- to publikacja Zaranie Ślaskie z 1938 roku mówiąca o kolonizacji Bukowiny przez Górali ze Sląska Cieszyńskiego. Z tego co pamiętam sporo tam nazwisk polskich Górali i dotyczacych ich danych z ksiąg metrykalnych z Bukowiny. Nie mogę tam się niestety dziś dostać - ani przez FireFox ani przez Explorera. Korzystanie z DjVu w sieci e ostatnich miesiącach to paranoja
Czy zdarzały się nobilitacje Hucułów
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie, adamgen
- Jacek_Górski

- Posty: 79
- Rejestracja: ndz 08 kwie 2012, 20:04
- Kontakt:
Dziękuję za wszystkie źródła - dorzucę jeszcze jedną ciekawostkę http://www.sbc.org.pl/dlibra/plain-content?id=12398
- to publikacja Zaranie Ślaskie z 1938 roku mówiąca o kolonizacji Bukowiny przez Górali ze Sląska Cieszyńskiego. Z tego co pamiętam sporo tam nazwisk polskich Górali i dotyczacych ich danych z ksiąg metrykalnych z Bukowiny. Nie mogę tam się niestety dziś dostać - ani przez FireFox ani przez Explorera. Korzystanie z DjVu w sieci e ostatnich miesiącach to paranoja
- to publikacja Zaranie Ślaskie z 1938 roku mówiąca o kolonizacji Bukowiny przez Górali ze Sląska Cieszyńskiego. Z tego co pamiętam sporo tam nazwisk polskich Górali i dotyczacych ich danych z ksiąg metrykalnych z Bukowiny. Nie mogę tam się niestety dziś dostać - ani przez FireFox ani przez Explorera. Korzystanie z DjVu w sieci e ostatnich miesiącach to paranoja
Może to pomoże przy analizie rodowodu rodziny. Końcówka nazwiska -icz sugeruje w tym regionie pochodzenie ormiańskie lub tatarskie. Przekazuję też słowa, które usłyszałem od Ukraińców. Końcówka nazwiska -iuk jest typowa dla Pokucia a drugi , zresztą jakiś pracownik naukowy ze Lwowa wprost określił że jest to typowe dla Hucułów. Niestety nie mam żadnego naukowego potwierdzenia tych słów co nie oznacza że nie są prawdziwe.
Ben
-
Robert_Kostecki

- Posty: 1950
- Rejestracja: pn 14 wrz 2015, 18:33
Z tymi końcówkami nazwisk karpackich, to tak na prawdę rozmaicie bywało, bo trzeba wiedzieć, że panował tam tygiel nacji. Nazwiska przybierano, zmieniano i nabywano, ze wszelkimi niuansami w tej materii.
Na przykład nazwisko Kostecki. Na terenie Małopolski mieszkali unici o tym nazwisku, zarówno szlachta jak i włościanie, że nie wspomnę przybyszów wyznania rzymskokatolickiego, łącznie z wyznawcami Kościoła Ormiańskiego. Po tylu latach poszukiwań, tylko wydaje mi się, że poczyniłem jakieś ustalenia w sprawie posiadania przedmiotowego nazwiska.
Chociażby rodzina, z której wywodziło się wielu księży unickich, w tym męczennik za wyznanie grekokatolickie - Eliasz (zakonne: Herakliusz) Kostecki, pochodzący z ziemi przemyskiej, bazylianin, który w dniu 24 czerwca 1768 roku został zamordowany w Humaniu przez prawosławnych chłopów.
