: pn 12 maja 2008, 15:23
Pozwolicie że napisze dwa słow ku pokrzepieniu serc. Trzeba być twardym i nie zrażać się zupełnie słowami urzedników. Przewertowałem jakiś czas temu ten wątek i nabrałem wątpliwości czy uda się coś załatwić w interesujących mnie USC, wątpliwości tym większych, że z racji odległości w grę wchodził tylko telefon i słowo pisane. Najpierw postanowiłem zadzwonić do interesujących mnie urzędów i wywiedzieć się czego tylko się da przez telefon. Udało się połowicznie. W Pcimiu (Małopolskie) przemiła pani wetowała dla mnie pół godziny księgi w celu znalezienia interesujących mnie aktów, a bez problemu podała od reki dane dotyczace dokumentów których dat byłem pewien. Zapewniła mnie również, że jeżeli tylko zjawię się w Pcimiu będę mógł własnoręcznie przeszukiwać księgi. Pod jej czujnym okiem oczywiście
W USC w Wiźnie (Podlaskie) uzyskałem potrzebne informacje jednak pani ich udzieląjąca konkurs na najbardziej nieprzyjemną urzędniczkę wygrała by w cuglach. Gdy poprosiłem o sprawdzenie czy w księgach jest akt urodzenia mojej babci zanim zdołałem powiedzieć nazwisko i rok urodzenia (resztę chciałem się dowiedzieć) usłyszałem histerycznie oburzone "Ja nie będę grzebać we wszystkich księgach! Pewnie urodzona nie u nas!". Gdy już dopowiedziałem znane mi dane to owszem informacje dostałem ale z tonu wnioskowałem, że gdyby przez kabel telefoniczny można było rzucać klątwę padł bym trupem natychmiast. W Dębowcu (Podkarpackie) i Łubowie (wielkopolskie) było pośrednio, tzn panie (ciekawe, ani jednego mężczyzny) owszem udzieliły mi informacji i choć bez entuzjazmu pcimskiego to jednak również bez wiźnieńskiego oburzenia. Wszystkie panie urzędniczki natomiast stały na wspólnym stanowisku, że USC kserokopii nie wydaje, choć uzasadnienia były różne, zaczynając od "bo nie!" w Wiźnie, zasłanianie się przepisami (Dębowiec i Łubowo) oraz obawamy o stan ksiąg w Pcimiu ("Ja tych ksiąg kserować się nie odważę").
Przemyślałem sobie powyższe rozmowy, raz jeszcze poczytałem Wasze rady (zwłaszcza Jacka) odnośnie pisania do USC i ewentualnych odwołań do wojewodów) i pomyslałem, zep rzecież napisanie wniosku o wydanie kserokopii nie jest ani pracochłonne ani kosztowne, a przwyrócić pamięci rodziny choćby ich imiona to już rzecz bezcenna. Na peirwszy ogień wybrałem USC w Łubowie, gdzie jak pamietam pani urzednik najdłużej recytowała mi przepisy z których wynikało, ze kserokopii żadnego aktu nijak uzyskać się nie da. Podparłem się radami Jacka i napisałem wniosek (oczywiście z wszelkimi danymi moimi i osób których akty dotyczyły) i dołożyłem dowód przelewu na konto tego USC kwoty za kserokopie. Dzisiaj ptrzymałem polecony z Łubowa i mogę wszem i wobec ogłosić VICTORIA! To naprawdę działa. Z koperty wyjąłem bowiem dwie kserokopie aktu urodzenia mojej babci i jej brata.
Teraz "zaatakuję" Wiznę
Przemyślałem sobie powyższe rozmowy, raz jeszcze poczytałem Wasze rady (zwłaszcza Jacka) odnośnie pisania do USC i ewentualnych odwołań do wojewodów) i pomyslałem, zep rzecież napisanie wniosku o wydanie kserokopii nie jest ani pracochłonne ani kosztowne, a przwyrócić pamięci rodziny choćby ich imiona to już rzecz bezcenna. Na peirwszy ogień wybrałem USC w Łubowie, gdzie jak pamietam pani urzednik najdłużej recytowała mi przepisy z których wynikało, ze kserokopii żadnego aktu nijak uzyskać się nie da. Podparłem się radami Jacka i napisałem wniosek (oczywiście z wszelkimi danymi moimi i osób których akty dotyczyły) i dołożyłem dowód przelewu na konto tego USC kwoty za kserokopie. Dzisiaj ptrzymałem polecony z Łubowa i mogę wszem i wobec ogłosić VICTORIA! To naprawdę działa. Z koperty wyjąłem bowiem dwie kserokopie aktu urodzenia mojej babci i jej brata.
Teraz "zaatakuję" Wiznę

