dorocik133 pisze:Witam!
Mam pytanie, dość istotne dla mnie, to los dzieci z nieprawego łoża czyli panieńskich. Mam w swojej rodzinie 2 takie przypadki (rok 1852 i 1854) dotyczące jednej i tej samej osoby. Pierwsze dziecko podawał do chrztu brat matki i osoby, których nazwiska przewijają się w innych aktach (czyli dla mnie wynika z tego, że to dziecię było zaakceptowane, a fakt taki obił mi się o uszy z opowiadań rodzinnych). Drugie natomiast podawała akuszerka i osoby zupełnie nieznane. Czyli to drugie dziecko mogło być odrzucone przez matkę i oddane do jakiegoś sierocińca, bo taki wniosek mi się nasuwa i gdzie ewentualnie szukać namiarów na takowe. A tak na marginesie, matka obydwojga dzieci występuje w obu aktach jako SŁUŻĄCA, ale pod innym numerem zamieszkała, choć ta sama ulica. Tak więc ojcem mógł być jej pracodawca (a może dwaj różni), ale to moje domniemania.
Wyczytałam w necie, że byli pozbawiani prawa do nazwiska i pracy, a zwolnić z tego mogły tylko specjalne instytucje, jak np. ochronka przy szpitalu Dzieciątka Jezus. Jakie szanse na wychowanie takiego dziecka, czy też dwojga dzieci miała w tym okresie panna będąca - jak wspomniałam - służącą
Będę niezmiernie wdzięczna za odpowiedź
Pozdrawiam
Dorota
Dzieci nieślubne w XVIII i XIX wieku
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
Re: Los dzieci nieślubnych w połowie XIX wieku
Bywały też bardziej budujące przypadki, jak np. w Wrzący Wielkiej, gdzie w 1-szej połowie XIX w. znaleziono w polu dziecko ok. 3 lat, jak przypuszczano wyznania mojżeszowego, które ochrzczono, a rodzicami chrzestnymi byli dziedzic i dziedziczka Wrzący Wielkiej. Chłopiec dostał nazwisko Wrzącki i zapewne został wychowany we dworze.
- dorocik133

- Posty: 1077
- Rejestracja: śr 23 lis 2011, 18:46
- Lokalizacja: Ozorków
Re: Los dzieci nieślubnych w połowie XIX wieku
A ja dziś znalazłam ciekawy przypadek. Brat mojej prababci miał nieślubne dziecko (ze swoją przyszłą żoną zresztą), które musiał uznać za swoje. Mam tylko akt zgonu (1855/611 św. Jan), gdzie jest zawiadomienie o śmierci Walerii Ludwiki, żyjącej lat dwa, córki ww. Józefa w wolnym stanie pozostającego i Ludwiki Makowskiej niezamężnej. Do aktu urodzenia chyba nie dotrę, bo w Janie go nie ma, a w Nawiedzeniu jest luka w dokumentach za lata 1852 i 1853. A ciekawe by było go zobaczyć.
Przy okazji może głupie pytanie - co to są raptularze i do czego służą?
Pozdrawiam
Dorota
PS. Da Anety - akt zgonu prapra już znalazłam w innej parafii, ale nazwisko KOMPERT nadal aktualne
Przy okazji może głupie pytanie - co to są raptularze i do czego służą?
Pozdrawiam
Dorota
PS. Da Anety - akt zgonu prapra już znalazłam w innej parafii, ale nazwisko KOMPERT nadal aktualne
Pozdrawiam
Dorota
Dorota
Link do strony z ciekawym artykułem dzieci nieślubnych:
http://www.ndowski.pl/3,inne_prasa.html
Asia
http://www.ndowski.pl/3,inne_prasa.html
Asia
- Kaczmarek_Aneta

- Posty: 6296
- Rejestracja: pt 09 lut 2007, 13:00
- Lokalizacja: Warszawa/Piaseczno
-
Kasprzak_Paweł
- Posty: 2
- Rejestracja: wt 27 gru 2011, 19:58
- dorocik133

