Przodkowie w Rosji
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
- genealog1981

- Posty: 229
- Rejestracja: śr 03 paź 2007, 20:50
Przodkowie w Rosji
Witam Wszystkich,
Znam taka opowiesc w rodzinie, ze moi pradziadkowie Wladyslaw Korzeniewski z zona Stanislawa Korzeniewska- Brudzinska mieszkali przez jakis czas w Sankt Petersburgu w Rosji, prawdopodobnie w latach 1915-1923.
W pierwszej wojnie Swiatowej Rosja zachecala Polakow na wyjazd do Rosji obiecujac im zlote gory a okazalo sie ze Polacy trafiali do obozow pracy (przepraszam z gory jezeli tej czesci historji tak opisuje, ale nie znam tego az tak) moi inni Pradziadkowie Gracjan Ostrach i Jozefa Ostrach- z Krukowskich trafili do Astrachania.
Moi Pradziadkowie Wladyslaw ze Stanislawa wrocili z duza ilosca zlotych rubli.
Chcialbym sie zapoznac z tel historia dlaczego Polakow wyganiali i czy moglbym znalesc w jakis sposob na to dowod ze tam byli i co tam porabiali.
Z gory dziekuje i pozdrawiam,
Sandro
Znam taka opowiesc w rodzinie, ze moi pradziadkowie Wladyslaw Korzeniewski z zona Stanislawa Korzeniewska- Brudzinska mieszkali przez jakis czas w Sankt Petersburgu w Rosji, prawdopodobnie w latach 1915-1923.
W pierwszej wojnie Swiatowej Rosja zachecala Polakow na wyjazd do Rosji obiecujac im zlote gory a okazalo sie ze Polacy trafiali do obozow pracy (przepraszam z gory jezeli tej czesci historji tak opisuje, ale nie znam tego az tak) moi inni Pradziadkowie Gracjan Ostrach i Jozefa Ostrach- z Krukowskich trafili do Astrachania.
Moi Pradziadkowie Wladyslaw ze Stanislawa wrocili z duza ilosca zlotych rubli.
Chcialbym sie zapoznac z tel historia dlaczego Polakow wyganiali i czy moglbym znalesc w jakis sposob na to dowod ze tam byli i co tam porabiali.
Z gory dziekuje i pozdrawiam,
Sandro
Przodkowie w Rosji
O ile dobrze rozumiem tę część naszej trudnej historii pierwszej połowy XX wieku - to w I wojnie światowej Polacy nie tyle byli "zachęcani" do wyjazdu wgłąb Rosji (bo ci z zaboru rosyjskiego przecież w tejże Rosji już byli), co w wyniku klęsk na froncie armii rosyjskiej byli zmuszani do wyjazdu. Historia opisuje ten olbrzymi exodus mianem "bieżeństwa". Bieżeńcy nie mieli wyboru - ani co do faktu wyjechać czy zostać, ale również - gdzie zostaną przesiedleni. Wydaje się, że ta tragedia narodu Polskiego do dziś nie została należycie opisana i nagłośniona. Nie wiadomo ilu Polaków spotkał ten los, ilu zginęło na obcej ziemi, ilu - i kiedy - wróciło. Życzę powodzenia w poszukiwaniach, ale łatwo nie będzie.
Jacek
Jeśli masz info o Malinowskich z Prużan, Wiaźmy albo Piotrkowa Trybunalskiego - daj znać
Jeśli masz info o Malinowskich z Prużan, Wiaźmy albo Piotrkowa Trybunalskiego - daj znać
-
Irena_Powiśle

- Posty: 2432
- Rejestracja: sob 22 paź 2016, 23:36
Przodkowie w Rosji
"Znam taka opowiesc w rodzinie, ze moi pradziadkowie Wladyslaw Korzeniewski z zona Stanislawa Korzeniewska- Brudzinska mieszkali przez jakis czas w Sankt Petersburgu w Rosji, prawdopodobnie w latach 1915-1923.
