Poszukiwania biologicznej matki - nie adopcja - ur. 1948
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
Poszukiwania biologicznej matki - nie adopcja - ur. 1948
Szanowni Państwo,
na prośbę taty próbuję odnaleźć jego biologiczną matkę lub chociaż informacje o jej rodzinie.
Ojciec mój, Stanisław Kulpa, urodzony 15 maja 1948, według wszelkich dokumentów (odpis pełny aktu urodzenia) jest dzieckiem Apolonii i Leopolda Kulpa. Jednak od dzieciństwa tacie mówiono, że jego matka nigdy nie była w ciąży, więc nie może być jej dzieckiem. Tajemnica była trzymana bardzo długo, dopiero przed kilku laty tata poznał nieco więcej informacji.
Istnieje domniemanie, że rodzona matka Stanisława to kobieta, którą Leopold poznał pracując jako malarz pokojowy w całej Polsce. Prawdopodobnie z okolic Kielc lub Przysuchy, być może była hrabiną, tata nie za dobrze kojarzy informacje.
Drugie domniemanie jest takie, że ojciec miał brata-bliźniaka, który zmarł przy porodzie, lub też przeżył. Jest to niewyjaśnione.
To nie była adopcja ani formalne przekazanie opieki. Matka po prostu zostawiła dziecko jego ojcu i jego żonie. Jedyny dokument, jakim dysponuję do ręcznie wypisane Zaświadczenie wydane przez akuszerkę Wiktorję Kochanek, iż w domu Państwa Kulpa (Dolna 37 m 6a), dnia 15 maja 1948 roku odebrała dziecko płci męskiej, dziecko żyje. Zaświadczenie wystawiono z dniem 21 maja 1948.
Rodzice ojca nie żyją, większość rodziny taty również odeszła. Pani akuszerka Kochanek również zmarła (z danych, które zebrałam wynika, iż urodziła się w 1878 roku, a w 1922 roku zdobyła dyplom), choć nie ma żadnych jej danych w Okręgowej Izbie Położnych w Warszawie, ani w Naczelnej Izbie Położnych.
Czy przy tak skromnych informacjach istnieje szansa na poznanie biologicznej matki Stanisława? Tacie bardzo na tym zależy, głównie aby poznać prawdę o swoim pochodzeniu. Jest chory, m.in. ma Parkinsona, i odkrycie tej informacji jest dla niego bardzo istotne.
Z góry dziękuję za jakiekolwiek podpowiedzi
Łączę pozdrowienia
Katarzyna Tomiczak (Kulpa)
PS> Mam nadzieję, że wrzuciłam post w odpowiednie miejsce na forum
na prośbę taty próbuję odnaleźć jego biologiczną matkę lub chociaż informacje o jej rodzinie.
Ojciec mój, Stanisław Kulpa, urodzony 15 maja 1948, według wszelkich dokumentów (odpis pełny aktu urodzenia) jest dzieckiem Apolonii i Leopolda Kulpa. Jednak od dzieciństwa tacie mówiono, że jego matka nigdy nie była w ciąży, więc nie może być jej dzieckiem. Tajemnica była trzymana bardzo długo, dopiero przed kilku laty tata poznał nieco więcej informacji.
Istnieje domniemanie, że rodzona matka Stanisława to kobieta, którą Leopold poznał pracując jako malarz pokojowy w całej Polsce. Prawdopodobnie z okolic Kielc lub Przysuchy, być może była hrabiną, tata nie za dobrze kojarzy informacje.
Drugie domniemanie jest takie, że ojciec miał brata-bliźniaka, który zmarł przy porodzie, lub też przeżył. Jest to niewyjaśnione.
To nie była adopcja ani formalne przekazanie opieki. Matka po prostu zostawiła dziecko jego ojcu i jego żonie. Jedyny dokument, jakim dysponuję do ręcznie wypisane Zaświadczenie wydane przez akuszerkę Wiktorję Kochanek, iż w domu Państwa Kulpa (Dolna 37 m 6a), dnia 15 maja 1948 roku odebrała dziecko płci męskiej, dziecko żyje. Zaświadczenie wystawiono z dniem 21 maja 1948.
Rodzice ojca nie żyją, większość rodziny taty również odeszła. Pani akuszerka Kochanek również zmarła (z danych, które zebrałam wynika, iż urodziła się w 1878 roku, a w 1922 roku zdobyła dyplom), choć nie ma żadnych jej danych w Okręgowej Izbie Położnych w Warszawie, ani w Naczelnej Izbie Położnych.
Czy przy tak skromnych informacjach istnieje szansa na poznanie biologicznej matki Stanisława? Tacie bardzo na tym zależy, głównie aby poznać prawdę o swoim pochodzeniu. Jest chory, m.in. ma Parkinsona, i odkrycie tej informacji jest dla niego bardzo istotne.
