mlszw pisze:Dobra fabuła na film sensacyjny.
Wielu tak twierdzi! Praktycznie gotowy scenariusz:
1) RELACJA NAOCZNEGO ŚWIADKA, WÓWCZAS 9-LETNIEGO CHŁOPCA, O WYDARZENIACH NA GRANICY 16.05.1947 (opowiada on swojemu bratu):
O ile dobrze pamiętam, bazując na moich własnych przeżyciach i relacjach innych osób, główne wydarzenie miało miejsce w 1947 roku. Jan Bukowski, podobnie jak nasz Tata Alojzy, służył w Polskiej Armii, wywiadzie brytyjskim i być może też we francuskim ruchu oporu podczas wojny. Jan stacjonował przez chwilę w Szkocji przechodząc dalsze szkolenie wojskowe. Wtedy spotkał się z naszymi rodzicami i wyraził chęć pojechania osobiście do Polski, wtedy kontrolowanej przez Sowietów - zgniły komunistyczny ustrój, żeby zabrać swoją narzeczoną i mnie i przemycić nas z powrotem przez granicę na Zachód, ponieważ komuchy nie chciały nas puścić. Tata Alojzy próbował przekonać Jana, by porzucił pomysł pojechania tam samemu, upierał się, że wykiwać Włochów i Hiszpanów było łatwo, ale nie KGB i ich kolesi. Jednak Jan nie posłuchał.
Najpierw dał radę przedostać się z Berlina Zachodniego do Krakowa, gdzie jego narzeczona Helena (...) i ja czekaliśmy na jego przyjazd. Jako że „tajemnica” dotycząca naszej ucieczki na Zachód zaczęła się rozprzestrzeniać (ciocia narzeczonej, córka cioci, siostra córki i tak dalej), ostatecznie mieliśmy 70 osób chcących dołączyć do nas w planowanej ucieczce z „socjalistycznego raju”. Jan nie mógł odmówić.
W takim składzie dojechaliśmy do miasta na północnym zachodzie koło granicy polsko-niemieckiej, ale poza strefą graniczną. Następnie, w określonym dniu i godzinie, wieczorem, mieliśmy w umówionym miejscu spotkać się z przewodnikami i kontynuować przekraczanie granicy.
Gdy ciemność zapadła zaczęliśmy to, co mi wydawało się nową przygodą. Pokonywaliśmy nierówny teren, przekraczając rowy w których wszyscy mężczyźni stali po pas w wodzie, przenosząc kobiety, dzieci i bagaże. Reflektory przeciwlotnicze przecinały niebo, a czasami również teren który mieliśmy przekroczyć, wtedy udawaliśmy trupy, podnosząc się kiedy niebezpieczeństwo bycia zauważonym wydawało się mniejsze.
Blisko granicy dotarliśmy do wzgórza: większość osób zaczęła już schodzić, ja byłem na jego szczycie, kiedy nagle rozpętało się piekło: znaleźliśmy się pod ostrzałem z karabinów automatycznych z przeciwległej strony, po czym usłyszeliśmy dużo rosyjskich przekleństw i pojawili się kolaboranci sprawców opisanego zamieszania, ubrani w polskie mundury. Mając więcej szczęścia niż rozumu, rzuciłem się na ziemię, dzięki czemu nie stanowiłem łatwego celu na tle nieba. Ale bałem się i... oni mieli psy. Dlatego mnie też znaleźli. Następnie zabrali nas do strażnicy i przesłuchali. Przesłuchanie było kontynuowane, gdy zostaliśmy przewiezieni do najbliższego miasta.
Wuj Jan zdołał uniknąć złapania. Wynajęci „przewodnicy” okazali się być kolaborantami komunistów. Zmagając się z nierównym terenem, niósł na ramionach starszą panią, żonę polskiego oficera oczekującego na nią na Zachodzie. Z powodu tego ciężaru, został z tyłu. Będąc po drugiej stronie wzgórza, zdołali uniknąć pochwycenia i dotarli do Berlina Zachodniego, gdzie on wciąż początkowo stacjonował.
Stamtąd znam tylko historię opowiedzianą przez gospodynię Jana o tym, że pewnego dnia, po przybyciu rzekomo brytyjskich żołnierzy, miał udać się z nimi do ich kwatery głównej. Wywiązała się kłótnia, ale gdy zagrożono mu użyciem siły, zgodził się.
