Powinowaci w drzewie
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
-
Joanna_Makowska

- Posty: 50
- Rejestracja: pt 28 sie 2015, 20:49
Powinowaci w drzewie
Cześć wszystkim
zastanawiam się jak podejść do sprawy powinowatych. Poza jednym wyjątkiem ( wynikającym z tego, że w tym wypadku następuje prawdopodobnie ubytek przodków), w moim drzewie jedynymi powiatowymi są małżonkowie moich przodków, jednak widziałam, że wielu ludzi ma całe gałęzie powinowatych, nie tylko małżonków, ale również ich przodków itd. Czy to w ogóle ma sens?
zastanawiam się jak podejść do sprawy powinowatych. Poza jednym wyjątkiem ( wynikającym z tego, że w tym wypadku następuje prawdopodobnie ubytek przodków), w moim drzewie jedynymi powiatowymi są małżonkowie moich przodków, jednak widziałam, że wielu ludzi ma całe gałęzie powinowatych, nie tylko małżonków, ale również ich przodków itd. Czy to w ogóle ma sens?
-
Piotr_Juszczyk

- Posty: 684
- Rejestracja: czw 30 gru 2010, 01:07
Powinowaci w drzewie
Ale to każdy sam ocenia co go podnieca 
Czy to naprawdę ma sens że jeden lubi blondynki a drugi brunetki, trzeci mądre, a czwarty głupie?
Drzewo robisz dla siebie. Jak będziesz robić dla mnie to możesz mnie zapytać. To samo innych.
A wychodząc poza te ogólniki.
Jeśli Twoja rodzina jest z mniejszej miejscowości i chcesz (i możesz) to badać dalej wstecz to i tak się okaże że połowa mieszkańców to krewni.
Moi najstarsi przodkowie mają tysiące potomków.
Przykład z moją mamą i ojczymem.
Mogłem to zrobić na dwa sposoby:
1. Zrobić linię mamy, ojczyma zostawić, potem idąc od przodków z 1740 szukać ich potomków i po paru tysiącach bym znalazł i ojczyma.
2. Robić linię mamy i ojczyma i patrzeć jak się zbliżają do siebie.
Drugi sposób jest po prostu szybszy.
Ponadto Twoje badania powinowatych mogą mieć małą wartość dla Ciebie. Ale dla kogoś innego mogą mieć bardzo dużą wartość. A ten ktoś może daleko nie ma dostępu do takich źródeł jak Ty.
Być może to będzie z początku dobre dla innych a nie dla Ciebie. Ale jest spora szansa że i Ty na tym skorzystasz jak ktoś inny tak zrobi.
Właściwie Twoje pytanie wiedzie do sensu indeksacji.
Czy jest sens aby ktoś indeksował całą Warszawę skoro 99,99 % to nie jego krewni?
Czy to naprawdę ma sens że jeden lubi blondynki a drugi brunetki, trzeci mądre, a czwarty głupie?
Drzewo robisz dla siebie. Jak będziesz robić dla mnie to możesz mnie zapytać. To samo innych.
A wychodząc poza te ogólniki.
Jeśli Twoja rodzina jest z mniejszej miejscowości i chcesz (i możesz) to badać dalej wstecz to i tak się okaże że połowa mieszkańców to krewni.
Moi najstarsi przodkowie mają tysiące potomków.
Przykład z moją mamą i ojczymem.
Mogłem to zrobić na dwa sposoby:
1. Zrobić linię mamy, ojczyma zostawić, potem idąc od przodków z 1740 szukać ich potomków i po paru tysiącach bym znalazł i ojczyma.
2. Robić linię mamy i ojczyma i patrzeć jak się zbliżają do siebie.
Drugi sposób jest po prostu szybszy.
Ponadto Twoje badania powinowatych mogą mieć małą wartość dla Ciebie. Ale dla kogoś innego mogą mieć bardzo dużą wartość. A ten ktoś może daleko nie ma dostępu do takich źródeł jak Ty.
Być może to będzie z początku dobre dla innych a nie dla Ciebie. Ale jest spora szansa że i Ty na tym skorzystasz jak ktoś inny tak zrobi.
Właściwie Twoje pytanie wiedzie do sensu indeksacji.
Czy jest sens aby ktoś indeksował całą Warszawę skoro 99,99 % to nie jego krewni?
-
Joanna_Makowska

