Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
@Monika
Zgadzam się z Tobą. Trzeba być sobą, najlepiej być człowiekiem. Sam mam w rodzinie różne historie. Syn prapradziadków wywodzących sie z Prus i Austro Węgier w 5. PLP. Mam krewnych którzy byli w Wehrmacht a ich brat na Bloku śmierci w Oświęcimiu lub w innej lini krewni w Stutowie.
@Włodzimierz
Nie zmienimy tego co już się stało. Popełnimy te same błędy? Co innego uczyliśmy się w szkołach bo na to pozwalał aktualny system, co innego uczyliśmy się w domu. Wiele kłamstw stało się już prawdą i nawet jak się przedstawia dowody inni nie chcą wierzyć
Pozdrawiam Marek
Zgadzam się z Tobą. Trzeba być sobą, najlepiej być człowiekiem. Sam mam w rodzinie różne historie. Syn prapradziadków wywodzących sie z Prus i Austro Węgier w 5. PLP. Mam krewnych którzy byli w Wehrmacht a ich brat na Bloku śmierci w Oświęcimiu lub w innej lini krewni w Stutowie.
@Włodzimierz
Nie zmienimy tego co już się stało. Popełnimy te same błędy? Co innego uczyliśmy się w szkołach bo na to pozwalał aktualny system, co innego uczyliśmy się w domu. Wiele kłamstw stało się już prawdą i nawet jak się przedstawia dowody inni nie chcą wierzyć
Pozdrawiam Marek
Marek Z.
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Ale "inni" to inna płaszczyzna. Nie namawiam do "profetyzmów"- jeśli do czegoś, to do ułatwienia tego by każdy w sobie mógł prościej odkłamać - np poprzez publikację kopii etc ..no ew. korekt głoszonych twierdzeń:)
Do wielu rzeczy, źródeł bym nie sięgnął gdyby nie genealogia. Wracając pętlą do "mojego wtłoczenia" - żyłbym w przeświadczeniu, ze nie ma do czego sięgać ("nie zachowało się").
Niektóre twierdzenia "jak wszyscy wiemy" bez kontaktu z genealogią, bez zainteresowania historią rodziny pewnie bym zweryfikował po prostu żyjąc coś tam czytając, ale nie w tej skali. A i tak mnóstwo rzeczy pozostaje do wyczyszczenia by nie podchodzić do tematu "przecież wiem mniej więcej z ogólnej wiedzy jak to było".
Do wielu rzeczy, źródeł bym nie sięgnął gdyby nie genealogia. Wracając pętlą do "mojego wtłoczenia" - żyłbym w przeświadczeniu, ze nie ma do czego sięgać ("nie zachowało się").
Niektóre twierdzenia "jak wszyscy wiemy" bez kontaktu z genealogią, bez zainteresowania historią rodziny pewnie bym zweryfikował po prostu żyjąc coś tam czytając, ale nie w tej skali. A i tak mnóstwo rzeczy pozostaje do wyczyszczenia by nie podchodzić do tematu "przecież wiem mniej więcej z ogólnej wiedzy jak to było".
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
-
Anna_Grazyna

- Posty: 11
- Rejestracja: śr 08 cze 2022, 20:39
W moim przypadku obaliło mit, że dawniej ludzie żyli krótko.
To prawda w drzewie mam osoby (zwłaszcza kobiety), które umierały w wieku dwudziestu paru lat.
To prawda, że umierało dużo dzieci - mój pra pradziadek miał pięcioro rodzeństwa i w dorosłość wszedł tylko on i prawdopodobnie jego najmłodsza siostra.
Ale spotkałam akty osób, które żyły 90 lat, 80 lat 70 lat, a często między 50 kilka lat, a 60 kilka lat.
To prawda w drzewie mam osoby (zwłaszcza kobiety), które umierały w wieku dwudziestu paru lat.
To prawda, że umierało dużo dzieci - mój pra pradziadek miał pięcioro rodzeństwa i w dorosłość wszedł tylko on i prawdopodobnie jego najmłodsza siostra.
Ale spotkałam akty osób, które żyły 90 lat, 80 lat 70 lat, a często między 50 kilka lat, a 60 kilka lat.
