"Pasożyci"?
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
-
Albin_Kożuchowski

- Posty: 584
- Rejestracja: czw 13 lis 2008, 18:04
"Pasożyci"?
Witam
Pretekstem do poruszenia tego tematu jest rozmowa z przypadkową osobą spotkaną w archiwum. Po tej rozmowie mam bardzo mieszane uczucia. Otóż mój rozmówca powiedział, że szukanie swoich przodków sprowadza się dla niego do umieszczania linków na forach genealogicznych i czekanie na tłumaczenie. Ma to szczęście, że większość potrzebnych mu metryk może znaleźć już w internecie i do archiwum musi zaglądać rzadko, dla uzupełnienia jakiejś metryki nie umieszczonej w internecie. A tłumaczyć większość mógłby sam, ale szkoda mu czasu. Są przecież osoby, które prześcigają się w takim zajęciu. Czyli ma lekko, łatwo i przyjemnie, kosztem wysiłku innych genealogów /chociaż mego rozmówcę do nich bym nie zaliczał/. Na moją uwagę, że nieładnie tak wykorzystywać innych, stwierdził że dużo osób tak robi i osoby pomagające innym np. w tłumaczeniu są naiwniakami /padło jeszcze kilka epitetów niezbyt sympatycznych/. Dalszej treści rozmowy nie będę streszczać, to za dużo czasu by to zajęło.
Pomyślałem potem, że coś w tym jest. Ze mną też nawiązało kontakt sporo osób proszących o pomoc w odszukaniu swoich przodków z tej samej parafii.Wszystko było ok., dopóki przekazywałem im jakieś dane. Kiedy jednak sam poprosiłem o pewne informacje, kontakt z kilkoma takimi osobami raptownie się urwał. I od dłuższego czasu już się nie odzywają. Sądzić więc można, że rzeczywiście jest pewna ilość osób - pasożytów, żyjących tylko z czyjejś pracy.
Na forach genealogicznych, moim zdaniem, ktoś powinien opanować ten żywioł w postaci szczególnie próśb o tłumaczenie. Można np. ustalić, że za tłumaczenie np. jednej metryki płaci się symboliczną np. złótówkę w postaci darowizny dla WTG na np. aparat fotograficzny. Jestem przekonany, że ilość próśb bardzo by spadła. Ale zdaję sobie sprawę, że to jest raczej nie do zrealizowania. Ten temat był już zresztą poruszany, ale złaśnie rozmowa w archiwum z nieznajomym tak mnie zbulwersowała.
Pretekstem do poruszenia tego tematu jest rozmowa z przypadkową osobą spotkaną w archiwum. Po tej rozmowie mam bardzo mieszane uczucia. Otóż mój rozmówca powiedział, że szukanie swoich przodków sprowadza się dla niego do umieszczania linków na forach genealogicznych i czekanie na tłumaczenie. Ma to szczęście, że większość potrzebnych mu metryk może znaleźć już w internecie i do archiwum musi zaglądać rzadko, dla uzupełnienia jakiejś metryki nie umieszczonej w internecie. A tłumaczyć większość mógłby sam, ale szkoda mu czasu. Są przecież osoby, które prześcigają się w takim zajęciu. Czyli ma lekko, łatwo i przyjemnie, kosztem wysiłku innych genealogów /chociaż mego rozmówcę do nich bym nie zaliczał/. Na moją uwagę, że nieładnie tak wykorzystywać innych, stwierdził że dużo osób tak robi i osoby pomagające innym np. w tłumaczeniu są naiwniakami /padło jeszcze kilka epitetów niezbyt sympatycznych/. Dalszej treści rozmowy nie będę streszczać, to za dużo czasu by to zajęło.
Pomyślałem potem, że coś w tym jest. Ze mną też nawiązało kontakt sporo osób proszących o pomoc w odszukaniu swoich przodków z tej samej parafii.Wszystko było ok., dopóki przekazywałem im jakieś dane. Kiedy jednak sam poprosiłem o pewne informacje, kontakt z kilkoma takimi osobami raptownie się urwał. I od dłuższego czasu już się nie odzywają. Sądzić więc można, że rzeczywiście jest pewna ilość osób - pasożytów, żyjących tylko z czyjejś pracy.
