Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Witam forumowiczów!
Przeglądając ostatnio różne gałęzie swojego drzewa, ze smutkiem stwierdzam, iż zbliża się kres moich poszukiwań. Coraz mniej jest miejsc w drzewie, gdzie mógłbym dopisać kolejnych przodków.
Najwcześniej żyjącego przodka udało mi się ustalić na podstawie aktu urodzenia z 1728 roku.
Dodam, iż moje pochodzenie jest w 100% chłopskie.
Mam do Was pytania. Jak Wy daleko dotarliście w poszukiwaniach? Na podstawie jakiego źródła (u mnie księgi kościelne) udało Wam się ustalić najwcześniej żyjącego przodka? Jaki stan prezentował przodek?
Sądzę, że ten materiał (mam nadzieję, ze obszerny) pomoże zmotywować niektórych już wątpiących, a przede wszystkim wskaże jakie jest praktyczne wykorzystanie różnych źródeł (teorię pewnie większość z nas zna).
Zachęcam do dzielenia się swoimi osiągnięciami.
Pozdrawiam
Michał (genealog amator od 5 lat)
Przeglądając ostatnio różne gałęzie swojego drzewa, ze smutkiem stwierdzam, iż zbliża się kres moich poszukiwań. Coraz mniej jest miejsc w drzewie, gdzie mógłbym dopisać kolejnych przodków.
Najwcześniej żyjącego przodka udało mi się ustalić na podstawie aktu urodzenia z 1728 roku.
Dodam, iż moje pochodzenie jest w 100% chłopskie.
Mam do Was pytania. Jak Wy daleko dotarliście w poszukiwaniach? Na podstawie jakiego źródła (u mnie księgi kościelne) udało Wam się ustalić najwcześniej żyjącego przodka? Jaki stan prezentował przodek?
Sądzę, że ten materiał (mam nadzieję, ze obszerny) pomoże zmotywować niektórych już wątpiących, a przede wszystkim wskaże jakie jest praktyczne wykorzystanie różnych źródeł (teorię pewnie większość z nas zna).
Zachęcam do dzielenia się swoimi osiągnięciami.
Pozdrawiam
Michał (genealog amator od 5 lat)
- Dławichowski

- Posty: 1042
- Rejestracja: ndz 24 wrz 2006, 16:58
- Lokalizacja: Koszalin
- Kontakt:
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Dzień dobry!
1728 rok? No to jeszce ogrom roboty przed Tobą. A księgi wójtowskie? A rejestry podymne?
Ja doszedłem do testamentu w którym wdowa po Lenarcie, Katarzyna młynarka bez nazwiska przekazuje majątek i długi swym obu córkom bez nazwiska, alę żonom Rocha i Grzegorza bez nazwiska. A braci mają trzech (którzy nic nie dostają) bo: jeden bez nazwiska jest kantorem lechickim. Ale za to kolejny ma nazwisko Zierny (bo jako syn młynarza dzierżawi już inny młyn) a kolejny MÓJ ma nazwisko Dławich ( bo jest pewnie alergikiem i za nic w młynie nie będzie robił) ale jest burmistrzem miasta. Jest rok 1612. Czyli doszedlem do kresu wędrówki. Ale przecież ile mam jeszcze roboty z wieloma potomkami w liniach bocznych zmarłego Wawrzyńca młynarza. Życia mi nie starczy.
O czym z radością zawiadamia Michała: Krzycho z Koszalina
1728 rok? No to jeszce ogrom roboty przed Tobą. A księgi wójtowskie? A rejestry podymne?
Ja doszedłem do testamentu w którym wdowa po Lenarcie, Katarzyna młynarka bez nazwiska przekazuje majątek i długi swym obu córkom bez nazwiska, alę żonom Rocha i Grzegorza bez nazwiska. A braci mają trzech (którzy nic nie dostają) bo: jeden bez nazwiska jest kantorem lechickim. Ale za to kolejny ma nazwisko Zierny (bo jako syn młynarza dzierżawi już inny młyn) a kolejny MÓJ ma nazwisko Dławich ( bo jest pewnie alergikiem i za nic w młynie nie będzie robił) ale jest burmistrzem miasta. Jest rok 1612. Czyli doszedlem do kresu wędrówki. Ale przecież ile mam jeszcze roboty z wieloma potomkami w liniach bocznych zmarłego Wawrzyńca młynarza. Życia mi nie starczy.
