała uzasadniać jej panowanie nad innymi. Oto poglądy autora pism politycznych(„Policyja Królestwa Polskiego” , 1565 r), Stanisława Orzechowskiego ( Policyja = ustrój państwa):
„Przeto Policyja nasza Polska ku cnocie wszystko swe wiodąc królestwo, na tych staniech zacnych, jako na słupiech swych wybornych, postawiła Polskę, którym nad cnotę nic nie jest milszego na świecie. A onym, którzy grosz groszem gonią, albo łokciem mierząc, albo kwartą szynkując, albo rzemiesła robiąc albo płaty bierząc, albo pługiem u drugiego zniewoleni są, takowe miejsce w Królestwie Polskim zostawiła, jakowe w domu u gospodarza miewają słudzy, bo tym wszystkim nad cnotę zysk smakuje barziej, którego gdyby tylko doszli wiążą się wszystkiego lubo dobrego, lubo złego. A gdzie takowa chciwość jest zysku, tam też jest chciwość i fałszu, bo do tego się zawsze dzierży. Nadto jeszcze ci wszyscy, jako około niskich rzeczy chodzą, tak też i niskie myśli mają, zacności naszej Policyjej niegodne. [...] To bacząc Policyja nasza odłączyła od zacności swej oracze, rzemieślniki, kupce, a przy kapłanie, królu i rycerstwie polskim wszytka została”.[...]
Dla ideologii szlacheckiej charakterystyczne było też wykorzystywanie argumentów pseudohistorycznych: szlachta rzekomo miała pochodzić od rycerstwa, które z Lechem miało przybyć z dalekich stron; a nawet biblijnych : szlachta miała pochodzić od syna Noego, Jafeta, a chłopi od Chama, który miał zostać za karę na zawsze sługą swych braci, Jafeta i Sema, przodka Semitów - ponieważ zachował się niewłaściwe wobec ojca. Według dzisiejszych standardów można takie poglądy nazwać rasizmem stanowym. Ile tu pogardy dla przeszło 90% narodu polskiego (!).
W zaborze austriackim w XIX w. bicie chłopów było na porządku dziennym, podobnie, jak kiedyś w czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej („Polska piekłem chłopów”). Czasem polscy właściciele wsi uciekali się do pomocy wojska zaborcy, kiedy siły dziedziców w postaci pachołków dworskich były niewystarczające. Często już samo zakwaterowanie żołnierzy w chłopskich chałupach było środkiem wystarczająco dolegliwym, ponieważ powodowało to ogromne spustoszenie w gospodarstwie, a rodzinę chłopską doprowadzało do nędzy. Gdy to nie pomagało, wtedy chwytano się środków iście barbarzyńskich, jak na przykład we wsi koło Bochni, gdzie „chłopi pańszczyźniani w Borzęcinie” (Google) odmówili odrabiania pańszczyzny w grudniu 1832 r. Nie pomogła perswazja ani demonstracja siły z użyciem żołnierzy. W trzy tygodnie później zaczęło się bicie kijami leszczynowymi, których przywieziono z lasu dwie furmanki:
„[...] Kładziono po kolei na pniaku chłopa i bito przygotowanymi kijami z całych sił [...].Bito ich dalej, a gdy stracili przytomność, wtedy zmasakrowanych, ociekających krwią odrzucano na kupę jak łachmany ludzkie. Dopiero siódmy po stu kijach jęknął, że podejmie pracę [...] już w czasie bicia „wielu chłopów z wielkiej boleści straciło mowę” [...] rezultatem tego barbarzyńskiego sposobu przymuszania do niewolniczej pracy, była wielka ilość tak zbitych, że pozostali kalekami do śmierci. Już nie wołano ich na „pańskie”, bo nie mieli sił do pracy, nie mogli się utrzymać w postawie stojącej, lecz chodzili schyleni do przodu, nie mieli pośladków, bo całe ciało zsiekane kijami zgniło i opadło z nich. Pozostali szkieletami ludzkimi [...]”. „Rozruchy w Borzęcinie w grudniu 1832 roku”(Google) przyniosły też kilka ofiar śmiertelnych, co uwieczniono w księdze zgonów zapisem o śmierci z powodu „nieposłuszeństwa w odrabianiu pańszczyzny” i pobiciu za to przez żołnierzy węgierskich. Ten barbarzyński wyczyn znany jest tylko stąd, że opisał go wstrząśnięty Szkot Alex Cochran w liście do swej siostry w Edynburgu w 1834 r. W polskich dokumentach szlacheckich trudno znaleźć takie opisy, choć w czasach poddaństwa bestialskie traktowanie chłopów przez dziedziców było na porządku dziennym.
Serdecznie pozdrawiam Wszystkie Stany XXI wieku.
RM
Nie dziwię się, że tzw.austriaccy hrabiowe bojkotowali konstytucję państwa polskiego, natomiast dziwić może postawa mieszkańców tzw. wsi szlacheckich w stosunku do polskich sąsiadów, mieszkańców wsi chłopskich. Ciężkie brzemię wzięli na swoje barki członkowie powstających współcześnie związków szlacheckich – przede wszystkim jednak powinny one rozpoczynać swą działalność od publicznego przeproszenia narodu polskiego w imieniu swoich przodków.
