Strona 13 z 44
: sob 09 lut 2013, 19:49
autor: Joanna_Lewicka
A może jest jej podpis na akcie małżeństwa? Moja trójimienna pra- używała zawsze drugiego imienia, a w dokumentach miała wpisywane najróżniejsze kombinacje
Pozdrawiam-
Joanna
: sob 09 lut 2013, 20:09
autor: Słomińska_Dominika
No dobrze akt śubu - jednego znalazłam i tam stoi Zofia Krawczyk vel Baćmaga - i dalej jest już Baćmaga. Nie ma aktu kolejnego ślubu. Na razie nie dokopałam się do jej urodzenia ale poszperam
Dzieci Adama mają kolejno za matkę: Zofia, Józefa, Józefa, Zofia, Zofia, Zofia, ....., Józefa i znów Zofia

Panowie księża nieźle namieszali tutaj bo widze, ze w drzewach - a jest ich kilka, nikt nie dochodził do prawdy ale pisał jak mu leciało z aktu. I teraz pytanie czego się trzymać? Napisac imie przez Vel?
: pt 15 lut 2013, 20:00
autor: magda_lena
http://metryki.genealodzy.pl/metryka.ph ... 65-070.jpg akt 65
Zmarły to
Andrzej Osiadło,
córka Wojciecha i Agnieszki z Rusaków