- Posty: 50
- Rejestracja: pt 28 sie 2015, 20:49
Powinowaci w drzewie
Nie do końca się zrozumieliśmy. Ja jak najbardziej rozumiem, że ktoś wpisuje całe gałęzie powinowatych, jeżeli zachodzi prawdopodobieństwo ubytku przodków, natomiast tu piszę o sytuacji, gdzie takiego prawdopodobieństwa nie ma. Na przykład: osoba w rodziny mojego ojca wpisała sobie całą gałąź od strony moje mamy, a właściwie mamy mojej mamy (aż do moich 5x pradziadków), w drzewo, gdzie rodziny pochodzą z zupełnie innych części Polski i raczej nie ma szans na to, żeby po drodze gdzieś się spotkali. I zastanawiam się jaki w ogóle to ma sens?
Niektórzy już tak po prostu mają - uważają, że im więcej osób w drzewie tym lepiej. Nieważne czy to krewni czy powinowaci powinowatych. To jest ich wybór. Zależy czy robią to z podaniem źródła czy kopiują dane nie pytając i nie informując o tym osoby, od której biorą dane (dotyczy to głównie drzewek na portalu MyHeritage), popełniając przy tym sporo błędów. O takich "kolekcjonerach drzew" była już mowa np. w tym wątku:
http://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic-t-38339.phtml
http://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic-t-38339.phtml
Ostatnio zmieniony pn 11 lip 2016, 14:36 przez joanna84, łącznie zmieniany 2 razy.
Joanna
- Markowski_Maciej

- Posty: 948
- Rejestracja: ndz 09 maja 2010, 22:22
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Jedno to o czym pisze Joanna (co doprowadziło do całkowitego wypaczenia funkcji podobieństwa na myheritage), a drugie, ze wszech miar pozytywne zainteresowanie obcymi przodkami, co słusznie sprowadził do absurdu Piotr pytając się o sens indeksacji.
Mnie interesują nie tylko przodkowie, a kręgi kulturowe w których przebywali, więc robię wycieczki genealogiczne nawet po osobach, których nie połączę w moim drzewie genealogicznym. Takim ciekawym przykładem jest np. rodzina Kokczyńskich, z którą nie wiążą mnie żadne więzy nawet powinowactwa, a przez kilka pokoleń jakoś dzieliła losy z moimi przodkami. Najpierw na Litwie, potem w Petersburgu, a na koniec w Warszawie. A teraz, mimo, że mieszkamy kilkanaście km od siebie, zupełnie się nie znamy.
I jeszcze raz odwołam się do postu Piotra "to każdy sam ocenia co go podnieca".
Mnie interesują nie tylko przodkowie, a kręgi kulturowe w których przebywali, więc robię wycieczki genealogiczne nawet po osobach, których nie połączę w moim drzewie genealogicznym. Takim ciekawym przykładem jest np. rodzina Kokczyńskich, z którą nie wiążą mnie żadne więzy nawet powinowactwa, a przez kilka pokoleń jakoś dzieliła losy z moimi przodkami. Najpierw na Litwie, potem w Petersburgu, a na koniec w Warszawie. A teraz, mimo, że mieszkamy kilkanaście km od siebie, zupełnie się nie znamy.
I jeszcze raz odwołam się do postu Piotra "to każdy sam ocenia co go podnieca".
-
Janina_Tomczyk

