APW O/Grodzisk Maz. digitalizacja i indeksacja PTG/APW
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
-
Sawicki_Julian

- Posty: 3423
- Rejestracja: czw 05 lis 2009, 19:32
- Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski
- Stasiakowski_Wojtek

- Posty: 237
- Rejestracja: ndz 29 lip 2007, 19:39
- Lokalizacja: Konstancin Jeziorna
- Młochowski_Jacek

- Posty: 1725
- Rejestracja: wt 20 cze 2006, 19:41
- Lokalizacja: Radom
- Kontakt:
Popkowicz_Bronisław pisze:... z powodu konieczności dopełnienia obowiązku wywiązania się z uchwały Zarządu zobowiązującej mnie do przekazania dysku ze zdjęciami wykonanymi przez nas w AP GM przez 3-letni okres pełnienia przeze mnie funkcji koordynatora, w postaci identycznej, w jakiej przekazywałem do Archiwum. Nie będę komentował bezsensowności żądania przekazania zdjęć i to w takiej właśnie postaci. Mogę tylko ubolewać, że Zarząd zignorował moje posty, w których zapowiadałem akcję uzupełniania numeracji i wstawiania braków. Akcję tę zakończyłem 8 marca br. Zarząd niestety nie wykazał zainteresowania jej rezultatami, tylko zażądał zdjęć, które w znacznej części były nieponumerowane i z niepowstawianymi brakami, grożąc przy tym dyscyplinarnym usunięciem z PTG, jeśli się z tego obowiązku nie wywiążę. ..
Potrzebujemy do archiwizacji zdjęć w postaci tzw. dużych kopii, mniejszych niż wychodzą z aparatu ale większych niż te publikowane w serwisie Metryki, czyli opracowanych, takich jakie są przekazywane dysponentom. Powinny być ewentualnie wykadrowane i przenumerowane jeśli takie czynności opracowujące miały miejsce. Jeśli wykonywane są poprawki to również one powinny zostać zarchiwizowane. Przekazaniu podlegają wszystkie zdjęcia wykonane na podstawie umowy.
Nie rozumiem dlaczego na siłę próbujesz opacznie interpretować fakty dotyczące tej sprawy. Grasz przy tym osobę rzekomo prześladowaną. Zarząd i ja osobiście doceniamy Twoje zasługi w fotografowaniu. Inni czytelnicy forum również bo nie raz pisałeś posty w stylu
Więc wszyscy się cieszyli, że zdjęcia są nawet gdy do PTG nie docierały.Popkowicz_Bronisław pisze:Ubiegły tydzień był dla nas wyjątkowo pracowity. Odbyliśmy aż 4 sesje fotograficzne. Sfotografowaliśmy:
...
Dziękuję serdecznie moim współpracownikom za udział w tych sesjach. Skany już obrobiłem i obecnie zajmuję się ich numerowaniem. Po ich skompresowaniu i dodaniu znaków wodnych przez Leszka Ćwiklińskiego, w przyszłym tygodniu powinny się pojawić w Genbazie.
W chwili gdy Zarząd PTG realizując uchwałę Walnego zażądał przekazanie PTG (a nie Genbazie) kopii zdjęć realizowanych na podstawie umowy PTG-AP zaczęły się schody. Najpierw odmowa przekazania pod różnymi pretekstami a potem wręcz pomówienia pod adresem PTG i stałe podważanie wiarygodności Zarządu. Nie wiem czy w końcu przekazałeś wszystkie opracowane zdjęcia i poprawki czy też ograniczyłeś się przekazania tylko części z nich. Ferment który siejesz na forum to ewidentne działanie na szkodę PTG.
Pisałem Ci już wielokrotnie że Genbaza nie jest projektem PTG tylko PRYWATNYM serwisem i że rozliczać masz się z PTG a nie z kimś z kim Ci wygodniej według własnego uznania.
PTG nie chce być postrzegane jako przykrywka pod którą z wykorzystaniem naszego sprzętu i umów budowane są prywatne zasoby. Zwłaszcza gdy wyniki digitalizacji trafiają do prywatnych serwisów z pominięciem serwisów PTG. Kategorycznie nie zgadzamy się na to! I to jak sądzę jest prawdziwym powodem prowokacyjnej działalności niektórych (nawet tych zasłużonych) członków PTG.
Nie dajmy się więc zmanipulować bajkom o złym Zarządzie i dobrym a prześladowanym za wszystko koordynatorze Bronisławie, któremu na sercu leży dobro PTG i to dobro zmusza go do siania niezgody i pracy na rzecz obcych podmiotów z pominięciem PTG.
Pozdrawiam serdecznie
Jacek Młochowski
Jacek Młochowski
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
no cóż..nie wiem skąd niechęć do przekazania (i otrzymywania) pełnych wersji z aparatu. To są jpgi. Każda obróbka pogarsza jakość, a z trzymaniem (czy opracowaniem) uporządkowanych opisanych zdjęć nieobrobionych graficznie przed przekazaniem - nie ma problemu.