Jan Kostecki (*1803–†02.10.1856 Zachoczew), ksiądz unicki, żonaty z Teresą Fedorowicz. W latach 1831-1838 administrował parafią Więckowice, a w latach 1838-1856 parafią Zachoczew. Jego dziećmi byli: Platon Kostecki (*02.07.1832 Więckowice, pow. samborski – †01.05.1908 Lwów), poeta, publicysta i literat. Gdy miał 5 lat, przeniósł się wraz z ojcem do Leska i tam rozpoczął edukację podstawową. Gimnazjum ukończył w Samborze, a następnie zapisał się na kursy filozoficzne w Przemyślu, które miały być przygotowaniem do studiów uniwersyteckich. Nie poszedł w ślady ojca, chociaż rozważał wstąpienie do zakonu bazylianów. Zapisał się na Uniwersytet Lwowski na Wydział Prawniczy, na którym studiował w latach 1851/52-1853/54, ale studiów nie ukończył. Rozpoczął wówczas niełatwą karierę literata i dziennikarza. Mówił o sobie z dumą: „Gente rutenus natione Polonus” (tłum. „Z pochodzenia Rusin narodowości Polak”). Według nacjonalistów ukraińskich - przeniewierca, odstępca, zdrajca (ukr. perekińczyk). W lutym 1863 roku ożenił się z Marią Ładzieńską (*1834 Tarnowiec k/Jasła – †1897), córką kotlarza warszawskiego. Mieli dwójkę dzieci, które zmarły w dzieciństwie. Został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie; Lubwina (*1835 Więckowice), która wyszła za mąż za Filareta Wenhrynowicza, ekonoma w Dźwiniaczu Górnym, potem w Dyniowej, a następnie zarządcę przy budowie tunelu we wsi Łupków, gdzie miał nadzór nad kilkoma stajniami z końmi potrzebnymi do wywożenia ziemi z drążenia tunelu; Krystyna (*Zahoczew – † 1896 Brzesko, akt zgonu nr 23/1896), która poślubiła Jana Parowskiego. Zmarła jako wdowa, licząc 60 lat.
A, żeby sprawa utożsamiania się z narodem, poprzez posiadanie danego nazwiska oraz dawne pochodzenie społeczne, nie była taka oczywista, powołam się na opracowanie M. Kwiecińskiej zamieszczone w "Tradycje szlacheckie we współczesnej kulturze polskiej. Przybliżenia i perspektywy badawcze, pod redakcją Marcina Lutomierskiego, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze Oddział w Toruniu, Toruń 2014, ss. 186 (wraz z recenzją) -
Autorka, która przez prawie 10 lat prowadziła etnograficzne badania terenowe w zaściankach szlacheckich na Samborszczyźnie (okolice Sambora na Ukrainie) dowodzi, iż Polska afiliacja narodowa drobnej szlachty zagrodowej z terenów Podkarpacia nie jest czymś oczywistym. Zdecydowanie polskie poczucie tożsamości charakteryzowało bogatszą szlachtę tych okolic już od czasów rozbiorów. Dwory stanowiły tu – jak pisze M. Kwiecińska – „wyspy polskości w stosunkowo jednolitym morzu ukraińskim”. W połowie XIX wieku, w wyniku zmian geopolitycznych, rodzi się świadomość narodowa, w wyniku czego funkcjonująca tu formuła [Platona Kosteckiego] "gente Rutheni natione Poloni" traciła sens. Szlachta zagrodowa Samborszczyzny (i wielu innych regionów wschodniej Galicji) stanęła przed koniecznością podjęcia decyzji o przynależności do narodu polskiego lub ukraińskiego. Presję ideologiczną wywierały na szlachcie zagrodowej zarówno środowiska polityczne polskie jak i ukraińskie. Kluczowe znaczenie odgrywał grekokatolicyzm, który deklarowała znaczna część szlachty zaściankowej. Opierała się ona procesowi latynizacji kojarzonemu z polską dominacją administracyjną i kulturową. W konsekwencji, szczególnie młodzi przedstawiciele tej grupy społecznej wybierali opcję „ukraińską”, zasilając szeregi młodej inteligencji budującej zręby ukraińskiej idei narodowej. Ponieważ w 20-leciu międzywojennym już tylko nieznaczny odsetek szlachty zagrodowej Podkarpacia zachował polską świadomość narodową, rozgorzała na tych terenach „walka o dusze”, podczas której Ukraińcy znaleźli się w dużo trudniejszej sytuacji, nie posiadając suwerennego państwa, które mogłoby wspierać lokalne działania