4-krotne małżeństwo;)

Wszystkie sprawy związane z naszą pasją, w tym: FAQ - często zadawane pytania

Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie

Wilk_Michał
Posty: 7
Rejestracja: sob 12 kwie 2014, 15:51

4-krotne małżeństwo;)

Post autor: Wilk_Michał »

Cześć;)
Mam pytanko do osób które znają historię XIX wiecznej Polski i życia na wsi w tamtych czasach;)
Być może w temacie który zakładam nie ma nic dziwnego ale wolę się upewnić:)W każdym badź razie-jedna z moich krewniaczek która żyła na początku XIX wieku-wedle metryk- 4-krotnie wychodziła za mąż.Pierwsze małżeństwo zawarła mając lat 17, owdowiała w 10 lat później.Przez dłuższy okres mieszkała u brata by w wieku 40 lat wyjść za mąż po raz drugi.Po 4 latach małżeństwo po raz drugi została wdową i jeszcze w tym samym roku wychodzi za mąż po raz trzeci-miała wtedy 45 lat.W wieku 64 lat została znów wdową ale widać nie miała oporów by w 2 lata później mając 66 lat wyjść za mąż po raz czwarty.Osoba ta była zwykłą niepiśmienną rolniczką nie mającą żadnych błękitnych korzenia.No właśnie i stąd moje pytanie:Jak wyglądała sprawa zamążpójścia kobiety w tamtych czasach?Jaki wpływ miała na wybór męża?Zgaduję że za młodu to ojciec/bracia/opiekun decydował o ożenku kobiety.Ale czy w fakcie że biedna rolniczka wychodziła za mąż 4-krotnie można dopatrzyć się czegoś dziwnego??Jak sądzicie??Ciekawi mnie to:)
Pozdrawiam wszystkich;)
Michał Wilk
Awatar użytkownika
igoriosso

Administrator Geneteki
Legenda
Posty: 417
Rejestracja: wt 25 gru 2007, 22:43

4-krotne małżeństwo;)

Post autor: igoriosso »

Nie ma w tym nic dziwnego ;-)
IgorD.
Ewafra

Sympatyk
Posty: 895
Rejestracja: czw 02 sie 2012, 08:45

4-krotne małżeństwo;)

Post autor: Ewafra »

Jeżeli biedna rolniczka nie poślubiała książąt krwi, ale równych sobie stanem niezamożnych rolników to co miałoby być w tym dziwnego? Jako wdowa miała prawo do ponownego zamążpójścia. W dawnych czasach kolejne małżeństwa wdowców były częste by nie rzec powszechne. Czasami zawierano nowe związki bardzo szybko po owdowieniu. Znaczny wpływ na to miały względy praktyczne. Potrzeba męskiej ręki w gospodarce, kobiecej w domu, opieki nad osieroconymi dziećmi itd.
Jaki kobiety miały wpływ na wybór męża? Jakiś tam zawsze miały, a jak duży to zależało i od samej kobiety, jej charakteru, siły woli i od środowiska i wielu innych okoliczności. Dojrzała wiekowo wdowa z pewnością sama podejmowała decyzję o małżeństwie. Krewni mogli jej oczywiście doradzać, mogli ją swatać, ale tak powiedzieć musiała sama.
Ostatnio zmieniony ndz 13 kwie 2014, 21:32 przez Ewafra, łącznie zmieniany 1 raz.
mkurow

Sympatyk
Posty: 82
Rejestracja: pn 22 sie 2011, 12:02

Post autor: mkurow »

"Moja: rekordzistka to 3 małżenstwa.
1. w młodym wieku - poniżej 20.
2. ona 36 lat, on 18 (pozwolenie na ślub od stryja) - zawarli intercyzę
3. w wieku około 56 lat z wdowcem w podobnym wieku - bez intercyzy

szlachcianka z drobnej szlachty, jak podkreślano we wpisach "na własnej części wsi" czyli dosyć bogata. bezdzietna (a przynajmniej dzieci nie znalazłem).
Dziwne? nie. Jeśli faceci szukali w małżeństwie lepszego standardu życia. Zobowiązań względem dzieci z poprzednich małżeństw także nie było.
Czy Twoja na pewno była biedna? :)
__________________________________________Mariusz K.
Marynicz_Marcin

Sympatyk
Mistrz
Posty: 2313
Rejestracja: sob 20 cze 2009, 19:06
Lokalizacja: Międzyrzecz

Post autor: Marynicz_Marcin »

Jakiś czas temu znalazłem taki oto akt, gdzie podano nazwiska zmarłej z każdego ślubu (a było ich pięć!):
https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.net/ ... 2557_n.jpg

Warszawa, rok 1841
Pozdrawiam,
Marcin Marynicz

Zapraszam na mojego bloga genealogicznego :
http://przodkowieztamtychlat.blogspot.com/
Wilk_Michał
Posty: 7
Rejestracja: sob 12 kwie 2014, 15:51