Na forach genealogicznych, moim zdaniem, ktoś powinien opanować ten żywioł w postaci szczególnie próśb o tłumaczenie. Można np. ustalić, że za tłumaczenie np. jednej metryki płaci się symboliczną np. złótówkę w postaci darowizny dla WTG na np. aparat fotograficzny. Jestem przekonany, że ilość próśb bardzo by spadła. Ale zdaję sobie sprawę, że to jest raczej nie do zrealizowania. Ten temat był już zresztą poruszany, ale złaśnie rozmowa w archiwum z nieznajomym tak mnie zbulwersowała.
Pozdrawiam AlbinKoz.
Pasożyci?
Myślę, że niestety wszędzie znajdziemy takie osoby. I w życiu i tutaj. Smutne to, bo widzę ile tu osób poświęca naprawdę dużo czasu dla innych.
Ja sama ponieważ jestem tu od niedawna i narazie czuję, że więcej biorę niż daję, to staram się przeglądać systematycznie wątki na forum, bo być może będzie okazja jakoś się odwdzięczyć za udzielaną mi tu pomoc.
Co do opłat przyznam, że byłabym w stanie płacić za tłumaczenie, ponieważ rozumiem, że to czyjaś praca i czas.
pozdrawiam,
Ela
Ja sama ponieważ jestem tu od niedawna i narazie czuję, że więcej biorę niż daję, to staram się przeglądać systematycznie wątki na forum, bo być może będzie okazja jakoś się odwdzięczyć za udzielaną mi tu pomoc.
Co do opłat przyznam, że byłabym w stanie płacić za tłumaczenie, ponieważ rozumiem, że to czyjaś praca i czas.
pozdrawiam,
Ela
Pasożyci?
Dopóki są chętni na tłumaczenie akt, to co komu do tego, popyt jest zaspokajany przez podaż.
Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Tłumaczenie dla kogoś poszerza umiejętności tłumaczącego,
a skoro zlecający nie chce sam się uczyć i ćwiczyć, to jego problem.
Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Tłumaczenie dla kogoś poszerza umiejętności tłumaczącego,
a skoro zlecający nie chce sam się uczyć i ćwiczyć, to jego problem.
Cynik jest łajdakiem, który perfidnie postrzega świat takim, jaki jest, a nie takim, jaki być powinien.
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
Pasożyci?
Każdy wnoszący "coś" w ramach pomocy, budowania wspólnych (tak w sensie użytkowania jak i źródeł) nie liczy na pełną symetrię. Problem chyba nie w korzystaniu, ale w traktowaniu działalności pro publico bono kategoriami "frajerstwo" (nb: frajerstwo to byłoby przyjąć relację typu 1 zł za tłumaczenie, pozbyć się satysfakcji, sprzedać ideę za takie pieniądze:)
ot taka moda, "mądrzy" wnoszą mniej niż warta gratyfikacja, "frajerzy" więcej niż otrzymują
mnie też to razi, ale bardziej współczuję (w rozumieniu "żal mi osób z taką postawą") niż się złoszczę
ot taka moda, "mądrzy" wnoszą mniej niż warta gratyfikacja, "frajerzy" więcej niż otrzymują
mnie też to razi, ale bardziej współczuję (w rozumieniu "żal mi osób z taką postawą") niż się złoszczę
-
Sawicki_Julian

- Posty: 3423
- Rejestracja: czw 05 lis 2009, 19:32
- Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
Pasożyci?