polityczne. Prowadziło to do napięć i wzmagało wzajemną niechęć, głównie między zamożną – od stuleci gruntownie spolonizowaną – szlachtą rzymskokatolicką, a zaściankową – unicką i ukraińską. Potomkowie drobnej szlachty o zadeklarowanej ukraińskiej tożsamości narodowej walczyli zarówno w szeregach Ukraińskiej Powstańczej Armii jak i w Ochotniczej Dywizji SS „Galizien”. Po 1991 roku w zaściankach zaczęto wznosić pomniki ku czci Stefana Bandery. W 1998 roku zainicjowało swoją działalność we Lwowie Ukraińskie Szlacheckie Zgromadzenie, zaś w 2005 roku w Truskawcu powołano Towarzystwo Szlachty Ukraińskiej. W drugiej części swojego artykułu M. Kwiecińska przybliża czytelnikowi uchwyconą w trakcie prowadzonych badań swoistość zaścianków galicyjskich. Polegała ona (w odróżnieniu np. od okolic szlacheckich Mazowsza) na zamieszkiwaniu wspólnej przestrzeni wsi, ale z wytyczonymi częściami dla rodzin o odmiennym pochodzeniu stanowym – szlacheckim i chłopskim. Porządek ten utrzymywał się, jako ewidentne kuriozum, także w czasach władzy radzieckiej – w szkole, w cerkwi, dostrzegany był w użytkowaniu gruntów. Separowano się nawet podczas pracy (sic!) w kołchozach. Długo też szlachta odróżniała się barwą strojów i odzieży. Używała kolorów stonowanych, ciemnych, jednolitych. Można zatem przypuszczać – jak sugeruje Autorka – że nazwa „szaraczki” odnosiła się nie tyle lub nie tylko do skromnych zasobów majątkowych drobnej szlachty, co do koloru noszonych przez nią ubrań.
Na przykład nazwisko Kostecki. Na terenie Małopolski mieszkali unici o tym nazwisku, zarówno szlachta jak i włościanie, że nie wspomnę przybyszów wyznania rzymskokatolickiego, łącznie z wyznawcami Kościoła Ormiańskiego. Po tylu latach poszukiwań, tylko wydaje mi się, że poczyniłem jakieś ustalenia w sprawie posiadania przedmiotowego nazwiska.
Chociażby rodzina, z której wywodziło się wielu księży unickich, w tym męczennik za wyznanie grekokatolickie - Eliasz (zakonne: Herakliusz) Kostecki, pochodzący z ziemi przemyskiej, bazylianin, który w dniu 24 czerwca 1768 roku został zamordowany w Humaniu przez prawosławnych chłopów.
Jan Kostecki (*1803–†02.10.1856 Zachoczew), ksiądz unicki, żonaty z Teresą Fedorowicz. W latach 1831-1838 administrował parafią Więckowice, a w latach 1838-1856 parafią Zachoczew. Jego dziećmi byli: Platon Kostecki (*02.07.1832 Więckowice, pow. samborski – †01.05.1908 Lwów), poeta, publicysta i literat. Gdy miał 5 lat, przeniósł się wraz z ojcem do Leska i tam rozpoczął edukację podstawową. Gimnazjum ukończył w Samborze, a następnie zapisał się na kursy filozoficzne w Przemyślu, które miały być przygotowaniem do studiów uniwersyteckich. Nie poszedł w ślady ojca, chociaż rozważał wstąpienie do zakonu bazylianów. Zapisał się na Uniwersytet Lwowski na Wydział Prawniczy, na którym studiował w latach 1851/52-1853/54, ale studiów nie ukończył. Rozpoczął wówczas niełatwą karierę literata i dziennikarza. Mówił o sobie z dumą: „Gente rutenus natione Polonus” (tłum. „Z pochodzenia Rusin narodowości Polak”). Według nacjonalistów ukraińskich - przeniewierca, odstępca, zdrajca (ukr. perekińczyk). W lutym 1863 roku ożenił się z Marią Ładzieńską (*1834 Tarnowiec k/Jasła – †1897), córką kotlarza warszawskiego. Mieli dwójkę dzieci, które zmarły w dzieciństwie. Został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie; Lubwina (*1835 Więckowice), która wyszła za mąż za Filareta Wenhrynowicza, ekonoma w Dźwiniaczu Górnym, potem w Dyniowej, a następnie zarządcę przy budowie tunelu we wsi Łupków, gdzie miał nadzór nad kilkoma stajniami z końmi potrzebnymi do wywożenia ziemi z drążenia tunelu; Krystyna (*Zahoczew – † 1896 Brzesko, akt zgonu nr 23/1896), która poślubiła Jana Parowskiego. Zmarła jako wdowa, licząc 60 lat.
