Siobhan pisze:Tak to prawda. Zrozumienie tego mogłoby pomóc zawęzić przedział czasowy dla śmierci pierwszego męża Józefa Gradowskiego
No chyba nie za bardzo.
Nie mamy pewności, czy była jedna Agnieszka, czy dwie.
Nie mamy pewności, jak się zakończyło małżeństwo Agnieszki z Józefem: śmiercią Józefa czy uznaniem małżeństwa za nieważne (a może doszło do bigamii).
Teoretycznie Józef Gradowski mógł żyć, kiedy Agnieszka Gradowska brała ślub z Edmundem Królikiewiczem.
Dlatego okres małżeństwa z Królikiewiczem jest tutaj sprawą równoległą — on niczego nie wyjaśni w sprawie Józefa Gradowskiego (a ściślej mówiąc, osoby, która 21 I 1861 r. twierdziła, że się tak nazywa, a która poza tą datą nie jest nigdzie zaświadczona).
Siobhan pisze:Czy jest jakakolwiek szansa zweryfikowania obu metryk chrztu?
Zweryfikować można kopię w stosunku do oryginału (tj. sprawdzić, czy akt, którego odpisem dysponujemy, naprawdę znajduje się w odpowiedniej księdze i czy jego treść jest dokładnie taka sama jak w odpisie). Natomiast oryginału przecież w ten sposób nie da się zweryfikować, bo gdyby oryginał posiadał swój oryginał, nie byłby oryginałem, tylko kopią.
Jeśli chodzi o 2 powyższe linki, to pod 1. linkiem mamy oryginał aktu (dokument pierwotny), a pod 2. linkiem mamy odpis aktu (dokument wtórny). Jedyne, co możemy weryfikować, to ten drugi dokument. I właśnie cały problem polega na tym, że odpisowi łacińskiego aktu kościelnego nie odpowiada żaden polski akt cywilny. Nie mam pojęcia, czy zachowały się kościelne, łacińskie księgi metrykalne ochrzczonych dla par. św. Krzyża w Warszawie za rok 1838. W każdym razie w Skanotece ich brak.
https://metryki.genealodzy.pl/ar9-zs9243d
Trzeba by się bezpośrednio skontaktować z parafią świętokrzyską i dowiedzieć się, czy posiada ona kościelne, łacińskie księgi metrykalne ochrzczonych za 1838 r., a jeśli nie posiada, to czy takie księgi nie są przechowywane w archiwum archidiecezjalnym. Bo tylko w ten sposób można się przekonać, czy metryce chrztu wystawionej 12 IV 1858 r. istotnie odpowiada akt chrztu z 13 II 1838 r.
Siobhan pisze:W których może możnaby szukać danych osób podających do chrztu, a nie tylko rodziców chrzestnych.
Nie wiem, o co chodzi w tym zdaniu. Co to znaczy „podający do chrztu, którzy nie są chrzestnymi”?
Pierwszy akt jest zapisany w księdze stanu cywilnego i podano w nim, że stawił się ojciec, świadkowie i chrzestni. Kogo jeszcze miano by w takim akcie wymienić?
Natomiast drugi akt, łaciński (ze swej natury) nie wymienia świadków aktu cywilnego i nie podaje, czy ojciec był obecny przy chrzcie.
Siobhan pisze:To może nie dziwne, ze zgłoszenie śmierci pozostawia szpitalowi. […] Czy często zgłoszenia dokonywali posługacze?
Zgłaszanie zgonu osób zmarłych w szpitalach przez pracowników danego szpitala było normalną, rutynową procedurą. Raczej czymś odbiegającym od normy byłoby zgłoszenie takiego zgonu przez rodzinę.
Siobhan pisze:Czy śmierć w szpitalu jest zdarzeniem "niezwykłym"? Kto umierał w szpitalu: samotni, po wypadkach i operacjach?
Ja rozumiem tę chęć wyciągnięcia jak największej ilości informacji z suchych, lakonicznych aktów i doszukiwania się we wszystkim podwójnego dna, ale to jest wróżenie z fusów. Po prostu nie wiemy, dlaczego Leopold znalazł się w szpitalu i jak długo w nim przebywał. Mógł być na tyle ciężko chory, że żona nie dałaby sobie rady z opieką nad nim. A gdyby miał małe dziecko, to też mogłoby wpłynąć na oddanie go do szpitala (ale to przy założeniu, że w 1838 r. rzeczywiście urodziła się Agnieszka II).
Siobhan pisze:No i śmierć Stanisława, również zgłoszona przez obcych(?) ludzi
Co to znaczy: obcych? Prawdopodobnie byli to jego koledzy z pracy (skoro byli to kolejarze). Zresztą: do zgłoszenia zgonu potrzebny był pełnoletni mężczyzna. Tymczasem brat Stanisława umarł dawno, a z 4 jego synów tylko 1 (Kazimierz) byłby w 1907 r. pełnoletni (ale nie wiemy, czy w ogóle jeszcze żył; a jeśli żył, to czy mieszkał w Warszawie).
Siobhan pisze:czy jest tam informacja o tym kogo pozostawił?
Jest tylko informacja, że był wdowcem (nie wiemy więc nawet, po kim był tym wdowcem: czy po zmarłej w 1894 r. Weronice ze Szmelkowskich, czy może w l. 1894–1907 zdążył się drugi raz ożenić i owdowieć).
Siobhan pisze:gdzie, poza alegatami - pozostałby ślad po takim unieważnieniu - na marginesach tach zapisów nie znajdujemy - w dokumentach kurii?
Tak, normalnie dokumenty sądu kościelnego powinny być w odpowiednim archiwum diecezjalnym, ale wątpię, żeby dla Warszawy się zachowały jakiekolwiek z okresu przedwojennego. Ale warto się o tym upewnić, kontaktując się z AAW.