Zgadzam się, a zwłaszcza jeśli chodzi o tych, którzy moim zdaniem nie mają na co narzekać, tzn. szukających korzeni w woj. łódzkim, lubelskim, świętokrzyskim, mazowieckim czy wielkopolskim, bo ilość informacji online jest ogromna w stosunku do innych regionów jak śląskie czy małopolskie, albo obecna Ukraina. Trochę wysiłku intelektualnego i można znaleźć informacje siedząc przed ekranem monitora. Ja mam sporo rodziny na Górnym Śląsku i Małopolsce, gdzie wszystko co mam to praktycznie mój wysiłek "w terenie". Często czytam posty sfrustrowanych tym, że danej parafii jeszcze nie sfotografowano, albo że nasi wolontariusze są leniwi, albo niekompetentni. Aż się we mnie wzbiera.
Nie żebym teraz się popisywał, ale jak nigdy w życiu nie uczyłem się rosyjskiego, tak po kilku tłumaczeniach, które wykonali dla mnie nasi forumowicze, sam zacząłem się uczyć i chyba nieźle mi to wychodzi, bo indeksuje z rosyjskiego i sprawdzający mają coraz mniej uwag. Napawa mnie to dumą. Nie ogarniałem łaciny, ale poszedłem do wuja mgr romanistyki i zaczynam kumać. Pewnie za chwilę pochylę się nad francuskim. Odświeżyłem niemiecki. Sam widzę ile mi dało samokształcenie i poszukiwanie rozwiązań.
Niektórzy zapominają ile radości daje samodzielne odkrywanie i tzw. uczenie przez całe życie.
Polak jak nie ma na co narzekać, to sobie wynajdzie.
Wszystko zeskanowane? To zaraz będzie płacz,
że już nie zobaczy na własne oczy oryginalnej księgi,
której dotykał jego pradziad jak podpis stawiał.
Nie pozbawiaj nas tak pochopnie powodów do utyskiwań.
Cynik jest łajdakiem, który perfidnie postrzega świat takim, jaki jest, a nie takim, jaki być powinien.
no o to mi właśnie chodzi, trzeba ruszyć się, pojechać, poszukać. Do dziś "walczę" z proboszczami w Zaborowie i Kamionce Małej, abym mógł przejrzeć księgi na miejscu, gdyż nie przekazano stamtąd ksiąg archiwom (ani państwowym, ani archidiecezjalnym). Pozostaje mi tylko jechać i koczować pod probostwem. ale co tam, jest wyzwanie, to trzeba się z nim zmierzyć.