Strona 2 z 3

: śr 16 lis 2016, 09:14
autor: Sroczyński_Włodzimierz
Alu:
jak pewnie się domyślasz - związek, jeśli jest (ja przyjąłem, że jest), jest nie do udowodnienia. Moim zdaniem to ta sama Antonina (jak i w przypadku Adama, którego urodzenie można znaleźć).

Oczywiście jest taka możliwość, że Ciechanowskiej wychowywanej u Grzejszczyków, urodzonej w Warszawie, wpisane błędnie w akcie ślubu nazwisko matki. Tylko, że w papierach Dzieciątka Jezus nie figuruje (o ile można było sprawdzić) żadna Ciechanowska, jest za to Marianna córka Antoniny Rychlińskiej o zgodnym wieku, miejscu wychowania (Jeziórka, Grze(j)szczykowie).
Mogła być to inna Marianna, której przypisano dane matki.

Nie wyklucza to innej Marianny (ta urodzona w 1878 miałaby w 1908 jedenaście lat więcej niż badana, raczej wykluczam błąd "lat 19 i lat 30" w tym wieku różnica zbyt widoczna, by pozostała niezauważona), ba! nie wyklucza innej Antoniny. I jest to nieweryfikowalne. Nie można obalić hipotezy "istniało wiele (nawet więcej niż dwie) córek tej samej Antoniny Rychlewskiej", nie można nawet stwierdzić czy to te same Antoniny.

Niestety, by wrócić do tematu wątku "nazwiska dzieci, które przeszły przez m.in. Szpital Dzieciątka Jezus" muszę wpleść więcej:
1. z uwagi na istnienie księgi "zgony dzieci z Dz. Jezus w parafii jazgarzewskiej", gdzie figurują zgony nie ujęte w ASC par. Jazgarzew! nie można wykluczyć, że istniały analogiczne księgi w innych parafiach (w tym w Jeziórce). Więc nawet z braku aktu zgonu, nie można wysnuć racjonalnego wniosku "pasuje wystarczająco dobrze"
2. z uwagi na małe (zerowe) zainteresowane publikacją i badaniem zachowanych ksiąg rodowodowych z Dz. Jezus, po pewnym czasie podzieliłem "wyewoluowany" pogląd dysponenta tych (i innych archiwaliów) - badanie na większej próbie, z pełną tożsamością badanych, byłoby "uszczęśliwianiem potomków na siłę", a sprawa delikatna. Pomimo początkowej otwartości, podpisanej umowy, zgodności co do tego, że temat interesujący i wart zbadania - wyszło jak wyżej: można, ale widać nie nadszedł jeszcze czas. Może będzie potrzeba większa w przyszłości i zbiegnie się to z przekazaniem archiwaliów do zasobu państwowego przechowywanego w AP.
3. Na podstawie osiągalnych danych można dość łatwo wyselekcjonować grupę do dalszych badań. Po ustaleniu regionu (powiedzmy wybrane ASC południowego Mazowsze, które mają indeksy osobowe z 3-5 dekad koniec XIX początek XX wieku) i zakresu czasowego, przy w miarę pełnych i zweryfikowanych indeksach zbadać zgodność rekordów, gdzie ojciec "NN" (gdy poprawnie zindeksowane, tj wpisane "NN" w pole imię ojca tylko w przypadku gdy ojciec nieznany, nie "niepamiętny"), nazwiska matki z nazwiskiem dziecka.
Po przejrzeniu kilku ksiąg rodowodowych i pojawieniu się wątpliwości co co ciągłości nazwisk - pokusiłem się o to swego czasu. I case "dd Ciechanowska córka niezamężnej Rychlińskiej i ojca NN" nie jest jedyny. Na tyle dużo takich przypadków, że (jak pisałem wyżej), to raczej nie błędy, a jakaś możliwa do przeprowadzenia i przeprowadzana procedura. Stąd moje posty w tym temacie tj uwaga o wiedzy na temat "kiedy i ew. na jak długo nazwisko dziecku zostało nadane". Narzucające się "przy sporządzaniu aktu urodzenia i na zawsze" nie musi być prawdą, gdy uwzględnimy powyższe.

i kończąc
"jeszcze taki że Zieliński za którego w 1908r wychodzi Marianna pochodził z Sochaczewa."
tak, ale nie do końca - wojsko, kolejarz, mieszkał w/na Woli

"i może jeszcze taki drobiazg -świadkami owego ślubu byli mężczyźni 70 letni." tu nie widzę punktu zaczepienia (wiek świadków?) - może już na maila, bo nie wszyscy czytelnicy mogą być zainteresowani, ale rozwiń tę myśl, jeśli możesz. Ja nie widzę , ale to nie znaczy, że nie jest to jakaś przesłanka.

