Proszę o wyjaśnienie zwrotu...
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
Znaczenie słów: "pracowitych, urodzonych"
Dziękuję!
Zasadniczo myślę podobnie, choć sprawa jest bardziej złożona. Mój pradziad pochodził z innych stron, spod Łodzi, gdzie zaszła dziwna zmiana składu społecznego. O ile jeszcze w połowie XVIII wieku znaczną część mieszkańców parafii stanowiła szlachta, to później jest jej coraz mniej, a po 1800 w aktach nie ma już praktycznie żadnego szlachcica! (nie chodzi nawet o określenie statusu, ale występowanie nazwisk, wcześniej znanych jako szlacheckie). Nie ma też śladu po rodzinach (trzech rodach) przodków pradziadka. Dokąd się wynieśli nie mam pojęcia, ale coś się musiało stać. Pradziadek zawędrował aż pod Lublin wraz z handlarzami trzody - stąd poźniejszy rzeźnik. W aktach po 1810r. występował zawsze jako sławetny, więc sądziłem, że "utracił" szlachectwo w związku z owym przemieszczeniem spod Łodzi (może stracił majątek, etc.). Teraz znalazłem akta z ok. 1800 r., już z tego nowego miejsca pobytu, i zdziwiło mnie, że początkowo pradziadek zapisywany był jako generosus, i nagle, po 1804r., "stał się" famatus. Zatem "utrata szlachectwa" nie miała związku ze zmianą zamieszkania i nowym statusem w nowym miejscu, ale nastąpiła już po kilku latach osiedlenia. Stąd moje zinteresowanie problemem.
Marek.
Zasadniczo myślę podobnie, choć sprawa jest bardziej złożona. Mój pradziad pochodził z innych stron, spod Łodzi, gdzie zaszła dziwna zmiana składu społecznego. O ile jeszcze w połowie XVIII wieku znaczną część mieszkańców parafii stanowiła szlachta, to później jest jej coraz mniej, a po 1800 w aktach nie ma już praktycznie żadnego szlachcica! (nie chodzi nawet o określenie statusu, ale występowanie nazwisk, wcześniej znanych jako szlacheckie). Nie ma też śladu po rodzinach (trzech rodach) przodków pradziadka. Dokąd się wynieśli nie mam pojęcia, ale coś się musiało stać. Pradziadek zawędrował aż pod Lublin wraz z handlarzami trzody - stąd poźniejszy rzeźnik. W aktach po 1810r. występował zawsze jako sławetny, więc sądziłem, że "utracił" szlachectwo w związku z owym przemieszczeniem spod Łodzi (może stracił majątek, etc.). Teraz znalazłem akta z ok. 1800 r., już z tego nowego miejsca pobytu, i zdziwiło mnie, że początkowo pradziadek zapisywany był jako generosus, i nagle, po 1804r., "stał się" famatus. Zatem "utrata szlachectwa" nie miała związku ze zmianą zamieszkania i nowym statusem w nowym miejscu, ale nastąpiła już po kilku latach osiedlenia. Stąd moje zinteresowanie problemem.
Marek.
- t.dzwonkowski