O czym z radością zawiadamia Michała: Krzycho z Koszalina
O mnie:
http://www.dlawich.pl/
http://www.dlawich.pl/
- Kaczmarek_Aneta

- Posty: 6297
- Rejestracja: pt 09 lut 2007, 13:00
- Lokalizacja: Warszawa/Piaseczno
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Michale,
całkiem niedawno założyłam wątek o podobnej tematyce - może znajdziesz w nim trochę wskazówek.
Pozdrawiam
Aneta
http://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic ... rt-0.phtml
całkiem niedawno założyłam wątek o podobnej tematyce - może znajdziesz w nim trochę wskazówek.
Pozdrawiam
Aneta
http://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic ... rt-0.phtml
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
No to gratuluję i to szczerze tytanicznej pracy .
Znaleźć 510 przodków i ponad półtora tysiąca dokumentów metrykalnych jest wyczynem .
I to w 5 lat .
Ja to planuję ale do końca emerytury do której mam jakieś 8 lat .( No chyba ,że zrobią emeryturę od 100 lat ) no to nigdy -bo nie wystarczy mi pieniędzy na tę drogą i kosztowną imprezę .
Ja nawet nie śmiem pisać o kresie podróży genealogicznej bo bym po prostu sam z siebie zrobił głupka .
Nawet tedy nie myślę co zrobić z gałęziami przodków z 12 pokoleń bo strach obliczyć ile wolumenów segregatorów musiałbym użyć na metryki no i inne dokumenty
Finis coronat opus.
Pozdrawiam
Znaleźć 510 przodków i ponad półtora tysiąca dokumentów metrykalnych jest wyczynem .
I to w 5 lat .
Ja to planuję ale do końca emerytury do której mam jakieś 8 lat .( No chyba ,że zrobią emeryturę od 100 lat ) no to nigdy -bo nie wystarczy mi pieniędzy na tę drogą i kosztowną imprezę .
Ja nawet nie śmiem pisać o kresie podróży genealogicznej bo bym po prostu sam z siebie zrobił głupka .
Nawet tedy nie myślę co zrobić z gałęziami przodków z 12 pokoleń bo strach obliczyć ile wolumenów segregatorów musiałbym użyć na metryki no i inne dokumenty
Finis coronat opus.
Pozdrawiam
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Temat jest ciekawy i świetny .
Co będzie za horyzontem zdarzeń czyli na tym kresie .
No po pierwsze zrobię wywód dla moich dzieci .
No bo to dzieci są dziedzictwem a my ich przodkami .
No to ponieważ jest to jedno pokolenie więcej to jest 1012 przodków i ok 3 tysięcy dokumentów metrykalnych
No połowa jeż jest .
No to kolejne 5 lat na tę drugą połowę .
mam też wnuczkę .
Ja jestem dziadkiem małej Zosi
Ale ja tez miałem dziadka
no to kolejnych 512 przodków .
No to proporcjonalnie jakieś 10 lat .
Myślę ,że to będzie fantastyczne uczucie jak dzieło zostanie zakończone .
Całkowite wyciszenie i refleksja ....
...że oto wykonaliśmy wielkie dzieło oczywiście o wielkiej dla nas wartości.
Jest to największe zadowolenie dostępne na Świecie wykonać zadanie wielkie ,które samemu sobie się postawiło .
Niewiarygodna SATYSFAKCJA .
Chciałbym dożyć tego czasu .
ps
Może inni ,którzy doszli do kresu podzielą się refleksją jak to jest i jakie to szczęśćie.
Co będzie za horyzontem zdarzeń czyli na tym kresie .
No po pierwsze zrobię wywód dla moich dzieci .
No bo to dzieci są dziedzictwem a my ich przodkami .