Moi Pradziadkowie Wladyslaw ze Stanislawa wrocili z duza ilosca zlotych rubli.
"Po Traktacie Ryskim wrócili do Polski z kupą złotych ruble???
Niech Pan przeczyta zasady TR.
Tam ściśle określono co i ile można było wziąć ze sobą. Sens był w tym żeby wyjechać stąd żywym.
Oprócz tego bilet kosztował duże pieniądze i nie wszyscy Polacy mieli taką kwotę. Wyjazd na własny koszt optanta.
w jakiś sposób np przez granice północne albo północnozachodnie właśnie z Spb można było wyjechać po rewolucji październikową, w latach 1918-19. I z kasą.
ale nie po TR moim zdaniem.
inny aspekt pytania.
Np duża ilość Polaków pracowała na drodze ż. Moskiewsko-Brzeskiej (Aleksandrowskiej). w większości to byli chłopi z wiosek kresowych na Litwie. Od początku pracowali np na budowie tamtej drogi, później otrzymali jakiś zawód/stanowsko. jechali za chlebem.
ten temat można długo kontynuować
o bieżeństwie już powiedziano.
z powodu obozów pracy.
nigdy w lteraturze z tym nie spotkałam się póki nie przeczytała kilka lat temu dokumenty w AAN. Są tam wiele podań bieżeńców których okłamano i wywieziono gdzieś w głąb Rosji, a propos na ile pamietam jeden z takich dokumentów chodziło to o stepu gdzieś w rejonach Saratowa- Astrakhania, mieli fatalne warunki dla życia i wyglądało to właśnie jak obóz pracy.
Irena
Moi Pradziadkowie Wladyslaw ze Stanislawa wrocili z duza ilosca zlotych rubli.
"Po Traktacie Ryskim wrócili do Polski z kupą złotych ruble???
Niech Pan przeczyta zasady TR.
Tam ściśle określono co i ile można było wziąć ze sobą. Sens był w tym żeby wyjechać stąd żywym.
Oprócz tego bilet kosztował duże pieniądze i nie wszyscy Polacy mieli taką kwotę. Wyjazd na własny koszt optanta.
w jakiś sposób np przez granice północne albo północnozachodnie właśnie z Spb można było wyjechać po rewolucji październikową, w latach 1918-19. I z kasą.
ale nie po TR moim zdaniem.
inny aspekt pytania.
Np duża ilość Polaków pracowała na drodze ż. Moskiewsko-Brzeskiej (Aleksandrowskiej). w większości to byli chłopi z wiosek kresowych na Litwie. Od początku pracowali np na budowie tamtej drogi, później otrzymali jakiś zawód/stanowsko. jechali za chlebem.
ten temat można długo kontynuować
o bieżeństwie już powiedziano.
z powodu obozów pracy.
nigdy w lteraturze z tym nie spotkałam się póki nie przeczytała kilka lat temu dokumenty w AAN. Są tam wiele podań bieżeńców których okłamano i wywieziono gdzieś w głąb Rosji, a propos na ile pamietam jeden z takich dokumentów chodziło to o stepu gdzieś w rejonach Saratowa- Astrakhania, mieli fatalne warunki dla życia i wyglądało to właśnie jak obóz pracy.