- Posty: 289
- Rejestracja: pt 26 paź 2007, 22:57
Znaczenie słów: "pracowitych, urodzonych"
Panie Marku
Mimo tak małej ilości danych spóbuję Panu pomóc. Sadzę, że najprawdopodbniej istnieją dwie możliwości:
1)Po rozbiorach w Galicji, a Lublin w tym czasie do Galicji należał, uprawnionym po 1782 r. do nadawania szlachectwa był Wydział Stanów Sejmu Galicyjskiego (Collegium Statuum), który prowadził Metryki Szlachty. Po zmianie miejsca zamieszkania z zaboru pruskiego do Galicji każdy kto starał się o uzyskanie lub zatwierdzenie szlachectwa, musiał zaprezentować wywód genealogiczny i herb. Dowodem były dokumenty potwierdzające, że jego rodzina od 150 lat posiadała w Rzeczpospolitej dobra ziemskie. Rozpatrywaniem dowodów szlachectwa zajmowała się Komisja we Lwowie. Nie sądzę aby rzeźnik posiadał wystarczające dochody aby mógł je zebrać i osobiście stawić się we Lwowie. Nie miał też zapewnie w pobliżu świadków - szlachty. Zresztą, zostając rzeźnikiem zapewne należał do cechu. Starsi cechowi nie zawsze życzliwie traktowali taką manifestację przynalezności do innego stanu.
2)być może pochodził ze wsi, która w całości lub części należała do osoby o tym nazwisku i w Lublinie przybrał nazwisko właściciela. Było to dość powszechne, zwłaszcza w okresach destablizacji, a w połowie XIX w. w Królestwie Polskim nagminne. W aktach znalazłem jedną osobę o nazwisku Dzwonek, która w 1792 r. przywędrowała do Warszawy i zapisała się jako Dzwonkowski, ale to działo się na fali wydarzeń związanych z Konsytucją 3 Maja. Zakładam, że mieszkał wcześniej na północny zachód od Pilicy. W tej sytuacji wychodząc z zaboru pruskiego ( z handlarzami bydłem ) w ok. 1800 r. musiał mieć tzw. Pass-Route, gdzie widniało jego nazwisko, zawód, wiek etc., wystawioną przez właściwy urząd patrymonialny.
Z poważaniem Tadeusz Dzwonkowski
Mimo tak małej ilości danych spóbuję Panu pomóc. Sadzę, że najprawdopodbniej istnieją dwie możliwości:
1)Po rozbiorach w Galicji, a Lublin w tym czasie do Galicji należał, uprawnionym po 1782 r. do nadawania szlachectwa był Wydział Stanów Sejmu Galicyjskiego (Collegium Statuum), który prowadził Metryki Szlachty. Po zmianie miejsca zamieszkania z zaboru pruskiego do Galicji każdy kto starał się o uzyskanie lub zatwierdzenie szlachectwa, musiał zaprezentować wywód genealogiczny i herb. Dowodem były dokumenty potwierdzające, że jego rodzina od 150 lat posiadała w Rzeczpospolitej dobra ziemskie. Rozpatrywaniem dowodów szlachectwa zajmowała się Komisja we Lwowie. Nie sądzę aby rzeźnik posiadał wystarczające dochody aby mógł je zebrać i osobiście stawić się we Lwowie. Nie miał też zapewnie w pobliżu świadków - szlachty. Zresztą, zostając rzeźnikiem zapewne należał do cechu. Starsi cechowi nie zawsze życzliwie traktowali taką manifestację przynalezności do innego stanu.
2)być może pochodził ze wsi, która w całości lub części należała do osoby o tym nazwisku i w Lublinie przybrał nazwisko właściciela. Było to dość powszechne, zwłaszcza w okresach destablizacji, a w połowie XIX w. w Królestwie Polskim nagminne. W aktach znalazłem jedną osobę o nazwisku Dzwonek, która w 1792 r. przywędrowała do Warszawy i zapisała się jako Dzwonkowski, ale to działo się na fali wydarzeń związanych z Konsytucją 3 Maja. Zakładam, że mieszkał wcześniej na północny zachód od Pilicy. W tej sytuacji wychodząc z zaboru pruskiego ( z handlarzami bydłem ) w ok. 1800 r. musiał mieć tzw. Pass-Route, gdzie widniało jego nazwisko, zawód, wiek etc., wystawioną przez właściwy urząd patrymonialny.
Z poważaniem Tadeusz Dzwonkowski
- Kaczmarek_Aneta

