syn rodziców niewiadomych...
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
syn rodziców niewiadomych...
W akcie zgonu mojego 4xpradziadka, zmarłego w 1847 roku w Klimontowie zapisano:
"... syn rodziców nie wiadomo stawającym (...) [zmarł] niepozostawiwszy nikogo po sobie..."
Zapis o tyle dziwny że w tym czasie miał o co najmniej żonę i 5-letniego syna, w którego akcie małżeństwa podane jest imię i nazwisko ojca oraz miejsce jego śmierci.
Rozumiem, że śmierć mogły zgłosić osoby spoza rodziny, które nie znały imion rodziców zmarłego, ale o fakcie posiadania rodziny powinny raczej wiedzieć. Jak to można rozumieć?
"... syn rodziców nie wiadomo stawającym (...) [zmarł] niepozostawiwszy nikogo po sobie..."
Zapis o tyle dziwny że w tym czasie miał o co najmniej żonę i 5-letniego syna, w którego akcie małżeństwa podane jest imię i nazwisko ojca oraz miejsce jego śmierci.
Rozumiem, że śmierć mogły zgłosić osoby spoza rodziny, które nie znały imion rodziców zmarłego, ale o fakcie posiadania rodziny powinny raczej wiedzieć. Jak to można rozumieć?
syn rodziców niewiadomych...
Czy zmarł tam gdzie żył on i jego rodzina?
Anna
Anna
W Klimontowie (gdzie zmarł) mieszkał od przynajmniej 5 lat wtedy bowiem urodził się tam jego syn, a kilka miesięcy przed śmiercią córka.
Nie znalazłem natomiast w poprzednich latach w Klimontowie ani jego aktu małżeństwa ani urodzenia - mógł więc być przybyszem. Niemniej przynajmniej przez te kilka lat przed śmiercią mieszkał z rodziną w jednym miejscu i pracował jako powroźnik.
Nie znalazłem natomiast w poprzednich latach w Klimontowie ani jego aktu małżeństwa ani urodzenia - mógł więc być przybyszem. Niemniej przynajmniej przez te kilka lat przed śmiercią mieszkał z rodziną w jednym miejscu i pracował jako powroźnik.
- Michał_Zieliński

- Posty: 1123
- Rejestracja: wt 22 lut 2011, 13:00
- Lokalizacja: Warszawa
To że stawający nie znają danych rodziców zmarłego (dorosłego) to bardzo częste, nawt jeśli stawający są bliską rodziną zmarłego (ja mam taką sytuację, że w akcie zgonu mojej 4xpra, do którego stawali jej mąż i syn, rodzice zmarłej są "niewiadomi z nazwiska", mimo że byli na ślubie i zmarli już po nim
Podobnie może być z potomkami i żoną, choć z żoną to raczej rzadko (może nie mieszkali wtedy razem a stawający byli spoza rodziny?). W każdym razie doświadczenie uczy, że wszystko jest możliwe.
Pozdrawiam,
Michał
Podobnie może być z potomkami i żoną, choć z żoną to raczej rzadko (może nie mieszkali wtedy razem a stawający byli spoza rodziny?). W każdym razie doświadczenie uczy, że wszystko jest możliwe.
Pozdrawiam,
Michał
-
Slawinski_Jerzy

- Posty: 972
- Rejestracja: śr 22 lut 2012, 22:41
- Lokalizacja: Warszawa
Witam
Ja miałem taką sytuację:
W akcie zgonu mojej praprabaci (lata 20), zgon zgłaszał jeden z jej synów, strasznie przekręcono nazwisko panieńskie matki zmarłej i podano błędne miejsce jej urodzenia. Reasumując, syn nie wiedział (albo wiedział i z premedytacją podał błędnie) gdzie urodziła się jego matka i nie znał dobrze nazwiska panieńskiego babki.
Cóż nie wszyscy przed nami przywiązywali jak widać do tego wagę
pozdrawiam
Jurek
Ja miałem taką sytuację:
W akcie zgonu mojej praprabaci (lata 20), zgon zgłaszał jeden z jej synów, strasznie przekręcono nazwisko panieńskie matki zmarłej i podano błędne miejsce jej urodzenia. Reasumując, syn nie wiedział (albo wiedział i z premedytacją podał błędnie) gdzie urodziła się jego matka i nie znał dobrze nazwiska panieńskiego babki.
Cóż nie wszyscy przed nami przywiązywali jak widać do tego wagę
pozdrawiam
Jurek
-
Piórkowska_Ewa