Irena
- genealog1981

- Posty: 229
- Rejestracja: śr 03 paź 2007, 20:50
- Tomasz_Lenczewski

- Posty: 2237
- Rejestracja: ndz 26 wrz 2010, 14:41
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Szukałem niedawno na Forum informacji nt. podań składanych w sprawie reperacji za mienie pozostawione w Rosji po 1923 r. przytaczając nazwę Urzędu. Mam akurat plik podań ojca polskiego uczonego, który wrócił z rodziną po repatriacji. Przywiózł tylko papiery potwierdzone przez bolszewickie urzędy, jakie sumy pozostały w bankach rosyjskich i inne należności, w tym skonfiskowane. Nikt nic nie przywiózł legalnie. A nielegalnie. No cóż znam opowieść, jak hrabia Tyszkiewicz wrócił ze złotymi rublami w kosturze z Rosji. Ale czy to było wtedy? W Szepietówce, gdzie był obóz dla powracających ludzie wracali nędzarzami. Pozdrawiam
U mnie w rodzinie z kolei zachowała się informacja, że pradziadkowie przyjechali z Rosji mając pozaszywane złoto w płaszczach i biorąc pod uwagę ich późniejszy status materialny, jest to całkiem prawdopodobne.Tomasz_Lenczewski pisze:Nikt nic nie przywiózł legalnie. A nielegalnie. No cóż znam opowieść, jak hrabia Tyszkiewicz wrócił ze złotymi rublami w kosturze z Rosji.
Michał
-
MarekKorniluk

- Posty: 11
- Rejestracja: wt 05 sty 2016, 07:37
Re: Przodkowie w Rosji
Proszę przeczytać książkę Basi Goralczuk "Nadzieja aż po Horyzont" Opowieść o przeżyciach rodziny która wyjechała w bieżeństwo.
Marek Korniluk
Marek Korniluk
Proszę poczytać opracowania dr Sergiusza Leończyka o dobrowolnych osadnikach na Syberii, o migracji Polaków. Moi pradziadkowie właśnie jako tacy osadnicy wyjechali i był to wyjazd dobrowolny (obiecane preferencyjne warunki przydziału ziemi) a nie jak w przypadku Bieżeńców przymusowy lub powodowany zastraszaniem.
Pozdrawiam K.J.
Pozdrawiam K.J.
-
Baranowska_Agnieszka

- Posty: 27
- Rejestracja: wt 03 wrz 2013, 13:51
-
jamiolkowski_jerzy

- Posty: 3178
- Rejestracja: śr 28 kwie 2010, 19:24
Temat zainspirował mnie do refleksji nad losami mojej najbliższej rodziny, po kądzieli. Ograniczę się jedynie do dziadka i jego trzech braci. Wszyscy byli mieszkańcami podbiałostockiej Wólki juchnowieckiej, gubernii grodzieńskiej a zatem poddanymi rosyjskimi. Wszystkich los zagnał w głębiny Rosji . Odbyło się to w wyniku różnych okoliczności i motywów..
Mój dziadek Tadeusz rocznik 1876, najstarszy z kilkorga braci, synów Piotra i Magdaleny uniknął wzięcia w do normalnej służby wojskowej ale trafił do wojska w I wojnie jako rotnik 38 Twerskiej Drużyny. Rotnicy to były służby pomocnicze . W 1915 roku trafił do szpitala w Kurlandii. Nie z powodu ran ale choroby (może symulował ). Wkrótce został zwolniony z wojska. Prawdopodobnie stało się to z łaski carycy Aleksandry Fiodorownej . Wyprosił u niej zwolnienie (wspominał – z nawet dla mnie dzieciaka widocznym przejęciem - że caryca ucałowała go w czoło).. Widać caryca szczęśliwie dla dziadka odwiedziła lazaret i zlitowała się . Dziadek miał wtedy trzech małych synów.
Jego brat Faustyn rocznik 1886 miał mniej szczęścia . Przesłużył kilka lat w carskiej armii. Przeżył tam rewolucję; opowiadał, że widział Lenina. Przemierzył bezmiary Rosji. Byłem niestety za mały, aby przyswoić wiedzę o carskim imperium, którą Faustyn niewątpliwie posiadł w stopniu doskonałym. O zwykłych Rosjanach zawsze mówił, że to dobrzy ludzie wśród których człowiek nie zginie. Niestety nie pytałem go szczegóły . Nawet nie wiem jak i kiedy wrócił do Polski
Inny brat dziadka Władysław rocznik 1883 do Rosji trafił około 1910 roku z własnego wyboru, w poszukiwaniu dobrej pracy. Najpierw do Moskwy a potem di Petersburga. Tam się ożenił . Wyuczył się kowalstwa, pracował w zakładach putiłowskich. W Pitrze zastała ich rewolucja. Siłą został wcielony do armii bolszewickiej. Przy pierwszej okazji zetknięcia z polskimi oddziałami poddał się do niewoli. Z obozu jenieckiego wyciągał go brat Zygmunt. Dotarł do Wólki. Żona Adela już później samodzielnie przedzierała się z Petersburga do Polski. Była w niej w 1921 , może nawet już 1920.