Nie ma potrzeby tworzyć kolejnej wersji "nie z aparatu, a duże", a jest zagrożenie że na tym etapie umkną wpisy z EXIfu dotyczące m.in. aparatu, dat etc
Plusem jest też brak ingerencji w sam obraz - gwarantujący niepogorszenie jakości automatyczną obróbką.
Pośredni etap - poza pogrupowaniem wg zespołów, jednostek , ew. typów i roczników i opisu - pomiędzy zdjęciem oryginalnym a publikowanym jest zbędny, zawsze potencjalnie, a często realnie szkodzący, także poprzez tworzenie kolejnej wymagającej identyfikacji "wersji" i każdorazowej zmiany w dodatkowej wersji (przy nowych nazwach, wprowadzonej poprawce etc)
Z teorii oraz sporej praktyki - mówmy o tym co nieobrobione, tylko podzielone na katolgi i opisane.
Poza uwagą jak wyżej:
niezbędnym elementem jest także potwierdzenie od dysponenta akt faktu otrzymania zdjęć, akceptacji wyników prac, do jednostki włącznie.
Wydaje się, że nauką płynącą z omawianych problemów jest także wykaz wydanych do fotografowania (udostępnionych w ramach umowy z PTG) ksiąg, wtedy uniknie się problemów "kto i na jakiej podstawie robił zdjęcia, kto może wymagać etc) oraz proste opisanie zbioru (każdego z jego elementów) "udostępnione więc powinno być sfotografowane - jeśli nie ma wśród sfotografowanych -szukajmy przyczyn i zguby:)
to nie jest trudne i wszędzie się sprawdzało od początku.
Nie ma potrzeby tworzyć kolejnej wersji "nie z aparatu, a duże", a jest zagrożenie że na tym etapie umkną wpisy z EXIfu dotyczące m.in. aparatu, dat etc
Plusem jest też brak ingerencji w sam obraz - gwarantujący niepogorszenie jakości automatyczną obróbką.
Pośredni etap - poza pogrupowaniem wg zespołów, jednostek , ew. typów i roczników i opisu - pomiędzy zdjęciem oryginalnym a publikowanym jest zbędny, zawsze potencjalnie, a często realnie szkodzący, także poprzez tworzenie kolejnej wymagającej identyfikacji "wersji" i każdorazowej zmiany w dodatkowej wersji (przy nowych nazwach, wprowadzonej poprawce etc)
Z teorii oraz sporej praktyki - mówmy o tym co nieobrobione, tylko podzielone na katolgi i opisane.
Poza uwagą jak wyżej:
niezbędnym elementem jest także potwierdzenie od dysponenta akt faktu otrzymania zdjęć, akceptacji wyników prac, do jednostki włącznie.
Wydaje się, że nauką płynącą z omawianych problemów jest także wykaz wydanych do fotografowania (udostępnionych w ramach umowy z PTG) ksiąg, wtedy uniknie się problemów "kto i na jakiej podstawie robił zdjęcia, kto może wymagać etc) oraz proste opisanie zbioru (każdego z jego elementów) "udostępnione więc powinno być sfotografowane - jeśli nie ma wśród sfotografowanych -szukajmy przyczyn i zguby:)
to nie jest trudne i wszędzie się sprawdzało od początku.
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
- Popkowicz_Bronisław

- Posty: 364
- Rejestracja: ndz 02 mar 2008, 16:26
- Lokalizacja: Warszawa
Jacku,
zamierzałem już więcej na tym forum nie pisać, ale muszę. To, co napisałeś wyżej, a zwłaszcza to, co napisałeś na forum wenętrznym dzisiaj o godz. 15:40 jest dla mnie obraźliwe i nasycone nieprawdą tak dalece, że nie mamy o czym rozmawiać.
Przecież do wszystkiego się przyznałem, we wszystkim Wam przyznałem rację, Czego jeszcze ode mnie chcecie?
Jutro definitywnie przestaję być czlonkem PTG i bardzo proszę, dajcie mi wreszcie spokój. Niczego już ode mnie nie oczekujcie.
Na posty Włodka nie reagowałem i nadal nie będę reagował.
Żegnam
Bronisław
zamierzałem już więcej na tym forum nie pisać, ale muszę. To, co napisałeś wyżej, a zwłaszcza to, co napisałeś na forum wenętrznym dzisiaj o godz. 15:40 jest dla mnie obraźliwe i nasycone nieprawdą tak dalece, że nie mamy o czym rozmawiać.
Przecież do wszystkiego się przyznałem, we wszystkim Wam przyznałem rację, Czego jeszcze ode mnie chcecie?
Jutro definitywnie przestaję być czlonkem PTG i bardzo proszę, dajcie mi wreszcie spokój. Niczego już ode mnie nie oczekujcie.