: pt 15 lut 2013, 20:24
autor: kotik7
Wg mnie mylenie Zofii i Józefy spowodowane było niewyraźnym przedstawieniem żony przez męża. U mnie też pewna Zofia była czasem nazywana Józefą, ale akt chrztu może potwierdzić, że była to Zofia.
Kuba
: sob 16 lut 2013, 14:02
autor: alus
Nieborów, 1816, karta 50
(...) Stawił się osobiście ojciec i oświadczył że (...) syn jego mający lat dwa przypadkowo spalił się przy ojcu w kominie (...)
: sob 16 lut 2013, 17:45
autor: Christian_Orpel
bielecki pisze:RomanK pisze:P. Chrystianie
Może ma Pan rację z tym tłumaczeniem "słaby, słabowity", aczkolwiek wyraz "debilitatis" kojarzy mi się ostrzej i brutalniej. Z drugiej strony wiele niemowląt było słabowitych i niestety, umierało wkrótce po porodzie i chrzcie, i mieli chrzestnych. Przyjąłem "ostracyzm" miejscowej ludności jako wyjaśnienie braku chrzestnych, aczkolwiek Pana wyjaśnienie też jest możliwe.
Debilitas z całą pewnością oznacza ułomność czy słabowitość dziecka niezdolnego do życia. Zresztą jest to bliskie etymologii tego słowa (przeciwieństwo "habilitas" czyli zdolności). Sens współczesny słowa "debil" i pokrewnych jest wtórny.
Do transkrypcji Chrystiana dodałbym poprawkę, że ostatnie słowo "domi" oznacza "w domu" - czyli dziecko bardzo szybko zmarło w domu, zdążono je ochrzcić (akuszerka), ale nie było czasu na "zorganizowanie" chrzestych. Tak mniej więcej ta sytuacja da się odtworzyć z przedstawionego zapisu.
Pozdrawiam,
Łukasz
Nie bardzo rozumiem, o jaką poprawkę chodzi, gdyż właśnie w taki sposób przetłumaczyłem : domi, w domu.
Pozdrawiam
Chrystian
: sob 16 lut 2013, 19:18
autor: Christophorus
RomanK pisze:Spotkałem w tej samej wiejskiej parafii pod Krakowem, w parę lat potem, podobną sprawę. Aczkolwiek mam tu "wąty" formalne. W akcie chrztu ksiądz zapisał:
"Ego it supra baptisavi infantem nomine non imposito in partu difficili sine Sacris Ceremonialis masculum filium" co tłumaczę tak: "ja ten co wyżej ochrzciłem dziecko bezimienne ("imieniem nie nadanym")
Dosłownie: nie nadawszy imienia (konstrukcja ablativus absolutus).
RomanK pisze:podczas trudnego porodu bez Świętej Ceremoni płci męskiej" (rok 1775)
Skądinąd i w tym przypadku nie było chrzestnych.
Spotykam taki zapis po raz pierwszy i mam wątpliwości, bo czy prawo kanoniczne dopuszcza brak imienia na chrzcie? (ksiądz wyraźnie osobiście ochrzcił dziecko!)
Nie spotkałem się z takim wymogiem. Widocznie przyjmowano to za oczywistość, choć przy trudnym porodzie potrafię sobie wyobrazić okoliczności przemawiające za chrztem bez nadania imienia.
Na przykład:
1. Chrzest sub conditione po domniemanym ochrzczeniu przez akuszerkę.
3. Chrzest in utero, jeszcze w trakcie porodu, w okolicznościach uniemożliwiających identyfikację płci.
3. W domu nie można było przeprowadzać chrztu uroczystego, tylko prywatny. Ze względu na jakieś przesądy miejscowej ludności kapłan zrezygnował z nadania imienia dziecku, które później i tak miało je otrzymać przy chrzcie uroczystym.
: czw 21 lut 2013, 00:14
autor: RomanK
Panie Krzysztofie, dziekuję za wyjaśnienia. No cóż takich przypadków, chrztu bez nadania imienia, już znalazłem kilka, więc faktycznie nie należały do wyjątków.
A teraz mam inną dziwną sprawę do zbadania.
Pragnę tu bowiem powrócić na chwilę do tematu absurdu, jakim jest narodzenie dwóch dzieci w odstępstwie mniejszym niż naturalny (np. 7 miesięcy) jak to było pokazane na przykładzie, podanym przez p. Jurka:
"A co powiecie na coś takiego?
Posiadam kopie aktów chrztu przodków mojej żony:
- Marii ur. 8 czerwca 1923
- jej brata Henryka ur. 1.01.1924
Tak więc Henryk urodził się już 7 miesięcy po urodzeniu siostry (?) Marii. Nie czuję się ekspertem od położnictwa i ginekologii, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne".
Nie wiem, czy sprawa się wyjaśniła, ale natrafiłem na jeszcze bardziej absurdalny przypadek. Oto on:
Wieś Władysław, par. Sieciechowice (pow. krakowski)
25 styczeń 1787 - wieś Władysław, chrzest Agata Dorota ("natam circa mediam nectem"), córka Macieja Goleji i Jadwigi Zaborówny
22 maj 1787 - wies Władysław, chrzest Jan ("natam heri vesperi"), syn Macieja Goleji i Jadwigi Żytkiewiczówny
Właściwie te "pary" są identyczne, a różni je między sobą jedynie nazwisko panieńskie matki (raz Zaborówna, a raz Żydkiewiczówna). Dlatego uważam, że to jedna i ta sama para (* często bywało, że w rodzinie nosiło się dwa nazwiska, i raz pisano tak, a raz inaczej), i że ewidentnie mamy tu do czynienia z kiksem, pomyłką? I z oczywistym absurdem narodzin powtórnego dziecka (Jana) w niecałe 4 miesięcy po narodzinach pierwszego dziecka (Agata). Obie "pary" (lub raczej jak uważam jedna i ta sama) pojawiły się w metrykach tylko raz, właśnie z okazji chrztu. Pojawiają się nagle i znikąd, po czym słuch o nich ginie. Zapewne Goleja pochodził z sąsiedniej parafii Prandocin, ale akurat metryk z tego okresu dla Prandocina nie ma, co utrudni wytropienie co i jak. Jeszcze tej zagadki nie rozwiązałem, nie znam przyczyny i wyjaśnienia tego mocno domniemanego "kiksu", ale do przejrzenia pozostały mi jeszcze metryki zgonów. Może tam będzie jakiś ślad?
Ale może ktoś coś już wie...
Roman KK
: czw 21 lut 2013, 00:22
autor: Sroczyński_Włodzimierz
i bardziej prawdopodobne jest urodzenie w takim odstępie czasu dwójki, czy jednak (chyba narzucające się) Żytkiewoczówna<>Zaborówna ?:)
Maciej może być ten sam
może błąd, może nie
: czw 21 lut 2013, 00:28
autor: RomanK
Nie wiem, sprawa wcale nie jest prosta. Brałem nawet pod uwagę bigamię, no ale to by się na pewno wydało w tej samej parafii

Oczywiście pro forma mogą to być faktycznie dwie różne pary małżeńskie, ale akurat zbyt dziwnie na siebie nachodzą i za dużo je łączy, żeby nie mieć wątpliwości

