Witam,
czuję się zobowiazany podnieść tutaj na forum pewną kwestię, która od pewnego czasu powoduje bardzo niekonstruktywną różnicę zdań pomiędzy mną a p. Martą Nalazek, jako osobą zajmującą się przyjmowaniem danych do Geneteki-naszego wspólnego dzieła..
Bez wstępów przejdę od razu do opisania kości niezgody.
Spędziwszy ostatnie trzy dni na indeksowaniu świeżo zrobionych zdjęć parafii Widawa, otrzymałem dziś z Geneteki wiadomość zwrotną, w której przeczytałem, że moje indeksy więcej nie będą umieszczane w Genetece. Przyczyna- są niekompletne. Brakuje w nich imion rodziców ochrzczonych, zmarłych czy zaślubionych osób. A w zasadzie nie to jest bezpośrednią przyczyną konsekwencji, które mają spotkać moje indeksy, a to, że różni ludzie garną się, by moje indeksy uzupełniać. W mniemaniu p. Marty jest to strata czasu, by ktoś uzupełniał indeksy, kiedy indeksujący od razu może 'brakujące' pola wypełnić.
Podjąłem próbę polemiki z tym wyrokiem na moje indeksy, która jednak zaowocowała poleceniem zgłoszenia zastrzeżeń u kierownictwa PTG, co czynię jednak tutaj, żeby każdy mógł zabrać swój głos w tej sprawie.
Krótko mówiąc, jestem pozbawiony możliwości indeksowania, ponieważ indeksy jakie zwykłem przygotowywać (a są one zupełnie zgodne z tym, co czytam tutaj:
http://geneteka.genealodzy.pl/jak-indeksowac-U-Z.php ) nie będą umieszczane w bazie.
Powiem szczerze, że po chwili zakłopotania poczułem się nieco niepotrzebny do funkcjonowania całego projektu. I rzeczywiście, jeśli zdaniem większości moje racje nie zostaną uznane, możliwe że przestanę udzielać sie w tym projekcie.
A teraz argumentacja-dlaczego nie wpisuję imion rodziców do indeksów?
Uważam po prostu, że są to informacje zbyt szczegółowe i nieistotne dla Projektu. Zaznaczam, że mówię tutaj o księgach, których zdjęć dostarcza nam p. Eliza. Jestem przekonany, że mając zestaw danych- imię i nazwisko poszukiwanego oraz nazwisko panieńskie jego matki, jesteśmy w stanie zidentyfikowac osobę. Tym bardziej, kiedy obok na sąsiednim talerzu jako danie główne podane są księgi. Geneteka i indeksy mają być chyba tylko przystawką do tego dania, nieprawdaż? Jaki więc sens wyczytywania i przepisywania imion, co nawet jeśli na krótką metę nie jest czasochłonne, to jednak znacząco zmienia wygodę wpisywania a w dużej skali również zajmuje czas. Czy dziś już cała zabawa ma polegać na wpisaniu komendy-' wyszukaj mi Piotra Nowaka' i otrzymaniu w odpowiedzi połowy aktu? Jeśli ktoś chce, proszę bardzo, niech indeksuje choćby całe akty, niektórzy przecież wpisują przeróżne szczegóły do indeksów. Co jest szczerze mówiąc bardzo przydatne, jeśli księga leży dziesiątki kilometrów w obcym mieście. Ale księgi o których mówię są opodal- w Metrykach i Genbazie. Wyszukujemy po nazwiskach. Więc już samo nazwisko sprowadza na akt nasze podejrzenie. Resztę, na Boga, chyba można sprawdzić samemu.
W związku z powyższym proszę o mediacje pomiędzy mną a p. Martą, bo ja w dalszym ciągu chciałbym indeksować, i indeksować tak, jak to uważam za rozsądne, a więc spisując wszystkie nazwiska oraz imię dziecka,zmarłego, małżonków. Chętnie też wysłucham argumentów przeciwnych mojemu stanowisku.
Dodam jeszcze, że p. Marta do tej pory przyjmowała moje indeksy, a do postawienia mi ultimatum skłoniły ją najprawdopodobniej listy od ludzi, chcących je wzbogacać.
Pozdrawiam,
Kuba