Post autor: Wilk_Michał »

Dziękuje za błyskawiczną odpowiedź:)
W zasadzie gdyby to mężczyzna 4-razy wchodził w związki małżeńskie nie byłbym wcale zdziwiony-ale że w tym przypadku to kobieta tyle razy wychodziła za mąż nieco mnie to zdziwiło;)
Czy była biedna?
Raczej na pewno,jej siostra zmarła nawet jako "żebraczka" .
A prócz "rąk do gospodarstwa"co taka wiejska kobieta wnosiła w małżeństwo?Czy jakiś posag?
Pozdrawiam
Michał Wilk
Awatar użytkownika
piotr_nojszewski

Sympatyk
Nowicjusz
Posty: 1667
Rejestracja: ndz 21 kwie 2013, 01:17
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: piotr_nojszewski »

Czemu dziwi Cię kobieta?
Posag w zasadzie mogła wnosić ten sam do każdego następnego małżeństwa.
A czy Panowie Młodzi byli za każdym razem kawalerami?
Małżeństwo to był raczej akt rozsądku. Po tych mężach też miała pewnie jakiś choćby mały majątek.
A do tego mogła poza tym być zwyczajnie atrakcyjna.
Małżeństwa nazwijmy to w dzisiejszym języku w wieku emerytalnym tez nie były niespotykane tak kiedyś jak i teraz. Razem żyje się zwykle lepiej.
Wojen aż tak dużo wtedy nie było to i nie było sytuacji jak w Rosji Sowieckiej po II Wojnie światowej z gigantycznym nadmiarem kobiet. ;-)
pozdrawiam
Piotr
Wilk_Michał
Posty: 7
Rejestracja: sob 12 kwie 2014, 15:51

Post autor: Wilk_Michał »

Zdziwiło mnie to bo dotychczas rekordzistką w tej materii w mojej rodzinie było kobieta co wychodziła za mąż dwa razy.Gdy zobaczyłem że ta aż 4 razy-a kobieta z pewnością nie miała tyle do powiedzenia co mężczyzna w tamtych czasach-zdziwiłem się;)
Ale dziękuje wszystkim za odpowiedzi;)Mam już obraz jakimi pobudkami się kierowała w życiu;)
Pozdrowienia
Michał Wilk
AlicjaSurmacka

Sympatyk
Nowicjusz
Posty: 1034
Rejestracja: czw 12 lip 2007, 21:42
Lokalizacja: Radomsko

Post autor: AlicjaSurmacka »

Michale, mam w swojej genealogii przodka ur w 1816 zm 1897,- mieszczanina, który pięciokrotnie się żenił. Ostatnie, piąte małżeństwo zawarł w wieku 60 lat z dwukrotną już wdową w dodatku 10 lat od niego starszą. O pomyłce nie może byc mowy, bowiem mam wszystkie akta urodzeń , ślubów i zgonów jego i wszystkich jego żon.
I to jest mój rekordzista :roll:
Alicja
Awatar użytkownika
zmad

Sympatyk
Posty: 479
Rejestracja: pn 05 sty 2009, 02:35
Lokalizacja: Melbourne. Au

Post autor: zmad »

Tylko ze wzgledow ekonomicznych mozna bylo wychodzic tak czesto za maz ale jako sila robocza.
Wdowiec potrzebowal robotnicy do opieki nad domem i pomocy w prowadzeniu gospodarstwa a wiec na zasadzie: masz dom ale musisz pracowac albo siedz u brata i haruj, bo jestes nikim - za darmo nic nie ma. Musiala byc naprawde dobrego zdrowia, ze mogla temu podolac. Jezeli w wieku 66 lat ponownie wyszla za maz, to byla naprawde w bardzo dobrej kondycji fizycznej ale juz potrzebna byla raczej do opieki nad glownym gospodarzem.

Zbyszek Maderski
Ewafra

Sympatyk
Posty: 895
Rejestracja: czw 02 sie 2012, 08:45

Post autor: Ewafra »

