ote="Szablewski_P"]Przypomniała mi się jeszcze jedna makabryczna sytuacja w mojej rodzinie:
Miałem pradziada X
X miał żonę A, z którą miał córkę B
B była moją xprababką
żona A umarła, więc wziął sobie żonę H, z którą miał córkę K
K była moją xprababką
gdyby nie żona A to by mnie nie było, gdyby nie śmierć mojej prababki i wzięcie sobie za żonę kolejnej kobiety, która też była moją prababką z krwi- nie byłoby córki K, która była moją prababką.
To, że chodzimy po tym swiecie to naprawdę loteria i błogosławieństwo.
@ śluby ciąg dalszy
a co sądzicie o ślubach starszych panów z niższych stanów z młodymi kobietami?
Miałem 2-3 przypadki, że mój pradziadowie lub krewni +60 brali sobie za żony niemalże dziewczęta ok. 25 letnie, gdzie oni mieli już wówczas status raczej komornika niż gospodarza. Życie to życie i rozumiem, że taka 25 letnia czy 20o letnia dziewczyna idzie za starszego Pana, który jest Panem, ale będąc młodym dziewczęciem i iść za jednak mocno starszego chłopa? Jak to wytłumaczyć? W jakiś szczególny sexappeal nie wierzę, bogactwa nie było, dziewczęcia nie były też skompromitowane (raczej) ciążą pozamałżeńską a moi przodkowie nie byli w tych przypadkach honorowymi ludźmi biorącymi nieszczęśnice za żonę by ratować jej godność...

[/quote]
Sądzę że młodych kobiet nikt nie pytał o zdanie, tylko wydawano za mąż. Powodów mogło być wiele, m.in. pozbywano się z domu osoby do wykarmienia, panna nie miała posagu, nie była urodziwa lub wręcz z jakimś "defektem", a podstarzały amant poczuł drugą lub trzecią młodość.
25 lat to była granica dla kobiety, później funkcjonowała jako stara panna, zawodu nie miały. Z czego mogły żyć samotne?
Myślę że było wiele dramatów i nieszczęść, tego nam księgi nie zdradzą.
Podam przykład z mojej, o którym już kiedyś pisałam na forum:
Wdowiec (zmarła żona była jego rówieśniczką) 60 letni po 3 latach wdowieństwa żeni się z panną 20 letnią. Z tego związku rodzi się 3 dzieci. Po 6 latach młoda żona zostaje wdową z przychówkiem. Ponownie wychodzi za mąż po 10 miesiącach żałoby za mężczyznę 8 lat młodszego od siebie. W momencie ślubu on ma ledwie skończone 19 lat ona 27. Przeżyli wspólnie, do śmierci drugiego męża, 57 lat, mieli jedną córkę.
Pierwszy mąż był ekonomem.
Drugi przykład panna 18 letnia wydana za mąż za okoli 20 lat starszego wdowca, gorzelanego. W tym samym dniu odbyły się dwa śluby-drugi siostry 27 latki czyli dojrzałej jak na połowę XIX wieku kobiety. Tę drugą wydano za mąż za ekonoma, wdowca (a jakże), "tylko" około 15 lat starszego od niej. W rodzinie funkcjowała opowieść, że nie powinno być dwóch ślubów w jednym czasie, bo nie przynosi to szczęścia. Wniosek można wysnuć, taki że przynajmniej jeden z tych związków nie był dobrym rozwiązaniem.
Przykłady można mnożyć bez względu na status społeczny i materialny.
Jak ktoś napisał wyżej łatwiej wyżyć dwóm biedom niż w pojedynkę. Jakie szanse miała samotna kobieta bez wykształcenia i bez majątku na przeżycie? A nawet jeżeli była majętna też nie do końca mogła rozporządzać tym co posiadam. Nie zapomnijmy o ograniczonych prawach kobiet w tym czasie i o tym że inna była pozycja społeczna panny, mężatki i wdowy. Tw. stare panny często musiały żyć na łasce u bliższej lub dalszej rodziny.
P.S.Onet "wbił się" z tematem o małżeństwach prezydenta Mościckiego. Drugi raz oświadczył się 3 miesiące po zgonie pierwszej żony, z którą byli ciotecznym rodzeństwem. Druga żona była sekretarzem pierwszej żony (oczywiście za jej życia) i młodsza od "pana młodego" o 30 lat.
https://www.onet.pl/styl-zycia/onetkobi ... 2,2b83378a
Pozdrawiam.
Beata