- Posty: 1077
- Rejestracja: śr 23 lis 2011, 18:46
- Lokalizacja: Ozorków
Witam jeszcze raz!
Indeksuje obecnie parafię Rembertów, gdzie na wychowaniu było sporo dzieci pochodzących ze Szpitala Dzieciątka Jezus. Zastanawia mnie fakt bardzo dużej ich umieralności. Obecnie mam 18-cioro na 50 zapisanych rekordów, co daje 38%. Najstarsze z nich dożyło 11 roku życia, a większość góra około miesiąca.Wśród pozostałych zgonów są też i dzieci mające oboje rodziców, ale już nie tak liczne.
Wiem, że mamki biorące dzieci otrzymywały za to pieniądze, ale czy dla tych właśnie pieniędzy nieodpowiedzialnie nie brały dzieci, bo liczba zgonów zaczyna mnie szokować. Może ktoś jest bardziej obeznany w temacie.
Pozdrawiam
Dorota
Indeksuje obecnie parafię Rembertów, gdzie na wychowaniu było sporo dzieci pochodzących ze Szpitala Dzieciątka Jezus. Zastanawia mnie fakt bardzo dużej ich umieralności. Obecnie mam 18-cioro na 50 zapisanych rekordów, co daje 38%. Najstarsze z nich dożyło 11 roku życia, a większość góra około miesiąca.Wśród pozostałych zgonów są też i dzieci mające oboje rodziców, ale już nie tak liczne.
Wiem, że mamki biorące dzieci otrzymywały za to pieniądze, ale czy dla tych właśnie pieniędzy nieodpowiedzialnie nie brały dzieci, bo liczba zgonów zaczyna mnie szokować. Może ktoś jest bardziej obeznany w temacie.
Pozdrawiam
Dorota
Pozdrawiam
Dorota
Dorota
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
a masz dane z "dzieci dzieciątkowych" z Jazgarzewa z lat 1829-1855?
chodzi mi o ASC, akta zgonów w księgach zgonów
btw: umieralność w okołowarszawskich zdecydowanie niższa niż w Szpitalu Dz. J. i podobnych instytucjach w Europie!
poprawiłem
chodzi mi o ASC, akta zgonów w księgach zgonów
btw: umieralność w okołowarszawskich zdecydowanie niższa niż w Szpitalu Dz. J. i podobnych instytucjach w Europie!
poprawiłem
Ostatnio zmieniony czw 12 sty 2012, 10:47 przez Sroczyński_Włodzimierz, łącznie zmieniany 1 raz.
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
- dorocik133

- Posty: 1077
- Rejestracja: śr 23 lis 2011, 18:46
- Lokalizacja: Ozorków
Nie bardzo rozumiem wypowiedź Włodka - gdzie była większa umieralność - w samym szpitalu czy tez na wsiach?
A przy okazji pytanie, może ktoś wie ile dostawała mamka biorąca dziecko na wychowanie? Jakiego rzędu to były kwoty przeliczone na obecne realia? Sądząc po ilości oddawanych czy też raczej PRZYJMOWANYCH dzieci musiały chyba nie być bardzo małe, skoro wiele rodzin się na to decydowało.
Pozdrawiam
Dorota
A przy okazji pytanie, może ktoś wie ile dostawała mamka biorąca dziecko na wychowanie? Jakiego rzędu to były kwoty przeliczone na obecne realia? Sądząc po ilości oddawanych czy też raczej PRZYJMOWANYCH dzieci musiały chyba nie być bardzo małe, skoro wiele rodzin się na to decydowało.
Pozdrawiam
Dorota
Pozdrawiam
Dorota
Dorota
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
poprawiłem
moim zdaniem "na dzisiejsze" kilkadziesiąt złotych miesięcznie płacone z dołu raz do roku lub częściej, ale trzeba było po to pojechać (czasem wystarczyło pełnomocnika wysłać a dziecko okazać na miejscu upoważnionej osobie)
czy nie dopuszczasz możliwości, że przyjmowanie dzieci nie z powodów merkantylnych było?
Ja mam wrażenie, że "zwrot kosztów wychowania" był częściowy, niecałkowity. Pewnie zdarzały się sytuacje,ze ktoś z tego biznes próbował zrobić, ale wydaje mi się, że na ogół, w zdecydowanej większości - tak nie było.
Jeśli w kategoriach ekonomicznych to może jako bardzo długoterminowa inwestycja o podwyższonym ryzyku:)
moim zdaniem "na dzisiejsze" kilkadziesiąt złotych miesięcznie płacone z dołu raz do roku lub częściej, ale trzeba było po to pojechać (czasem wystarczyło pełnomocnika wysłać a dziecko okazać na miejscu upoważnionej osobie)
czy nie dopuszczasz możliwości, że przyjmowanie dzieci nie z powodów merkantylnych było?
Ja mam wrażenie, że "zwrot kosztów wychowania" był częściowy, niecałkowity. Pewnie zdarzały się sytuacje,ze ktoś z tego biznes próbował zrobić, ale wydaje mi się, że na ogół, w zdecydowanej większości - tak nie było.
Jeśli w kategoriach ekonomicznych to może jako bardzo długoterminowa inwestycja o podwyższonym ryzyku:)
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
-
Szymański_Wojciech