Z góry dziękuję za jakiekolwiek podpowiedzi
Łączę pozdrowienia
Katarzyna Tomiczak (Kulpa)
PS> Mam nadzieję, że wrzuciłam post w odpowiednie miejsce na forum
Poszukiwania biologicznej matki - nie adopcja - ur. 1948
Twój Ojciec powinien zrobić badanie mtDNA, czyli mitochondrialne DNA, w ten sposób pozna grupę swojej prawdziwej Matki. To mtDNA dziedziczy się po kobietach, czyli jak on zrobi, to będzie to grupa jego matki, jej matki, itd. Ty nie możesz tego zrobić za Ojca w tym celu, bo poznasz grupę Swojej matki, czyli żony Ojca, jej matki, itd.
To jest dobry punkt wyjścia, zainteresowanie się genealogią genetyczną, spora dziedzina, teraz się rozwija dynamicznie. Sądzę, że to jest dobry pomysł, bo tylko Twój Ojciec może to zrobić, jego dzieci już nie. W ten sposób miałby jakby "dowód" w ręku czyim jest biogicznym synem, jakie ta kobieta miała mtDNA. Z tym zawsze wiesz więcej niż wiedziałaś, a inne poszukiwania swoją drogą oczywiście.
Wątek o DNA na forum:
http://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic ... -165.phtml
Niedawno, 8 maja, była promocja na takie badanie, albo poczekać na następną promocję, pewnie latem, albo zrobić już, do wyboru, koszt pewnie rzędu kilkuset złotych.
Łucja
To jest dobry punkt wyjścia, zainteresowanie się genealogią genetyczną, spora dziedzina, teraz się rozwija dynamicznie. Sądzę, że to jest dobry pomysł, bo tylko Twój Ojciec może to zrobić, jego dzieci już nie. W ten sposób miałby jakby "dowód" w ręku czyim jest biogicznym synem, jakie ta kobieta miała mtDNA. Z tym zawsze wiesz więcej niż wiedziałaś, a inne poszukiwania swoją drogą oczywiście.
Wątek o DNA na forum:
http://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic ... -165.phtml
Niedawno, 8 maja, była promocja na takie badanie, albo poczekać na następną promocję, pewnie latem, albo zrobić już, do wyboru, koszt pewnie rzędu kilkuset złotych.
Łucja
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
badanie DNA w kierunku obciążenia zwiększonym ryzykiem Parkinsona nie jest zależne od badania relacji rodzinnych, tzn widziałbym w tym problem diagnostyki medycznej (dostępnej), rodzina...przy okazji bo m.in.:
- niezależnie która kobieta była matką biologiczną mogła "wnieść"
- malarz pokojowy od poczęcia do narodzenia...to pałac musiałby być nielichy, by 3/4 roku go malować:)
Na udokumentowanie tj "papiery" - moim zdaniem - szanse prawie zerowe -ale jak wyżej - nie ma potrzeby dla "zbadania DNA w kierunku Parkinsona".
pozdrawiam
- niezależnie która kobieta była matką biologiczną mogła "wnieść"
- malarz pokojowy od poczęcia do narodzenia...to pałac musiałby być nielichy, by 3/4 roku go malować:)
Na udokumentowanie tj "papiery" - moim zdaniem - szanse prawie zerowe -ale jak wyżej - nie ma potrzeby dla "zbadania DNA w kierunku Parkinsona".
pozdrawiam
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
Łucja - Dziękuję za podpowiedź w sprawie mtDNA - podejmę wątek z tatą.
Ten Parkinson, wg psychologów, może wynikać także z braku wiedzy o swoim prawdziwym pochodzeniu, stąd też szukamy informacji.
Włodzimierz - no też jestem bardzo ciekawa jak to się stało - czy on malował miesiącami, aż się zorientowali że ciąża czy też ona go odszukała potem w Warszawie
Ten Parkinson, wg psychologów, może wynikać także z braku wiedzy o swoim prawdziwym pochodzeniu, stąd też szukamy informacji.
Włodzimierz - no też jestem bardzo ciekawa jak to się stało - czy on malował miesiącami, aż się zorientowali że ciąża czy też ona go odszukała potem w Warszawie
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
piję do tego, że rodzice tj osoby, które były rodzicami -oboje nie muszą być biologiczni. Czyli może warto szerszy pakiet niż mitochondrialne - od razu.
a na Parkinsona (bez względu na kwestie rodzinne i genealogiczne) robią w wielu miejscach, z tego co kojarzę to np Inno-Gene ma w jednym z paneli, a chyba nawet miała być szansa na NFZ przy mocnych wskazaniach. a nawet jeśli nie...
a na Parkinsona (bez względu na kwestie rodzinne i genealogiczne) robią w wielu miejscach, z tego co kojarzę to np Inno-Gene ma w jednym z paneli, a chyba nawet miała być szansa na NFZ przy mocnych wskazaniach. a nawet jeśli nie...
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
Miałam w rodzinie podobną sytuację.
Otóż: tuż po wojnie pewna kobieta z bliskiego grona znajomych mojej ciotecznej babki chciała oddać dziecko zaraz po urodzeniu.