Jeep zawrócił i odjechał na wschód.
Kolejne zapytania do władz okupacyjnych nie doczekały się żadnej odpowiedzi a Rosjanie oskarżyli nas o sprowokowanie incydentu przykrywającego imperialistyczne zamiary Zachodu.
Usłyszałem po wielu latach, że Jan zginął w obozie, jednym z wielu w „socjalistycznym raju”.
2) WYCIĄG Z MELDUNKU SYTUACYJNEGO WOJSK OCHRONY POGRANICZA SZCZECIN Z DNIA 16.05.1947 ROKU:
3.WYDARZENIA
W dniu 16.05.1947 r. o godz. 2.30 w m. Kościno patrol Strażnicy 63 w składzie st. strz. (...) i strz. (...) zatrzymali za usiłowanie przekroczenia granicy z Polski do Niemiec.
(...)
(...) Helena, (...), Polka wraz z nieletnim dzieckiem - depozyt: dokumenty osobiste, zegarek ręczny złoty, zegarek ręczny niklowany, torba z rzeczami osobistymi.
10. SPOSTRZEŻENIA I WNIOSKI
W dniu 16.05.1947 r. na Odcinku Strażnicy 63 patrol w składzie strz. (...) i strz. (...) zatrzymali grupę ludzi idących w kierunku granicy celem przekroczenia jej do Niemiec. Przy zatrzymaniu z grupy tej część oderwała się poczynając uciekać, za którymi strz. (...) oddał 15 strz. z K.B.K., lecz ze względu na porę nocną okazało się bez rezultatu. Prawdopodobnie zbiegły trzy osoby. Pozostali zatrzymani dostawieni zostali do Strażnicy przez pełniący służbę patrol. W trakcie doprowadzania zatrzymanych usiłowali oni pełniących służbę strzelców przekupić, stawiając opór w doprowadzeniu. Celem ułatwienia doprowadzenia zatrzymanych do strażnicy i okazania zamiaru przekupstwa ze strony zatrzymanych strzelcy pozornie przyjęli zebrane przez jedną z zatrzymanych 6000 złotych, 2 zegarki ręczne, dwa sygnety złote, dwa pierścionki złote, 1 branzoleta złota, które po powrocie ze służby z zatrzymanymi zdali podoficerowi służbowemu Strażnicy kapr. (...), który z kolei przekazał 1-emu z-cy Komendanta Strażnicy, ppor. (...). Nazwiska zatrzymanych podane w punkcie 3 „Wydarzenia”.
W sprawie powyższej poleciłem przeprowadzić szczegółowe dochodzenie kierownikowi I-ej Sekcji Komendy kpt. (...)
SZEF SZTABU (...) por., KOMENDANT 13 ODCINKA WOP (...) mjr
3) Z AKTU OSKARŻENIA przeciwko narzeczonej kpt. Bukowskiego:
„Szczęścia również nie miała oskarżona (...) Helena. Z końcem kwietnia 1947 r. przyjechał po nią z zagranicy jej narzeczony kpt. Armii Andersa, Bukowski Jan, chcąc ją zabrać ze sobą do Anglii. Oskarżona (...) wyraziła na to swą zgodę i w dniu 15 maja 1947 r. przyszła wraz ze swym narzeczonym na punkt zborny do (...), skąd tego samego dnia wraz z innymi poszli w kierunku granicy prowadzeni przez Siega. Na granicy grupa ta zatrzymana została przez W.O.P. z tym, że porucznikowi „Augustowi”, Janowi Bukowskiemu i Pragerowej udało się przejść granicę, zaś (...) Helena zatrzymana została i odstawiona do Sądu Grodzkiego, skąd po zapłaceniu 2.200 zł grzywny została zwolniona. Pomimo to oskarżona (...) po zwolnieniu udała się do (...), gdzie poznała niejakiego „Mietka”, który obiecał ją przeprowadzić przez granicę, do czego zaczęła się przez czas swego pobytu u (...) skrupulatnie przygotowywać się. Jednakowoż do ponownego przekroczenia granicy przez (...) Helenę już nie doszło, gdyż zatrzymana ona została przez Władze Bezpieczeństwa”.
TYLKO NIE WIEM, JAK TA HISTORIA SIĘ ZAKOŃCZYŁA...
Pozdrawiam - Mariusz