Wspomniany wyżej brat Zygmunt, najmłodszy, rocznik 1891, po skończeniu 4 klasowej średniej szkoły im Puszkina (gimnazjum?) w 1911 roku wyjechał do Omska do szkoły Felczerów Ziemskich, którą ukończył w 1913 roku. W 1914 roku rozpoczął służbę jako felczer w carskim wojsku – w 11 Syberyjskiej Brygadzie Strzelecko – Artyleryjskiej. Awansował na stanowisko aptecznego felczera brygady. Rewolucję przeżył w Petersburgu. Szczęśliwie uszedł śmierci, a był przez bolszewików postawiony do rozstrzału. Gdy na terenie Rosji zaczęły powstawać formacje wojska polskiego trafił do Korpusu gen. Dowbór Muśnickiego, służąc w lazaretach Korpusu. Przeszedł szlak walk w okolicach Bobrujska, Wilna, Mińska, Nowogródka. Z Korpusem wrócił do Polki. Od roku 1920 po przegonieniu sowietów pracował jako felczer na terenie obejmującym cztery gminy: Juchnowiec, Suraż, Turośń Kościelną i częściowo Zabłudów.
Z Rosją związane były także losy braci stryjecznych. Były nawet bardziej tragiczne, dwaj w czas rewolucji zginęli. Ale wszystkie ich losy pokazują, że nie ma jednej historii. Nie wszystko było bieżeństwem ani tez nie wszyscy jechali po fortunę. I jakby to nie zabrzmiało dziwnie ale Rosja była –nie z wyboru – ale ich państwem.
Mój dziadek Tadeusz rocznik 1876, najstarszy z kilkorga braci, synów Piotra i Magdaleny uniknął wzięcia w do normalnej służby wojskowej ale trafił do wojska w I wojnie jako rotnik 38 Twerskiej Drużyny. Rotnicy to były służby pomocnicze . W 1915 roku trafił do szpitala w Kurlandii. Nie z powodu ran ale choroby (może symulował ). Wkrótce został zwolniony z wojska. Prawdopodobnie stało się to z łaski carycy Aleksandry Fiodorownej . Wyprosił u niej zwolnienie (wspominał – z nawet dla mnie dzieciaka widocznym przejęciem - że caryca ucałowała go w czoło).. Widać caryca szczęśliwie dla dziadka odwiedziła lazaret i zlitowała się . Dziadek miał wtedy trzech małych synów.
Jego brat Faustyn rocznik 1886 miał mniej szczęścia . Przesłużył kilka lat w carskiej armii. Przeżył tam rewolucję; opowiadał, że widział Lenina. Przemierzył bezmiary Rosji. Byłem niestety za mały, aby przyswoić wiedzę o carskim imperium, którą Faustyn niewątpliwie posiadł w stopniu doskonałym. O zwykłych Rosjanach zawsze mówił, że to dobrzy ludzie wśród których człowiek nie zginie. Niestety nie pytałem go szczegóły . Nawet nie wiem jak i kiedy wrócił do Polski
Inny brat dziadka Władysław rocznik 1883 do Rosji trafił około 1910 roku z własnego wyboru, w poszukiwaniu dobrej pracy. Najpierw do Moskwy a potem di Petersburga. Tam się ożenił . Wyuczył się kowalstwa, pracował w zakładach putiłowskich. W Pitrze zastała ich rewolucja. Siłą został wcielony do armii bolszewickiej. Przy pierwszej okazji zetknięcia z polskimi oddziałami poddał się do niewoli. Z obozu jenieckiego wyciągał go brat Zygmunt. Dotarł do Wólki. Żona Adela już później samodzielnie przedzierała się z Petersburga do Polski. Była w niej w 1921 , może nawet już 1920.