: czw 21 lut 2013, 00:35
autor: Sroczyński_Włodzimierz
raczej niewierność niż bigamię
odstęp jest
o księgę zgonów nie pytam (i zapis o zgonie może i przy porodzie? pierwszej, jedynej w tym czasie tj w styczniu 1787, Jadwigi)
Jan przeżył?
PS ale może i błąd
tylko jaki?
data?
nazwisko?
: czw 21 lut 2013, 00:41
autor: RomanK
Tak, na tym etapie wszystko jest możliwe. No cóż zamierzam przejrzeć metryki zgonów, ale nie lubię tych metryk, bo potem śni mi się w nocy niczym koszmar ta strasznie wysoka śmiertelność dzieci. Dlatego unikam metryk zgonów jak się da. Kluczem do roziwązania zagadki jest ustalenie kim był Goleja i skąd pochodził i dokąd się wyprowadził (* tu bowiem we wsi Włądysław zapewne najął się krótkotrwale do służby np. jako parobek). Również metryka ślubu, jakby się odnalazła to byłoby super (ślub zawarto w innej parafi, nie wiadomo jednak jakiej, w "genetece" nie ma).
: czw 21 lut 2013, 08:00
autor: Piórkowska_Ewa
Witam. Jeśli idzie o nazwiska to ja mam przodka, który chrzci 8 dzieci z tą samą żoną Wiktorią, której nazwisko występuje w 6 odmianach: Bańkowska, Bańczykowska, Baczkowska..., będę szukać ich ślubu, bo sama chciałabym wiedzieć jaką wersję przyjąć.
Jeśli zaś idzie o krótkie odstępy czasu, to mój dziadek wiedział, że nie urodził się 1 października, tylko wtedy "kiedy się len przędło i nie było czasu wybrać się do chrztu", parafia była daleko, a datę świadomie ojciec przekłamał, bo obawiał się jakiejś kary sądząc, że trzeba dziecko zgłosić w odpowiednim terminie. Lojalnie wobec syna wiele razy powtarzał, że on nie urodził się 1 października - ale dokładnie to nie pamiętał kiedy. Myślę, że można założyć, że takie bliskie chrzty dwójki dzieci wynikać mogą czasem, z opóźnionego chrztu pierwszego dziecka, a przy drugim przecież ksiądz nie musiał sprawdzać, czy nie chrzci za często. Ewa
: czw 21 lut 2013, 08:31
autor: magda_lena
Jesli chodzi o nazwiska to wszyscy wiemy, że są błędy. Wczoraj spisywałam akt śmierci dziecka o nazwisku Suska. Po nazwisku panieńskim matki skojarzyłam, że kilkanaście dni temu spisywałam jego akt urodzenia (pytałam o odmianę tego nazwiska tu, na forum. Nazwisko rzadkie, w tej wsi do tej pory, wystąpiło tylko w tym konkretnym przypadku). Sprawdziałam. Przy urodzeniu dziecko zapisano jako Suszek.
Natomiast chciałabym się odnieść do:
Piórkowska_Ewa pisze:
Jeśli zaś idzie o krótkie odstępy czasu, to mój dziadek wiedział, że nie urodził się 1 października, tylko wtedy "kiedy się len przędło i nie było czasu wybrać się do chrztu", parafia była daleko, a datę świadomie ojciec przekłamał, bo obawiał się jakiejś kary sądząc, że trzeba dziecko zgłosić w odpowiednim terminie. Lojalnie wobec syna wiele razy powtarzał, że on nie urodził się 1 października - ale dokładnie to nie pamiętał kiedy. Myślę, że można założyć, że takie bliskie chrzty dwójki dzieci wynikać mogą czasem, z opóźnionego chrztu pierwszego dziecka, a przy drugim przecież ksiądz nie musiał sprawdzać, czy nie chrzci za często
"A co powiecie na coś takiego?
Posiadam kopie aktów chrztu przodków mojej żony:
- Marii ur. 8 czerwca 1923
- jej brata Henryka ur. 1.01.1924
Tak więc Henryk urodził się już 7 miesięcy po urodzeniu siostry (?) Marii. Nie czuję się ekspertem od położnictwa i ginekologii, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne".
Moja mama, w "papierach" rocznik 1939. Naprawdę 1938. Wg. tego co mówiono, zapisana tak wg. pomysłu księdza. A jak było naprawdę? Coraz częściej myślę, że dziadek, z jakiś sobie znanych powodów, podał nieprawdziwą datę urodzenia

: czw 21 lut 2013, 09:15
autor: Grażyna-Tymicka
Akt nr 1 ślubu z Zaborowa z roku 1830, panna Marianna Gzyrówna wychodzi za mąż za Pawła który nie posiada nazwiska bo był wzięty ze szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie a jego opiekunem był Augustyn Kaczyński.
Jeszcze nie doszłam co było dale,i jak rozwiązano problem z nazwiskiem dzieci tej pary i nazwiskiem Marianny po ślubie.