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
Były grupy zawodowe faktycznie niebyt długo żyjące (chyba, że to kolejny mit)..też niezbyt dobrze przebadane bo "brak źródeł" hehe:)
Bywa, że impulsem do badań są bardzo dziwne rzeczy - chętnie poczytałbym porządne opracowanie zawierające badania górników kruszcowych z dorzecza Odry (a propos rewelacji o rtęci w Odrze), w tym zgonów. Tam co najmniej parędziesiąt ton rtęci poszło w "złoto" i inne. A to dłuugo leży, więc że "dawno było i przez wieki" dla dzisiejszych skutków niepomijalne. A przy okazji można byłoby się czego dowiedzieć - nawet do Średniowiecza włącznie. I może poznać motywację migracyjną też "handlarzy miedzią" w XV wieku:)
Bywa, że impulsem do badań są bardzo dziwne rzeczy - chętnie poczytałbym porządne opracowanie zawierające badania górników kruszcowych z dorzecza Odry (a propos rewelacji o rtęci w Odrze), w tym zgonów. Tam co najmniej parędziesiąt ton rtęci poszło w "złoto" i inne. A to dłuugo leży, więc że "dawno było i przez wieki" dla dzisiejszych skutków niepomijalne. A przy okazji można byłoby się czego dowiedzieć - nawet do Średniowiecza włącznie. I może poznać motywację migracyjną też "handlarzy miedzią" w XV wieku:)
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
No to nie łyknęłam intrygiW hardcorowe regiony poszło:) Myślałem bardziej o takich "zastał drewnianą , zostawił murowaną" "bagna, odludne puszcze i pustkowia" "pożary miast co parę lat" "mało kto dożywał czterdziestki" etc:)
zatem na podstawie "moich" metryk wynika, że była większa niż się uważa świadomość rocznic ślubów, tych długoletnich(mam na myśli prostych ludzi).
Z umieralnością dzieci ciężka sprawa, w jednej rodzinie bardzo duża w innej wszystkie zdrowe w dorosłość weszły (20 szt.) W tym temacie jest jeszcze jeden mit o większej umieralności w mieście i dlatego kobiety jeździły na wieś rodzić(to akurat prawda). U mnie pół na pół. Przykład mojej chrzestnej; babcia rodziła w leśniczówce bo na wsi bezpieczniej niż w Warszawie a tam błonica:-(
pozdrawiam monika
>Wanda>Feliksa>Anna>Józefa>Franciszka>Agnieszka>Helena>Agnieszka
>Wanda>Feliksa>Anna>Józefa>Franciszka>Agnieszka>Helena>Agnieszka
W księgach parafialnych podkarpackich i lubelskich wiosek długość życia jest mizerna. Umierało mnóstwo niemowląt, ale też dorosłych przez 50tką. Zgodziłabym się z teorią, że ludzie wtedy żyli bardzo krótko.
Odkryłam za to ciekawą rzecz. Niektóre rodziny były ze sobą dziwnie powiązane, zawsze żyły blisko siebie i co 2-3 pokolenia ludzie z tych dwóch rodzin się pobierali, czyli w obu rodzinach powtarzały się ciągle te same dwa nazwiska. Spotkałam się z jeszcze dziwniejszą sytuacją-na prośbę koleżanki prześledziłam jej drzewo genealogiczne, obaliłam jej jeden mit rodzinny, a przy okazji doszłam do wniosku, że nasi przodkowie prawdopodobnie znali się już w XVI wieku w całkiem innym rejonie Polski, a potem razem się przenieśli w jeszcze inny. Jedyny mit, jaki mi się obalił to to, że ludzie się wtedy nie przenosili i nie znali świata. Moja rodzina owszem, siedziała 200 lat w jednej wsi, ale inni się ciągle przenosili, co było widać po księgach-znikali z nich na zawsze.
Odkryłam za to ciekawą rzecz. Niektóre rodziny były ze sobą dziwnie powiązane, zawsze żyły blisko siebie i co 2-3 pokolenia ludzie z tych dwóch rodzin się pobierali, czyli w obu rodzinach powtarzały się ciągle te same dwa nazwiska. Spotkałam się z jeszcze dziwniejszą sytuacją-na prośbę koleżanki prześledziłam jej drzewo genealogiczne, obaliłam jej jeden mit rodzinny, a przy okazji doszłam do wniosku, że nasi przodkowie prawdopodobnie znali się już w XVI wieku w całkiem innym rejonie Polski, a potem razem się przenieśli w jeszcze inny. Jedyny mit, jaki mi się obalił to to, że ludzie się wtedy nie przenosili i nie znali świata. Moja rodzina owszem, siedziała 200 lat w jednej wsi, ale inni się ciągle przenosili, co było widać po księgach-znikali z nich na zawsze.
Katarzyna W.
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
O wyjazdach na połóg mnie nie uczono, to nabyte własnym wygrzebywaniem i trudne do udokumentowania, ale "u mnie statystycznie w XIX wieku" miałoby sens. Zdecydowanie większa umieralność noworodków w Warszawie (zapuszczone Stare Miasto) niż na wsi. Niemowląt też.