Wspomniany wyżej brat Zygmunt, najmłodszy, rocznik 1891, po skończeniu 4 klasowej średniej szkoły im Puszkina (gimnazjum?) w 1911 roku wyjechał do Omska do szkoły Felczerów Ziemskich, którą ukończył w 1913 roku. W 1914 roku rozpoczął służbę jako felczer w carskim wojsku – w 11 Syberyjskiej Brygadzie Strzelecko – Artyleryjskiej. Awansował na stanowisko aptecznego felczera brygady. Rewolucję przeżył w Petersburgu. Szczęśliwie uszedł śmierci, a był przez bolszewików postawiony do rozstrzału. Gdy na terenie Rosji zaczęły powstawać formacje wojska polskiego trafił do Korpusu gen. Dowbór Muśnickiego, służąc w lazaretach Korpusu. Przeszedł szlak walk w okolicach Bobrujska, Wilna, Mińska, Nowogródka. Z Korpusem wrócił do Polki. Od roku 1920 po przegonieniu sowietów pracował jako felczer na terenie obejmującym cztery gminy: Juchnowiec, Suraż, Turośń Kościelną i częściowo Zabłudów.
Z Rosją związane były także losy braci stryjecznych. Były nawet bardziej tragiczne, dwaj w czas rewolucji zginęli. Ale wszystkie ich losy pokazują, że nie ma jednej historii. Nie wszystko było bieżeństwem ani tez nie wszyscy jechali po fortunę. I jakby to nie zabrzmiało dziwnie ale Rosja była –nie z wyboru – ale ich państwem.
Polacy trafiali do Rosji w różny sposób. Niektórzy zapuścili tam tak głębokie korzenie, że nie zdecydowali się powrócić do Polski pomimo odzyskania przez nią niepodległości i rosyjskiej rewolucji. W mojej rodzinie spotkałem się z trzema takimi przypadkami. Myślę, że są to ciekawe historie.
Pierwsze dwie osoby to bracia Zygmunt i Augustyn Kuryło, synowie Antoniego. Byli oni bratankami mojego pradziadka. Ich rodzice osierocili ich kiedy starszy z nich miał tylko 10 lat i ich wychowaniem zajęła się zamożna rodzina ze strony ich matki. Wygląda na to, że ta rodzina nie szczędziła pieniędzy na ich wychowanie.
Zygmunt Kuryło ukończył szkołę junkrów w Odessie. Podobno najpierw był wojskowym attaché na Krecie. Potem rozpoczął regularną służbę wojskową. Brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej i był kilkakrotnie ranny. Otrzymał za to kilka carskich medali i awansował. Ożenił się z Anną Dubino-Kniażycką. Rodzina Kniażyckich prawdopodobnie pochodziła z Ukrainy i dodała do swojego nazwiska przydomek Dubino od nazwy majątku który mieli w Rosji. Podczas rosyjskiej rewolucji Zygmunt, już pułkownik, wstąpił do korpusu Dowbora-Muśnickiego gdzie był inicjatorem i współuczestnikiem zajęcia twierdzy Bobrujskiej na Białorusi. Po rozwiązaniu korpusu, który był ciągle na Białorusi, nie powrócił do Polski jak większość jego towarzyszy i ślad po nim zaginą. Za swoje zasługi w zajęciu Bobrujska otrzymał „pośmiertnie” dwa bardzo wysokie polskie odznaczenia wojskowe.