No to ponieważ jest to jedno pokolenie więcej to jest 1012 przodków i ok 3 tysięcy dokumentów metrykalnych
No połowa jeż jest .
No to kolejne 5 lat na tę drugą połowę .
mam też wnuczkę .
Ja jestem dziadkiem małej Zosi
Ale ja tez miałem dziadka
no to kolejnych 512 przodków .
No to proporcjonalnie jakieś 10 lat .
Myślę ,że to będzie fantastyczne uczucie jak dzieło zostanie zakończone .
Całkowite wyciszenie i refleksja ....
...że oto wykonaliśmy wielkie dzieło oczywiście o wielkiej dla nas wartości.
Jest to największe zadowolenie dostępne na Świecie wykonać zadanie wielkie ,które samemu sobie się postawiło .
Niewiarygodna SATYSFAKCJA .
Chciałbym dożyć tego czasu .
ps
Może inni ,którzy doszli do kresu podzielą się refleksją jak to jest i jakie to szczęśćie.
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Witam!
U mnie wszystkie gałęzie, za które się dotychczas zabrałem były w 100% chłopskie. Miałem przy tym dużo szczęścia, bo spora część rodziny zamieszkiwała przez prawie 200 lat jedną okolicę (dwie parafie sąsiadujące ze sobą). Obecnie moje poszukiwania kończą się aktem małżeństwa z 1743 roku (same księgi zaczynają się w 1720 roku, chociaż istniały, przynajmniej w międzywojniu, wcześniejsze których nie mogę póki co odnaleźć). Skończyłem z dostępnymi księgami parafialnymi, powoli szukam wcześniejszych źródeł. A to tak naprawdę tylko jedna linia (od jednej babci), która udało mi się na tyle wyczerpująco zbadać.
Zdecydowanie się tu zgadzam - życia nie starczy.
Pozdrawiam,
Michał
U mnie wszystkie gałęzie, za które się dotychczas zabrałem były w 100% chłopskie. Miałem przy tym dużo szczęścia, bo spora część rodziny zamieszkiwała przez prawie 200 lat jedną okolicę (dwie parafie sąsiadujące ze sobą). Obecnie moje poszukiwania kończą się aktem małżeństwa z 1743 roku (same księgi zaczynają się w 1720 roku, chociaż istniały, przynajmniej w międzywojniu, wcześniejsze których nie mogę póki co odnaleźć). Skończyłem z dostępnymi księgami parafialnymi, powoli szukam wcześniejszych źródeł. A to tak naprawdę tylko jedna linia (od jednej babci), która udało mi się na tyle wyczerpująco zbadać.
Zdecydowanie się tu zgadzam - życia nie starczy.
Pozdrawiam,
Michał
Pozdrawiam,
Michał Grygorewicz
Poszukuję kontaktu z wszystkimi osobami, których przodkowie wywodzą się z parafii Dobrotwór i Kamionka Strumiłowa
Michał Grygorewicz
Poszukuję kontaktu z wszystkimi osobami, których przodkowie wywodzą się z parafii Dobrotwór i Kamionka Strumiłowa
-
Sawicki_Julian

- Posty: 3423
- Rejestracja: czw 05 lis 2009, 19:32
- Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Witam Wszystkich Genealogów, w moich poszukiwaniach od 6 lat magiczna data, rok zerowy czyli 1700 nie przeszedłem w wstecz jak dotąd z metrykami na 100 % , domysły są, np według herbu Nowina, ale papieru na powiązanie z takimi z przed roku 1700 brak. Myślę że z trzech powodów tak jest, nieznajomość języka angielskiego, drugie to nie brałem pod uwagę kto jest za świadka w każdej związanej z rodziną metryce i trzecie to za szybko Ci co coś wiedzą odchodzą, zanim namyślę się o co pytać, to już nie ma kogo pytać ; pozdrawiam - Julian
Przede mną jest jeszcze wiele zagadek i tajemnic do rozwiązania. nie mówiąc, że nie wyczerpałem jeszcze źródeł pisanych. jednego czego żałuję, to, że nie udało mi się porozmawiać przed śmiercią z jedną z ciotek. MIała prawie 100 lat i wiedzę o minimum 1-2 pokoleniach wstecz więcej
Pozdrawiam
Wojciech P.
