Strona 3 z 3
Re: dzieci adoptowane
: pt 14 lis 2014, 18:10
autor: iwomi
Dziękuję za wszystkie opinie, niechcący wywołałam małą burzę i w pewnym momencie niemiło się zrobiło, ale myślę, że wszystko zostało "przebaczone" i wyjaśnione. Pozdrawiam Iwona
Re: dzieci adoptowane
: pt 14 lis 2014, 18:16
autor: magda_lena
W mojej dalszej rodzinie był przypadek dziecka adoptowanego. I jeśli zdecyduję się to pokolenie (moje) wpisać to tak, "umieszczę" tę osobę.
Podobnie jak Monika mam też linię serca.
Szwagier mojej mamy ( a więc wżeniony) po przedwczesnej śmierci żony, związał się nieformalnie (!) z Panią, którą bardzo lubię i w pełni akceptuję. Śmiem powiedzieć, że jest fajniejsza od mojej nieżyjącej ciotki, a mojemu ciotecznemu bratu, już dorosłemu, w pewnym sensie zastępuje matkę . Dlaczego mam jej nie umieścić?
Ale np. kuzyn, z którym badamy tę linię, jej nie wpisał. Bo jej nie zna, i uznał, że to obca osoba. Ma prawo? Ma.
Beato

Re: dzieci adoptowane
: pt 14 lis 2014, 18:32
autor: Sroczyński_Włodzimierz
Beato: jak pójdzie do przodu to będziemy się zastanawiać. Aj informacji o żyjących w ogóle nie publikuję wiec "mam z głowy" probelm tajności. A przysposobienia w przeszłości "tajność" nie dotyczyła. to tez tak, aby trzymać się faktów.
Mi się może bardzo wile rzeczy nie podobac, albo być "takie same i bez znaczenia". Maria czy Marianna totak sczerze mówić...nie robi mi róznicy żadnej. Ale jak mam napisane "Marianna" to i tak będe "w drzewie" pisał. (mogę dodac "Maria" jeśli była znana pod takim imieniem. Nie tyle o naukowcach pisałem, co otrzymanie się metod.
Podobnie będzie z "małzeństwami" - gdy pojęcie prawnie i jezykowo zostanie rozszerzone na związki przez wieki nie obejmowane tym pojęciem..to pomimo zarzutów (ba! spodziewam się niedługo penalizacji takiego oporu) nie wpiszę "żon" czy małżeństwa Jan i Adam dla osób sprzed wieków:) A zyjącymi się staram nie zajmować.
To naprawdę nie jest kwestia "delikatości" "uświadomienia"..jak widac emocje budzi, ale stramy się chyba wyjasniać obraz powiazań rodzinnych nie je zaciemiać nieuwzględnianiem posiadanych informacji.
Jeszce raz: dziecko przysposobione jest członkiem rodziny, swoje miejsce w drzewie ma. Fakt przysposobienia możemy zaznaczyć (griczne znaczki na różne relacje od dziesięcioleci sa stosowane) w bardziej lub mniej widoczny spsoób. Ale trochę nie fair jest to utajać. Bo jednak ma znaczenie, w niektórych przypadkach. Ale rozumiem Twoje podejście, tym niemniej uważam, że jest emocjonalne i bardzo zachowacze. Zarówno w tym przypadku (i tworzeniu mojej rodziny) jak i innych, które sa dl awielu osób kontrowersyjne -ja nei widze probelmu i nie jest żadnym stygmatyzowaniem kwestia dzieci spoza legalnego łoża, zmiana wyznania, obywatelstwa, nazwiska, bycia skazanym (także za niepolityczne, normlane przestępstwa) To wszystko w tych samych kategoriach tarktuję.
Zdecydowanei większy ból mam jesli wiem, ze są jakies dokumenty móiące o przyczynie śmierci (kwestia ew. skutków informacji o chorobach, obcizeniu genetycznym skłonnościami do pewnych chorób)
pozdrawiam:)
Re: dzieci adoptowane
: pt 14 lis 2014, 19:02
autor: fiolet
Tak- tu się z Tobą zgadzam w 100%.
Ale jak każda "matka- kwoka" muszę bronić swoje kurczaczki, ochraniać je swoimi skrzydłami.
A teraz tak w ramach rozluźnienia atmosfery (oczywiście to tylko w formie żartu) jeszcze powrócę do tej krwi i DNA.