- Posty: 6297
- Rejestracja: pt 09 lut 2007, 13:00
- Lokalizacja: Warszawa/Piaseczno
Dwa niezrozumiałe określenia
Przy wdowie widnieje "wymiernica" - pewnie rodzaj zajęcia 
A na górze to nie czasem dwa wyrazy ? W jakiej części aktu się pojawia to słowo / słowa ?
Pozdrawiam,
Aneta
A na górze to nie czasem dwa wyrazy ? W jakiej części aktu się pojawia to słowo / słowa ?
Pozdrawiam,
Aneta
- Aftanas_Jerzy

- Posty: 3287
- Rejestracja: śr 15 kwie 2009, 15:52
Dwa niezrozumiałe określenia
Wymiernica, wymiernik - to zawód (zajęcie) wg Słownika Arcta z 1914 r. "człowiek trudniący się wymierzaniem czegoś, gieometra"(tak w starej pisowni).
Serdeczne pozdrowienia
Jerzy Aftanas
Jerzy Aftanas
Dwa niezrozumiałe określenia
Faktycznie, mogłem dać większy fragment...
Myślałem o wymiernicy, ale nie byłem pewien, czy dobrze odczytuję. Szkoda, że nie wiem, co wymierzała...
Dziękuję pięknie za podpowiedzi.
Zarówno górne jak i dolne określenie znajduje się w tym samym miejscu w aktach zgonów, właśnie tam, gdzie opisuje się zmarłą osobę. W tym sensie, że taka a taka stawiła się tam i tam, zamieszkała w, i zeznała, że matka jej Katarzyna, wdowa wymiernica, zmarła w wieku lat 89, itd. Górne określenie prawie identycznie. Słowo to poprzedza jedynie stwierdzenie 'zeznał, że'. I tu widzę jedynie ..ymgarka
Pozdrawiam
Myślałem o wymiernicy, ale nie byłem pewien, czy dobrze odczytuję. Szkoda, że nie wiem, co wymierzała...
Zarówno górne jak i dolne określenie znajduje się w tym samym miejscu w aktach zgonów, właśnie tam, gdzie opisuje się zmarłą osobę. W tym sensie, że taka a taka stawiła się tam i tam, zamieszkała w, i zeznała, że matka jej Katarzyna, wdowa wymiernica, zmarła w wieku lat 89, itd. Górne określenie prawie identycznie. Słowo to poprzedza jedynie stwierdzenie 'zeznał, że'. I tu widzę jedynie ..ymgarka
Pozdrawiam
- Aftanas_Jerzy

- Posty: 3287
- Rejestracja: śr 15 kwie 2009, 15:52
Dwa niezrozumiałe określenia
Aha... jeszcze jedno słowo zostało.
Wg mnie, to słowo zapiano z błędem (brak litery "ł"), może zapis fonetyczny, gwarowy. "Wys(ł)ugarka" to służąca, sługa.
Wg mnie, to słowo zapiano z błędem (brak litery "ł"), może zapis fonetyczny, gwarowy. "Wys(ł)ugarka" to służąca, sługa.
Serdeczne pozdrowienia
Jerzy Aftanas
Jerzy Aftanas
- Kaczmarek_Aneta

- Posty: 6297
- Rejestracja: pt 09 lut 2007, 13:00
- Lokalizacja: Warszawa/Piaseczno
Przykład zajęcia wymiernicy (niestety tylko fragment opisu):
http://books.google.pl/books?q=wymiernica
Co do słowa na górze, jako pierwszy człon widzę "czy" lub "wy"; środek "m" lub "w" i koniec "garka".
W połączeniu jawi mi się:
czymgarka
czywgarka
wymgarka
wywgarka

http://books.google.pl/books?q=wymiernica
Co do słowa na górze, jako pierwszy człon widzę "czy" lub "wy"; środek "m" lub "w" i koniec "garka".
W połączeniu jawi mi się:
czymgarka
czywgarka
wymgarka
wywgarka
- Kaczmarek_Aneta