Wojciech P.
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
U mnie również korzenie w 100% chłopskie, genealogią zajmuję się od marca br., czyli 9 miesięcy. Najdalej dotarłam do połowy XVIIw, ale w większości gałęzi wiedza kończy mi się niestety w okolicach roku 1808. Nie wyszłam dotąd poza źródła metrykalne, chociaż próbowałam, ale niestety bezskutecznie.
Anna
Anna
- Skrzypczak_Bogumiła

- Posty: 463
- Rejestracja: sob 29 maja 2010, 11:39
- Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Moja najstarsza metryka przodka ze strony ojca jest z 1642r, jeszcze nie ustaliłam kto to - metryczki bardzo ubogie w dane.
Tu jednak sprawa wydaje mi się mniej skomplikowana bo nazwisko rzadkie - ustaliłam 3 gałęzie w 3 różnych parafiach - brakuje mi akt z ok.30 lat żeby to zestawić.
Przodkowie ze strony mamy to ogromna ilość osób - nazwisko częściej spotykane - dotarłam do 1700r.
Wszystkich pewniaków wstawiam od razu do drzewa - mam 600 osób, pozostali czekają na powiązania - jest to ok.1000 osób.
Po wyczerpaniu dokumentów metrykalnych zajmę się innymi - może sięgnę dalej.
Drzewo buduję od kwietnia 2010 czyli 2,5 roku.
Chciałabym spisać monografie obydwu linii ; osobno ojca i osobno mamy - chciałabym zdążyć.
Żałuję tylko,że tak późno się za to wzięłam ale .... do wszystkiego trzeba dorosnąć.
Muszę koniecznie dodać,że nie dotarłabym w moich poszukiwaniach tak daleko bez Geneteki i tego forum .
Tu jednak sprawa wydaje mi się mniej skomplikowana bo nazwisko rzadkie - ustaliłam 3 gałęzie w 3 różnych parafiach - brakuje mi akt z ok.30 lat żeby to zestawić.
Przodkowie ze strony mamy to ogromna ilość osób - nazwisko częściej spotykane - dotarłam do 1700r.
Wszystkich pewniaków wstawiam od razu do drzewa - mam 600 osób, pozostali czekają na powiązania - jest to ok.1000 osób.
Po wyczerpaniu dokumentów metrykalnych zajmę się innymi - może sięgnę dalej.
Drzewo buduję od kwietnia 2010 czyli 2,5 roku.
Chciałabym spisać monografie obydwu linii ; osobno ojca i osobno mamy - chciałabym zdążyć.
Żałuję tylko,że tak późno się za to wzięłam ale .... do wszystkiego trzeba dorosnąć.
Muszę koniecznie dodać,że nie dotarłabym w moich poszukiwaniach tak daleko bez Geneteki i tego forum .
Ostatnio zmieniony pt 14 gru 2012, 09:47 przez Skrzypczak_Bogumiła, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam.
Bogumiła.
---------------------------------------------------------
moje korzenie-parafie mazowieckie; Zambski,Obryte,Szelków,Długosiodło,Niegów,Kamieńczyk,Wyszków,Dzierżenin,Goworowo,Brańszczyk
Bogumiła.
---------------------------------------------------------
moje korzenie-parafie mazowieckie; Zambski,Obryte,Szelków,Długosiodło,Niegów,Kamieńczyk,Wyszków,Dzierżenin,Goworowo,Brańszczyk
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Dziękuję za wpisy. Widzę, iż większości z Was ciężko wyjść poza księgi kościelne.
Szczęście, ale i pewnie "mocniejszych" przodków miał Krzysztof - stąd taka perełka genealogiczna.
Rwelka, podróży genealogicznej pewnie nigdy nie skończymy (zależy to tylko od nas), ale odnalezienie kolejnego przodka w końcu stanie się niemożliwe.