- Posty: 336
- Rejestracja: wt 04 maja 2010, 12:00
Wyczerpująco na ten temat zob. Maria Kolankiewicz, "Schronienie. Historia Domu Małych Dzieci ks. G.P. Baudouina", Warszawa 1997. Informacja dodatkowa dla pytających o Księgi Rodowodowe. Pisano już kiedyś o tym - zachowały się te po 1870r. Mam osobiste, b. dobre doświadczenie z kontaktów z Panią M. Kolankiewicz właśnie, Dyrektorką tegoż Domu. Nawiązałem je przez Internet i po spotkaniu z nią w ubiegłym roku otrzymałem kopię rodowodu mojej babki z roku 1874 i dodatkowo - cytowaną wyżej monografię .dorocik133 pisze:Nie bardzo rozumiem wypowiedź Włodka - gdzie była większa umieralność - w samym szpitalu czy tez na wsiach?
A przy okazji pytanie, może ktoś wie ile dostawała mamka biorąca dziecko na wychowanie? Jakiego rzędu to były kwoty przeliczone na obecne realia? Sądząc po ilości oddawanych czy też raczej PRZYJMOWANYCH dzieci musiały chyba nie być bardzo małe, skoro wiele rodzin się na to decydowało.
Pozdrawiam
Dorota
W.Szymański
- dorocik133

- Posty: 1077
- Rejestracja: śr 23 lis 2011, 18:46
- Lokalizacja: Ozorków
Zastanawiam się nad realiami życia w tamtych czasach i w trakcie indeksowania nasuwają mi się pewne spostrzeżenia. Ogólnie umieralność wśród dzieci była spora, ale o wiele większa wśród podrzutków. I tu nasuwa się pytanie o troskę, jaką mamki przykładały do wykarmienia cudzego dziecka. Czy śmiertelność nie była wynikiem zaniedbań z ich strony? Nie rozczytuję całych aktów słowo po słowie (są też często podane imiona i nazwiska ludzi,którzy te dzieci przyjęli), ale mogę się domyślać, że na wykarmienie brały matki, których dzieci zmarły bardzo wcześnie, a można było jeszcze inne dziecko wykarmić. I czy w tamtych czasach - mam na myśli XIX wiek - karmiono noworodki w sposób inny niż naturalny, tzn krowie mleko.
W każdym razie jestem zszokowana liczbą zgonów, ale to moje pierwsze kroki w indeksacji i przy następnych będę podchodzić mniej emocjonalnie, ale na pewno próbując wyciągać wnioski z dokumentów
Pozdrawiam
Dorota
W każdym razie jestem zszokowana liczbą zgonów, ale to moje pierwsze kroki w indeksacji i przy następnych będę podchodzić mniej emocjonalnie, ale na pewno próbując wyciągać wnioski z dokumentów
Pozdrawiam
Dorota
Pozdrawiam
Dorota
Dorota
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
"ale o wiele większa wśród podrzutków"
otóż niekoniecznie!
"w sposób inny niż naturalny, tzn krowie mleko. "
a od kiedy to dla noworodków naturalnym pokarmem jest krowie mleko???
nie było nie jest i nie będzie, dla cieląt owszem ale nie dla rasy ludzkiej;)
nawet dla niemowląt niewskazane i nie tak często stosowane
tradycyjnie "mamka" to kobieta karmiąca piersią, często (najczęściej!) "dochodząca"
ale to na marginesie
noworodki jak się zdaje, nie były tak często wysyłane "na wieś", trochę procedura trwała (niestety), większość zdaje się to w późnoniemowlęcym i wczesnodziecięcym wieku przechodziły pod opiekę domów poza warszawą
i umieralność, jak się zdaje, zwiększona była już po okresie niemowlęcym tj w wieku chorób dziecięcych - ale tu się mogę mylić
dla poznania rzeczywistości sprzed 1870 roku wypadałoby najpierw stwierdzić jakie (w wypadku opracowań zagadnienia) uwzględniano dane - czy z ASC (i których) czy z wewnętrznych statystyk
moje pytanie jest z tym powiązane - to dot. jazgarzewskich ksiąg z okresu 1829-1855
otóż niekoniecznie!
"w sposób inny niż naturalny, tzn krowie mleko. "
a od kiedy to dla noworodków naturalnym pokarmem jest krowie mleko???
nie było nie jest i nie będzie, dla cieląt owszem ale nie dla rasy ludzkiej;)
nawet dla niemowląt niewskazane i nie tak często stosowane
tradycyjnie "mamka" to kobieta karmiąca piersią, często (najczęściej!) "dochodząca"
ale to na marginesie
noworodki jak się zdaje, nie były tak często wysyłane "na wieś", trochę procedura trwała (niestety), większość zdaje się to w późnoniemowlęcym i wczesnodziecięcym wieku przechodziły pod opiekę domów poza warszawą
i umieralność, jak się zdaje, zwiększona była już po okresie niemowlęcym tj w wieku chorób dziecięcych - ale tu się mogę mylić
dla poznania rzeczywistości sprzed 1870 roku wypadałoby najpierw stwierdzić jakie (w wypadku opracowań zagadnienia) uwzględniano dane - czy z ASC (i których) czy z wewnętrznych statystyk
moje pytanie jest z tym powiązane - to dot. jazgarzewskich ksiąg z okresu 1829-1855
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
-
Szymański_Wojciech