Witam, a ja myślę ze każdy kiedyś szedł w łaskę zanim się czegoś sam nie nauczył. Metryki tu do tłumaczenia podawać trzeba bo może się trafić kiedyś ta moja poszukiwana z rodziny. Tu panuje wolna wola, jedne schodzą od ręki inne nigdy, to zależy od uśmiechu i wkładu i zaangażowania samemu. Ludzie są i byli dziwni np. zapalić papierosa, wiadomo ze szkodzi i to jeszcze słono kosztuje, bo ile chleba było by za to, a fabryki nadal istnieją, ludzi wystarczy tych mądrych po swojemu na ich utrzymanie ; pozdrawiam - Julian
Pasożyci?
do Albina,
Jestes oburzony i masz racje. ja tez, ale...."stan pasozyta" ma krotkie nozki
, a nasz genealogiczny swiatek bardzo malutki. Takie osoby szybko sa rozpoznawane. Ich imiona, nazwiska, nicki krazy wsrod kolegow na Forum i pomoc sie konczy.
Zdarza sie, ze jedna osoba uprzedza druga, aby sie nie angazowala w pomoc, gdyz...to jest pasozyt !
Kilka razy juz dostalam taka wiadomosc, a nicki "pasozytow" zanotowalam
.
Serdecznosci,
Bozenna
Jestes oburzony i masz racje. ja tez, ale...."stan pasozyta" ma krotkie nozki
Zdarza sie, ze jedna osoba uprzedza druga, aby sie nie angazowala w pomoc, gdyz...to jest pasozyt !
Kilka razy juz dostalam taka wiadomosc, a nicki "pasozytow" zanotowalam
Serdecznosci,
Bozenna
-
marian_witek

- Posty: 17
- Rejestracja: pn 31 gru 2012, 20:20
Pasożyci?
A mnie kompletnie nie przeszkadza czy to jest pasozyt czy nie. Jesli moge, umiem i mam mozliwosci i czas, to bardzo chetnie pomoge. W takich sprawach jak szukanie swoich korzeni kazda pomoc sie liczy.Dzis ty potrzebujesz pomocy a jutro ja. Zatem szanujmy sie i pomagajmy sobie nawzajem.
pozdrawiam
marian
pozdrawiam
marian
Pasożyci?
Panie Albinie
Chciałbym zabrać głos w tej ciekawej dyskusji -ale z zupełnie innym kontekście .
Prośłbym aby Pan rozważył co następuje :
Otóż największym obszarowo i ludnościowo zaborem był zabór rosyjski .
To 2/3 powierzchni Polski i 2/3 ludności Polski .
To tylko z grubsza bo pewnie jak by dobrze policzyć to i więcej !!!
Otóż kluczową sprawą jest tutaj odczytanie metryk rosyjskich .
W tym chyba jestesmy zgodni .
Ale tutaj jest pewien problem .
W obecnej Polsce 3 miliony ludzi nie umie pisać (pomijam pisanie na klawiaturze -bo to nie jest umiejętność pisania )
Znajomość rosyjskiego jest bardzo nikła .
Ale nawet gdyby ktoś znał rosyjski to znowu jest jeszcze większy problem .
Jeszcze chodzi o znajomość rosyjskiego pisanego .
A to trzeba znać kaligrafię .
W Polsce obecnej kaligrafię znają promile ludzi .
Bo aby znać kaligrafie -trzeba pisac piórem .
A ile osób pisze piórem?
Obecnie nie uczy się w szkołach kaligrafii .
Mamy taki obraz ,że można znać rosyjski i nie odczytać pisma pisanego ręcznie .
Stąd stwarza sie wielki problem z odczytaniem metryk rosyjskich .
A w mojej rodzinie jestem ostatni ,który zna kaligrafię .
Moje dzieci już nie .
Z badań banków wynika ,że co drugi obywatel poniżej 30 roku zycia nie wie co to jest " parafa " .
Nie umie się podpisać .
I zapewne stąd horror z odczytaniem rosyjskich szczególnie metryk .
Jeszcze gorzej ma się sprawa z metrykami łacińskimi -ale to wyższa półka i 90 procent młodszych genealogów nie dochodzi do tego momentu .
To tylko takie słowa pod rozwagę w dyskusji
ps
Dodam jeszcze jeden akapit chyba najważniejszy w tej dyskusji :
Ukazała nie niedawno książka Pana Giovanni Sartori " Homo Videns "
Ona dokładnie wyjaśnia pewne kwestie związane z obecnym stanem nauki w Polsce .