Bogumiła zazdroszczę.
Zaraz znajdziemy się w XVI wieku
Michał
Szczęście, ale i pewnie "mocniejszych" przodków miał Krzysztof - stąd taka perełka genealogiczna.
Rwelka, podróży genealogicznej pewnie nigdy nie skończymy (zależy to tylko od nas), ale odnalezienie kolejnego przodka w końcu stanie się niemożliwe.
Bogumiła zazdroszczę.
Zaraz znajdziemy się w XVI wieku
Michał
- Brozek_Oskar

- Posty: 567
- Rejestracja: czw 28 kwie 2011, 23:25
- Lokalizacja: Wrocław\Jędrzejów
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Witam.
Ja swoich najdalszych przodków metrykalnych odnalazłem w akcie urodzenia przodka z 1599 roku (od tego roku zaczynają się księgi), Jego rodzice mieli potem jeszcze dwoje dzieci niewiele później, więc mogę określić że najdalszych przodków mam urodzonych w okolicach 1560 roku.
Choć moja rodzina nie jest całkowicie chłopska, w tej chwili postępy tylko po stronie chłopskiej uzyskuję. Niestety Białoruś, skąd pochodzi około 25% moich przodków nie jest przyjazna dla działań genealogicznych. Źródła pozametrykalne są szczerze powiedziawszy skromne. Korzystałem z ksiąg ludności stałej, z rejestrów ludności np. Spis ludności woj. krak. z 1791 roku i trzeba przyznać że dodało to do mojej dotychczasowej wiedzy bardzo wiele informacji i także nowych przodków. Jednak u mnie w Świętokrzyskim i Małopolskim nie ma wiele takich źródeł do wyboru np. spisów członków cechów czy spisów podymnego. A szkoda...
Nadomiar tego też czuję już braki metrykaliów i niemożliwość pójścia dalej w niektórych liniach...
Pozdrawiam, Oskar Brożek
Ja swoich najdalszych przodków metrykalnych odnalazłem w akcie urodzenia przodka z 1599 roku (od tego roku zaczynają się księgi), Jego rodzice mieli potem jeszcze dwoje dzieci niewiele później, więc mogę określić że najdalszych przodków mam urodzonych w okolicach 1560 roku.
Choć moja rodzina nie jest całkowicie chłopska, w tej chwili postępy tylko po stronie chłopskiej uzyskuję. Niestety Białoruś, skąd pochodzi około 25% moich przodków nie jest przyjazna dla działań genealogicznych. Źródła pozametrykalne są szczerze powiedziawszy skromne. Korzystałem z ksiąg ludności stałej, z rejestrów ludności np. Spis ludności woj. krak. z 1791 roku i trzeba przyznać że dodało to do mojej dotychczasowej wiedzy bardzo wiele informacji i także nowych przodków. Jednak u mnie w Świętokrzyskim i Małopolskim nie ma wiele takich źródeł do wyboru np. spisów członków cechów czy spisów podymnego. A szkoda...
Nadomiar tego też czuję już braki metrykaliów i niemożliwość pójścia dalej w niektórych liniach...
Pozdrawiam, Oskar Brożek
Szukam Domaszewicz, Łosowski, Leszczyłowski, Łomanowski, Betlewicz, Pawłowski i Nowicki z terenów dawnego województwa Nowogródzkiego, konkretniej okolic Lachowicz, Zubielewicz, Baranowicz, Nieświeża, Klecka, Krzywoszyna, Niedźwiedzicy, Słucka
- Małgorzata_Kulwieć

- Posty: 1824
- Rejestracja: czw 16 lut 2012, 16:51
Jak daleko jest kres naszych poszukiwań?
Witam,
Ja zaczęłam swoja przygodę z genealogią około 40 lat temu, w czasach "przedkomputerowych". Znalazłam na strychu kartkę z zarysem drzewa genealogicznego, które odręcznie "nabazgrał" ołówkiem mój dziadek po mieczu. Zamieścił tam tylko tych członków rodziny, których sam pamiętał, a więc sięgnął w głąb do około 1860 r. Pełno tam znaków zapytania, wątpliwości czy syn to Józiek czy Stasiek i tym podobnych.