- Posty: 336
- Rejestracja: wt 04 maja 2010, 12:00
dorocik133 pisze:Zastanawiam się nad realiami życia w tamtych czasach i w trakcie indeksowania nasuwają mi się pewne spostrzeżenia. Ogólnie umieralność wśród dzieci była spora, ale o wiele większa wśród podrzutków. I tu nasuwa się pytanie o troskę, jaką mamki przykładały do wykarmienia cudzego dziecka. Czy śmiertelność nie była wynikiem zaniedbań z ich strony? Nie rozczytuję całych aktów słowo po słowie (są też często podane imiona i nazwiska ludzi,którzy te dzieci przyjęli), ale mogę się domyślać, że na wykarmienie brały matki, których dzieci zmarły bardzo wcześnie, a można było jeszcze inne dziecko wykarmić. I czy w tamtych czasach - mam na myśli XIX wiek - karmiono noworodki w sposób inny niż naturalny, tzn krowie mleko.
W każdym razie jestem zszokowana liczbą zgonów, ale to moje pierwsze kroki w indeksacji i przy następnych będę podchodzić mniej emocjonalnie, ale na pewno próbując wyciągać wnioski z dokumentów
Pozdrawiam
Odnoszę wrażenie, że nie zapoznała się Pani z moim wpisem. W cytowanej przeze mnie książce i w obfitej, dołaczonej do niej bibliografii można znaleźć odpowiedzi na stawiane przez Panią pytania.
W.Szymański
Dorota
-
Sroczyński_Włodzimierz

- Posty: 35480
- Rejestracja: czw 09 paź 2008, 09:17
- Lokalizacja: Warszawa
Wojtku:)
Ale Ty przecież nie dajesz odpowiedzi czy cytatów, tylko podajesz tytuł opracowania. W którym zapewne można znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. Czy zastąpi to badanie źródeł to inna sprawa.
Ale samo podanie, że istnieje opracowanie nie jest odpowiedzią o np umieralność, zaniedbania, jest tylko (albo "aż") podpowiedzią gdzie szukać.
W sieci są dostępne ówczesne raporty i oceny komisji rządowej, sprawa jakości opieki i rozliczeń była przedmiotem zainteresowania także prasy. Czym późniejszy okres tym więcej można znaleźć. Na przykład nt późniejszego okres przełomu wieku i warunków w ochronkach można znaleźć sporo, w tym (jak dla mnie:) zaskakujących informacji, ale to poboczne pewnie, bo temat jest o połowie XIX wieku.
Ale Ty przecież nie dajesz odpowiedzi czy cytatów, tylko podajesz tytuł opracowania. W którym zapewne można znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. Czy zastąpi to badanie źródeł to inna sprawa.
Ale samo podanie, że istnieje opracowanie nie jest odpowiedzią o np umieralność, zaniedbania, jest tylko (albo "aż") podpowiedzią gdzie szukać.
W sieci są dostępne ówczesne raporty i oceny komisji rządowej, sprawa jakości opieki i rozliczeń była przedmiotem zainteresowania także prasy. Czym późniejszy okres tym więcej można znaleźć. Na przykład nt późniejszego okres przełomu wieku i warunków w ochronkach można znaleźć sporo, w tym (jak dla mnie:) zaskakujących informacji, ale to poboczne pewnie, bo temat jest o połowie XIX wieku.
Bez PW. Korespondencja poprzez maila:
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
https://genealodzy.pl/index.php?module= ... 3odzimierz