Mamy Kraj nazwijmy to naukowo " myślących inaczej " a Sarori podaje przyczynę
warto przeczytac aby zroumieć co się dzieje !!!
Chciałbym zabrać głos w tej ciekawej dyskusji -ale z zupełnie innym kontekście .
Prośłbym aby Pan rozważył co następuje :
Otóż największym obszarowo i ludnościowo zaborem był zabór rosyjski .
To 2/3 powierzchni Polski i 2/3 ludności Polski .
To tylko z grubsza bo pewnie jak by dobrze policzyć to i więcej !!!
Otóż kluczową sprawą jest tutaj odczytanie metryk rosyjskich .
W tym chyba jestesmy zgodni .
Ale tutaj jest pewien problem .
W obecnej Polsce 3 miliony ludzi nie umie pisać (pomijam pisanie na klawiaturze -bo to nie jest umiejętność pisania )
Znajomość rosyjskiego jest bardzo nikła .
Ale nawet gdyby ktoś znał rosyjski to znowu jest jeszcze większy problem .
Jeszcze chodzi o znajomość rosyjskiego pisanego .
A to trzeba znać kaligrafię .
W Polsce obecnej kaligrafię znają promile ludzi .
Bo aby znać kaligrafie -trzeba pisac piórem .
A ile osób pisze piórem?
Obecnie nie uczy się w szkołach kaligrafii .
Mamy taki obraz ,że można znać rosyjski i nie odczytać pisma pisanego ręcznie .
Stąd stwarza sie wielki problem z odczytaniem metryk rosyjskich .
A w mojej rodzinie jestem ostatni ,który zna kaligrafię .
Moje dzieci już nie .
Z badań banków wynika ,że co drugi obywatel poniżej 30 roku zycia nie wie co to jest " parafa " .
Nie umie się podpisać .
I zapewne stąd horror z odczytaniem rosyjskich szczególnie metryk .
Jeszcze gorzej ma się sprawa z metrykami łacińskimi -ale to wyższa półka i 90 procent młodszych genealogów nie dochodzi do tego momentu .
To tylko takie słowa pod rozwagę w dyskusji
ps
Dodam jeszcze jeden akapit chyba najważniejszy w tej dyskusji :
Ukazała nie niedawno książka Pana Giovanni Sartori " Homo Videns "
Ona dokładnie wyjaśnia pewne kwestie związane z obecnym stanem nauki w Polsce .
Mamy Kraj nazwijmy to naukowo " myślących inaczej " a Sarori podaje przyczynę
warto przeczytac aby zroumieć co się dzieje !!!
Ostatnio zmieniony wt 15 sty 2013, 01:33 przez rwelka, łącznie zmieniany 1 raz.
-
daniel.buczkiewicz

- Posty: 43
- Rejestracja: ndz 13 sty 2013, 22:21
Pasożyci?
Witam
chcialbym tylko powiedziec ze ja nigdy sie niej uczylem rosyjskiego, mam juz prawie 30 lat, w tlumaczeniu pomaga mi moja mama ale nawet ona mowi ze latwiej byloby gdy pisali po rosyjsku ale drukowanymi, siedzimy juz dwie godziny nad jednym zapisem i mamy dwa problemy rozszyfrowanie liter, a po drugie stare slowa, nie chodzi o wykorzystywanie nikogo, pytam sie jesli ktos ma czas i checi to pomoze, jesli nie to nie, fajnie jest komus pomoc mysle, ja np. moge pomoc rozszyfrowac angielski i niemiecki pisany i drukowany stara "metoda"........ i teraz w XXI wieku okazuje sie znajomosc jezyka rosyjskiego moze byc przydatna, a ja glupi uczylem sie niemieckiego i angielskiego:(
chcialbym tylko powiedziec ze ja nigdy sie niej uczylem rosyjskiego, mam juz prawie 30 lat, w tlumaczeniu pomaga mi moja mama ale nawet ona mowi ze latwiej byloby gdy pisali po rosyjsku ale drukowanymi, siedzimy juz dwie godziny nad jednym zapisem i mamy dwa problemy rozszyfrowanie liter, a po drugie stare slowa, nie chodzi o wykorzystywanie nikogo, pytam sie jesli ktos ma czas i checi to pomoze, jesli nie to nie, fajnie jest komus pomoc mysle, ja np. moge pomoc rozszyfrowac angielski i niemiecki pisany i drukowany stara "metoda"........ i teraz w XXI wieku okazuje sie znajomosc jezyka rosyjskiego moze byc przydatna, a ja glupi uczylem sie niemieckiego i angielskiego:(
Pasożyci?