Miałam wtedy 15 lat, interesowałam się historią i ta kartka pobudziła moją wyobraźnię. I zaczęłam szukać. Najpierw biblioteki i herbarze (bo rodzina szlachecka). A nie było to łatwe w tamtych czasach - herbarze były dostępne tylko w Bibliotece Narodowej lub w bibliotece UW. Szperałam gdzie sie dało - nekrologi w gazetach, książki telefoniczne (na Poczcie Głównej) i wspomnienia żyjących ludzi noszących moje nazwisko. A, że wiedziałam, że wszyscy Kulwiecie to jedna rodzina to dzwoniłam do wszystkich i próbowałam nawiązywać kontakt rodzinny.
Nie było to łatwe, oj nie. Jedni bardzo przychylnie podchodzili do moich próśb o informacje a inni traktowali mnie prawie jak przysłowiowego "łowcę posagów"
Kiedy pojawił się internet, z dnia na dzień było łatwiej. Moje pytanie "Kulwieciów/Kulwieców szukam" pojawiło się na wszystkich stronach mających cokolwiek wspólnego z genealogią. I zaczęłam się posuwać do przodu. Ale na razie szukam tylko tych co noszą moje rodowe nazwisko (po mieczu). W mojej bazie mam w tej chwili 680 takich osób częściowo połączonych w dużo niewielkich gałęzi.
Najstarszym dokumentem w tej chwili jest metryka urodzenia z 1735 roku z Wędziagoły. Ale do lat wcześniejszych jeszcze nie sięgnęłam. Najokropniejsze jest to, że ci moi przodkowie byli bardzo mobilni i co rusz się gdzieś przenosili. Zasiedlili całą Litwę kowieńską, suwalszczyznę przenieśli się do Łomży, Pułtuska i Warszawy. Znalazłam ich w USA i Kanadzie. Nawiązałam kontakt z jednym w Ekwadorze i kilkorgiem w Australii. Byli w Paryżu i Brukseli. Byli i są w okolicach Tiumienia w Rosji.
W wiekach XVIII i XIX mieli po kilkoro (a nawet kilkanaścioro) dzieci. Fakt, że większość z tych dzieci umierała we wczesnym dzieciństwie, ale wiele z nich dożywało do dorosłości i szło w świat.
Nie ma szans aby znaleźć wszystko. Jednego życia nie starczy. A mówię tylko o "jednym konarze" drzewa genealogicznego - tym po stronie ojca i o przodkach w linii męskiej. A co dopiero jak pomyśleć o linii żeńskiej lub o przodkach po stronie matki???
Kresu nie będzie nigdy. Mam tylko nadzieje, że kiedyś, ktoś znajdzie moja pracę i będzie chciał ją kontynuować.
Ale kto? Wśród obecnej młodzieży narazie nie widzę nikogo takiego. Ale cóż, może trzeba poczekać na prawnuków?!
Pozdrawiam
Małgorzata
Ja zaczęłam swoja przygodę z genealogią około 40 lat temu, w czasach "przedkomputerowych". Znalazłam na strychu kartkę z zarysem drzewa genealogicznego, które odręcznie "nabazgrał" ołówkiem mój dziadek po mieczu. Zamieścił tam tylko tych członków rodziny, których sam pamiętał, a więc sięgnął w głąb do około 1860 r. Pełno tam znaków zapytania, wątpliwości czy syn to Józiek czy Stasiek i tym podobnych.
Miałam wtedy 15 lat, interesowałam się historią i ta kartka pobudziła moją wyobraźnię. I zaczęłam szukać. Najpierw biblioteki i herbarze (bo rodzina szlachecka). A nie było to łatwe w tamtych czasach - herbarze były dostępne tylko w Bibliotece Narodowej lub w bibliotece UW. Szperałam gdzie sie dało - nekrologi w gazetach, książki telefoniczne (na Poczcie Głównej) i wspomnienia żyjących ludzi noszących moje nazwisko. A, że wiedziałam, że wszyscy Kulwiecie to jedna rodzina to dzwoniłam do wszystkich i próbowałam nawiązywać kontakt rodzinny.