A czy mężczyźni mają zawsze (bez badania DNA) 100% pewność, że w żyłach ich dzieci płynie ich krew? Ile razy takie rzeczy wychodzą dopiero po kilku, -kilkudziesięciu latach ? Także oprócz kobiety, która urodziła lub wykonaniu odpowiednich badań nikt nie ma pewności tej "krwi".
Re: dzieci adoptowane
: pt 14 lis 2014, 19:04
autor: piotr_nojszewski
Ciekawa dyskusja.
Genealogia "klasyczna" i tu uprawiana jest w zasadzie badaniem dokumentów a nie "krwii" czy biologii.
Dlatego pewność "krwi" to nie jest temat genealogiczny.
Dawna genealogia służyła w zasadzie głównie udowadnianiu pochodzenia w sensie prawnym.
Stąd w drzewach nie widac zwykle dzieci z nieprawego łoża (chyba, ze zostały oficjalnie uznane).
Mamy zresztą chocby powszechnie znany przypadek syna Napoleona.
Aleksander_Colonna-Walewski_(syn_Napoleona)
Czasy się zmieniają. Ale mówiąc o współczesnych mamy w głowie rozległą wiedzę faktograficzną lub zasłyszaną, często nie majacą żadnego odzwierciedlenia w dokumentach. Zapisywanie tego w drzewach czasem moze byc karkołomne.

Ilośc konfiguracji jest naprawde duża łacznie z tymi, których Włodek nie uznaje, ale które sami ich uczestnicy uznają jak najbardziej. Do tego związki nieformalne ....
Na pewno genealogia staje się przez to ciekawsza.
To co ważne dla mnie to wierność faktom, ale też nie robienie ludziom bez sensu krzywdy. Stąd warto zastanowic się co publikować i jak.
Adopcja jest faktem prawnym, ale zarejestrowanym faktem prawnym jest także poród dziecka. Stad moim zdaniem oba te zdarzenia wypada odnotować. I zgadzam się z Włodkiem, ze dla potomnych np genealogów badaczy DNA moze miec to znaczenie.
Co więcej czasem adopcja jest jak najbardziej jawna: np w ramach rodziny w przypadku śmierci rodziców.
W czasach dawniejszych adopcja formalna była niezbyt częsta poza warstwami najzamożniejszymi. Ale to nie znaczy, ze nie miała miejsca. Tyle, że my często nic o tym nie wiemy. W UK formalnie istnieje np od bodaj 1827. W Polsce przyznam nie wiem pewnie coś jest na ten temat w Kodeksie Napoleona.
Jeśli chcemy mieć "płaskie" drzewo czyli jedna para rodziców do jednego potomka to musimy oczywiście wybrać... Ale czy zaraz pomijac fakty?
Re: dzieci adoptowane
: pt 14 lis 2014, 19:12
autor: Sroczyński_Włodzimierz
Piotrze!
Alez uznaję konfiguracje rózne!
Tylko trzymam się określeń, które winny być stosowane do nich.
Małżeństwo jest małżeństwo
para kochanków to para kochanków, "wolne związki w komunie" to wolne związki w komunie
"ciesz się, że nie szczekasz" tez mnie nie boli
chodzi tylko o niemieszanie pojęć, niewciskanie się w obszary zarezerwowane, utrwalone wiekami tradycji i paktyki, mające swoje znaczenie z rzeczami, które zdarzały się i zdarzają i zdarzać będą.
a i jeszcze jedna róznica
tak , jestem nią oburzony i wstydzę się, że tworzę społeczństwo , w którym jest to możliwe
przysposobienie można "cofnąć" wg KRiO" - skandaliczne ale neistety prawdziwe:(
Re: dzieci adoptowane
: pt 14 lis 2014, 19:24
autor: fiolet
Co dotyczy jawności adopcji to nie wyobrażam sobie tego aby ją zataić. Jak pisałam w 1 poście nasze dzieci mimo małego wieku (10, 8 i 7 lat) wiedzą doskonale co i jak - ba mało tego czasami jeździmy nawet na spotkania z rodzinami biologicznymi. Ale jeżeli chodzi o ujawnianie dawnych danych np. innym osobom lub instytucjom - to jestem przeciwna (chyba, że to leży w dobrym interesie dzieci).
U nas dzieci "wżyły" się w naszą rodzinę w 100%. Cała rodzina przyjęła je z otwartym sercem i nikt nie traktuje ich inaczej od pozostałych członków rodziny. I nie wierzę w to aby ktokolwiek z rodziny pominął je jako "obce".