Na posty Włodka nie reagowałem i nadal nie będę reagował.
Żegnam
Bronisław
-
Batory_Marcin

- Posty: 41
- Rejestracja: śr 27 lut 2013, 23:24
Przyłączam się do apelu kolegi Dławichowskiego zwróconego do koleżanek i kolegów mających serdecznie dość obecnej sytuacji - spróbujcie wytrwać do najbliższego Walnego. Może coś uda się naprawić ? Dajcie jeszcze jedną szansę niezwykle pożytecznej organizacji jaką jest PTG, która bez was po prostu obumrze. W filozofii operuje się pojęciami logosu i chaosu. W wikipedii pojawia się taka antyczna definicja " trzy znaczenia terminu "logos" - 1. logosu się słucha, bo jest on słowem, 2. logos obdarza zrozumieniem, gdyż jest rozumem, 3. logos łączy ludzi, bo oznacza "połączenie." Bardzo bym pragnął by w naszym Towarzystwie do głosu doszedł logos. Bo na razie, mam wrażenie, uaktywnia się Chaos ....
- Młochowski_Jacek

- Posty: 1725
- Rejestracja: wt 20 cze 2006, 19:41
- Lokalizacja: Radom
- Kontakt:
Bronku, zasiałeś zamęt na forum a grając ofiarę rzekomych prześladowań świadomie nastawiłeś swoimi domniemaniami część użytkowników forum przeciwko Zarządowi PTG. Nawet rezygnację złożyłeś demonstracyjnie. Byłem zmuszony bronić swoich racji. To był mój obowiązek. To że przyznajesz nam w końcu rację tylko połowicznie rozwiązuje problem ale dobre i to. Wzburzone emocje i nieufność pozostaną na dłużej. Przyjmuję to co piszesz za dobrą monetę. Mam nadzieję że atmosfera dla dobra nas wszystkich się oczyści. Dziękuję Ci za wszystko dobre co zrobiłeś dla PTG.Popkowicz_Bronisław pisze:...Przecież do wszystkiego się przyznałem, we wszystkim Wam przyznałem rację, Czego jeszcze ode mnie chcecie?
Pozdrawiam serdecznie
Jacek Młochowski
Jacek Młochowski
- Popkowicz_Bronisław

- Posty: 364
- Rejestracja: ndz 02 mar 2008, 16:26
- Lokalizacja: Warszawa
Jacku,
na okoliczność chyba będzie najbardziej odpowiednie przywołanie naszego narodowego poety Aleksandra Fredry, który kiedyś napisał taki wierszyk:
Kat i łotr
- Przebacz waćpan niezgrabność! - mówił kat łotrowi -
Pierwszy raz dzisiaj wieszam, jestem nowym katem.
- Proszę się nie żenować - łotr grzecznie odpowie -
Pierwszy raz mnie wieszają, nie poznam się na tem!
Bronisław
na okoliczność chyba będzie najbardziej odpowiednie przywołanie naszego narodowego poety Aleksandra Fredry, który kiedyś napisał taki wierszyk:
Kat i łotr
- Przebacz waćpan niezgrabność! - mówił kat łotrowi -
Pierwszy raz dzisiaj wieszam, jestem nowym katem.
- Proszę się nie żenować - łotr grzecznie odpowie -
Pierwszy raz mnie wieszają, nie poznam się na tem!
Bronisław
I jedno i drugie – „ludzie na Walnym” coś postanowili, a podczas gdy Walne nie obraduje, Prezes wraz z Zarządem jest wykonawcą woli „ludzi z Walnego”.igorczajka pisze:Proszę się zdecydować: "słowo Prezesa" albo "ludzie na Walnym".
Trudno już to wszystko ogarnąć, ale z tego co zrozumiałam, uszkodzony sprzęt nadawał się do naprawy, więc nie było potrzeby, aby go defraudować i przekazywać komukolwiek. To nie "pracowitość" wywołuje takie emocje, Igorze. Po co sarkazm? Emocje wywołane były prośbą Zarządu o przekazanie materiałów w miejsce, gdzie powinny się one znaleźć w pierwszej kolejności i niedostosowanie się wykonawcy do tej prośby.igorczajka pisze: najwyraźniej udział w pracach digitalizacyjnych PTG musi być niezwykle intratny, skoro takie emocje wywołuje pracowitość niektórych fotografujących, których pazerność owocuje aż defraudacją uszkodzonego sprzętu!!!
To znaczy, Marcinie, co dokładnie chciałbyś naprawiać?Batory_Marcin pisze:Przyłączam się do apelu kolegi Dławichowskiego zwróconego do koleżanek i kolegów mających serdecznie dość obecnej sytuacji - spróbujcie wytrwać do najbliższego Walnego. Może coś uda się naprawić ?