Nie było to łatwe, oj nie. Jedni bardzo przychylnie podchodzili do moich próśb o informacje a inni traktowali mnie prawie jak przysłowiowego "łowcę posagów"
Kiedy pojawił się internet, z dnia na dzień było łatwiej. Moje pytanie "Kulwieciów/Kulwieców szukam" pojawiło się na wszystkich stronach mających cokolwiek wspólnego z genealogią. I zaczęłam się posuwać do przodu. Ale na razie szukam tylko tych co noszą moje rodowe nazwisko (po mieczu). W mojej bazie mam w tej chwili 680 takich osób częściowo połączonych w dużo niewielkich gałęzi.
Najstarszym dokumentem w tej chwili jest metryka urodzenia z 1735 roku z Wędziagoły. Ale do lat wcześniejszych jeszcze nie sięgnęłam. Najokropniejsze jest to, że ci moi przodkowie byli bardzo mobilni i co rusz się gdzieś przenosili. Zasiedlili całą Litwę kowieńską, suwalszczyznę przenieśli się do Łomży, Pułtuska i Warszawy. Znalazłam ich w USA i Kanadzie. Nawiązałam kontakt z jednym w Ekwadorze i kilkorgiem w Australii. Byli w Paryżu i Brukseli. Byli i są w okolicach Tiumienia w Rosji.
W wiekach XVIII i XIX mieli po kilkoro (a nawet kilkanaścioro) dzieci. Fakt, że większość z tych dzieci umierała we wczesnym dzieciństwie, ale wiele z nich dożywało do dorosłości i szło w świat.
Nie ma szans aby znaleźć wszystko. Jednego życia nie starczy. A mówię tylko o "jednym konarze" drzewa genealogicznego - tym po stronie ojca i o przodkach w linii męskiej. A co dopiero jak pomyśleć o linii żeńskiej lub o przodkach po stronie matki???
Kresu nie będzie nigdy. Mam tylko nadzieje, że kiedyś, ktoś znajdzie moja pracę i będzie chciał ją kontynuować.
Ale kto? Wśród obecnej młodzieży narazie nie widzę nikogo takiego. Ale cóż, może trzeba poczekać na prawnuków?!
Pozdrawiam
Małgorzata
pozdrawiam
Małgorzata_Kulwieć
Szukam wszelkich informacji o: wszystkich Kulwiec(i)ach; Babińskich i Steckich z Lubelszczyzny, Warszawy, Włocławka i Turku; Sadochach i Knapach z okolic Mińska Maz.
Małgorzata_Kulwieć
Szukam wszelkich informacji o: wszystkich Kulwiec(i)ach; Babińskich i Steckich z Lubelszczyzny, Warszawy, Włocławka i Turku; Sadochach i Knapach z okolic Mińska Maz.
- Olczyk_Paweł

- Posty: 51
- Rejestracja: śr 18 mar 2009, 21:01
- Lokalizacja: Zgierz
Witam
Naturalną rzeczą w moich poszukiwaniach jest dotarcie do jak najstarszego dokumentu. Zawsze mam nadzieję, że ten, który odnalazłem nie jest ostatni. Jednak w moich poszukiwaniach pasjonuje mnie jeszcze coś innego. Czasem łatwiej znależć mi dokument mojego przodka, który żył dwieście lat temu niż tego, który żył lat temu sto. Odczuwam satysfakcję wtedy, gdy zapełnię wszystkie rubryczki arkusza genealogicznego danej rodziny. To tak, jak ze zbieraniem znaczków - osiąga się satysfakcję, gdy cała seria jest skompletowana. Później szuka się następnych. Jakże często bywa, że mamy niemal całą rodzinę, brak tylko jednego dokumentu, o którym wiemy, że "musi" istnieć. Szukamy długo aż okazuje się, że ksiądz dobrodziej "zapomnieli, błędnie wpisali" itp. A gdy już uda się nam odnaleźć "zaginioną duszyczkę" ruszamy dalej, do następnego odkrycia, które niejednokrotnie podnosi poziom naszej adrenaliny tak bardzo, że trzeba zamknąć księgę, wyłączyć komputer, porozmawiać z żoną. A następnego dnia ruszyć dalej.