I tu opiszę sytuację z teściami gdy poinformowaliśmy ich z mężem o fakcie adopcji. Ręce mi opadły jak usłyszałam jedyny ich problem: - " a co będzie jak ludzie im doniosą, że są adoptowani"?
Sroczyński_Włodzimierz pisze:przysposobienie można "cofnąć" wg KRiO" - skandaliczne ale neistety prawdziwe:(
A biologicznego dziecka nie idzie oddać ? Nie wiem, których przypadków jest więcej?
Re: dzieci adoptowane
: pt 14 lis 2014, 19:41
autor: Sroczyński_Włodzimierz
no wiesz..mają inne doświadczenia, trochę "ostatnie dziesięciolecia" były skrzywione pod wieloma względami, uzwglęniają (teściowe) mże z troski kwestie jak przekazać..jest to jakś trauma spotkanie się bardzo młodego człowieka z faktem albo straty (choć nieuświadamianej sobie do tej pory) albo jednoczęsnie byci abardzo chcianym przez jednych, a w pewien spsoób niechcianym przez innych albo altenrtaywnie - życie w nieidealnym swiecie, gdzie może ktos i chce ale (subiektywnie, jego zdaniem) "nie może sobie pozwolić" na dziecko
z mojej jakiejs tam wiedzy (ale to wyrywkowe) dziesiątki lat temu rzeczą często spotykaną, normalną, wręcz oczywistą były rodziny wielodzietne, rzezc naturalna.a niedawno jeszcze bywały rekacje na piątek "fabryczkę sobie załozyli" (to ci ciskający ciemnogrodem:)
jest wiele problemów z którymi rodzic musi się zmierzyć i to jest indywidulan decyzja w jakim wieku dzieci konfrontowac z faktami (i cz y w ogóle). Np dla jednych oczywiste jest od początku informowanie czy odwidzane gróbów zmarłego rodzeństwa, dl ainnych może ni etabu, ale temat nieeksponowany
Pomijajc takie naparwdę niekoniecznie godne rozpowszechniania kto wyczekiwany, "planowany", a kto z wpadki;)
Chyba nie można ingerowac tak głeboko w przyjjęty przez rodziców model, żeby mówić "naturalne jest mówić o wszystkim od razu" "trzbea dostoać przekaz do wieku" "nie mówić, co z oczu to z serca" itd. Naprawde nie narzucam i radze ostrożnośc w stylu "nasz wybór jedyny słuszny /reszta to zacofanie/chora nowoczesność/niepobożemu/katolsko etc;) To sprawa rodziców, takze w pewnym stopniu konsekwencje. Co mi do tego czy dziecię do zóny dziadka (mim zdaniem niebabki) mówi babciu, do poastunki/opiekunki "ciociu"?
Ale gdyby do pani przychodzącej na godziny mówiło "stryjenko"...no nie wypalałbym zywym ogniem, ale skrzywię się:)
Re: dzieci adoptowane
: pt 14 lis 2014, 20:24
autor: Maślanek_Joanna
Ponieważ mojej rodziny także ten temat (w przeszłości) dotyczył więc wrzucę swój kamyczek do tego ogródka. Moja prababcia była dzieckiem "adoptowanym", choć zachowała nazwisko biologicznych rodziców. Była ukochanym (jedynym), hołubionym dzieckiem swoich adopcyjnych rodziców i również bardzo ich kochała. Myślę, że także za adpocję (o której wiedziała - nie wiem od jakiego wieku). To byli dla niej PRAWDZIWI rodzice niezależnie od więzów krwi. o ile wiem, nigdy nie szukała i nie spotkała rodziny biologicznej - matki, siostry i brata.
Ja genealogicznie traktuję obie rodziny całkowicie równoprawnie - mam tylko problem techniczny, że mój program generuje raporty tylko z jedną rodziną - i muszę się nieźle gimnastykować, żeby narysował obie linie. Bo tak uważam za słuszne!
Rodzina brata mojej prababci znalazła mnie na niniejszym forum, a ja odnalazłam potomków jej siostry - jutro idę na spotkanie nieznanych krewnych. (Trzymajcie kciuki!) I w niczym mi to nie przeszkadza utrzymywać ciepłe rodzinne stosunki z rodziną "adopcyjną" prababci.
Jestem za równouprawnieniem genealogicznym, a do "linii serca" każdy zainteresowany ma święte prawo!
Pozdrawiam wszystkich biologicznych i adopcyjnych - dzieci i rodziców, potomków i przodków

Joanna