Czy ponowne związki małżeńskie zawierano tylko ze względów ekonomicznych? Ja bym się z tą tezą nie zgodziła. Oczywiście względy praktyczne i ekonomiczne miały znaczenie, czasem zasadnicze, ale bywały też inne przyczyny. Uczucia, popędy, potrzeba bliskości drugiego człowieka, chęć posiadania rodziny. Ci ludzie też się zakochiwali, nawet biedni rolnicy i wdowcy. Nie róbmy z nich całkowicie bezdusznych robotów polowych, którym nic poza zagonem i chlewikiem nigdy nie było w głowie. Wystarczy poczytać "Chłopów" Reymonta. Dla współczesnej młodzieży może być nudne i miejscami ciężkie do strawienia, ale ponoć bardzo realistyczny obraz XIX-wiecznej wsi środkowopolskiej. Ileż emocji i namiętności kłębi się w tych ludziach.
Maciej Boryna w latach posunięty już wdowiec żeni się z Jagną, dorodną 19-latką i nie dla majątku bo to nie ona wnosi mu posag, ale on zapisuje jej szmat ziemi. Jakże szaleje z miłości do Jagny dorosły pasierb.
Czy taki wdowiec potrzebował robotnicy? Z tego stwierdzenia możnaby wnioskować, że to kobieta harowała jak wół, a małżonek pan leżał i pachniał, a tak nie było. Wdowiec ów potrzebował partnerki, współgospodyni bo sam był robotnikiem i harował ile wlezie. Na ogół ciężej niż kobieta.A rubasznie, acz szczerze mówiąc to tyleż potrzebował baby do roboty co i pod pierzynę.
Z tego co zrozumiałam Michale to przedstawiana przez Ciebie wdowa była bezdzietna? To zapewne też określało jej sytuację. Inną pozycję miała matka, inną kobieta bezdzietna, całkowicie samotna.
Awatar użytkownika
piotr_nojszewski

Sympatyk
Nowicjusz
Posty: 1667
Rejestracja: ndz 21 kwie 2013, 01:17
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: piotr_nojszewski »

Mi też uproszczenie wszystkiego do wyłącznie aspektu ekonomicznego wydaje się przesadzone.
Całkiem niedawno znalazłem np ślub z połowy XIX: wdowa po młynarzu zapewne bogata, która wychodzi za mąż za kilkanaście chyba lat młodszego piekarza. On może dla kasy, ale ona myślę, ze z innych powodów.
Ludzie wtedy też mieli emocje i uczucia.
Istotne znaczenie miała tez kwestia dzieci. Ktoś sie nimi musiał zajmować.
pozdrawiam
Piotr
Awatar użytkownika
zmad

Sympatyk
Posty: 479
Rejestracja: pn 05 sty 2009, 02:35
Lokalizacja: Melbourne. Au

Post autor: zmad »

Tam gdzie chodzi o przetrwanie, uczucia odgrywaja odgrywaja niewielka role. Od wielu juz lat szukacie w rejestrach parafialnych i na pewno znacie przypadki, ze wdowiec juz po niespelna miesiacu zawiera nastepne malzenstwo. Czyzby tak szybko wygasly uczucia do zmarlej malzonki? Oczywiscie, ze nie. Nowa kobieta byla mu potrzebna do prowadzenia gospodarstwa. W naszym zyciu najczesciej jest wiecej prozy niz poezji, wiecej kalkulacji niz uczuc.
Piotrze, nie pomyslales czy wdowie z mlynem nie byl potrzebny ktos do prowadzenia tego mlyna? Moze nie miala sil do tej pracy i osilek byl jej potrzebny?

Zbyszek Maderski
Ewafra

Sympatyk
Posty: 895
Rejestracja: czw 02 sie 2012, 08:45

Post autor: Ewafra »

Zapewne było i tak i tak. I małżeństwa bardzo kalkulowane i te oparte wyłącznie na uczuciu. Wbrew temu co nam się wydaje życie chłopów, nawet tych najbiedniejszych nie było jednym ciągiem, niekończącej się harówy. Składało się i z prozy i z poezji. Tym ludziom też nie brakowało "ducha", wewnętrznej wrażliwości czego dobitnym dowodem jest sztuka ludowa. W niektórych rejonach Polski bardzo bogata i zachwycająca. Choćby chałupiny malowane własnoręcznie w barwne kwiaty bo tym ludziom też piękna trzeba było nie tylko pajdy chleba. Jest i poezja ludowa, chłopska. Czasem bardzo nostalgiczna, czasem bardzo romantyczna, a czasem zbereźna. Były też i miłości i namiętności i zbrodnie krwawe nawet z powodu uczuć odrzuconych. I chłopskie mezalianse też się zdarzały. Nie zawsze i nie wszystko kręciło się wyłącznie wokół koryta.
Z zapisów metrykalnych nigdy nie wyłuskamy motywu ożenku czy zamążpójścia. Możemy sobie gdybać, ale bez gwarancji słuszności.
Masz rację Zbyszku, że wdowie po młynarzu mógł po prostu być potrzebny osiłek do roboty. Zgadzam się, pomijając już nawet to, że łatwiej i bezpieczniej osiłka zatrudnić za uzgodnioną stawką niż poślubiać .
Nie pomyślałeś jednak, że może ten osiłek był jej potrzebny niekoniecznie do prowadzenia młyna?
Może po prostu straciła baba głowę bo tak ją ten młodziak zauroczył? :)
Awatar użytkownika
zmad

Sympatyk
Posty: 479
Rejestracja: pn 05 sty 2009, 02:35
Lokalizacja: Melbourne. Au

Post autor: zmad »

Zgadzam sie z Toba. :)

Zbyszek Maderski
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ja i Genealogia, wymiana doświadczeń”