........Co do Pani Łucji, potraktowała Pani, zdaje mi się, postawiony problem za bardzo w kwestii poglądów politycznych, a o nie mi zupełnie nie chodziło. Miałem na myśli dużo wyższe wartości, do których jesteśmy przywiązani, które wyznajemy, które są nam po prostu bliskie, a wiemy (lub staramy znaleźć uzasadnienie dlaczego tak właśnie jest), że zostały nam one "dane" przez pradziadów i dalszych. ........
Wbrew twierdzeniu Michalp, poglądy polityczne wiążą się ściśle z wyższymi wartościami. Nie wiem, czy istotnie często się zdarzało, aby w jednej rodzinie reprezentowane były t ak skrajne poglądy przeciwstawne, jak komunizm, liberalizm, czy monarchizm. Postawy takie były typowe dla rodzin żydowskich, szczególnie przed rewolucją bolszewiką, jak pisał o tym pierwszy prezydent Izraela, Chaim Weizmann (cytuję D. Reeda):
"Dr. Weizmann ilustruje obrazowo ten widoczny rozdzwięk między konspirującymi członkami podzielonych rodzin żydowskich, nie dostrzegającymi ostatecznego celu wyższej strategii, lecz zapalczywie argumentujących za ‘rewolucyjnym komunizmem’ lub ‘rewolucyjnym syjonizmem’. Przytacza komentarz swojej matki, matrony żydowskiej, która z ukontentowaniem stwierdziła, że w
razie zwycięstwa idei syna komunisty czeka ją szczęśliwa przyszłość w Rosji, a gdyby okazała się słuszną sprawa syna syjonisty, będzie równie szczęśliwa w Palestynie. W ostatecznym rezultacie, idee obu synów zwyciężyły: spędziwszy kilka lat w bolszewickiej Rosji, jego matka pojechała do syjonistycznej Palestyny, aby tam zakończyć życie. Wyrosłe obok siebie konspiracje zatryumfowały w tym samym roku 1917."
W mojej rodzinie wszyscy byli wrogami komunizmu, a nawet jeden stryjeczny dziadek Hipolit Wojciechowicz, był zapalonym monarchistą.
Słuchając relacji tej części mojej rodziny z piekła bolszewickiego, dziwię się każdemu, kto mógł żywić jakiekolwiek złudzenia co do natury tej zbrodniczej szajki.
Natrafiłem na wypowiedz Hipolita Wojciechowicza zamieszczoną w dzienniku Rozwój 9 marca 1926 roku:

Pozdrawiam
Krzysztof