- Posty: 6297
- Rejestracja: pt 09 lut 2007, 13:00
- Lokalizacja: Warszawa/Piaseczno
1) wycugarka
2) wdowa wymiernica
W obu przypadkach w żadnym razie nie chodzi, Drodzy Państwo, o niewiastę biegającą z łatą niwelacyjną
ale o żonę rolnika, który w zamian za zapisanie gospodarstwa dzieciom zastrzegł sobie pewien "wymiar" dożywotnich świadczeń w naturze i gotówce! Nazywano ją w różnych stronach wymiernicą, wycużnicą (od wycugu czyli wymiaru; niem. Auszug - Auszüglerin), wyciężnicą czy wymownicą.
Książka, którą podlinkowała Aneta, w barwny sposób ukazuje, jakim utrapieniem potrafiła być dla młodego małżeństwa stara, podejrzliwa wymiernica. Polecam
2) wdowa wymiernica
W obu przypadkach w żadnym razie nie chodzi, Drodzy Państwo, o niewiastę biegającą z łatą niwelacyjną
Książka, którą podlinkowała Aneta, w barwny sposób ukazuje, jakim utrapieniem potrafiła być dla młodego małżeństwa stara, podejrzliwa wymiernica. Polecam
- Kaczmarek_Aneta

- Posty: 6297
- Rejestracja: pt 09 lut 2007, 13:00
- Lokalizacja: Warszawa/Piaseczno
No pewnie, że wycugarka. W życiu sam bym tego nie odczytał... Tym bardziej odmiany żeńskiej, bo wycużnika w rodzinie już miałem, więc pojęcie to jest mi znane i zapewne bym skojarzył. A już wycugarki z wymiernicą na pewno bym nie powiązał. Myślałem, że te słowa nie mają ze sobą nic wspólnego. A tu proszę. Wycug czyli wymiar. Logiczniejsze wydawało mi się wymierzanie. Poczytałem, i okazuje się, że z tym wymiarem to chodzi o 'utrzymanie w wymiarze dożywotnim'. Z wycużnikami jest dokładnie tak jak Bartek pisze. Dzisiaj to się nazywa 'umowa dożywocia', czyli za dożywotnie utrzymanie ktoś zapisuje komuś majątek.
Pięknie dziękuję wszystkim za propozycje i kombinacje.
Pozdrawiam serdecznie
Paweł
Pięknie dziękuję wszystkim za propozycje i kombinacje.
Pozdrawiam serdecznie
Paweł
- Aftanas_Jerzy

- Posty: 3287
- Rejestracja: śr 15 kwie 2009, 15:52
Z tą "wymiernicą" to chyba się mylicie. To był konkretny zawód i to ważny, wymagający kobiecej skrupulatności i zaufania pracodawcy. To nie latanie z łatą mierniczą. Geometrami byli mężczyźni. Przykład pierwszy z brzegu http://books.google.pl/books?q=wymiernica. Służę innymi przykładami.
Serdeczne pozdrowienia
Jerzy Aftanas
Jerzy Aftanas
Jurku drogi!j_aftanas pisze:Z tą "wymiernicą" to chyba się mylicie. To był konkretny zawód i to ważny, wymagający kobiecej skrupulatności i zaufania pracodawcy. To nie latanie z łatą mierniczą. Geometrami byli mężczyźni.
Nie wykluczam, że istniał zawód o tej nazwie, ale w podanym przez Pawła kontekście chodzi niewątpliwie o wymiernicę w popularniejszym znaczeniu - czyli o osobę, której przysługiwał ów dożywotni wymiar świadczeń.
Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że wymiernicy stanowili na niektórych wielkopolskich wsiach do 20% populacji i byli to zwykle rolnicy w podeszłym wieku?
A doczytałeś dalej? Dlaczego tak tę sieczkę dokładnie mierzyła, kto ją jej przynosił i dlaczego cała rodzina Skorupków miała starą Dolacinę za postrzeloną, zawistną jędzę?j_aftanas pisze:Przykład pierwszy z brzegu http://books.google.pl/books?q=wymiernica.