Panie Danielu
Ja sie cieszyłem onego czasu ,że w moim liceum nie muszę już obowiązkowo uczyć się łaciny- a byłem w liceum łacińskim .
A teraz pukam się w głowę jaki byłem naiwny .
Ja sie cieszyłem onego czasu ,że w moim liceum nie muszę już obowiązkowo uczyć się łaciny- a byłem w liceum łacińskim .
A teraz pukam się w głowę jaki byłem naiwny .
-
daniel.buczkiewicz

- Posty: 43
- Rejestracja: ndz 13 sty 2013, 22:21
Pasożyci?
a ja po biologii troche lacine znam cos tam doczytam, ale kaligrafia to inna nauka, nie powiem ladnie pisze wywijasy i wogole, ale kazdy okres ma inne style i mode .... zawsze mam nadzieje ze ktos pomoze
Umiejętności zdobywamy nie tylko i wyłącznie w szkole, ale przez cale życie, przy rożnych okazjach.
Pewien Francuz genealog nauczył się rozpoznawać nazwiska, imiona daty pisane cyrylica. Resztę mu dopowiadałam.
Francuz potrafi, to czemu Polak nie?
Język rosyjski jest bliższy języka polskiego.
Ale oczywiście trzeba zacząć samemu a potem ćwiczyć, ćwiczyć ....
Jeśli ktoś w swoim trzechsetnym poście dziękuje za przetłumaczone i prosi o przetłumaczenie następnych, to ... zajmuje się wyłącznie układaniem puzla a nie genealogią.
Wcale nie trzeba znać języka rosyjskiego by tłumaczyć.
To wielka frajda nauczyć się czegoś nowego nawet w wieku emerytalnym.
Pewien Francuz genealog nauczył się rozpoznawać nazwiska, imiona daty pisane cyrylica. Resztę mu dopowiadałam.
Francuz potrafi, to czemu Polak nie?
Język rosyjski jest bliższy języka polskiego.
Ale oczywiście trzeba zacząć samemu a potem ćwiczyć, ćwiczyć ....
Jeśli ktoś w swoim trzechsetnym poście dziękuje za przetłumaczone i prosi o przetłumaczenie następnych, to ... zajmuje się wyłącznie układaniem puzla a nie genealogią.
Wcale nie trzeba znać języka rosyjskiego by tłumaczyć.
To wielka frajda nauczyć się czegoś nowego nawet w wieku emerytalnym.
Pozdrawiam, Elżbieta Grabowska z d. Cibińska
moje parafie:Cierno Oksa Węgleszyn Nagłowice (świętokrzyskie)
i Wysocice Sieciechowice (małopolskie) okolice
moje parafie:Cierno Oksa Węgleszyn Nagłowice (świętokrzyskie)
i Wysocice Sieciechowice (małopolskie) okolice
-
Slawinski_Jerzy

- Posty: 972
- Rejestracja: śr 22 lut 2012, 22:41
- Lokalizacja: Warszawa
Z większością się zgadzam, ale tutaj nie widzę związku.Jeśli ktoś w swoim trzechsetnym poście dziękuje za przetłumaczone i prosi o przetłumaczenie następnych, to ... zajmuje się wyłącznie układaniem puzla a nie genealogią.