"(w przypadku porzucenia kilku letniego dziecka)" z tym porzuceniem to też bardzo duży skrót - "Dom podrzutków" to raczej XVIII wieczne określenie, okres XIX/XX to czas, gdy faktycznie dzieci bywały oddawane na wychowanie. Nie mnie sądzić na ile "porzucenie" to właściwe określenie. Długa, ale czasowa (z założenia, czasem nawet faktyczna) rozłąka do dziś w placówkach podobnych istnieje, a i żyjemy w czasach gdy funkcjonują tzw "żłobki całodobowe" (brrr...) faktycznie wspierające model "matka widzi dziecko kilka/naście godzin w tygodniu/miesiącu". Unikam więc używania formy "porzucone", choć swoje zdanie mam
I faktycznie bardziej wiąże swoje badania rodzinne z rodziną przyjmującą na wychowanie niż z biologicznym związkiem. I nie jestem odosobniony, ale by pozostać w kręgu bezpośrednio zainteresowanych: wnuczek wychowywanej ze swym synem "domo rodzinny w Jeziórce" niejednokrotnie odwiedzał i kontakty były. Z korespondencji, którą czasem otrzymuję od zainteresowanych podobnymi przypadkami - jw. nieodosobniony przypadek.

Reasumując: moim zdaniem (choć wymaga to dalszych badań, które bez zaangażowania bezpośrednio zainteresowanych będą dość powierzchowne) należy dopuszczać możliwość o noszeniu w dorosłym życiu dziecka, które "przeszło przez placówkę typu Dom przy szpitalu Dz. Jezus", nazwiska innego niż by się zdawało z prostych ASC i niezbędne jest wniknięcie (o ile istnieją) w zachowaną dokumentacje - w każdym badanym przypadku. Można mówić o tym "jak powinno być" (vide cytowane przepisy), ale wskazana ostrożność przy dedukcji (z z formalnych zasad, których chyba do końca nie znamy, do "tak było w tym przypadku" , a warto by indukcyjnie (od przypadków do ogółu) zbadać, spróbować na podstawie dużej próby określić stosowane procedury

pozdrawiam

: śr 16 lis 2016, 11:27
autor: rybolow
Sroczyński_Włodzimierz pisze:Robercie: a jak określiłeś moment nadania nazwiska?
Tzn jesteś pewny, że w 1891 takie nazwisko nadano (dokument z 1891 to potwierdza)?
Ja mam taki case: (akt nr 10)
http://metryki.genealodzy.pl/metryka.ph ... 179&y=1058
i po kwerendzie w ASC, oraz rodowodowych i "księgach rodzin" nie mam pojęcie kiedy i skąd Ciechanowska przy ojcu NN oraz znanym (i innym niż Ciechanowska) nazwisku matki. Ni przepis, ni praktyka nie daje mi odpowiedzi:(
panna więc nie po poprzednim mężu
Jak i kiedy, na jakiej podstawie...
Włodku,
w moim przypadku: akt chrztu Stanisława Bonifacego Wścieklickiego – 808/1891 Działo się w Warszawie, w parafii Św. Krzyża 10 /22 maja 1891 roku o godzinie 4. po południu. Stawiła się Rozalia Nowicka, pełnoletnia (....) w Warszawie w Szpitalu Dzieciątka Jezus zamieszkała w obecności Konstantego Jabłonowskiego i Antoniego Janowskiego, pełnoletnich, także w Szpitalu zamieszkałych i okazała nam dziecię płci męskiej, urodzone w nieznanym miejscu od nieznanych rodziców 26 kwietnia / 8 maja tego roku. Dziecięciu temu przy Chrzcie Św. Odbytym w dniu wczorajszym dano imiona Stanisław Bonifacy; przezwisko Wścieklicki.
Przy przyjęciu dziecka w dniu 9/21 maja 1891 opisano jak było ubrane i wpisano nazwisko nadane, matka "sekretna".