W ogóle "zdrowiej na wsi dzieci się chowają" :))) Do mitologii (nieobalonej w zakresie XIX wiek i wcześniej) sięgam. W XX wieku to już niekoniecznie...chociaż już Starego Miasta nie badałem - a mogłoby wyjść, że XX wiek na Starówkę nie dotarł, przynajmniej w tym zakresie
W ogóle "zdrowiej na wsi dzieci się chowają" :))) Do mitologii (nieobalonej w zakresie XIX wiek i wcześniej) sięgam. W XX wieku to już niekoniecznie...chociaż już Starego Miasta nie badałem - a mogłoby wyjść, że XX wiek na Starówkę nie dotarł, przynajmniej w tym zakresie
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
Zupełnie nieświadomie udowodniłem, że duplikaty tworzono wiele lat wczesniej jak oficjalnie się mówiłoSroczyński_Włodzimierz pisze:
W hardcorowe regiony poszło:) Myślałem bardziej o takich "zastał drewnianą , zostawił murowaną" "bagna, odludne puszcze i pustkowia" "pożary miast co parę lat" "mało kto dożywał czterdziestki" etc:)
Wcześniej uważano, że duplikaty były tworzone dopiero po rozbiorach, a ja wyskoczyłem z rokiem 1766.
Marek Z.
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
Wypisy masz na myśli? Czy faktycznie jednobrzmiące dwuegzemplarzowe księgi ASC?
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
Księgi spisane w 2 jezykach, z nakładadającymi się na siebie latami. Księga po łacinie kończy się w 1767 roku podczas gdy księga po niemiecku zaczyna się 1765 i zawiera te same informacje.Sroczyński_Włodzimierz pisze:Wypisy masz na myśli? Czy faktycznie jednobrzmiące dwuegzemplarzowe księgi ASC?
Marek Z.
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
To jednak nie to samo chyba co dwuegzmplarzowe księgi ASC. Raczej ws stosunku do nich używa się pojęć pieropwis/wtóropis unikat/duplikat .
Nie neguję wartości wprowadzenia tego do szerszego obiegu, ale wydaje się, że ani mit "z rozbiorami dwa egzemplarze" nie istniał, ani nie został obalony.
Rozpisz się w oddzielnym wątku:)
No..przed genealogią w ogóle nie miałem myśli by rozważać w ilu egzemplarzach zapis był i od kiedy, jeśli w ogóle był:)
Podwójne datowanie - tak , zdawałem sobie sprawę. To, że "u nas" gregoriański jak na standardy światowe wcześnie, w pierwszej fali - tak. To, że kalendarz kościelny ("płatne po Wielkanocy" etc) długo był. Jakieś relikty takiego określania czasu trwają tzn czasem łatwiej przypomnieć sobie nie dzień i miesiąc a "to było po ..") ale ez styczności z genealogią nie zaskoczyłyby mnie 3 egzemplarze czy cztery:)
Do dziś nie wiem czy "metrykalne" na określenie ksiąg to jest prawidłowe do wszystkich wyznaniowych
Nie neguję wartości wprowadzenia tego do szerszego obiegu, ale wydaje się, że ani mit "z rozbiorami dwa egzemplarze" nie istniał, ani nie został obalony.
Rozpisz się w oddzielnym wątku:)
No..przed genealogią w ogóle nie miałem myśli by rozważać w ilu egzemplarzach zapis był i od kiedy, jeśli w ogóle był:)
Podwójne datowanie - tak , zdawałem sobie sprawę. To, że "u nas" gregoriański jak na standardy światowe wcześnie, w pierwszej fali - tak. To, że kalendarz kościelny ("płatne po Wielkanocy" etc) długo był. Jakieś relikty takiego określania czasu trwają tzn czasem łatwiej przypomnieć sobie nie dzień i miesiąc a "to było po ..") ale ez styczności z genealogią nie zaskoczyłyby mnie 3 egzemplarze czy cztery:)
Do dziś nie wiem czy "metrykalne" na określenie ksiąg to jest prawidłowe do wszystkich wyznaniowych
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
Podważyło 3 mity . Dzięki temu, że nauczyłem się szukać dawnych dokumentów.
1. Pochodzenie od zabłąkanego żołnierza napoleońskiego kilku mniej lub bardziej znanych rodów .
2.Pochodzenie nazwy wsi Paryż (w gminie Żnin) - jakoby właściciel Guttry nazwał tak ją na cześć żony Francuzki. W obydwu przypadkach nazwisko/nazwa były już wcześniej.