- Posty: 1259
- Rejestracja: pn 10 gru 2012, 17:28
Witam
Ja swoją przygodę z genealogią rozpoczęłam w 2008 roku od badań życia i rodziny pierwszego męża mojej matki, który zmarł w obozie koncentracyjnym na Majdanku w Lublinie dwa lata przed moim przyjściem na świat ze jej związku z moim tatą. Po prostu pozostały zdjęcia jako jedyne pamiątki po jego istnieniu, a ponieważ nie mieli dzieci to szukałam jego krewnych. Niestety nie odnalazłam, ale nabrałam wprawy w dociekaniu pochodzenia rodzin oraz zapragnęłam poznać rodzinę moich rodziców i tak połknęłam bakcyla genealogicznego, który objawia się tym iż chcę maksymalnie poznać ich życie. Podobnie jak Maciej badam ich związki z innymi ludźmi i to najbardziej mnie interesuje, a nie tylko suche fakty i daty.
Może ktoś uzna to za fiksację, ale teraz badam linię rodzinną mego byłego męża mimo, iż nie miałam takiego zamiaru ze względu na bardzo mały zasób informacji. Jednak przypadek zrządził przy indeksacji Łodzi, że trafiłam na ich ślady więc robię to dla moich wnuków i prawnuków, których może i ta linia kiedyś zainteresuje. Nic od nikogo nie biorę, ale chętnie poznałam na tym forum kilka osób powiązanych ze mną przez dalekie pokrewieństwa. Na MH mam małe darmowe konto, ale zdjęcia ode mnie pobrała także bardzo daleka powinowata z USA, która ma w drzewie ponad 13 tys osób bo interesuje się swoim polskim pochodzeniem. Była dla mnie bardzo pomocna bo w bazie Mormonów w USA wypisała wszystkich Wieteckich ze Słupcy i okolic, i podzieliła się ze mną tymi danymi.
Naprawdę nie powinno się wydziwiać nad tym co ktoś bada i po co się tym interesuje, bo to bardzo indywidualna sprawa.
Właśnie z MH poznałam pana mieszkającego na Wybrzeżu, który pochodził z Odrzywołu i postanowił zebrać maksymalnie dużo osób do tego drzewa nazwanego Odrzywół ( obecnie to ponad 56 tysięcy osób), bo prowadzi badania nad powiązaniami tych ludzi.Ja ograniczyłam się do rodziny i powinowatych z tej okolicy, ale ode mnie także pobrał te dane jakich nie znał. Nie widzę w tym nic złego. Zapewniam, że takie rozliczne powiązania są niemal we wszystkich miejscowościach jeśli przeprowadzi się dogłębne badania powiązań w wielu pokoleniach.
Ja swoją przygodę z genealogią rozpoczęłam w 2008 roku od badań życia i rodziny pierwszego męża mojej matki, który zmarł w obozie koncentracyjnym na Majdanku w Lublinie dwa lata przed moim przyjściem na świat ze jej związku z moim tatą. Po prostu pozostały zdjęcia jako jedyne pamiątki po jego istnieniu, a ponieważ nie mieli dzieci to szukałam jego krewnych. Niestety nie odnalazłam, ale nabrałam wprawy w dociekaniu pochodzenia rodzin oraz zapragnęłam poznać rodzinę moich rodziców i tak połknęłam bakcyla genealogicznego, który objawia się tym iż chcę maksymalnie poznać ich życie. Podobnie jak Maciej badam ich związki z innymi ludźmi i to najbardziej mnie interesuje, a nie tylko suche fakty i daty.
Może ktoś uzna to za fiksację, ale teraz badam linię rodzinną mego byłego męża mimo, iż nie miałam takiego zamiaru ze względu na bardzo mały zasób informacji. Jednak przypadek zrządził przy indeksacji Łodzi, że trafiłam na ich ślady więc robię to dla moich wnuków i prawnuków, których może i ta linia kiedyś zainteresuje. Nic od nikogo nie biorę, ale chętnie poznałam na tym forum kilka osób powiązanych ze mną przez dalekie pokrewieństwa. Na MH mam małe darmowe konto, ale zdjęcia ode mnie pobrała także bardzo daleka powinowata z USA, która ma w drzewie ponad 13 tys osób bo interesuje się swoim polskim pochodzeniem. Była dla mnie bardzo pomocna bo w bazie Mormonów w USA wypisała wszystkich Wieteckich ze Słupcy i okolic, i podzieliła się ze mną tymi danymi.
Naprawdę nie powinno się wydziwiać nad tym co ktoś bada i po co się tym interesuje, bo to bardzo indywidualna sprawa.
Właśnie z MH poznałam pana mieszkającego na Wybrzeżu, który pochodził z Odrzywołu i postanowił zebrać maksymalnie dużo osób do tego drzewa nazwanego Odrzywół ( obecnie to ponad 56 tysięcy osób), bo prowadzi badania nad powiązaniami tych ludzi.Ja ograniczyłam się do rodziny i powinowatych z tej okolicy, ale ode mnie także pobrał te dane jakich nie znał. Nie widzę w tym nic złego. Zapewniam, że takie rozliczne powiązania są niemal we wszystkich miejscowościach jeśli przeprowadzi się dogłębne badania powiązań w wielu pokoleniach.
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
chodzi o to, że forma drzewa nie jest najlepsza do gromadzenia danych o przodkach, ich potomkach i przodkach potomków przodków?:)
co w zasadzie jest to dobra forma do mało czego:)
co w zasadzie jest to dobra forma do mało czego:)
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
-
Joanna_Makowska