: śr 16 lis 2016, 12:02
autor: Sroczyński_Włodzimierz
zawsze lepiej link do kopii (eliminacja błędu odczytu/tłumaczenia)
ale w Twoim przypadku nie ma chyba wątpliwości. Jest akt i zgodność z podanymi wytycznymi.
Pytałeś o zasadę (czyli szerzej niz jeden przypadek) - to zerknij np na takie przypadki:
a. Sierociński (pozostał przy nazwisku z tego co kojarzę):
http://metryki.genealodzy.pl/metryka.ph ... 2460&y=373
b Sierociński, który (poprzez vela? łagodnie bez zmiany?) zaczął używać Syroczyński
http://metryki.genealodzy.pl/metryka.ph ... 16&x=0&y=0
"trochę" materiałów jest , poza tymi mniej standardowymi
http://poczekalnia.genealodzy.pl/pliki/ ... zpDzJezus/
zupełnie wprost: spójrz na akta zgonów w podwarszawskich parafiach: tam widac, ze pomimo procedury nadania nazwiska jest sporo zapisów o zmarłych dzieciach "NN" (tylko imię plus określenie "ze Szpitala Dzieciątka Jezus i wiek, miejsce wychowywania). Czyli pomimo nadanego nazwiska - nie funkcjonowało ono nawet w urzędowym obiegu (wystawienie aktu zgonu). Nie widzę twardej granicy wieku zmarłego (typu do 6 miesięcy NN, starsze z nazwiskiem), okresu przebywania. Starałem się trochę szerzej 0 nie "dlaczego Wścieklicki" ale tak jak sformułowałeś "zasady nadawania" (nie nadania:)

pozdrawiam!

: śr 16 lis 2016, 12:53
autor: rybolow
Sroczyński_Włodzimierz pisze:zawsze lepiej link do kopii (eliminacja błędu odczytu/tłumaczenia)
ale w Twoim przypadku nie ma chyba wątpliwości. Jest akt i zgodność z podanymi wytycznymi.
Pytałeś o zasadę (czyli szerzej niz jeden przypadek) - to zerknij np na takie przypadki:
a. Sierociński (pozostał przy nazwisku z tego co kojarzę):
http://metryki.genealodzy.pl/metryka.ph ... 2460&y=373
b Sierociński, który (poprzez vela? łagodnie bez zmiany?) zaczął używać Syroczyński
http://metryki.genealodzy.pl/metryka.ph ... 16&x=0&y=0
"trochę" materiałów jest , poza tymi mniej standardowymi
http://poczekalnia.genealodzy.pl/pliki/ ... zpDzJezus/
zupełnie wprost: spójrz na akta zgonów w podwarszawskich parafiach: tam widac, ze pomimo procedury nadania nazwiska jest sporo zapisów o zmarłych dzieciach "NN" (tylko imię plus określenie "ze Szpitala Dzieciątka Jezus i wiek, miejsce wychowywania). Czyli pomimo nadanego nazwiska - nie funkcjonowało ono nawet w urzędowym obiegu (wystawienie aktu zgonu). Nie widzę twardej granicy wieku zmarłego (typu do 6 miesięcy NN, starsze z nazwiskiem), okresu przebywania. Starałem się trochę szerzej 0 nie "dlaczego Wścieklicki" ale tak jak sformułowałeś "zasady nadawania" (nie nadania:)

pozdrawiam!
Dzięki za przytoczone przykłady i linki.
"Rodowód dziecka" nr 395/1891 mam z Domu Dziecka, ale nie znalazłem go w poczekalni.
Dziecko nie było oddane do kołyski, tylko przyniesione przez matkę, jak już napisałem opisaną, jako "sekretna". Zastanawiałem się, czy w takich przypadkach były jeszcze jakieś dodatkowe dokumenty, oprócz wpisu do księgi rodowodów?

: śr 16 lis 2016, 13:00
autor: Sroczyński_Włodzimierz
rodowodowych z 1891 nie ma - bo jak wyżej: nie było zainteresowania udziałem w pracach
http://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic-t-42849.phtml
więc księgi nadal są męczone, kopii cyfrowych brak

czy coś było? pewnie tak - pytanie gdzie było, czy się zachowało i jeśli tak - to gdzie. Skoro na Nowogrodzkiej nie byli w stanie pomóc, a to najlepsze źródło co do potencjalnych "czy było więcej"...jak się dowiesz - daj znać np w wątku:
http://genealodzy.pl/PNphpBB2-viewtopic-t-2253.phtml
nie byłoby chyba niczym złym gdyś "dał co masz" (podlinkował):)

: śr 16 lis 2016, 13:05
autor: rybolow
Moją wizytę na Nowogrodzkiej opisałem już w tym wątku:
http://genealodzy.pl/index.php?name=PNp ... 6cieklicki

Niestety nie mam nic więcej, poza jedną skserowaną kartą dotyczącą mojego pradziadka.

: śr 16 lis 2016, 13:08
autor: Sroczyński_Włodzimierz
...ww wydaje się niestety potwierdzać słuszność decyzji o wstrzymaniu prac:(
ciekawe ile jeszcze skserowań księgi wytrzymają

pozdrawiam:)

: śr 16 lis 2016, 13:14
autor: rybolow
Ja też chciałbym, żeby zostało wszystko zdigitalizowane, ale niestety żeby uzyskać informację musiałem udać się do DD. Ksiąg szkoda, fakt.