3. Jakoby nazwiska chłopom nadali dopiero zaborcy. Księża w XVIII w. nagminnie używali samych imion rodziców przy chrztach oraz samych imion nowożeńców . Ale chrzestni oraz świadkowie ślubu mieli nazwiska jak najbardziej. Chyba to była oszczędność papieru i atramentu albo pomijanie rzeczy mniej istotnych ( bo jak Bartek z Kaśką brali ślub lub chrzcili dziecko , to wszyscy wiedzieli co to za jedni).
Pozdrawiam
Janusz
1. Pochodzenie od zabłąkanego żołnierza napoleońskiego kilku mniej lub bardziej znanych rodów .
2.Pochodzenie nazwy wsi Paryż (w gminie Żnin) - jakoby właściciel Guttry nazwał tak ją na cześć żony Francuzki. W obydwu przypadkach nazwisko/nazwa były już wcześniej.
3. Jakoby nazwiska chłopom nadali dopiero zaborcy. Księża w XVIII w. nagminnie używali samych imion rodziców przy chrztach oraz samych imion nowożeńców . Ale chrzestni oraz świadkowie ślubu mieli nazwiska jak najbardziej. Chyba to była oszczędność papieru i atramentu albo pomijanie rzeczy mniej istotnych ( bo jak Bartek z Kaśką brali ślub lub chrzcili dziecko , to wszyscy wiedzieli co to za jedni).
Pozdrawiam
Janusz
Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Co rozumiesz pod pojęciem urodzenia? Bez urodzenia trudno zyskać tożsamość narodowąMonikaNJ pisze:Dzięki genealogii zrozumiałam, że to kim się człowiek czuje (narodowość) to sprawa nie urodzenia a serca.
To, że ktoś się czuje ślązakiem, nie wyklucza bycia Polakiem, nawet litwin Mickiewicz nie widział w tym sprzeczności pisząc, że „Litwin i Mazur bracia są: czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? Nazwisko ich jedne jest: nazwisko Polaków”.MonikaNJ pisze:Genealogia przodków ze Śląska Cieszyńskiego (dokumenty, publikacje, opowiadania rodzinne) uzmysłowiła mi jak wielkim błędem jest przypisywać Ślązaków do któregoś narodu, nawet w rodzinach następowały rozłamy a większość Ślązaków nie czuje się ani Polakami, ani Czechami, ani Niemcami- Ślązak to Ślązak.
Łukasz
Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
Takie było zdanie Mickiewicza. Mieszkańcy Śląska myśleli inaczej. Jeszcze podczas ostatniego spisu powszechnego powrócił problem narodowości śląskiej. Wynikło to stąd, że jeszcze obecnie część Ślązaków nie chce być Polakami. Dawniej takich osób było znacznie więcej.Lakiluk pisze:Co rozumiesz pod pojęciem urodzenia? Bez urodzenia trudno zyskać tożsamość narodowąMonikaNJ pisze:Dzięki genealogii zrozumiałam, że to kim się człowiek czuje (narodowość) to sprawa nie urodzenia a serca.
To, że ktoś się czuje ślązakiem, nie wyklucza bycia Polakiem, nawet litwin Mickiewicz nie widział w tym sprzeczności pisząc, że „Litwin i Mazur bracia są: czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? Nazwisko ich jedne jest: nazwisko Polaków”.MonikaNJ pisze:Genealogia przodków ze Śląska Cieszyńskiego (dokumenty, publikacje, opowiadania rodzinne) uzmysłowiła mi jak wielkim błędem jest przypisywać Ślązaków do któregoś narodu, nawet w rodzinach następowały rozłamy a większość Ślązaków nie czuje się ani Polakami, ani Czechami, ani Niemcami- Ślązak to Ślązak.
Henryk
- Tadeusz_Wysocki

- Posty: 1053
- Rejestracja: pt 23 lut 2007, 10:23
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Czy kontakt z genealogią podważył jakiś mit?
...
- Tato, a czym jest ta genealogia, nad którą siedzisz w dzień i w nocy?
- O Matko, to jest niezwykła kopalnia wiedzy o przeszłości, ale im głębiej kopię, tym bardziej "wiem, że nic nie wiem"!
...
Tadeusz
- Tato, a czym jest ta genealogia, nad którą siedzisz w dzień i w nocy?
- O Matko, to jest niezwykła kopalnia wiedzy o przeszłości, ale im głębiej kopię, tym bardziej "wiem, że nic nie wiem"!
...
Tadeusz