Koledze A.Nowikowi proponuję wszczęcie kampanii na rzecz nowego opracowania pojęcia >szlachta< , bo zarówno konstytucja kwietniowa, jak i wszystkie następne konstytucje utrzymały równość wobec prawa, a uprzywilejowanie jest jak dotąd głównym wyznacznikiem tego pojęcia. Twierdzenie, że nadania królewskie i uchwały sejmu szlacheckiego
w sprawie szlachectwa można uważać za wiążące – zwala z nóg. Ustaw Norymberskich wymierzonych przeciwko narodowi polskiemu wprawdzie wówczas w Polsce nie uchwalono, ale istniały wówczas poglądy zbliżone do ideologii Rasy Panów i istniała praktyka traktowania ponad 90 % narodu polskiego jako podludzi, ale o tym niżej. W XIX wieku znosili u nas poddaństwo obcy monarchowie, zaborcy też uwłaszczali polskich chłopów i nadawali im prawa obywatelstwa. To wtedy de facto skończyła się polska szlachta i zaczęto powszechnie używać pojęcia ziemiaństwo, co obejmowało jednak zaledwie 0,5 % dawnej populacji szlacheckiej. Konstytucja marcowa właściwie to nie wprowadzała nowego stanu rzeczy – ona zaklepywała tylko to, co w większości już zaszło.
Przed ewentualną repliką proponuję najpierw zapoznać się z pewnymi faktami historycznymi, ponieważ bardzo pomogą nam w wymianie myśli.
Od 1520 roku szlachcic w swych posiadłościach stał się „królem” i sędzią najwyższym. Właściciel wioski stał się teraz u siebie prawdziwym „władcą” - panem życia i śmierci swych poddanych. Dziedzic mógł sądzić według własnego interesu i własnej fantazji, mógł władzy swej używać w dobrym, jak i w złym kierunku. Tych „co żywią” zaczęto pozbawiać godności ludzkiej, a cudzoziemcy zszokowani bywali warunkami egzystencji i sposobami traktowania chłopów polskich: „Polonia infernum rusticorum” (Polska piekłem chłopów).
Świst bata lub kija będzie odtąd towarzyszył pracy pańszczyźnianych chłopów. To nie najeźdźcy i okupanci wepchnęli chłopów do tego „piekła”, to Polacy Polakom zgotowali ten los. Poddaństwo osobiste, pańszczyzna, pozbawienie praw do ziemi - przetrwa na ziemiach polskich do XIX wieku. „Całe życie włościanina we wsi prywatnej przebiegało pod znakiem niepewności i rezygnacji. Wytworzyło się pokolenie ludzi biernych, obojętnych, cierpliwych, wytrzymałych na klęski, nie dowierzających łaskawości losu.” (Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce,1,245). Wśród kar stosowanych na wsi pańskiej na pierwszy plan wybijały się kary cielesne. Bat czy kij, w najrozmaitszych odmianach, stał się symbolem pańskiego sądownictwa. Większość wypadków osądzał najczęściej w trybie pilnym ekonom , lub któryś z innych urzędników gospodarskich o „ciętej ręce”. Daniny, kary pieniężne, uwięzienia, wyroki śmierci - były rzadsze. „Zawsze wolano zbić, nawet skatować winnego, aniżeli się go pozbyć w gospodarstwie, więcej poddanych zginęło pod chłostą, aniżeli z formalnego wyroku"(Bys1,241).
Chłopi z dóbr królewskich mogli wprawdzie wnosić skargi na starostów i tenutariuszy, ale czasami marnie to się dla nich kończyło. Na przykład w starostwie leżajskim starosta Łukasz Opaliński kazał bić i więzić w piwnicach zamkowych wracających z Warszawy chłopów z królewskim listem bezpieczeństwa, powiedziano im też, że te mandaty będą musieli, posoliwszy je najpierw - zjeść, a stolnik przemyski Trojecki kazał udających się na skargę chłopów po prostu topić w Sanie.
Oprócz argumentów siłowych, szlachta starała się tworzyć ideologię, która miała uzasadniać jej panowanie nad innymi. Oto poglądy autora pism politycznych(„Policyja Królestwa Polskiego” , 1565 r), Stanisława Orzechowskiego ( Policyja = ustrój państwa):
„Przeto Policyja nasza Polska ku cnocie wszystko swe wiodąc królestwo, na tych staniech zacnych, jako na słupiech swych wybornych, postawiła Polskę, którym nad cnotę nic nie jest milszego na świecie. A onym, którzy grosz groszem gonią, albo łokciem mierząc, albo kwartą szynkując, albo rzemiesła robiąc albo płaty bierząc, albo pługiem u drugiego zniewoleni są, takowe miejsce w Królestwie Polskim zostawiła, jakowe w domu u gospodarza miewają słudzy, bo tym wszystkim nad cnotę zysk smakuje barziej, którego gdyby tylko doszli wiążą się wszystkiego lubo dobrego, lubo złego. A gdzie takowa chciwość jest zysku, tam też jest chciwość i fałszu, bo do tego się zawsze dzierży. Nadto jeszcze ci wszyscy, jako około niskich rzeczy chodzą, tak też i niskie myśli mają, zacności naszej Policyjej niegodne. [...] To bacząc Policyja nasza odłączyła od zacności swej oracze, rzemieślniki, kupce, a przy kapłanie, królu i rycerstwie polskim wszytka została”.[...]