A, żeby sprawa utożsamiania się z narodem, poprzez posiadanie danego nazwiska oraz dawne pochodzenie społeczne, nie była taka oczywista, powołam się na opracowanie M. Kwiecińskiej zamieszczone w "Tradycje szlacheckie we współczesnej kulturze polskiej. Przybliżenia i perspektywy badawcze, pod redakcją Marcina Lutomierskiego, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze Oddział w Toruniu, Toruń 2014, ss. 186 (wraz z recenzją) -
Autorka, która przez prawie 10 lat prowadziła etnograficzne badania terenowe w zaściankach szlacheckich na Samborszczyźnie (okolice Sambora na Ukrainie) dowodzi, iż Polska afiliacja narodowa drobnej szlachty zagrodowej z terenów Podkarpacia nie jest czymś oczywistym. Zdecydowanie polskie poczucie tożsamości charakteryzowało bogatszą szlachtę tych okolic już od czasów rozbiorów. Dwory stanowiły tu – jak pisze M. Kwiecińska – „wyspy polskości w stosunkowo jednolitym morzu ukraińskim”. W połowie XIX wieku, w wyniku zmian geopolitycznych, rodzi się świadomość narodowa, w wyniku czego funkcjonująca tu formuła [Platona Kosteckiego] "gente Rutheni natione Poloni" traciła sens. Szlachta zagrodowa Samborszczyzny (i wielu innych regionów wschodniej Galicji) stanęła przed koniecznością podjęcia decyzji o przynależności do narodu polskiego lub ukraińskiego. Presję ideologiczną wywierały na szlachcie zagrodowej zarówno środowiska polityczne polskie jak i ukraińskie. Kluczowe znaczenie odgrywał grekokatolicyzm, który deklarowała znaczna część szlachty zaściankowej. Opierała się ona procesowi latynizacji kojarzonemu z polską dominacją administracyjną i kulturową. W konsekwencji, szczególnie młodzi przedstawiciele tej grupy społecznej wybierali opcję „ukraińską”, zasilając szeregi młodej inteligencji budującej zręby ukraińskiej idei narodowej. Ponieważ w 20-leciu międzywojennym już tylko nieznaczny odsetek szlachty zagrodowej Podkarpacia zachował polską świadomość narodową, rozgorzała na tych terenach „walka o dusze”, podczas której Ukraińcy znaleźli się w dużo trudniejszej sytuacji, nie posiadając suwerennego państwa, które mogłoby wspierać lokalne działania polityczne. Prowadziło to do napięć i wzmagało wzajemną niechęć, głównie między zamożną – od stuleci gruntownie spolonizowaną – szlachtą rzymskokatolicką, a zaściankową – unicką i ukraińską. Potomkowie drobnej szlachty o zadeklarowanej ukraińskiej tożsamości narodowej walczyli zarówno w szeregach Ukraińskiej Powstańczej Armii jak i w Ochotniczej Dywizji SS „Galizien”. Po 1991 roku w zaściankach zaczęto wznosić pomniki ku czci Stefana Bandery. W 1998 roku zainicjowało swoją działalność we Lwowie Ukraińskie Szlacheckie Zgromadzenie, zaś w 2005 roku w Truskawcu powołano Towarzystwo Szlachty Ukraińskiej. W drugiej części swojego artykułu M. Kwiecińska przybliża czytelnikowi uchwyconą w trakcie prowadzonych badań swoistość zaścianków galicyjskich. Polegała ona (w odróżnieniu np. od okolic szlacheckich Mazowsza) na zamieszkiwaniu wspólnej przestrzeni wsi, ale z wytyczonymi częściami dla rodzin o odmiennym pochodzeniu stanowym – szlacheckim i chłopskim. Porządek ten utrzymywał się, jako ewidentne kuriozum, także w czasach władzy radzieckiej – w szkole, w cerkwi, dostrzegany był w użytkowaniu gruntów. Separowano się nawet podczas pracy (sic!) w kołchozach. Długo też szlachta odróżniała się barwą strojów i odzieży. Używała kolorów stonowanych, ciemnych, jednolitych. Można zatem przypuszczać – jak sugeruje Autorka – że nazwa „szaraczki” odnosiła się nie tyle lub nie tylko do skromnych zasobów majątkowych drobnej szlachty, co do koloru noszonych przez nią ubrań.