- Posty: 50
- Rejestracja: pt 28 sie 2015, 20:49
Tak w ogóle, to ja drzewo robię przy okazji. Nie jest moim głównym celem, tylko dodatkiem. Postanowiłam udowodnić, lub obalić klika rodzinnych legend i to zarówno od strony mojej mamy, jak i mojego ojca. Do tych najstarszych potrzebuję wyprowadzić przodków. Oczywiście mogłabym zrobić to na skróty, wyprowadzający tylko linie główne, ale przy okazji zaczęły wychodzić inne ciekawe historie również w liniach bocznych. Dlatego nie bardzo rozumiem sensu grzebania wśród powinowatych, którzy związków ze sobą mieć na pewno nie mieli.Po co? Żeby opowiadać przy świętach, że wnuczka, brata męża mojej kuzynki miała 10 razy pradziadka generała? I tak w publicznym drzewie ja takich historii nie zamieszczam, bo niestety, ale w naszym kraju może się okazać, że jesteś zdrajcą, bo twój 5 razy pradziadek był Żydem, albo 7 razy pradziadek miał kuzyna z konfederacji Targowickiej. Także w tym konkretnym przypadku jest to raczej kolekcjonowanie ludzi. Aczkolwiek nie mam nic przeciw robieniu wielkiego drzewa genealogicznego dla np. miejscowości. Sama gdybym miała więcej czasu, pewnie bym zrobiła taką dla wsi z której pochodzi moja babcia, bo mogło to by być ciekawe dla mieszkańców tamtego rejonu, ale tu wiadomo, że losy ich rodzin są ze sobą związane.
Co do indeksacji, to ja teraz robię indeksację kilku roczników z Inowrocławia, ale robię to dla siebie. I powiem, że gdyby były skorowidze do aktów dostępne, nie robiłabym tego, a tak z indeksuję zapewne z 10 lat tylko po to, żeby później móc odnaleźć swoich przodków, których nazwiska mogę jeszcze nie znać. Poza tym i tak muszę, ze względu na brak skorowidzów, przeglądać akt po akcie, więc jakoś mi to nie szkodzi.
Co do indeksacji, to ja teraz robię indeksację kilku roczników z Inowrocławia, ale robię to dla siebie. I powiem, że gdyby były skorowidze do aktów dostępne, nie robiłabym tego, a tak z indeksuję zapewne z 10 lat tylko po to, żeby później móc odnaleźć swoich przodków, których nazwiska mogę jeszcze nie znać. Poza tym i tak muszę, ze względu na brak skorowidzów, przeglądać akt po akcie, więc jakoś mi to nie szkodzi.
-
Piotr_Juszczyk

- Posty: 684
- Rejestracja: czw 30 gru 2010, 01:07
No widzisz.
Niektórzy nie indeksują.
Inni indeksują jak Ty fragment który ich interesuje.
A inni indeksują wszystko i z ich pracy także i Ty możesz skorzystać.
Po co to robią jak nie dotyczy to ich krewnych?
Bo mają nadzieję że 200 km dalej usiądzie ktoś z takim samym nastawieniem i zrobi nie swoich krewnych ale właśnie ich.
Albo też lubią wolontariat.
Niektórzy nie indeksują.
Inni indeksują jak Ty fragment który ich interesuje.
A inni indeksują wszystko i z ich pracy także i Ty możesz skorzystać.
Po co to robią jak nie dotyczy to ich krewnych?
Bo mają nadzieję że 200 km dalej usiądzie ktoś z takim samym nastawieniem i zrobi nie swoich krewnych ale właśnie ich.
Albo też lubią wolontariat.