O ile zrozumiałam, cały problem powstał w wyniku tego, że Zarząd ubiegał się o przekazanie materiałów, które p. Bronisław wykonał z ramienia PTG, na podstawie umowy PTG-AP. Materiały te powinny być na bieżąco przekazywane do PTG a nie były. Czy nie uważasz, że PTG miało prawo zwrócić się do p. Bronisława z prośbą o przekazanie tych materiałów, a pan Bronisław miał obowiązek przekazać je do PTG? Wcześniej przekazywał je do Leszka Cwilklińskiego, który zamiast do PTG wysyłał kopie do Genbazy (czy naprawdę jeszcze ktoś ma wątpliwości, że Genbaza nie jest serwisem PTG?) Pomijając osobiste rozgrywki, które tu niestety miały miejsce, taka jest chyba istota problemu. Coś tu należy według Ciebie naprawić?
Doprawdy, do dziś nie rozumiem w czym problem. Zdjęcia powinny być w PTG a ich nie było. Były przekazywane do prywatnego serwisu, do którego dostęp jest uwarunkowany rejestracją i koniecznością logowania się. To chyba nie podlega wątpliwości.
Jeszcze niedawno był krzyk, że jest bałagan, że nie wiadomo gdzie co jest, że materiały są rozproszone. A kiedy wreszcie Zarząd zaczyna porządki robić i domaga się przekazania materiałów, aby wszystko zgromadzić to robi się problem nagle?
Pozdrawiam,
Ola
Olu,
przepraszam, że się włączam. Nie rozumiem czegoś. Tyle lat tak to funkcjonowało. Dane o tym co i gdzie jest publikowane były ogłaszane na tym forum. Z mojej strony jako obserwatora nic nie było ukrywane. I
Teraz nie rozumiem czemu powstała taka afera? Czemu wcześniej nie zareagowano skoro było coś nie tak?
Dla mnie to niejasne i przykre. Powstała nieprzyjemna atmosfera.
przepraszam, że się włączam. Nie rozumiem czegoś. Tyle lat tak to funkcjonowało. Dane o tym co i gdzie jest publikowane były ogłaszane na tym forum. Z mojej strony jako obserwatora nic nie było ukrywane. I
Teraz nie rozumiem czemu powstała taka afera? Czemu wcześniej nie zareagowano skoro było coś nie tak?
Dla mnie to niejasne i przykre. Powstała nieprzyjemna atmosfera.
Pozdrawiam
Rafał
Poszukuję wszelkich informacji i kontaktu z krewnymi rodzeństwa pradziadków:
Warszawa - Bańkowscy, Kabot.
https://genealodzy.pl/index.php?name=PN ... art=4&ez=2
Rafał
Poszukuję wszelkich informacji i kontaktu z krewnymi rodzeństwa pradziadków:
Warszawa - Bańkowscy, Kabot.
https://genealodzy.pl/index.php?name=PN ... art=4&ez=2
Tylko dwa słowa. Genealogia polega na tym, że (najczęściej) opracowujemy swoją własną genealogię, która jest indywidualna, tylko nasza, tylko my mamy taki "zestaw" (i rodzeństwo). Takie zainteresowania i zajęcie sprzyja indywidualistom, którzy mogą zrobić bardzo wiele dla ogółu, dla grupy (w grupie siła), gdy taka będzie ich wola, ale dalej pozostają indywidualistami. To nie korporacja, nie zakład pracy, instytucja z obowiązującym regulaminem, niestety, to tylko (i aż) zbiór indywidualistów.
Jak to połączyć z sytuacją kiedy taka grupa indywidualistów wchodzi w układy, umowy, itd. z instytucjami, poważnymi?? No właśnie, jak? Czyli - obie strony w tym jakimś sporze tutaj (szczegółów nie rozgryzam) - mają rację. I co zrobić?
Łucja
Jak to połączyć z sytuacją kiedy taka grupa indywidualistów wchodzi w układy, umowy, itd. z instytucjami, poważnymi?? No właśnie, jak? Czyli - obie strony w tym jakimś sporze tutaj (szczegółów nie rozgryzam) - mają rację. I co zrobić?
Łucja
- Młochowski_Jacek

- Posty: 1725
- Rejestracja: wt 20 cze 2006, 19:41
- Lokalizacja: Radom
- Kontakt:
W latach wcześniejszych fotografowane zdjęcia znajdowały się na dyskach które z konieczności były rozproszone - znajdowały się u osób fotografujących. W sposób "centralny" archiwizowane były te zdjęcia które znajdowały się już na serwerach i były zmniejszone - dostosowane do przepustowości łączy internetowych (ok. 1MB). Gdy wreszcie dorobiliśmy się serwera archiwizacyjnego z prawdziwego zdarzenia należało zebrać te rozproszone duże kopie (2-5MB) i centralnie zabezpieczyć. Swoją drogą trzeba będzie pomyśleć o drugim serwerze archiwizującym, bo duże kopie mamy tylko w jednym miejscu. Co prawda to macierz w RAIDzie 6 zabezpieczona przed awarią do 2 z 6 dysków, ale nie zabezpiecza przed wszystkimi możliwymi zdarzeniamiRafael pisze: Tyle lat tak to funkcjonowało. Dane o tym co i gdzie jest publikowane były ogłaszane na tym forum. Z mojej strony jako obserwatora nic nie było ukrywane. I
Teraz nie rozumiem czemu powstała taka afera? Czemu wcześniej nie zareagowano skoro było coś nie tak?
