Genealogia rodzinna, a pamięć i tożsamość - Wasze zdanie

Wszystkie sprawy związane z naszą pasją, w tym: FAQ - często zadawane pytania

Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie

Wojciechowicz_Krzysztof

Sympatyk
Posty: 399
Rejestracja: pt 09 kwie 2010, 22:36

Post autor: Wojciechowicz_Krzysztof »

Re: Michalp -
........Co do Pani Łucji, potraktowała Pani, zdaje mi się, postawiony problem za bardzo w kwestii poglądów politycznych, a o nie mi zupełnie nie chodziło. Miałem na myśli dużo wyższe wartości, do których jesteśmy przywiązani, które wyznajemy, które są nam po prostu bliskie, a wiemy (lub staramy znaleźć uzasadnienie dlaczego tak właśnie jest), że zostały nam one "dane" przez pradziadów i dalszych. ........

Wbrew twierdzeniu Michalp, poglądy polityczne wiążą się ściśle z wyższymi wartościami. Nie wiem, czy istotnie często się zdarzało, aby w jednej rodzinie reprezentowane były t ak skrajne poglądy przeciwstawne, jak komunizm, liberalizm, czy monarchizm. Postawy takie były typowe dla rodzin żydowskich, szczególnie przed rewolucją bolszewiką, jak pisał o tym pierwszy prezydent Izraela, Chaim Weizmann (cytuję D. Reeda):
"Dr. Weizmann ilustruje obrazowo ten widoczny rozdzwięk między konspirującymi członkami podzielonych rodzin żydowskich, nie dostrzegającymi ostatecznego celu wyższej strategii, lecz zapalczywie argumentujących za ‘rewolucyjnym komunizmem’ lub ‘rewolucyjnym syjonizmem’. Przytacza komentarz swojej matki, matrony żydowskiej, która z ukontentowaniem stwierdziła, że w
razie zwycięstwa idei syna komunisty czeka ją szczęśliwa przyszłość w Rosji, a gdyby okazała się słuszną sprawa syna syjonisty, będzie równie szczęśliwa w Palestynie. W ostatecznym rezultacie, idee obu synów zwyciężyły: spędziwszy kilka lat w bolszewickiej Rosji, jego matka pojechała do syjonistycznej Palestyny, aby tam zakończyć życie. Wyrosłe obok siebie konspiracje zatryumfowały w tym samym roku 1917."


W mojej rodzinie wszyscy byli wrogami komunizmu, a nawet jeden stryjeczny dziadek Hipolit Wojciechowicz, był zapalonym monarchistą.
Słuchając relacji tej części mojej rodziny z piekła bolszewickiego, dziwię się każdemu, kto mógł żywić jakiekolwiek złudzenia co do natury tej zbrodniczej szajki.
Natrafiłem na wypowiedz Hipolita Wojciechowicza zamieszczoną w dzienniku Rozwój 9 marca 1926 roku:

Obrazek

Pozdrawiam

Krzysztof
Sroczyński_Włodzimierz

Członek PTG
Nowicjusz
Posty: 35480
Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Sroczyński_Włodzimierz »

"czy istotnie często się zdarzało, aby w jednej rodzinie reprezentowane były t ak skrajne poglądy przeciwstawne, jak komunizm, liberalizm, czy monarchizm."
często -pojęcie względne, ale..jak dla mnie -zaskakująco często spotykamy rodzeństwo czy stryjeczne rodzeństwo wysoko -po przeciwnych stronach
aż ciśnie się pod palce -byle wysoko :) ot taki przyczynek, bez odniesień do bieżączki

pewnie częściej, gdy było to podczas zrywania z tradycją (np w przywołanym przez Ciebie przykładzie odejścia od tradycji, religii, środowiska), ciągłością międzypokoleniową
ale i bez tego (Dzierżyńscy, Kontrymowie - tu ze znakiem zapytania:) ...i parędziesiąt lat wcześniej też rewolucjoniści zamachowcy vs odrzucający inne formy walki niż w mundurze..zresztą wolty jednej osoby też (Zajączek) ech nie ma lekko:)
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
Sawicki_Julian

Sympatyk
Posty: 3423
Rejestracja: czw 05 lis 2009, 19:32
Lokalizacja: Ostrowiec Świętokrzyski

Post autor: Sawicki_Julian »