Czyli jeżeli nie tłumaczę sam, to nie jestem pełnowartościowym genealogiem?
pozdrawiam serdecznie
Jurek
-
radicalman

- Posty: 365
- Rejestracja: wt 09 paź 2007, 22:15
- Lokalizacja: Legnica
Myślę, że każdy kto pomaga w tłumaczeniach metryk robi to dla wyższych idei i nie ocenia ludzi w kategoriach pasożytnictwa. Fakt pozostanie faktem, że dzisiejsze pokolenie <35 nie liznęło języka rosyjskiego. Ja chyba miałem to niezwykłe "szczęście", że w małej wiejskiej szkole jeszcze w połowie lat 90 miałem nauczycielkę rosyjskiego "Tamarę", która kazała nam pisać piórem (niby kulkowym, ale jednak). To że "Djadja Borja dołga rabotał na awtazawodje Kamaz" do niczego się dzisiaj nie przydaje, ale za to kaligrafia niezmiernie! Z sentymentu na studiach wziąłem dwa semestry rosyjskiego na poziomie podstawowym, gdzie "t" pisano już jako "T" a nie "m". I choć mam pewne podstawy, by umieć czytać rosyjskie akta, to często jest mi niezbędny słownik języka rosyjskiego (taki z lat 40-tych), szczególnie przy nazwach zawodów.
Dla osoby, która zna rosyjski, bądź osoby która samodzielnie przetłumaczyła kilkadziesiąt aktów z rosyjskiego, przetłumaczenie formuły aktu "Satajałos w dierewni..." nie sprawia żadnego kłopotu.
Wydaje mi się więc, że jeżeli ktoś chce dobrze prześledzić genealogię swojej rodziny z lat 1868-1918 powinien włożyć choć odrobinę wysiłku, żeby coś samodzielnie z tych aktów odczytać i ewentualnie poprosić o uzupełnienie. To naprawdę nie jest niewykonalne.
A jeśli, ktoś już wrzuca prośbę o tłumaczenie, to super byłoby, gdyby podał to co wie: szczególnie parafię i imię i nazwisko osoby, której akt dotyczy, wtedy tłumacz nie musi wyważać otwartych drzwi.
Radek
Dla osoby, która zna rosyjski, bądź osoby która samodzielnie przetłumaczyła kilkadziesiąt aktów z rosyjskiego, przetłumaczenie formuły aktu "Satajałos w dierewni..." nie sprawia żadnego kłopotu.
Wydaje mi się więc, że jeżeli ktoś chce dobrze prześledzić genealogię swojej rodziny z lat 1868-1918 powinien włożyć choć odrobinę wysiłku, żeby coś samodzielnie z tych aktów odczytać i ewentualnie poprosić o uzupełnienie. To naprawdę nie jest niewykonalne.
A jeśli, ktoś już wrzuca prośbę o tłumaczenie, to super byłoby, gdyby podał to co wie: szczególnie parafię i imię i nazwisko osoby, której akt dotyczy, wtedy tłumacz nie musi wyważać otwartych drzwi.
Radek
-
MirosławaP

- Posty: 52
- Rejestracja: pt 07 wrz 2012, 21:59
Genealogia dlatego jest taka cudowna, ze kazdy znajdzie swoja własną ciekawa "ścieżkę" . Dla jednych będzie to pogłebianie historii, geografii, znajomości obyczajów, stosunków społecznych i co tam jeszcze chcemy. Dla innych "układanie puzzli" albo odnajdowanie kolejnych pokoleń przodków. Moze to być nauka rosyjskiego i łaciny lub etymologia.... Każdy znajduje przyjemnośc w czym innym
.Może też zdarzyć się, że komuś nawiększą frajdę sprawia świadomośc, że ma coś za darmo - jego sprawa.
Ja zgadzam się z Elżbietą, " to wieeelka frajda nauczyć się czegos nowego nawet na emeryturze "
pozdrawiam Mirosława
Ja zgadzam się z Elżbietą, " to wieeelka frajda nauczyć się czegos nowego nawet na emeryturze "
pozdrawiam Mirosława

