Tylko parafia inna i inne lata (u mnie to 1811 wzwyż). Miejscami jakby te akta pisał pijany.
Np. pomiędzy aktami numerowanymi wciśnięty jeden bez nr - dorobiłam mu sufix, bo jak go inaczej wpisać? Znalazłam też zgon wpisany pomiędzy śluby. W zgonach, oczywiście, nie został wpisany. Ksiądz go nie zauważył.
Pomieszane daty, kilka aktów z lutego, potem nagle listopad, a potem powrót do marca.
Zdarzenia, które odbyły się po dniu spisania aktu, przykładowo stawił się Nowak 2 marca i okazał dziecię urodzone 5 - tu daję adnotację w uwagach, że jest błąd w dacie
Nazwiska matek - osobna historia, albo zlepek liter, nie do odczytania, albo przekręcone. Wpisuję to co widzę, w przypadku nieczytelnego gryzmoła wersję najbardziej prawdopodobną ze znakiem ? i po spacji nazwisko poprawne, o ile je znam z innym aktów.
Nazwiska jak nazwiska, czasem imion się muszę domyślać ...
W skorowidzu też albo wpisane błędnie, albo całkiem brak - ponieważ pisał go kto inny podejrzewam, że sam nie mógł odczytać, bo pisane nie dość, że hieroglifami, to drobnym maczkiem.
Pomylone osoby (z sąsiednich akt) też się zdarzają.
Ogólnie - piszę jak leci, to co ksiądz napisał, daję adnotację w uwagach, i ewentualnie wersję poprawną po spacji.
Przy czym widać te błędy dopiero, kiedy przegląda się akt po akcie, na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku, oprócz charakteru pisma.
Też mnie nie raz ogarniało zniechęcenie. Ale jakoś brnę dalej.
A co do nazwy wsi z boku aktu i tego co jest w akcie, wpisuj to co w akcie. Ja się na tym przejechałam. Wpisałam to co z boku (Brygida, akurat chodziło o imię) nie doczytałam w akcie (mój błąd, przyznaję) a ona później okazała się Gertrudą