Augustyn Kuryło ukończył studia prawnicze i przed rewolucją był adwokatem w Petersburgu. Ożenił się z kobietą o nazwisku Olesztynska. W grudniu 1903 roku wyjechał do Moskwy w sprawach zawodowych i ślad po nim zaginął. Kto wie, może był wplątany w jakąś antycarską działalność. Jego brat Zygmunt starał się go odnaleźć ale bezskutecznie. Dzięki Internetowi udało mi się ustalić końcowe losy Augustyna. Otóż po rewolucji był adwokatem w Żytomierzu na Ukrainie. Był tam jednym z obrońców prawosławnego duchownego którego sowieci oskarżyli o antyrewolucyjne działania. W 1937 roku został aresztowany i zabity przez NKWD. Oskarżony został on o przynależność do fikcyjnej szpiegowskiej grupy na rzecz Niemiec. Z opublikowany dokumentów wynika, że kryminalne i bestialskie postepowanie członków żytomirskiego NKWD było nawet ponad miarę dla władz stalinowskich i zostali oni postawieni przed sądem. Augustyna żoną była wówczas Рахіль (Марія) Бронштейн-Курило która została również aresztowana i bestialsko zabita wraz ze swoją siostrą Єлизавета Бронштейн-Фельденкрайз. Z powodu ich panieńskiego nazwiska zostały one również oskarżone o przynależność do rodziny wroga Stalina, też okrutnego komunisty, Lewa Trockiego. Według zeznania świadków rzeczywistą przyczyną ich aresztowana i zabicia była chęć zagrabienia ich mieszkań.
Trzecią osobą był Ludwik Kuryłło, jeden z wielu synów mojego pradziadka, też Ludwika. Ludwik od dzieciństwa chorował na padaczkę i przez to miał podobno wybuchowy charakter. Uczył się piwowarstwa ale jak służył w austriackich ułanach pobił oficera który znęcał się nad nim. Żeby uniknąć sądu wojskowego zdezerterował i uciekł do Rosji. Jest to odnotowane w książeczce do nabożeństwa jego ojca pod datą 8 września 1904 roku. Miał ze sobą list polecający to przyjaciela swego ojca który był zamożnym przedsiębiorcą w Astrachaniu. Ojciec jego był prominentnym urzędnikiem w dobrach dzikowskich hr. Tarnowskich więc miał szerokie kontakty. Po pewnym czasie Ludwik zamieszkał w Rostowie nad Donem, a potem mieszkał w jakiejś Kanujewce. Nie wiem co Ludwik robił w Rosji przed rewolucją, ale po rewolucji trudnił się rybołówstwem i był ubogi. Ożenił się tam z polką Karoliną Sukert z którą miał córkę Jadwigę. Karolina zmarła jednak wkrótce. Po kilku latach Ludwik poślubił rosjankę o imieniu Maria z którą miał dwie córki, Ninę i Wierę. Mieszkał wtedy już w jakiejś Perewołoce, również nad Wołgą. Zmarł nagle w 1932 roku i nie jest mi wiadomo jak potoczyły się losy jego córek. Została po nich tylko fotografia z 1931 roku. Może któregoś dnia pojawią się ich potomkowie w moich DNA dopasowaniach.
Krzysztof
Pierwsze dwie osoby to bracia Zygmunt i Augustyn Kuryło, synowie Antoniego. Byli oni bratankami mojego pradziadka. Ich rodzice osierocili ich kiedy starszy z nich miał tylko 10 lat i ich wychowaniem zajęła się zamożna rodzina ze strony ich matki. Wygląda na to, że ta rodzina nie szczędziła pieniędzy na ich wychowanie.