Reasumując: Przez wiele lat było tak dobrze jak pozwalały nam nasze środki. Istniały kopie dla tego co mamy na serwerach. Teraz mając lepsze środki chcemy archiwizować lepiej. I musimy przezwyciężać opory znosząc działania odwetowe osób, którym się to nie podoba.
Padła sugestia że atakujemy Genbazę bo była dobra a jest be. To również nieprawda. Byliśmy i jesteśmy chętni do współpracy. Nic nam (PTG) do zewnętrznych serwisów, ich umów i tego co publikują. Docierały do nas sygnały- zarzuty, że część materiałów nie trafia do otwartych serwisów PTG tylko gdzieś na zamknięte serwisy. Musieliśmy więc coś z tym zrobić. Gdyby do nas wszystkie umowne kopie trafiały wcześniej prawdopodobnie nie byłoby problemu.
Ta cała awantura była niepotrzebna i na pewno nam zaszkodzi. Mam jednak nadzieję, że działania Zarządu PTG zmierzające do realizacji uchwał Walnego zostaną dobrze zrozumiane i ocenione zarówno przez naszych Członków jak i Sympatyków, bo służą one realizacji naszych wspólnych celów.
Pozdrawiam serdecznie
Jacek Młochowski
Jacek Młochowski
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
Na pewno to Kopernik umarł:) Tzn wiemy co się w przeszłości działo , o przyszłości możemy w granicach prawdopodobieństwa pisać.
Na pewno już szkodziło (i czasem zaszkodziło, tj szkodziło skutecznie) utrzymywanie stanu, gdy umowy PTG nie były realizowane, a nasze towarzystwo zostało sprowadzone do "załatwiacza wejścia", organizacji środowiska dzięki forum, organizatora sprzętu i milczącego przyzwalacza na pełna dowolność
"Awantura" może zaszkodzić. Natomiast na pewno (w granicach tego czego możemy być pewni:) moim zdaniem ukrócenie tego typu pomysłów - pomoże. Nie tylko PTG.
Szkoda,że w takiej formie, ale jak zawsze szukam plusów. Po "awanturze" jasno zostały określone poglądy na fundamentalne kwestie. Zacytuję Tomka Nietscha właściciela genpolu "strzeż mnie Boże przed przyjaciółmi, z wrogami sobie poradzę"
Wrzody czasami pękają, ot że siedzi pod powierzchnią nie znaczy, że nie istnieje. Lekceważone, nieleczone pękają ze smrodem. Nie da się nie zauważać problemów jako metodę działania, Na ogól czym szybciej podjęte środki zaradcze tym łagodniej przebiega pzrywrócenie zdrowia.
Na pewno już szkodziło (i czasem zaszkodziło, tj szkodziło skutecznie) utrzymywanie stanu, gdy umowy PTG nie były realizowane, a nasze towarzystwo zostało sprowadzone do "załatwiacza wejścia", organizacji środowiska dzięki forum, organizatora sprzętu i milczącego przyzwalacza na pełna dowolność
"Awantura" może zaszkodzić. Natomiast na pewno (w granicach tego czego możemy być pewni:) moim zdaniem ukrócenie tego typu pomysłów - pomoże. Nie tylko PTG.
Szkoda,że w takiej formie, ale jak zawsze szukam plusów. Po "awanturze" jasno zostały określone poglądy na fundamentalne kwestie. Zacytuję Tomka Nietscha właściciela genpolu "strzeż mnie Boże przed przyjaciółmi, z wrogami sobie poradzę"
Wrzody czasami pękają, ot że siedzi pod powierzchnią nie znaczy, że nie istnieje. Lekceważone, nieleczone pękają ze smrodem. Nie da się nie zauważać problemów jako metodę działania, Na ogól czym szybciej podjęte środki zaradcze tym łagodniej przebiega pzrywrócenie zdrowia.
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
-
igorczajka

- Posty: 60
- Rejestracja: czw 13 lis 2014, 16:08
Komunikacja
Odpowiadam Pani Oli, bo mam wrażenie, że mało kto rozumie na czym polega problem tej sytuacji.