Dla ideologii szlacheckiej charakterystyczne było też wykorzystywanie argumentów pseudohistorycznych: szlachta rzekomo miała pochodzić od rycerstwa, które z Lechem miało przybyć z dalekich stron; a nawet biblijnych : szlachta miała pochodzić od syna Noego, Jafeta, a chłopi od Chama, który miał zostać za karę na zawsze sługą swych braci, Jafeta i Sema, przodka Semitów - ponieważ zachował się niewłaściwe wobec ojca. Według dzisiejszych standardów można takie poglądy nazwać rasizmem stanowym. Ile tu pogardy dla przeszło 90% narodu polskiego (!).
W zaborze austriackim w XIX w. bicie chłopów było na porządku dziennym, podobnie, jak kiedyś w czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej („Polska piekłem chłopów”). Czasem polscy właściciele wsi uciekali się do pomocy wojska zaborcy, kiedy siły dziedziców w postaci pachołków dworskich były niewystarczające. Często już samo zakwaterowanie żołnierzy w chłopskich chałupach było środkiem wystarczająco dolegliwym, ponieważ powodowało to ogromne spustoszenie w gospodarstwie, a rodzinę chłopską doprowadzało do nędzy. Gdy to nie pomagało, wtedy chwytano się środków iście barbarzyńskich, jak na przykład we wsi koło Bochni, gdzie „chłopi pańszczyźniani w Borzęcinie” (Google) odmówili odrabiania pańszczyzny w grudniu 1832 r. Nie pomogła perswazja ani demonstracja siły z użyciem żołnierzy. W trzy tygodnie później zaczęło się bicie kijami leszczynowymi, których przywieziono z lasu dwie furmanki:
„[...] Kładziono po kolei na pniaku chłopa i bito przygotowanymi kijami z całych sił [...].Bito ich dalej, a gdy stracili przytomność, wtedy zmasakrowanych, ociekających krwią odrzucano na kupę jak łachmany ludzkie. Dopiero siódmy po stu kijach jęknął, że podejmie pracę [...] już w czasie bicia „wielu chłopów z wielkiej boleści straciło mowę” [...] rezultatem tego barbarzyńskiego sposobu przymuszania do niewolniczej pracy, była wielka ilość tak zbitych, że pozostali kalekami do śmierci. Już nie wołano ich na „pańskie”, bo nie mieli sił do pracy, nie mogli się utrzymać w postawie stojącej, lecz chodzili schyleni do przodu, nie mieli pośladków, bo całe ciało zsiekane kijami zgniło i opadło z nich. Pozostali szkieletami ludzkimi [...]”. „Rozruchy w Borzęcinie w grudniu 1832 roku”(Google) przyniosły też kilka ofiar śmiertelnych, co uwieczniono w księdze zgonów zapisem o śmierci z powodu „nieposłuszeństwa w odrabianiu pańszczyzny” i pobiciu za to przez żołnierzy węgierskich. Ten barbarzyński wyczyn znany jest tylko stąd, że opisał go wstrząśnięty Szkot Alex Cochran w liście do swej siostry w Edynburgu w 1834 r. W polskich dokumentach szlacheckich trudno znaleźć takie opisy, choć w czasach poddaństwa bestialskie traktowanie chłopów przez dziedziców było na porządku dziennym.
Serdecznie pozdrawiam Wszystkie Stany XXI wieku.
RM
-
m.rottenberg

- Posty: 119
- Rejestracja: sob 11 lip 2009, 18:29
- Kontakt:
Czytając te wszystkie wypowiedzi których początkiem było pytanie zadane przeze mnie , mam nieodparte wrażenie, że niektórzy na tym forum są bardzo sfrustrowani i znaleźli sposób na wylanie swoich żali. Moją intencją nie było "uzurpowanie, oszukiwanie" itp.
Zadałam pytanie i oczekiwałam odpowiedzi a nie oskarżeń
Małgorzata
Zadałam pytanie i oczekiwałam odpowiedzi a nie oskarżeń
Małgorzata
- Nowik_Andrzej

- Posty: 591
- Rejestracja: pt 22 cze 2007, 22:18
Proszę dobrze mnie zrozumieć - moją intencją w tym wątku nie było serwowanie ocen, lecz wskazanie na pewne FAKTY: co mianowicie sądzi część Polaków o stanie szlacheckim.