Ponieważ moja cioteczna babka i jej mąż dzieci mieć nie mogli tak załatwili z akuszerką, że ta poświadczyła iż dziecko urodziło się w ich domu bez wpisywania, że zrodzone z takich a takich rodziców. To pozwoliło im uzyskać niezbędne dokumenty, które świadczyły o tym, że mój wujek jest ich rodzonym synem.
Sytuacja zagmatwana i niewyjaśniona w mojej rodzinie. Wujek nie doszedł, kto jest jego prawdziwą matką...
pozdr,
Agnieszka
Otóż: tuż po wojnie pewna kobieta z bliskiego grona znajomych mojej ciotecznej babki chciała oddać dziecko zaraz po urodzeniu.
Ponieważ moja cioteczna babka i jej mąż dzieci mieć nie mogli tak załatwili z akuszerką, że ta poświadczyła iż dziecko urodziło się w ich domu bez wpisywania, że zrodzone z takich a takich rodziców. To pozwoliło im uzyskać niezbędne dokumenty, które świadczyły o tym, że mój wujek jest ich rodzonym synem.
Sytuacja zagmatwana i niewyjaśniona w mojej rodzinie. Wujek nie doszedł, kto jest jego prawdziwą matką...
pozdr,
Agnieszka
pozdrawiam,
Agnieszka
Agnieszka
W Polsce chyba nawet do 1960 roku jeszcze często porody odbywały się w domu. Wzywano miejscową akuszerkę , która odbierała poród i wypisywała takie zaświadczenie. Z tym papierkiem zgłaszał narodziny dziecka w USC ojciec. Mam dwa takie dokumenty. Jeden z 1942 roku na niemieckim druku i z 1955 roku na zwykłej kartce po polsku . Nie ma w nich imienia dziecka , jedynie określona płeć , długość , waga , info czy ciąża donoszona , data i godzina narodzin oraz nazwiska i imiona rodziców.
Tak więc w 1948 roku możliwe , że akuszerka była " wtajemniczona" i wystawiła zaświadczenie na innych rodziców. A potem zgłoszono dziecko w USC bez problemu. Pozdrawiam. Lina
Tak więc w 1948 roku możliwe , że akuszerka była " wtajemniczona" i wystawiła zaświadczenie na innych rodziców. A potem zgłoszono dziecko w USC bez problemu. Pozdrawiam. Lina
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
a nie zostawiało się ich w USC? tych kartek? na pewno?
bo rozumiem,że stąd zdziwienie "skąd kartki", nie że istniały (istnieją do dziś czy ze szpitala czy od akuszerki, tyle że USC zabiera:)
podobnie jak karty zgonu - były, są (przynajmniej do 2014 były) ale nie w rękach 'prywatnych; a zdawane w USC przy sporządzaniu aktu
bo rozumiem,że stąd zdziwienie "skąd kartki", nie że istniały (istnieją do dziś czy ze szpitala czy od akuszerki, tyle że USC zabiera:)
podobnie jak karty zgonu - były, są (przynajmniej do 2014 były) ale nie w rękach 'prywatnych; a zdawane w USC przy sporządzaniu aktu
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
Dziekuje, Kasiu za odpowiedz.
Ciekawa jestem, jak to moglo sie odbywac w latach 1920-tych?
Chodzi o Warszawe i parafiie WWS.
Czy tez wystarczylo miec kartke od akuszerki i przedstawic dziecko ksiedzu do chrztu z ta kartka, aby bylo uznane za wlasne?
Pozdrawiam,
Bozenna
Ciekawa jestem, jak to moglo sie odbywac w latach 1920-tych?
Chodzi o Warszawe i parafiie WWS.
Czy tez wystarczylo miec kartke od akuszerki i przedstawic dziecko ksiedzu do chrztu z ta kartka, aby bylo uznane za wlasne?
Pozdrawiam,
Bozenna
Ostatnio zmieniony czw 12 maja 2016, 10:35 przez Bozenna, łącznie zmieniany 2 razy.
- jurek.solecki

- Posty: 635
- Rejestracja: ndz 19 lip 2009, 12:44
- Lokalizacja: Orneta woj.Warmińsko-Mazurskie
Kochanek Wiktoria, 1878, 1922, Warszawa, Belwederska 29
według wykazu 1939r.
http://genealogyindexer.org/
Jurek Solecki
według wykazu 1939r.
http://genealogyindexer.org/
Jurek Solecki
Bożeno podejrzewam, że podobnie. To też Warszawa, teraz to parafia św Michała, ale nie wiem jak było wcześniej.Bozenna pisze:Dziekuje, Kasiu za odpowiedz.
Ciekawa jestem, jak to moglo sie odbywac w latach 1920-tych?
Chodzi o Warszawe i parafiie WWS.
Czy tez wystarczylo miec kartke od akuszerki i przedstawic dziecko ksiedzu do chrztu z ta kartka, aby bylo uznane za wlasne?
Pozdrawiam,
Bozenna