Witam,
Krystyno trochę więcej uśmiechu, każdy zna znaczenie tych określeń i wie że tak mówili i pisali nasi przodkowie ale dla współczesnych brzmi to czasem zabawnie.
-dawniej służbą się bawiąca,póżniej z trzymania dorożki żyjąca
Witam, ma być do śmiechu, a zawsze się znajdzie coś, tylko nie każdemu chce się chcieć śmiać, jak pisze Nasz Skarbnik Krzycho z Koszalina. A w temacie ; pewien młody ksiądz przepisywał z rosyjskiego metryki zgonu i napisał tak ; zmarły Kazimierz miał 1 rok, pozostawił żonę i dzieci, ale na marginesie była poprawka, Kazimierz miał 40 lat.
Zastanawiałem się w AP jeszcze w Starachowicach, skąd to wiedział następny ksiądz i dopatrzyłem się według pisma po rosyjsku w tejże parafii. Ksiądz pisał po rosyjsku liczbę 40 tak ; 1rok, czyli po rosyjsku - sorok, tylko to ,,s " pisał jak cyfrę -1, może nie śmieszne, ale taki był błąd, że dziecko miało dzieci i żonę, pozdrawiam uśmiechniętych - Julian
Bryś_Martyna pisze:Nie jest to wprawdzie absurd ani kiks, lecz dość zawiłe losy i ciekawy, choć trochę tragiczny, kawałek historii rodzinnej dla potomnych :
Bryś_Martyna pisze:Nie jest to wprawdzie absurd ani kiks, lecz dość zawiłe losy i ciekawy, choć trochę tragiczny, kawałek historii rodzinnej dla potomnych :
Żytniów 10.08.1923
Stawił się Piotr Marchewka prosząc o zapisanie aktu ślubu jego w Księgi parafialne.
Został spisany następujący akt:
06.02.1921 Armawir, Kaukaz
on - Piotr Marchewka, urodzony w Bugaju, syn Michała i Marianny Szafrańskiej
ona - Serafina Mikłaszewicz, urodzona w miasteczku Sopaczki guberni suwalskiej, córka Aleksandra i Bronisławy Obuchowskiej
świadkowie - Mateusz Marchewka i Stanisław Płaszczyk
Pozdrawiam, Elżbieta Grabowska z d. Cibińska
moje parafie:Cierno Oksa Węgleszyn Nagłowice (świętokrzyskie)
i Wysocice Sieciechowice (małopolskie) okolice
Nie tylko w tej parafii stosowano taką formę zapisu chrztu dzieci z nieprawego łoża.
Przypuszczam, że taki wpis ułatwiał policzenie, ile w ciągu danego roku ochrzczono dzieci prawnych małżonków/ z nieprawego łoża.
Indeksując natknąłem się na akt chrztu z dn. 6 października 1852r.
Dziecko zgłosiła akuszerka w obecności dwóch mężczyzn.
Oznajmili oni, że dziecko urodziło się 4 dni wcześniej (tj. 2 października 1852r.) z Wawrzyńca Sarnika zmarłego 26 grudnia 1852r. i jego małżonki Elżbiety z Woźniaków.
W pierwszej chwili pomyślałem, że może Wawrzyniec zmarł w grudniu 1851r., a dziecko albo jego albo z innej ojca, ale sprawdziłem zgony z 1851r. i tam nie było takiego zgonu, zaglądam w rocznik 1852r., a tam ostatni akt z dn. 28 grudnia, zgon Wawrzyńca Sarnika, zm. 26.12.1852r., pozostawił żonę Elżbietę z Woźniaków.
Świadczy to o tym, że księgi nie były spisywane od razu, bo wpisał do aktu chrztu z datą 06.10., że ojciec zmarł 2,5 miesiąca później. Dziwi mnie natomiast sam fakt tego wpisu, bo przecież ojciec dziecka zmarł już po jego narodzinach, a nie przed, więc nic w tym dziwnego...