"Twierdzenie, że nadania królewskie i uchwały sejmu szlacheckiego
w sprawie szlachectwa można uważać za wiążące – zwala z nóg".
Jednych może to zwalać z nóg, zgadzam się, innych zwala z nóg co innego, ale jest FAKTEM, że wielu Polaków tak sądzi, kultywując tę tradycję od kilkunastu pokoleń (np. szlachta zaściankowa siedząca wciąż na swoich częściach dziedzicznych, nadanych im jeszcze w średniowieczu).
"Powinno się kultywować tylko te tradycje, które są tego godne. Podział stanowy do nich się nie zalicza. "
To już OCENA, nie stwierdzenie FAKTU. Bardzo zresztą ogólna, a do sądów i ocen ogólnych często bardzo trudno się ustosunkować.
"Karygodna postawa wspomnianej warstwy społecznej jest jedną z głównych przyczyn upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów".
To jest właśnie przykład bardzo dużego uproszczenia.
"Ciężkie brzemię wzięli na swoje barki członkowie powstających współcześnie związków szlacheckich – przede wszystkim jednak powinny one rozpoczynać swą działalność od publicznego przeproszenia narodu polskiego w imieniu swoich przodków. "
Żądanie tak daleko posuniętej odpowiedzialności zbiorowej jest stosunkowo rzadko wysuwane...
"Ustaw Norymberskich wymierzonych przeciwko narodowi polskiemu wprawdzie wówczas w Polsce nie uchwalono, ale istniały wówczas poglądy zbliżone do ideologii Rasy Panów i istniała praktyka traktowania ponad 90 % narodu polskiego jako podludzi."
A to z kolei przykład tezy, pod którą dziś chyba nikt z historyków by się nie podpisał.
"Koledze A.Nowikowi proponuję wszczęcie kampanii na rzecz nowego opracowania pojęcia >szlachta< , bo zarówno konstytucja kwietniowa, jak i wszystkie następne konstytucje utrzymały równość wobec prawa, a uprzywilejowanie jest jak dotąd głównym wyznacznikiem tego pojęcia."
Nie trzeba wywarzać otwartych drzwi, takie pojęcie w kulturze od dawna istnieje i przez wielu Polaków jest uznawane.
Andrzej Nowik
"Twierdzenie, że nadania królewskie i uchwały sejmu szlacheckiego
w sprawie szlachectwa można uważać za wiążące – zwala z nóg".
Jednych może to zwalać z nóg, zgadzam się, innych zwala z nóg co innego, ale jest FAKTEM, że wielu Polaków tak sądzi, kultywując tę tradycję od kilkunastu pokoleń (np. szlachta zaściankowa siedząca wciąż na swoich częściach dziedzicznych, nadanych im jeszcze w średniowieczu).
"Powinno się kultywować tylko te tradycje, które są tego godne. Podział stanowy do nich się nie zalicza. "
To już OCENA, nie stwierdzenie FAKTU. Bardzo zresztą ogólna, a do sądów i ocen ogólnych często bardzo trudno się ustosunkować.
"Karygodna postawa wspomnianej warstwy społecznej jest jedną z głównych przyczyn upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów".
To jest właśnie przykład bardzo dużego uproszczenia.
"Ciężkie brzemię wzięli na swoje barki członkowie powstających współcześnie związków szlacheckich – przede wszystkim jednak powinny one rozpoczynać swą działalność od publicznego przeproszenia narodu polskiego w imieniu swoich przodków. "
Żądanie tak daleko posuniętej odpowiedzialności zbiorowej jest stosunkowo rzadko wysuwane...
"Ustaw Norymberskich wymierzonych przeciwko narodowi polskiemu wprawdzie wówczas w Polsce nie uchwalono, ale istniały wówczas poglądy zbliżone do ideologii Rasy Panów i istniała praktyka traktowania ponad 90 % narodu polskiego jako podludzi."
A to z kolei przykład tezy, pod którą dziś chyba nikt z historyków by się nie podpisał.
"Koledze A.Nowikowi proponuję wszczęcie kampanii na rzecz nowego opracowania pojęcia >szlachta< , bo zarówno konstytucja kwietniowa, jak i wszystkie następne konstytucje utrzymały równość wobec prawa, a uprzywilejowanie jest jak dotąd głównym wyznacznikiem tego pojęcia."
Nie trzeba wywarzać otwartych drzwi, takie pojęcie w kulturze od dawna istnieje i przez wielu Polaków jest uznawane.
