Prócz wielkich słów o potrzebie aktywności "Nie stój, nie czekaj...", wyjścia poza swoje podwórko, nie czekania aż coś zrobią inni, wsparcia tym krokiem danej społeczności, grupy, fajnych ludzi, którzy coś zorganizowali dla innych, itp., zuważyłem po ostatnim letnim sezonie badań genealogicznych, że kapitalną sprawą jest posiadanie legitymacji PTG, oto tylko trzy obrazki, żeby nie zanudzać:
Obrazek I: Mała parafia nad Bugiem, rodzina była u księdza proboszcza, on ciągle nie miał czasu, księgi zamknięte w szafie, i już, bo ksiądz sam w parafii i wszystko ma na głowie, a napewno nie ma czasu na przeglądanie ksiąg, czy siedzeniu i ich pilnowaniu w czasie przeglądania przez innych. Ja na wejściu przedstawiłem się: Drogi Księże Proboszczu, jestem członkiem Polskiego Towarzystwa Genealogicznego, oto moja legitymacja, buchnąłem mu do ręki też ulotkę PTG z zanotowanym moim nazwiskiem, adresem i numerem telefonu (to ważne, o tym potem). Ksiądz dokładnie to obejrzał, chwilę pogadał, i powiedział: Ach tak, to ja szafę otworzę, bo tu już byli tacy niejacy, miejscowi i przyjezdni, co to kiedyś nawet powyrywali strony ze starych ksiąg!, ale widzę, że panu można ufać, przecież doświadczone towarzystwo genealogiczne, oto księgi i stolik, zostawiam pana samego na czas nieokreślony, a może dobrej herbatki?
Ja już tu nie będę opowiadał, że księgi kapitalne, zapisy o rodzinie Andrzejewskich odnalazłem, a jeden wpis odkrył tajemnicę braku starszych zapisów, oto dziadek był katolikiem, ale pradziadek był juz grekokatolikiem, i okazało się, że to już inna parafia, pobliska, gdzie są księgi GK!
Pogadaliśmy sobie z księdzem proboszczem, opowiedział bardzo dużo o historii parafii, okolicy, o życiu przodków w dawnych czasach, a nawet o tragicznych losach tych rodzin w I poł XX w, które zabarykadowały się w domu i nie chciały przejść na wiarę RK. Skończyło się to niezwykle tragicznie.
Ostatnie zdanie: Delikatnie zapytałem się dlaczego ksiądz proboszcz tak mi wierzy, a on na to, że taki jest już świat, legitymacja to jest to, a moment, w którym dałem ulotkę PTG z adresem PTG i moim był decydujący, bo w razie czego jest się z kim kontaktować, gdyby coś poszło nie tak.
Obrazek II: Lokalny urząd stanu cywilnego, byłem tam wcześniej nie będąc członkiem PTG. Przyjęcie zimne, typowo urzędnicze. Tym razem również od razu się przedstawiłem, legitymację i ulotkę wręczyłem, pani kierownik baaaardzo uśmiechnęta, od razu zajęła się sprawą, bardzo szybko odnalazła wpisy, i co ciekawe i tu poczęstowano mnie herbatką! I ona powiedziała, że jak badacz z towarzystwa genealogicznego, to musi być obsłużony wyjątkowo.
Obrazek III: Władysławowo, z plaży poleciałem do malutkiego muzeum Hallera, aby zrobić kilka fotografii do galerii GA.PA, o co prosili mnie ci Amerykanie, którzy mieli dziadków w tej armii, ale którzy nigdy do Polski już nie przyjadą, bo zdrowie już nie pozwala, a błagają o wszelkie pamiątki o błękitnej armii. Wchodzę, pytam się, czy można zrobić kilka zdjęć. Ostra odpowiedź starszego pana: Ale gdzie tam, zabronione! Na moją uwagę, że to tak może też dla promocji muzeum w internecie, pan odpowiedział, że i tak nie można. No i coż ja miaem robić? W tym momencie wyjąłem legitymację PTG, i znowu tę ulotkę, i poprosiłem raz jeszcze. Pan spojrzał uważniej, chwilę porozmawiał, i ostatecznie wyraził zgodę!
Kto nie wierzy, oto wpis z tymi fotkami w mojej galerii:
http://www.narodowa.pl/PolskaNiezlomna/04/eksponat.htm
=
Kończąc, powiadam Wam wahającym się, to nie nasza i Wasza wina, że "Dziwny jest ten nasz świat..." i że jeszcze legitymacja może być ważniejsza od człowieka, tak to jest, mentalność pokoleniowa, jak to się zmieni za kilka pokoleń, to Wam powiem
Zapraszam innych do przesłania swoich obrazków wspomnieniowych z praktycznymi poradami, dlaczego członkostwo w PTG pomaga w życiu, jak to robić, i dlaczego za 60 złociszy rocznie można mieć praktyczną pomoc w ciężkim życiu genealoga amatora, a i duma własna rośnie z bycia w grupie fajnych ludzi.
Miłego weekendu dla wszystkich,
Do zobaczenia 18-go X 2008 w samo poludnie, w Barbarze, tuż przy operetce warszawskiej i dworcu centralnym pkp warszawa.
Tadeusz


