W jakikolwiek - można porównać, przynajmniej we fragmencie, więc się o to pokuszę.Nie slyszalem, aby pp. Bondaryk i Maslowska (przy calej do nich sympatii!), stowrzyly system ktory mozna w jakikolwiek sposob przyrownac do ZoSIi...
Można porównać na przykład wygodę wyszukiwania obrazu konkretnego aktu. Ale o tym za chwilę
Moim skromnym zdaniem funkcjonalność dużego czy małego systemu jest jedną z jego najistotniejszych cech jeśli celem stworzenia systemu było ułatwienie w dostępie do informacji przez wielu użytkowników. Proszę zauważyć jak prosto i logicznie zostały zaprezentowane obrazy skanów na płytach DVD w AP Warszawa na Krzywym Kole. Płyty zawierają zazwyczaj kilka jednostek archiwalnych jednego zespołu. Ilość jednostek (ksiąg) na płycie zależy od pojemności płyty i wielkości jednostek wyrażonych w GB. Tak więc wchodząc do katalogu głównego płyty widzimy podkatalogi jednostek archiwalnych (ksiąg najczęściej obejmujących 1 rocznik). Wchodząc głębiej widzimy podział na rodzaje aktów (urodzenia małżeństwa zgony). Wewnątrz poszczególnych katalogów widzimy pliki które w nazwie posiadają numery skrajnych aktów (pierwszego i ostatniego) pokazanych w obrazie danej strony księgi. Genialnie prosty sposób organizacji i nazywania plików. Znając rok i numer aktu bardzo łatwo kilkoma kliknięciami znaleźć właściwy obraz aktu. Jeśli numer aktu nie jest znany łatwo odnaleźć skorowidz (rejestr) aktów danego typu i ustalić ten numer. Tę samą logikę organizacji skanów przyjąłem w projekcie Metryki dodając kolejne piętra tj. zespoły archiwalne przypisane do obecnych powiatów a powiaty do województw.
Jeśli celem organizacji danych jest przejrzystość i ułatwienie ich przeszukiwania to nie widzę lepszego sposobu. Jeśli celem jest jedynie ilość zaprezentowanych skanów to najłatwiej wrzucić je jak leci do katalogów zawierających jednostki archiwalne i niech się korzystający natrudzą najpierw próbując zlokalizować metodą „na czuja” skorowidze a potem namierzyć akt metodą zimno – ciepło otwierając obraz na chybił trafił i sprawdzając czy numer aktu jest za niski czy za wysoki.
W trosce o użytkowników apelowaliśmy swego czasu do NAC w osobistych rozmowach aby wypracować jakiś prosty klucz nazewnictwa skanów w ZOSI by chociaż można było je indeksować w niezależnym projekcie i linkować rekordy indeksów do konkretnego pliku.
Budując jakikolwiek projekt należy sobie zadać pytanie po co to robimy. Czy dla wygody użytkowników czy dlatego aby wziąć pieniądze za coś co będąc ciężkie w obsłudze jest mało przydatne. Może należałoby zrobić jakiś wewnętrzny audyt aby przekonać się czy pieniądze nie są wyrzucane w błoto tworząc system tylko dla wytrwałych i doświadczonych poszukiwaczy, którego dodatkowo nie można łatwo zindeksować z powodu nazw plików.

Warto obejrzeć porównanie oglądalności Metryk do SzwA sprzed roku bo brak nowszych danych. Różnica moim zdaniem wynika tylko z przyjazności serwisu i co za tym idzie z łatwośic wyszukiwania.
NAC otrzymał i wydał miliony złotych na digitalizację. Patrząc na efekty pracy to najgorzej wydane pieniądze. Drogo i niepotrzebnie. Aby wykosić konkurencję narzucono wymagania nieadekwatne do celów. Zakupiono bardzo drogie urządzenia aby skanować w formatach i rozdzielczościach jakbyśmy mieli do czynienia z zabytkami piśmiennictwa średniowiecznego lub starożytnego, podczas gdy użytkownicy chcą tylko przeczytać co w dokumencie napisano. Genealodzy chcą online przeglądać i ściągać z Internetu jednomegabajtowe jpg-i a 10-cio megabajtowe i większe pliki są użytkownikom Internetu niepotrzebne, zwłaszcza, że potrzebują oni zwykłych JPG-ów a nie TIFF-ów czy RAW-ów. W efekcie tworzy się zasoby w formatach bezstratnych, które pozostają dla internautów niedostępne, a których przechowywanie pochłania środki, które należałoby przeznaczyć na coś co jest społeczeństwu potrzebne. Wydawanie pieniędzy na robienie kopii cyfrowych z mikrofilmów tylko po to żeby wziąć pieniądze za ich wykonanie a potem za ich utrzymanie jest w moim odczuciu zwykłym skokiem na kasą.
Digitalizacja toczy się na wielu frontach i bardzo dobrze. Archiwa digitalizują we własnym zakresie lub we współpracy z wolontariuszami a efektem są JPG-i służące do udostępnienia zainteresowanym zamiast ksiąg. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie grupy interesu własnego nie próbowały narzucić standardów, które tylko oni sami mogą spełnić i co gorsza które nie służą udostępnianiu aktów stanu cywilnego internautom tylko mają wykosić konkurencję i tworzyć drogie mało komu potrzebne pliki, zawalające serwerownie z których Internauta nie skorzysta. Może raz na dwadzieścia lat ktoś w pracy naukowej porówna dukt pisma proboszczów z odległych parafii. I to będzie cała korzyść z owych bezstratnych kopii. Oczywiście wszystko dla dobra ...