: śr 16 lis 2016, 13:27
autor: Sroczyński_Włodzimierz
nie:) jest wręcz odwrotnie
Ty powstrzymując się od pokazania kopii dajesz argument na tezę "potomkowie nie chcą publikacji! Nawet nie chodzi o to, że nie wespra, czy sami nie zrobią, ale nawet jak mają i mogą opublikować - nie robią tego"
znaczy się: mogą, nie robią, więc nie widzą sensu lub wręcz są przeciwni dzieleniu się wiedzą
choć może (ale tylko może!) woleliby nie "musieć iść" a dostać na tacy:)
pozdrawiam serdecznie

: śr 16 lis 2016, 13:49
autor: rybolow
Twój wywód wprawił mnie w osłupienie :) Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że można tak to odebrać. Nawołuję na forach ws. Wścieklickich - zainteresowanie niemalże zerowe. Wszystkich potomków znam osobiście :)

Wysłałem Ci via mail oraz do geneteki skan, który posiadam. Proszę go dodać do poczekalni obok innych tego rodzaju dokumentów.

Pozdrawiam serdecznie

: śr 16 lis 2016, 14:03
autor: Sroczyński_Włodzimierz
ale tak jest! "Zawsze" jest opór i każde działanie bądź zaniechanie było/jest interpretowane i przetwarzane na argument przeciw udostępnieniu czy szerzej - robieniu tego czego instytucja nadrzędna nie wymaga:)
dziękuję, zachęcam innych użytkowników do podobnej reakcji:
http://poczekalnia.genealodzy.pl/pliki/ ... Fragmenty/

: śr 16 lis 2016, 14:05
autor: rybolow
Bardzo proszę o info, jeśli ktokolwiek ten dokument użyje :P

: czw 17 lis 2016, 15:06
autor: rybolow
Włodku,
otrzymałem odpowiedź:
Witam!
W serwisie możemy publikować tylko te kopie cyfrowe, co do których dysponenci oryginałów (ksiąg) wyrazili na to zgodę. Nie przypominam sobie przypadku, żeby były publikowane pojedyncze dokumenty.
---
pozdrawiam
Tomek Turniak

: czw 17 lis 2016, 15:19
autor: Sroczyński_Włodzimierz
Odpowiedź...a przepraszam na jakie pytanie?
z tego co kojarzę to Tomek zajmuje się indeksami ksiąg metrykalnych, ale nie sądzę, by polemika w tym miejscu miała sens. Choć może jest sens uciąć wątpliwości - pytaj właściwych osób:)
Publikacja nie musi być w serwisie (choć czasem warto i pojedynczy, przykładowy), nie nalegałem na taką formę. Chodziło mi o samą chęć popartą opublikowaniem tego co masz, by uniknąć "patrz, nawet potomkowie nie chcą by pojawiło się publicznie choć to z XIX wieku! Czego przykładem jest niewstawienie linku do posiadanej kopii przez rybolowa"
Łatwiej, prościej, szybciej, bez pośrednictwa. Jak wstawiasz coś (kopie dokumentu) w ogolnie dostępny sposób (Twoja własna witryna rodzinna, blog, hosting zdjęć, własny "linkowalny ftp", album, cokolwiek bez ograniczeń dostępu) - wklejasz linka i po sprawie.
Też wolałbym uniknąć zalewu próśb typu "a wstawisz do poczekalni PTG, bo mam dwa fajne jpgi", co może mieć miejsce po www..więc mi jak najbardziej odpowiadałoby gdybyś sam gdzieś umieścił, w ogólnodostępnym miejscy i podlinkował. Daj znać jeśli się zdecydujesz, wtedy usunę i będzie maks satysfakcji dla każdego:)

: czw 17 lis 2016, 15:26
autor: rybolow
Nie zadawałem pytań, tylko skierowałem prośbę:
Witam,
w załączeniu skan dokumentu rodowodowego mojego pradziadka z DD 1891/395

Proszę go udostępnić obok innych tego typu dokumentów.

Pozdrawiam, Robert

"Łatwiej, prościej, szybciej, bez pośrednictwa. Jak wstawiasz coś (kopie dokumentu) w ogolnie dostępny sposób (Twoja własna witryna rodzinna, blog, hosting zdjęć, własny "linkowalny ftp", album, cokolwiek bez ograniczeń dostępu) - wklejasz linka i po sprawie. " - ja takich nie prowadzę, jestem zwykłym amatorem.