No cóż, mamy drogie hobby. W perspektywie kilkuletnich, intensywnych poszukiwań faktycznie wychodzą spore kwoty. Ja jednak zaciskam zęby... i płacę, bo cóż mam zrobić. Chwalę sobie natomiast współpracę z AP Poznań, AP Kalisz, AP Gdańsk. Oczywiście, zapłacić trzeba, bo jednak jakis pracownik musi znaleźć księgę, musi odszukać odpowiedni akt, musi go np. zeskanować, potem musi tą księgę odnieść na półkę. To wszystko trwa. A że czas działa na naszą niekorzyść, to juz nie wina Archiwum. Ja raz za odnalezienie tylko jednego aktu zgonu prapradziadka w AP Kalisz zapłaciłem 90 zł. No ale co ja poradzę, że akt po rosyjsku, a cennik taki, a nie inny.
A co do sposobu wyliczania kosztów kwerendy, zacytuję tutaj fragment cennika AP Poznań:
Warunki wykonywania usług
§ 3
3. Z zamówieniem na wykonanie usługi reprograficznej mamy do czynienia tylko wówczas,
kiedy zmawiający poda nazwę zespołu archiwalnego, sygnaturę jednostki inwentarzowej
oraz numer strony lub karty, na której znajduje się żądany dokument. W każdym innym
przypadku mamy do czynienia z usługą wyszukiwania podlegającą opłacie.
Tak więc szukam, płacę, znowu szukam, znowu płacę. I juz pogodziłem się z kosztami. Pamiętajmy, że czas pracy pracowników też kosztuje, utrzymanie Archiwum tym bardziej. Gdyby Archiwa nie miały pieniędzy, to gdzie byśmy szukali...? Wiadomo, fajnie byłoby płacić mniej, ale z tym akurat nic nie zrobimy.
I na koniec dwa luźne spostrzeżenia. Pierwsze takie, że prawdziwe płacenie zaczyna się w Archiwach Archidiecezjalnych. Tutaj płaci się jeszcze wiecej niż w AP, bo za samą informację, a nie za skan oryginalnego aktu, który jednak jest czymś najbardziej pożądanym. AA nie wyda zdjęcia, ani tym bardziej skanu za 4 zł, tylko wypisaną metryczkę za 30 zł/szt.
A drugie spostrzeżenie... Więcej zapłaciłem przez tydzień Urzędowi Miasta za parkowanie pod Archiwum, niż za niejedną kwerendę
Pozdrawiam
Paweł