Andrzej Nowik
-
Marciszewska_Anna
- Posty: 3
- Rejestracja: pn 05 paź 2009, 16:13
- Młochowski_Jacek

- Posty: 1725
- Rejestracja: wt 20 cze 2006, 19:41
- Lokalizacja: Radom
- Kontakt:
Miesiąc temu głośno było o różnicach w ocenie 17 września. Okazało się że historycy z tytułami profesorskimi w Polsce i Rosji nie mogą dojść do porozumienia. W Rosji oburzano się, że próbę uratowania części ziem ówczesnej Polski przed Hitlerem Polacy uważają za zdradziecki atak. Jak my Polacy oceniamy te wydarzenia wiadomo i nie trzeba nikogo przekonywać. Jedni twierdzą, że Rosjanie przynieśli nam wolność a drudzy że niewolę. Wygląda na to, że ludzie po obu stronach granicy wierzą w inną prawdę. My wierzymy głęboko w swoją wersję i oni naprawdę wierzą w swoją. Wychowali się w takiej propagandzie i są zdziwieni i zbulwersowani gdy ktoś próbuje wywracać ich wiedzę do góry nogami. Nie chcę tutaj rozsądzać kto ma rację bo sam nie mam wątpliwości, ale i nie o to tu chodzi. Fakty faktami ale opinia jest jak cień i zależy od oświetlenia. Oprócz poglądów które wyznajemy trzeba sobie zdawać sprawę co miało i co ma wpływ na kształtowanie się takich czy innych poglądów. Pomijam tu racjonalizowanie jako niezwykle ważny w psychologii mechanizm obronny w skrócie polegający na wybielaniu własnej postawy i postaw tych z którymi się identyfikujemy oraz obarczaniu winą innych. Dlatego jest zrozumiałym, że jeśli nasze pochodzenie wywodzi się od chłopstwa to łatwiej nam wierzyć, że to właśnie pracowici chłopi stanowili tę zdrową warstwę społeczną podczas gdy szlachta była rakiem na zdrowej tkance narodu. Jeśli doszukamy się w swoich korzeniach szlachty i jeśli jeszcze będzie to pochodzenie szlacheckie po mieczu, wówczas łatwiej wierzyć w obraz chłopa o mentalności niewolnika z „Wiernej rzeki”. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy a jeszcze rzadziej się do tego przyznajemy. Pomijając racjonalizowanie zastanówmy się skąd czerpiemy naszą wiedzę. Czy historie których się uczyliśmy nie były skażone propagandą. Czy komunizm nie musiał zwalczyć arystokracji i inteligencji wywodzącej się kiedyś najczęściej z warstw szlacheckich zastępując ją własną inteligencją z ludu zaprogramowaną na wprowadzanie nowego ładu. Znamy siłę propagandy. Czy kiedyś, w dzieciństwie podważaliśmy wiarygodność „Czterech Pancernych”. Dlatego nie dziwię się, że inteligencja rosyjska może mieć własną wersję historii Polski i głęboko w nią wierzyć, tak samo jak różnić się będą oceny szlachty i jej roli w rozwoju Kraju. Jedni za przykład podadzą Bogumiła Niechcica a drudzy woleli będą oceniać jego syna Tomaszka. Trzeba to wszystko wyważyć i wówczas skrajnym poglądom przyglądać się będziemy z większą dozą sceptycyzmu. Ja w każdym razie często w natchnionych wywodach słyszę kilkadziesiąt lat propagandy komunistycznej. Czasy komunizmu się skończyły ale jego nieuświadomiony wpływ na nasze oceny jeszcze długo pozostanie. Po prostu musimy sobie zdawać sprawę że patrzymy przez filtr w jaki nas wyposażono i brać na to poprawkę.
Pozdrawiam serdecznie
Jacek Młochowski
Jacek Młochowski
Witam ponownie.
Przepraszam za tak długą zwłokę, ale oczekiwałem, że pojawi się „ktoś spośród wybitnych specjalistów, uznanych także w świecie polskiej nauki”, który zapowiadany był we wcześniejszym poście. Ja jestem już dość stary, dlatego też nie od razu zorientowałem się , o kogo to mogło chodzić. Ale już się zorientowałem i śpieszę z odpowiedzią.
Pan Andrzej uciekał się do jakichś ogólników i unikał merytorycznych odpowiedzi na poruszane przeze mnie kwestie. Zainteresowała mnie jego informacja, że jeszcze do dzisiaj wielu Polaków nadal bierze pod uwagę przynależność stanową, „ przy zawieraniu związku małżeńskiego, nie mówiąc już o wielu wioskach szlacheckich, gdzie po prostu w życiu codziennym ludzie nadal stosują się do podziałów stanowych”. Zrewanżuję się może nieco banalną ciekawostką, że w dzisiejszych świecie żyje wielu potomków królów i cesarzy, którzy uważają, że są nadal prawowitymi władcami, ponieważ prawa ich są niezbywalne, jako że dynastia ich posiadła tron „z bożej łaski”(!). Nie są to wcale pacjenci „z kompleksem Napoleona”, broń Boże! Sądzę, że roszczenia szlachty zaściankowej mają nieco słabsze podstawy, bo opierają się tylko na nadaniach zwyczajnych śmiertelników, które mogły zostać unieważnione przez innych śmiertelników. Ciekawi mnie to - od kiedy w tych wsiach przestano rejestrować „pochodzenie szlacheckie” urodzonych. Prosiłbym też pana Andrzeja o podanie mi tej definicji pojęcia „szlachta” , która jest odmienna od podawanych przeze mnie, ponieważ niewiele mi mówi stwierdzenie: „Nie trzeba wywarzać otwartych drzwi, takie pojęcie w kulturze od dawna istnieje i przez wielu Polaków jest uznawane”.
