beatabistram pisze:Witaj Witku
mnie temat Twojego postu, poprawnie czy nie, nie razi, a wrecz Twoj post napawa mnie nadzieja

, ze moze jednak znajde czego szukam
Mam przypadek moich pra pra , ktorych aktow zgonow nie moge odszukac, mimo, ze wiem w jakiej parafii mieszkali. W 1817 asystuja na slubie corki, w 1828 na slubie syna- prawie 200 km od miejsca zamieszkania (pan mlody ma ok 30 lat , czyli rodzice ok 50-60) Przeszukalam cala parafie (i sasiednia) od 1828 i .... nic ! myslalam, ze mogli sie wyprowadzic, ale teraz jednak widze, ze warto przeszukac i wczesniejsze lata!

moze jest tez tak jak opisales ?
pozdrawiam Beata
a tak swoja droga

Witam Pani Beato!
Przypadek bardzo podobny do tego którym się teraz zajmuję. Można spytać jaki zawód wykonywali przodkowie? Ciekawe jest spostrzeżenie, ze rodzice mogli asystować przy ślubie nawet w tak odległej miejscowości. Z pewnym i udowodnionym brakiem aktu zgonu jeszcze się nie spotkałem. Być może raz jedyny gdy mój przodek złożył zaświadczenie z sądu pokoju o śmierci własnej matki gdy brał ślub w parafii Sulejów. Wg. aktu ślubu matka zmarła na terenie parafii jednak nie znalazłem jej w indeksie.
Ten przypadek z "asystencją z zaświatów" zaintrygował mnie z podobnego powodu. Szukam aktu zgonu Szczepana Strzopy i jego małżonki z tej samej parafii. Asystowali (teraz chyba mogę tutaj dodać słowo "ponoć") przy ślubie syna i córki w latach 1818 i 1822. Potem nie znalazłem już o nich żadnej wzmianki ani aktów zgonu, a mieli wówczas 52 i około 55-60 lat. Przez kilka lat do 1825-1826 wspomniana córka wraz z zięciem mieszkała w ich domu przy folwarku. Mieszkał w nim chyba także ich niepełnoletni syn urodzony w 1809 roku. Tenże syn bierze ślub w asystencji brata w 1830 roku. O rodzicach wspomniano tylko jako o "zamieszkałych" ale dalej zupełnie nic. W 1846 napisano o nich jako "zmarłych" przy przedwczesnym zgonie córki (tej która mieszkała w ich domu) w sąsiedniej parafii Wolbórz.
Wydaje mi się, że rodzice mogli istotnie asystować z odległych miejscowości i parafii, a wzmianka o takiej asystencji jest mocniejszym dowodem ich życia, zwłaszcza jak dziecko nie było pełnoletnie. Sam wpis "zamieszkałych" musi byc na moje oko obarczony małym kilkuprocentowym marginesem błędu, przynajmniej dla parafii Srock.
W grę może wchodzić migracja do innej parafii, być może sąsiedniej. Wszystkich w okolicy nie sprawdziłem ale wydaje mi się to jedyną możliwością i to dużo bardziej prawdopodobną niż jednoczesny brak dwóch aktów zgonu w tej samej rodzinie. Nużące staje się tylko takie przeszukiwanie kolejnych parafii na ślepo ale to jedyna możliwość. Jeszcze co przychodzi mi do głowy to zgon w pobliskim mieście, być może w szpitalu-przytułku.
Co było przyczyną tak dalekiej migracji Pani przodka?
pozdrowienia,
Witek