Witam Michał, piszesz w tytule swojego tematu między innymi ; Wasze zdanie ....na temat genealogii. Toć to Ewa i Łucja piszą swoje zdanie i trzeba było zacząć od siebie, czyli co jest dobre, a co jest złe według Ciebie i zadać pytanie, np. co o tym myślicie i podać swoich przodków z nazwiska, to jest prawdziwa genealogia, a nie np. opowiadanie snu. Tu są poszukujący z wielką praktyka i mogą coś zaradzić w każdym temacie, ale chyba nie po to piszą, by ich oceniać.
A o sobie dwa zdania, nie wiem jak komu, ale mnie ta genealogia przysparza ludzi nie chętnych do słuchania na ten temat, a co mówić już o pomocy na żywo. Udać się gdzieś na plebanię, też się tak zniechęciłem ze nawet o tym nie myślę, w miejsce zamieszkania moich przodków mogę jechać tylko raz, bo zaraz rozparcelowane dwory i ich nowi włościanie, nie chcą mnie widzieć więcej, by im nie odebrać ziemi. Takie jest oblicze prawdziwej genealogii w moim przypadku i wszyscy uważają że mają rację ; pozdrawiam - Julian
Węgrzyn_Ania

Sympatyk
Posty: 355
Rejestracja: czw 26 lut 2009, 10:29
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Węgrzyn_Ania »

Mój kontakt z genealogią to przypadek, a raczej prośba chrzestnego o odnalezienie jego kuzynki występującej w starych listach jego rodziców. Drugim bodźcem byli moi dziadkowie: jeden zaginął po wywiezieniu na roboty, drugi zginął w powstaniu. Po 3 latach znalazłam kuzynkę mieszkającą w Warszawie i spotkaliśmy się z nią. Mój chrzestny utrzymywał z nią kontakt lecz niedługo zmarła. Odczuwam ogromną satysfakcję, że zdążyłam chociaż do tej pory nie udało mi się połączyć naszych rodzin w drzewie. Albo jest jakiś błąd albo coś o czym jeszcze nie wiem. Przyjdzie czas, że da się to wszystko wyjaśnić.
Pierwszego dziadka znalazłam niedawno i po 71 latach mogłam powiedzieć dwóm żyjącym córkom /synowie niestety już nie/ co się stało z ich ojcem i gdzie spoczywają jego szczątki. Natomiast co do drugiego to sprawy ostateczne są mi znane, natomiast udało mi się odkryć jego rodzinę a nasze wspólne korzenie. Dla mnie jest to fascynujące.
Jestem i czuję się "pełnej krwi" warszawianką, ale gałęzie mojej rodziny rozciągają się na teren całej Polski dawnej i dzisiejszej, Europę, a może i dalej, ale jeszcze wszystko przede mną. Mimo tak dużej różnorodności terytorialnej, światopoglądowej, religijnej /chociaż duża większość wyznaję tę samą/ i politycznej ja nie czuję się rozbita, wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że w poszczególnych osobach mojej rodziny dostrzegam kawałek siebie i chociaż ich nie znałam, nie miałam pojęcia o ich istnieniu to jednak minione pokolenia składają się na nasze istnienie. Pewnie, że kształtuje nas w dużej mierze rzeczywistość, ale nie zapominajmy, że dużo przekazu jest poza naszą świadomością: geny, tradycje.....
Jakby na to wszystko nie patrzeć, poszukiwania genealogiczne są jak choroba, hazard, pasja, często nieuleczalne. Nie warto narzekać na innych, szczególnie młodych, że nie są zainteresowani. Do wszystkiego trzeba dorosnąć!!! Nie każdy może być lekarzem lub piekarzem i genealogiem również i z tym się trzeba pogodzić. Trzeba tylko dobrze zabezpieczyć własne informacje, bo nie wiemy kiedy i kto będzie naszym następcą, a warto nie marnować wieloletniej pracy społecznej. :wink:
Pozdrawiam Ania

Skap Chawłowscy Kamińscy Zień Popowicz Przybylscy Jakubowscy Dworzyńscy Moch Sawicz Wrześniewscy Milczarek Łuczkowscy Moch Ciurapińscy Godlewscy Mączyńscy Okraszewscy Pampuch Malonek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ja i Genealogia, wymiana doświadczeń”