Z kolei dywagacje pana Jacka mają charakter jakby bardziej historiozoficzny i psychologiczny, chociaż początkowo trudno było mi się zorientować o co właściwie chodzi. Każdemu może się przytrafić słabszy dzień. Dlatego też rozumiem, dlaczego nie dostrzega on „natchnionych”, a nawet „nawiedzonych” z grona herbownych – no bo tak został po prostu zaprogramowany. Końcówka postu jest zagadkowa albo mało elegancka. Czy Szkot Alex Cochrane z 1832 roku, którego list cytowałem we wcześniejszym poście - to „homo sovieticus”? A może J.S. Bystroń? A J.Bardach? A Wikipedia? A może Konstytucja Marcowa była wykwitem propagandy komunistycznej? Szkoda, że nie znalazłem ustosunkowania się do meritum moich wypowiedzi, obojętnie czy tych lżejszych, czy też poważniejszych. Warto byłoby się podeprzeć także jakimiś badaniami statystycznymi i zbadać, jaki procent konfidentów w czasach komunistycznych wywodził się z „herbownych”, a jaki z „ludu”, czyli ze wsi. Chłopi w większości nie ugięli się wtedy i zachowali prywatny charakter swej własności. To nie z chłopów brali się komunistyczni aparatczycy, ponieważ niewielki odsetek dzieci chłopskich kończył szkoły średnie i wyższe, a zwłaszcza wydziały humanistyczne. Ludzie z miasta mało znają historię wsi i chłopów polskich. W ostatnich kilku miesiącach trochę pracowałem nad tym, aby napisać historię rodzinnej wsi z punktu widzenia chłopa polskiego. Właściwie to moi dziadkowie byli tymi chłopami, a ja tylko próbowałem się wczuwać w ich położenie oraz w sytuację ich przodków. Jeśli kogoś zainteresują owoce tej pracy - to zapraszam na adres:
http://www.wojcin-prosna.blog.onet.pl
Przepraszam za „surowy” wygląd tego bloga, ale ciężko przychodzi mi jeszcze poruszanie się po nim i wiele rzeczy mi nie wychodzi. Chciałem jeszcze w tym poście podjąć wątek psychologiczny i napisać jeszcze o tym skąd się bierze u nielicznych forumowiczów herbowna arogancja, o motywie społecznej akceptacji i frustracjach, o tym skąd się bierze przekonanie o własnej „lepszości”, „większej wartości”, „wyjątkowości”, dowartościowywanie się przodkami itp. Zrezygnowałem, bo nie chciałbym dotknąć prawdziwych genealogów pochodzenia herbownego, dzięki którym ten portal jest taki sympatyczny, z administratorem włącznie.
Pozdrawiam serdecznie pana Andrzeja i pana Jacka.
Ryszard M.
Przepraszam za tak długą zwłokę, ale oczekiwałem, że pojawi się „ktoś spośród wybitnych specjalistów, uznanych także w świecie polskiej nauki”, który zapowiadany był we wcześniejszym poście. Ja jestem już dość stary, dlatego też nie od razu zorientowałem się , o kogo to mogło chodzić. Ale już się zorientowałem i śpieszę z odpowiedzią.
Pan Andrzej uciekał się do jakichś ogólników i unikał merytorycznych odpowiedzi na poruszane przeze mnie kwestie. Zainteresowała mnie jego informacja, że jeszcze do dzisiaj wielu Polaków nadal bierze pod uwagę przynależność stanową, „ przy zawieraniu związku małżeńskiego, nie mówiąc już o wielu wioskach szlacheckich, gdzie po prostu w życiu codziennym ludzie nadal stosują się do podziałów stanowych”. Zrewanżuję się może nieco banalną ciekawostką, że w dzisiejszych świecie żyje wielu potomków królów i cesarzy, którzy uważają, że są nadal prawowitymi władcami, ponieważ prawa ich są niezbywalne, jako że dynastia ich posiadła tron „z bożej łaski”(!). Nie są to wcale pacjenci „z kompleksem Napoleona”, broń Boże! Sądzę, że roszczenia szlachty zaściankowej mają nieco słabsze podstawy, bo opierają się tylko na nadaniach zwyczajnych śmiertelników, które mogły zostać unieważnione przez innych śmiertelników. Ciekawi mnie to - od kiedy w tych wsiach przestano rejestrować „pochodzenie szlacheckie” urodzonych. Prosiłbym też pana Andrzeja o podanie mi tej definicji pojęcia „szlachta” , która jest odmienna od podawanych przeze mnie, ponieważ niewiele mi mówi stwierdzenie: „Nie trzeba wywarzać otwartych drzwi, takie pojęcie w kulturze od dawna istnieje i przez wielu Polaków jest uznawane”.