Stowarzyszenie to grupa osób DOBROWOLNIE działająca we wspólnym określonym celu. Zarząd Stowarzyszenia nadaje kierunek działaniom poszczególnych osób i zbiera efekty ich działań. Inaczej mówiąc koordynuje działania jednostek, by grupa realizowała cele wytyczone przez Walne. W każdej indywidualnej sytuacji należy rozważyć jej koszty i korzyści. I podejmować działania by minimalizować pierwsze i maksymalizować drugie. Jeśli Zarząd działa dobrze, to dobrze. Jeśli działa źle to jest zmieniany przez Walne. Oczywistości? Oczywiście.
A teraz ta konkretna sytuacja: ja nie wiem jak do tego doszło, ale widzę jak poszło i to ostatnie jedynie komentuję.
Załóżmy taką sytuację: powierzam określone zadanie określonej osobie - niech będzie - nazwijmy ją Bronkiem. Bronek realizuje to zadanie, ale efekty jego działań nie spełniają moich oczekiwań, a ich część wręcz szkodzi celom, które mam do zrealizowania. Co robić?
Jeśli komunikacja werbalna nie działa, monity mailowe pozostają bez odpowiedzi, pojawiają się warunki, po których spełnieniu dalej brak reakcji (uchwały), próby wysłania mediatora także spalają na panewce - pozostaje jedno: rozwiązanie współpracy. I teraz otwiera się nowa kwestia: forma tego rozwiązania współpracy. Mogę a) zerwać ją natychmiast lub b) mogę poczekać aż wygaśnie i jej nie kontynuować.
W przypadku a) kosztem jest utrata nieodebranych efektów działań Bronka i konieczność neutralizacji niechybnej awantury jego popleczników. Zyskiem jest wyczyszczenie chorej sytuacji i otwarcie pola na sytuację nową. W przypadku b) kosztem jest czas potrzebny na odebranie dotychczasowych i przyszłych efektów działań Bronka. Zyskiem jest brak awantury i zachowanie dotychczasowego dorobku Stowarzyszenia.
Widzę, że Zarząd zdecydował się na konfrontację. OK, ma do tego prawo i widocznie miał swoje powody. TEGO NIE NEGUJĘ. Natomiast zarządzanie to nie tylko wyznaczanie ram formalnych i egzekwowanie ich z biurokratyczną skrupulatnością. Zarządzanie to także umiejętność zarządzania kryzysem, konfliktem, zmianą, komunikacją itp. Są to umiejętności, których się można nauczyć, ale są też ludzie którzy po prostu mają wyczucie, co uchodzi i co nie uchodzi. W większości wypadków to wystarcza.
Tymczasem co widzę tutaj?
Widzę, że członek Zarządu ma problem z utrzymaniem spójnej narracji nie tylko w całości swych wypowiedzi, ale także wewnątrz jednego wpisu - ewidentnie ma problem z formułowaniem pisemnej wypowiedzi, która byłaby spójna wewnętrznie. Podawane fakty nie tylko są wewnętrznie sprzeczne, ale przeczą im publikowane przez innych dokumenty, do których Zarząd odsyła, ale opublikować ich nie chce (bo to wewnętrzna sprawa), ograniczając się do mętnych sugestii, że w szafie są też inne dokumenty potwierdzające rzekomo tę wewnętrznie sprzeczną narrację. Ten jeden harcownik przez pozostałych członków Zarządu nie jest mitygowany, lecz wspierany. To znaczy że nie jest to jego indywidualna szarża, tylko zdanie całego Zarządu.
Przepraszam bardzo, ale jeśli się ktoś decyduje na wojnę to musi być dobrze do niej przygotowany. Nie tylko pod względem uzbrojenia, ale także kompetencji kadry. Jak można to było rozegrać? Jeśli naprawdę naturalne wygaśnięcie współpracy nie mogło zaczekać, to można było przeprowadzić rozmowę z Bronkiem i przygotować się na spokojne racjonalne odparcie ew. ataku. Wpis Bronka żegnający się ze Stowarzyszeniem powinien być UPRZEDZONY podziękowaniem Zarządu za wkład pracy itp. itd. Polemika powinna skupiać się na udokumentowanych faktach, a nie na ocenach. Można było zrobić jeszcze wiele rzeczy, żeby pokazać że to nie jest kwestia aroganckich żądań bezwzględnego respektowania zmienionych w trakcie współpracy zasad, tylko po prostu rozjechanie się celów i trudności komunikacyjne. Można było.
Tymczasem to co można wyłuskać z tej mętnej wody wzajemnych oskarżeń to absurd zarzutów wobec ewidentnych utraconych korzyści. Tysiące zdjęć, setki godzin - są mniej istotne niż zepsuty aparat i fakt, że zdjęcia trafią najpierw nie do mnie. Utrata współpracowników oburzonych tym absurdem także jest nieistotna, bo przecież zasady trzeba respektować. Gdy pojawia się argument, że koszty stuprocentowego przestrzegania zasad są chyba nieco zbyt wysokie pada kontrargument: to co? wolna amerykanka? Walne zobowiązało Zarząd do pilnowania zasad to pilnujemy. Czyli czarno biały świat? A czy Zarząd został zobowiązany przez Walne do eliminacji jakiegoś procenta współpracowników? Trudno powiedzieć z boku.