Pozdrawiam wszystkich.
Paweł
Naturalną rzeczą w moich poszukiwaniach jest dotarcie do jak najstarszego dokumentu. Zawsze mam nadzieję, że ten, który odnalazłem nie jest ostatni. Jednak w moich poszukiwaniach pasjonuje mnie jeszcze coś innego. Czasem łatwiej znależć mi dokument mojego przodka, który żył dwieście lat temu niż tego, który żył lat temu sto. Odczuwam satysfakcję wtedy, gdy zapełnię wszystkie rubryczki arkusza genealogicznego danej rodziny. To tak, jak ze zbieraniem znaczków - osiąga się satysfakcję, gdy cała seria jest skompletowana. Później szuka się następnych. Jakże często bywa, że mamy niemal całą rodzinę, brak tylko jednego dokumentu, o którym wiemy, że "musi" istnieć. Szukamy długo aż okazuje się, że ksiądz dobrodziej "zapomnieli, błędnie wpisali" itp. A gdy już uda się nam odnaleźć "zaginioną duszyczkę" ruszamy dalej, do następnego odkrycia, które niejednokrotnie podnosi poziom naszej adrenaliny tak bardzo, że trzeba zamknąć księgę, wyłączyć komputer, porozmawiać z żoną. A następnego dnia ruszyć dalej.
Pozdrawiam wszystkich.
Paweł
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
otóż to:)
napisałem (i skasowałem) podobne słowa do pawłowych
Może nie tyle z powodów kolekcjonerskich, ale bardziej "dumny" jestem z wielu młodszych informacji, niż z tych najstarszych. "Limit/ściana/kres" to nie jednowymiarowa sprawa tj nie z osi czasu wynika i nie w tych kategoriach widzę.
Dodatkowo - najstarsze -były dzięki badaniom innych osób, ograniczyłem się do "włączenia" (no może po małej analizie). Z czego być dumnym?:) Szczęśliwym, że miałem okazję spotkać osoby chcące podzielić się swoja pracą - tak. Ale duma? Średnia.
PS Ciekawym byłoby odnotowanie ilu spośród użytkowników forum miało możliwość wykorzystania badań archeologicznych czy innych. Tj jak najbardziej materialnych obiektów. Nie dokumentów, a domów, grobów. Jako przykład (tylko dotknięcie tematu):
http://www.nid.pl/UserFiles/File/Publik ... nikaty.pdf
czyż materiał - nowopowstała dokumentacja (młodszego!) grobowca nie jest więcej wart niż odnotowanie (cytat) z przywileju z 1476 roku?
napisałem (i skasowałem) podobne słowa do pawłowych
Może nie tyle z powodów kolekcjonerskich, ale bardziej "dumny" jestem z wielu młodszych informacji, niż z tych najstarszych. "Limit/ściana/kres" to nie jednowymiarowa sprawa tj nie z osi czasu wynika i nie w tych kategoriach widzę.
Dodatkowo - najstarsze -były dzięki badaniom innych osób, ograniczyłem się do "włączenia" (no może po małej analizie). Z czego być dumnym?:) Szczęśliwym, że miałem okazję spotkać osoby chcące podzielić się swoja pracą - tak. Ale duma? Średnia.
PS Ciekawym byłoby odnotowanie ilu spośród użytkowników forum miało możliwość wykorzystania badań archeologicznych czy innych. Tj jak najbardziej materialnych obiektów. Nie dokumentów, a domów, grobów. Jako przykład (tylko dotknięcie tematu):
http://www.nid.pl/UserFiles/File/Publik ... nikaty.pdf
czyż materiał - nowopowstała dokumentacja (młodszego!) grobowca nie jest więcej wart niż odnotowanie (cytat) z przywileju z 1476 roku?