Z kolei dywagacje pana Jacka mają charakter jakby bardziej historiozoficzny i psychologiczny, chociaż początkowo trudno było mi się zorientować o co właściwie chodzi. Każdemu może się przytrafić słabszy dzień. Dlatego też rozumiem, dlaczego nie dostrzega on „natchnionych”, a nawet „nawiedzonych” z grona herbownych – no bo tak został po prostu zaprogramowany. Końcówka postu jest zagadkowa albo mało elegancka. Czy Szkot Alex Cochrane z 1832 roku, którego list cytowałem we wcześniejszym poście - to „homo sovieticus”? A może J.S. Bystroń? A J.Bardach? A Wikipedia? A może Konstytucja Marcowa była wykwitem propagandy komunistycznej? Szkoda, że nie znalazłem ustosunkowania się do meritum moich wypowiedzi, obojętnie czy tych lżejszych, czy też poważniejszych. Warto byłoby się podeprzeć także jakimiś badaniami statystycznymi i zbadać, jaki procent konfidentów w czasach komunistycznych wywodził się z „herbownych”, a jaki z „ludu”, czyli ze wsi. Chłopi w większości nie ugięli się wtedy i zachowali prywatny charakter swej własności. To nie z chłopów brali się komunistyczni aparatczycy, ponieważ niewielki odsetek dzieci chłopskich kończył szkoły średnie i wyższe, a zwłaszcza wydziały humanistyczne. Ludzie z miasta mało znają historię wsi i chłopów polskich. W ostatnich kilku miesiącach trochę pracowałem nad tym, aby napisać historię rodzinnej wsi z punktu widzenia chłopa polskiego. Właściwie to moi dziadkowie byli tymi chłopami, a ja tylko próbowałem się wczuwać w ich położenie oraz w sytuację ich przodków. Jeśli kogoś zainteresują owoce tej pracy - to zapraszam na adres:
http://www.wojcin-prosna.blog.onet.pl
Przepraszam za „surowy” wygląd tego bloga, ale ciężko przychodzi mi jeszcze poruszanie się po nim i wiele rzeczy mi nie wychodzi. Chciałem jeszcze w tym poście podjąć wątek psychologiczny i napisać jeszcze o tym skąd się bierze u nielicznych forumowiczów herbowna arogancja, o motywie społecznej akceptacji i frustracjach, o tym skąd się bierze przekonanie o własnej „lepszości”, „większej wartości”, „wyjątkowości”, dowartościowywanie się przodkami itp. Zrezygnowałem, bo nie chciałbym dotknąć prawdziwych genealogów pochodzenia herbownego, dzięki którym ten portal jest taki sympatyczny, z administratorem włącznie.
Pozdrawiam serdecznie pana Andrzeja i pana Jacka.
Ryszard M.
- t.dzwonkowski

- Posty: 288
- Rejestracja: pt 26 paź 2007, 22:57
Sz. Panie
Z punktu widzenia badań genealogicznych "pochodzenie szlacheckie" umożliwia badania swego rodowodu nawet do początków XIV w. W innych przypadkach jest o to trudniej. Jest to niewątpliwa zaleta "szlachceckiego pochodzenia". Liczę, że z tym się Pan zgodzi.
Pozdrawiam i życzę lepszego humoru.
Tadeusz Dzwonkowski
Z punktu widzenia badań genealogicznych "pochodzenie szlacheckie" umożliwia badania swego rodowodu nawet do początków XIV w. W innych przypadkach jest o to trudniej. Jest to niewątpliwa zaleta "szlachceckiego pochodzenia". Liczę, że z tym się Pan zgodzi.
Pozdrawiam i życzę lepszego humoru.
Tadeusz Dzwonkowski
Herb i Herbowni
Dziekuję Panie Tadeuszu.
Miło mi Pana poznać. Cieszę się, że znów spotykam prawdziwego genealoga, człowieka przyjaznego, życzliwego, szlachetnego.
Pozdrawiam z uśmiechem.
Ryszard M.
Miło mi Pana poznać. Cieszę się, że znów spotykam prawdziwego genealoga, człowieka przyjaznego, życzliwego, szlachetnego.
Pozdrawiam z uśmiechem.
Ryszard M.
Re: Herb i Herbowni
Pozdrawiam,Nastian pisze: Ach, ten kult szlachty. Odnoszę wrażenie, że niektóre osoby ( ogólnie ) mylą pojęcia szlacheckości/szlachectwa ze szlachetnością. Mówią z dumą "mam szlacheckie korzenie" nie zważając na to, że np. karygodna postawa wspomnianej warstwy społecznej jest jedną z głównych przyczyn upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Przodek-mieszczanin często więcej wart aniżeli przodek-szlachcic.
często nie znaczy zawsze dla Pana mieszczanin więcej wart a dla mnie
szlachcic który przez wieki,krwią pieczętował a nie liczył dutki!
Jan Korab Szczurkowski.
Pozdrawiam,Akczam67 pisze:Witam ponownie.