W korporacji takie formalistyczne podejście może zdałoby egzamin, choć sądzę, że także tam Zarząd jest rozliczany za efekty a nie za procent przestrzeganych zasad.
Szanowny Zarządzie. Jeszcze raz powtórzę: ja nie wiem jak było. Ale widzę jak ten konflikt jest rozwiązywany. I to co komunikujecie osobom postronnym niesie właśnie taki komunikat. Zatem albo jest problem z komunikacją (co dyskwalifikuje) albo jest problem z zarządzaniem (co również dyskwalifikuje).
Zakończę ten przydługi wpis dykteryjką. Kiedyś w pewnej knajpie gość usiadł do stojącego w rogu sali ogólnodostępnego pianina. Brzdąkał bez ładu i składu, aż stojący za barem kierownik poprosił ochroniarza: weź, Zdzisiek, pacnij go żeby przestał rzępolić. Zdzisiek wstał z krzesła i swoją wielką jak bochen chleba łapą pacnął delikwenta w głowę, aż ten wywrócił się razem ze stołkiem nogami do góry. Przerażony kierownik przybiegł natychmiast i łapiąc się za głowę krzyczy: co ty robisz?!!! powaliło cie???!!! Na to Zdzisiek ze stoickim spokojem, choć lekko zdziwiony odparł: no co? miałem pacnąć to pacłem.
Pozdrawiam Zarząd i życzę Walnemu zastąpienia Zdziśków osobami, które nie będą kompromitować PTG.
Stowarzyszenie to grupa osób DOBROWOLNIE działająca we wspólnym określonym celu. Zarząd Stowarzyszenia nadaje kierunek działaniom poszczególnych osób i zbiera efekty ich działań. Inaczej mówiąc koordynuje działania jednostek, by grupa realizowała cele wytyczone przez Walne. W każdej indywidualnej sytuacji należy rozważyć jej koszty i korzyści. I podejmować działania by minimalizować pierwsze i maksymalizować drugie. Jeśli Zarząd działa dobrze, to dobrze. Jeśli działa źle to jest zmieniany przez Walne. Oczywistości? Oczywiście.
A teraz ta konkretna sytuacja: ja nie wiem jak do tego doszło, ale widzę jak poszło i to ostatnie jedynie komentuję.
Załóżmy taką sytuację: powierzam określone zadanie określonej osobie - niech będzie - nazwijmy ją Bronkiem. Bronek realizuje to zadanie, ale efekty jego działań nie spełniają moich oczekiwań, a ich część wręcz szkodzi celom, które mam do zrealizowania. Co robić?
Jeśli komunikacja werbalna nie działa, monity mailowe pozostają bez odpowiedzi, pojawiają się warunki, po których spełnieniu dalej brak reakcji (uchwały), próby wysłania mediatora także spalają na panewce - pozostaje jedno: rozwiązanie współpracy. I teraz otwiera się nowa kwestia: forma tego rozwiązania współpracy. Mogę a) zerwać ją natychmiast lub b) mogę poczekać aż wygaśnie i jej nie kontynuować.
W przypadku a) kosztem jest utrata nieodebranych efektów działań Bronka i konieczność neutralizacji niechybnej awantury jego popleczników. Zyskiem jest wyczyszczenie chorej sytuacji i otwarcie pola na sytuację nową. W przypadku b) kosztem jest czas potrzebny na odebranie dotychczasowych i przyszłych efektów działań Bronka. Zyskiem jest brak awantury i zachowanie dotychczasowego dorobku Stowarzyszenia.
Widzę, że Zarząd zdecydował się na konfrontację. OK, ma do tego prawo i widocznie miał swoje powody. TEGO NIE NEGUJĘ. Natomiast zarządzanie to nie tylko wyznaczanie ram formalnych i egzekwowanie ich z biurokratyczną skrupulatnością. Zarządzanie to także umiejętność zarządzania kryzysem, konfliktem, zmianą, komunikacją itp. Są to umiejętności, których się można nauczyć, ale są też ludzie którzy po prostu mają wyczucie, co uchodzi i co nie uchodzi. W większości wypadków to wystarcza.
Tymczasem co widzę tutaj?
Widzę, że członek Zarządu ma problem z utrzymaniem spójnej narracji nie tylko w całości swych wypowiedzi, ale także wewnątrz jednego wpisu - ewidentnie ma problem z formułowaniem pisemnej wypowiedzi, która byłaby spójna wewnętrznie. Podawane fakty nie tylko są wewnętrznie sprzeczne, ale przeczą im publikowane przez innych dokumenty, do których Zarząd odsyła, ale opublikować ich nie chce (bo to wewnętrzna sprawa), ograniczając się do mętnych sugestii, że w szafie są też inne dokumenty potwierdzające rzekomo tę wewnętrznie sprzeczną narrację. Ten jeden harcownik przez pozostałych członków Zarządu nie jest mitygowany, lecz wspierany. To znaczy że nie jest to jego indywidualna szarża, tylko zdanie całego Zarządu.