- Posty: 169
- Rejestracja: ndz 05 lut 2012, 10:18
Mój drugi pradziadek też został pochowany jako "syn niewiadomych rodziców, urodzony w niewiadomym miejscu", zgłasza to syn i zięć, żona żyje jeszcze długie lata w zdrowiu... Zięć mógł nie wiedzieć, syn był ósmy z kolei - niech i ten nie wie, (choć wiedzieli niektórzy wnukowie), a żony nie było u księdza. Już danwo zauważyłam, że kobiety pamiętają więcej imion i nazwisk z rodziny, tylko nie one mogły zgłaszać się jako świadkowie... Ewa
-
Witold_Witkowski

- Posty: 133
- Rejestracja: wt 30 paź 2012, 18:07
Ten wątek bardzo komponuje z innym wątkiem "zapisy aktów urodzenia". Dodam tylko, że przy zgonie moich pradziadków ich syn zgłaszając o śmierci nie wysilił się i oświadczył, że rodzice nie znani, kiedy ja z łatwością ustaliłem dane rodziców prababci i dane matki pradziadka, bo jej ojciec NN. Może facieci nie mają głowy do nazwisk i imion, może zaniki pamięci, a może po prostu nie pamiętano o zmarłych aż tak bardzo jak teraz?
-
Nieprzecka_Justyna

- Posty: 14
- Rejestracja: pn 07 maja 2007, 12:14
Re: syn rodziców niewiadomych...
A mogło być tak, że żona z dziećmi mieszkała w innym mieście czy wsi a Twój 4xpra w Klimontowie?? Tak se gdybam....
Dziękuje za wszystkie odpowiedzi.
Odnalazłem kolejne dokumenty które trochę wyjaśniają sprawę. Rzeczony pradziadek pochodził spod Sochaczewa - więc zgłaszający mogli nie znać jego rodziców. Żona jego natomiast z sąsiedniej parafii i teoretycznie jest taka możliwość, że wraz małymi dziećmi przebywała w tym czasie u rodziców.
Odnalazłem kolejne dokumenty które trochę wyjaśniają sprawę. Rzeczony pradziadek pochodził spod Sochaczewa - więc zgłaszający mogli nie znać jego rodziców. Żona jego natomiast z sąsiedniej parafii i teoretycznie jest taka możliwość, że wraz małymi dziećmi przebywała w tym czasie u rodziców.
-
Magdalena_Dąbrowska

- Posty: 359
- Rejestracja: wt 15 wrz 2009, 10:16
tak troche anegdotycznie a propos braku pamięci do dat i takich tam...
Mój ojciec miał mi załtwic akt urodzenia przed ślubem. POjechał do USC w Olsztynie. DAtę znał świetnie, zawsze pamiętal o moich urodzinach ale jak stanął przed urzedniczką.. to ... czarna dziura. A Pani widac obyta bo z pełnym spokojem i wyrozumiałością krok po kroku wydobyła z ojca potrzeben informacje " no może chcociaz miesiąć Pan pamięta?". Akt udało sie załtwić, ale Tata wróćił zawstydzony ale z wyrozumiałościa dla tych którzy potrafia zapomnieć "przed majestatem urzednika" języka w gębie i nie tylko.
pozdrawiam
Magda
Mój ojciec miał mi załtwic akt urodzenia przed ślubem. POjechał do USC w Olsztynie. DAtę znał świetnie, zawsze pamiętal o moich urodzinach ale jak stanął przed urzedniczką.. to ... czarna dziura. A Pani widac obyta bo z pełnym spokojem i wyrozumiałością krok po kroku wydobyła z ojca potrzeben informacje " no może chcociaz miesiąć Pan pamięta?". Akt udało sie załtwić, ale Tata wróćił zawstydzony ale z wyrozumiałościa dla tych którzy potrafia zapomnieć "przed majestatem urzednika" języka w gębie i nie tylko.
pozdrawiam
Magda