Zygmunt Kuryło ukończył szkołę junkrów w Odessie. Podobno najpierw był wojskowym attaché na Krecie. Potem rozpoczął regularną służbę wojskową. Brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej i był kilkakrotnie ranny. Otrzymał za to kilka carskich medali i awansował. Ożenił się z Anną Dubino-Kniażycką. Rodzina Kniażyckich prawdopodobnie pochodziła z Ukrainy i dodała do swojego nazwiska przydomek Dubino od nazwy majątku który mieli w Rosji. Podczas rosyjskiej rewolucji Zygmunt, już pułkownik, wstąpił do korpusu Dowbora-Muśnickiego gdzie był inicjatorem i współuczestnikiem zajęcia twierdzy Bobrujskiej na Białorusi. Po rozwiązaniu korpusu, który był ciągle na Białorusi, nie powrócił do Polski jak większość jego towarzyszy i ślad po nim zaginą. Za swoje zasługi w zajęciu Bobrujska otrzymał „pośmiertnie” dwa bardzo wysokie polskie odznaczenia wojskowe.
Augustyn Kuryło ukończył studia prawnicze i przed rewolucją był adwokatem w Petersburgu. Ożenił się z kobietą o nazwisku Olesztynska. W grudniu 1903 roku wyjechał do Moskwy w sprawach zawodowych i ślad po nim zaginął. Kto wie, może był wplątany w jakąś antycarską działalność. Jego brat Zygmunt starał się go odnaleźć ale bezskutecznie. Dzięki Internetowi udało mi się ustalić końcowe losy Augustyna. Otóż po rewolucji był adwokatem w Żytomierzu na Ukrainie. Był tam jednym z obrońców prawosławnego duchownego którego sowieci oskarżyli o antyrewolucyjne działania. W 1937 roku został aresztowany i zabity przez NKWD. Oskarżony został on o przynależność do fikcyjnej szpiegowskiej grupy na rzecz Niemiec. Z opublikowany dokumentów wynika, że kryminalne i bestialskie postepowanie członków żytomirskiego NKWD było nawet ponad miarę dla władz stalinowskich i zostali oni postawieni przed sądem. Augustyna żoną była wówczas Рахіль (Марія) Бронштейн-Курило która została również aresztowana i bestialsko zabita wraz ze swoją siostrą Єлизавета Бронштейн-Фельденкрайз. Z powodu ich panieńskiego nazwiska zostały one również oskarżone o przynależność do rodziny wroga Stalina, też okrutnego komunisty, Lewa Trockiego. Według zeznania świadków rzeczywistą przyczyną ich aresztowana i zabicia była chęć zagrabienia ich mieszkań.
Trzecią osobą był Ludwik Kuryłło, jeden z wielu synów mojego pradziadka, też Ludwika. Ludwik od dzieciństwa chorował na padaczkę i przez to miał podobno wybuchowy charakter. Uczył się piwowarstwa ale jak służył w austriackich ułanach pobił oficera który znęcał się nad nim. Żeby uniknąć sądu wojskowego zdezerterował i uciekł do Rosji. Jest to odnotowane w książeczce do nabożeństwa jego ojca pod datą 8 września 1904 roku. Miał ze sobą list polecający to przyjaciela swego ojca który był zamożnym przedsiębiorcą w Astrachaniu. Ojciec jego był prominentnym urzędnikiem w dobrach dzikowskich hr. Tarnowskich więc miał szerokie kontakty. Po pewnym czasie Ludwik zamieszkał w Rostowie nad Donem, a potem mieszkał w jakiejś Kanujewce. Nie wiem co Ludwik robił w Rosji przed rewolucją, ale po rewolucji trudnił się rybołówstwem i był ubogi. Ożenił się tam z polką Karoliną Sukert z którą miał córkę Jadwigę. Karolina zmarła jednak wkrótce. Po kilku latach Ludwik poślubił rosjankę o imieniu Maria z którą miał dwie córki, Ninę i Wierę. Mieszkał wtedy już w jakiejś Perewołoce, również nad Wołgą. Zmarł nagle w 1932 roku i nie jest mi wiadomo jak potoczyły się losy jego córek. Została po nich tylko fotografia z 1931 roku. Może któregoś dnia pojawią się ich potomkowie w moich DNA dopasowaniach.
Krzysztof
Pozdrawiam
Krzysztof
Krzysztof