Przepraszam za tak długą zwłokę, ale oczekiwałem, że pojawi się „ktoś spośród wybitnych specjalistów, uznanych także w świecie polskiej nauki”, który zapowiadany był we wcześniejszym poście. Ja jestem już dość stary, dlatego też nie od razu zorientowałem się , o kogo to mogło chodzić. Ale już się zorientowałem i śpieszę z odpowiedzią.
Pan Andrzej uciekał się do jakichś ogólników i unikał merytorycznych odpowiedzi na poruszane przeze mnie kwestie. Zainteresowała mnie jego informacja, że jeszcze do dzisiaj wielu Polaków nadal bierze pod uwagę przynależność stanową, „ przy zawieraniu związku małżeńskiego, nie mówiąc już o wielu wioskach szlacheckich, gdzie po prostu w życiu codziennym ludzie nadal stosują się do podziałów stanowych”. Zrewanżuję się może nieco banalną ciekawostką, że w dzisiejszych świecie żyje wielu potomków królów i cesarzy, którzy uważają, że są nadal prawowitymi władcami, ponieważ prawa ich są niezbywalne, jako że dynastia ich posiadła tron „z bożej łaski”(!). Nie są to wcale pacjenci „z kompleksem Napoleona”, broń Boże! Sądzę, że roszczenia szlachty zaściankowej mają nieco słabsze podstawy, bo opierają się tylko na nadaniach zwyczajnych śmiertelników, które mogły zostać unieważnione przez innych śmiertelników. Ciekawi mnie to - od kiedy w tych wsiach przestano rejestrować „pochodzenie szlacheckie” urodzonych. Prosiłbym też pana Andrzeja o podanie mi tej definicji pojęcia „szlachta” , która jest odmienna od podawanych przeze mnie, ponieważ niewiele mi mówi stwierdzenie: „Nie trzeba wywarzać otwartych drzwi, takie pojęcie w kulturze od dawna istnieje i przez wielu Polaków jest uznawane”.
Z kolei dywagacje pana Jacka mają charakter jakby bardziej historiozoficzny i psychologiczny, chociaż początkowo trudno było mi się zorientować o co właściwie chodzi. Każdemu może się przytrafić słabszy dzień. Dlatego też rozumiem, dlaczego nie dostrzega on „natchnionych”, a nawet „nawiedzonych” z grona herbownych – no bo tak został po prostu zaprogramowany. Końcówka postu jest zagadkowa albo mało elegancka. Czy Szkot Alex Cochrane z 1832 roku, którego list cytowałem we wcześniejszym poście - to „homo sovieticus”? A może J.S. Bystroń? A J.Bardach? A Wikipedia? A może Konstytucja Marcowa była wykwitem propagandy komunistycznej? Szkoda, że nie znalazłem ustosunkowania się do meritum moich wypowiedzi, obojętnie czy tych lżejszych, czy też poważniejszych. Warto byłoby się podeprzeć także jakimiś badaniami statystycznymi i zbadać, jaki procent konfidentów w czasach komunistycznych wywodził się z „herbownych”, a jaki z „ludu”, czyli ze wsi. Chłopi w większości nie ugięli się wtedy i zachowali prywatny charakter swej własności. To nie z chłopów brali się komunistyczni aparatczycy, ponieważ niewielki odsetek dzieci chłopskich kończył szkoły średnie i wyższe, a zwłaszcza wydziały humanistyczne. Ludzie z miasta mało znają historię wsi i chłopów polskich. W ostatnich kilku miesiącach trochę pracowałem nad tym, aby napisać historię rodzinnej wsi z punktu widzenia chłopa polskiego. Właściwie to moi dziadkowie byli tymi chłopami, a ja tylko próbowałem się wczuwać w ich położenie oraz w sytuację ich przodków. Jeśli kogoś zainteresują owoce tej pracy - to zapraszam na adres:
http://www.wojcin-prosna.blog.onet.pl
Przepraszam za „surowy” wygląd tego bloga, ale ciężko przychodzi mi jeszcze poruszanie się po nim i wiele rzeczy mi nie wychodzi. Chciałem jeszcze w tym poście podjąć wątek psychologiczny i napisać jeszcze o tym skąd się bierze u nielicznych forumowiczów herbowna arogancja, o motywie społecznej akceptacji i frustracjach, o tym skąd się bierze przekonanie o własnej „lepszości”, „większej wartości”, „wyjątkowości”, dowartościowywanie się przodkami itp. Zrezygnowałem, bo nie chciałbym dotknąć prawdziwych genealogów pochodzenia herbownego, dzięki którym ten portal jest taki sympatyczny, z administratorem włącznie.
Pozdrawiam serdecznie pana Andrzeja i pana Jacka.
Ryszard M.
Pan jednak ma,ciągle kompleksy chłopskie nikt Panu nie winien żeś Pan chłop,i żaden tytuł Panu nie pomoże,gdy mój przodek ginął w powstaniach
to chłopi za 5 rubli wiązali rannych powstańców i oddawali do cyrkułu
i chłop się nie zmienił dba tylko o swoje!
Jan Korab Szczurkowski.