Pozdrawiam
Kacper Czerwiński
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie





Dokładnie- można to nazwać taką tradycją rodzinną, która u niektórych trwała przez kilka wieków.Janina_Tomczyk pisze:Konrad napisał:
"A wracając do tematu, to mój dziadek powiada: "Żeby imię nie zaginęło" tzn. nie wymarło. Taka niby ciągłość rodu. Np. nadawanie pierwszemu synowi tego samego imienia co ojciec... Tak było w przypadku mojego pradziadka ze strony mamy... Również spotkałem się, że i córkom dawano takie same imiona co matki nosiły. Te przypadki, o których piszę, to pochodzą z miejscowości Sułoszowa. Smile Tylko tam się z tym (jak na razie) spotkałem."
No to dodam, że w Żychlinie w XIX wieku mieszkała moja rodzina Galskich, gdzie ojciec to Jan a matka Florentyna. Pierwsza urodziła się córka i otrzymała imię Florentyna, a po kilku latach syn i otrzymał imię po ojcu Jan. Więcej dzieci już tam się nie urodziło i syna wykształcili na pisarza gminnego, a córkę wydali za kowala. Rodzina się szanowała, a matka zamieszkała z córką po śmierci męża, więc mój pradziadek miał dwie Florentyny w domu. Ich córki tego pięknego imienia już nie dostały.




Czy to aby napewno jest imię? Może przezwisko/nazwisko?Jakub_Rokita pisze:A co powiedzieć o tym?: https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Konrad_III_Stary


Zgadzając się w pełni z powyższymi uwagami, jako ciekawostkę podaję odwrotny przesąd: imienia zmarłego dziecka unikano nie tylko w bezpośredniej rodzinie, ale też w kolejnych pokoleniach.Janina_Tomczyk pisze:... przypadki nadawania tego samego imienia dzieciom w rodzinach niższych stanów były raczej spowodowane przesądem (jak u Długosza, bo dzieci innych imion umierały)...
Spotkałem się z wyjaśnieniem niezwykłej "popularności" pewnego imienia w jednej z parafii (nie wiem czy przypadkiem nie na tym forum). Tam proboszcz wszystkim bez wyjątku nadawał imię swoje. Dziewczynkom również, oczywiście w wersji żeńskiej.Janina_Tomczyk pisze:...Zauważyłam także przy czytaniu metryk, że szczególną popularnością na danym terenie cieszyło się imię patronujące tej parafii i jeśli patronką była św Tekla, to co druga dziewczynka miała takie imię, jeśli był to św Idzi to w parafii było pełno Idzików itd itp.

W swoim drzewie mam co najmniej dwa przypadki nadania tego samego imienia nowonarodzonemu dziecku co jego zmarłe niedawno rodzeństwo. Tak jakby na przekórKostkowski pisze:Zgadzając się w pełni z powyższymi uwagami, jako ciekawostkę podaję odwrotny przesąd: imienia zmarłego dziecka unikano nie tylko w bezpośredniej rodzinie, ale też w kolejnych pokoleniach.