Przepraszam bardzo, ale jeśli się ktoś decyduje na wojnę to musi być dobrze do niej przygotowany. Nie tylko pod względem uzbrojenia, ale także kompetencji kadry. Jak można to było rozegrać? Jeśli naprawdę naturalne wygaśnięcie współpracy nie mogło zaczekać, to można było przeprowadzić rozmowę z Bronkiem i przygotować się na spokojne racjonalne odparcie ew. ataku. Wpis Bronka żegnający się ze Stowarzyszeniem powinien być UPRZEDZONY podziękowaniem Zarządu za wkład pracy itp. itd. Polemika powinna skupiać się na udokumentowanych faktach, a nie na ocenach. Można było zrobić jeszcze wiele rzeczy, żeby pokazać że to nie jest kwestia aroganckich żądań bezwzględnego respektowania zmienionych w trakcie współpracy zasad, tylko po prostu rozjechanie się celów i trudności komunikacyjne. Można było.
Tymczasem to co można wyłuskać z tej mętnej wody wzajemnych oskarżeń to absurd zarzutów wobec ewidentnych utraconych korzyści. Tysiące zdjęć, setki godzin - są mniej istotne niż zepsuty aparat i fakt, że zdjęcia trafią najpierw nie do mnie. Utrata współpracowników oburzonych tym absurdem także jest nieistotna, bo przecież zasady trzeba respektować. Gdy pojawia się argument, że koszty stuprocentowego przestrzegania zasad są chyba nieco zbyt wysokie pada kontrargument: to co? wolna amerykanka? Walne zobowiązało Zarząd do pilnowania zasad to pilnujemy. Czyli czarno biały świat? A czy Zarząd został zobowiązany przez Walne do eliminacji jakiegoś procenta współpracowników? Trudno powiedzieć z boku.
W korporacji takie formalistyczne podejście może zdałoby egzamin, choć sądzę, że także tam Zarząd jest rozliczany za efekty a nie za procent przestrzeganych zasad.
Szanowny Zarządzie. Jeszcze raz powtórzę: ja nie wiem jak było. Ale widzę jak ten konflikt jest rozwiązywany. I to co komunikujecie osobom postronnym niesie właśnie taki komunikat. Zatem albo jest problem z komunikacją (co dyskwalifikuje) albo jest problem z zarządzaniem (co również dyskwalifikuje).
Zakończę ten przydługi wpis dykteryjką. Kiedyś w pewnej knajpie gość usiadł do stojącego w rogu sali ogólnodostępnego pianina. Brzdąkał bez ładu i składu, aż stojący za barem kierownik poprosił ochroniarza: weź, Zdzisiek, pacnij go żeby przestał rzępolić. Zdzisiek wstał z krzesła i swoją wielką jak bochen chleba łapą pacnął delikwenta w głowę, aż ten wywrócił się razem ze stołkiem nogami do góry. Przerażony kierownik przybiegł natychmiast i łapiąc się za głowę krzyczy: co ty robisz?!!! powaliło cie???!!! Na to Zdzisiek ze stoickim spokojem, choć lekko zdziwiony odparł: no co? miałem pacnąć to pacłem.
Pozdrawiam Zarząd i życzę Walnemu zastąpienia Zdziśków osobami, które nie będą kompromitować PTG.
Ostatnio zmieniony pn 30 mar 2015, 10:39 przez igorczajka, łącznie zmieniany 3 razy.
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
Komunikacja
a ja nie chadzam do lokali gdzie mała grupa "muzykujących grajków z ulicy" terroryzuje gości i nikt z tym nic przez lata nie potrafi zrobić bo nie wypada albo się boi
No czasem może, jako folklor..w Rumuni czy na Węgrzech
u nas chyba większość z nich padła i ani grajkowie niechciani nie mają gdzie ani zjeść się nie da pod kierownictwem bezradnym...niespecjalnie mnie to martwi, choć na drodze administracyjnej spelun bym nie zamykał to cieszę się, że są wypierane przez cywilizowane lokale
..i to nie sieciówki;)
jak juz gastronomią lecimy
No czasem może, jako folklor..w Rumuni czy na Węgrzech
u nas chyba większość z nich padła i ani grajkowie niechciani nie mają gdzie ani zjeść się nie da pod kierownictwem bezradnym...niespecjalnie mnie to martwi, choć na drodze administracyjnej spelun bym nie zamykał to cieszę się, że są wypierane przez cywilizowane lokale
..i to nie sieciówki;)
jak juz gastronomią lecimy
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz