waldemarb pisze:Jako początkujący poszukiwacz (PP) dalej nie do końca wiem o co tu chodzi.
I zaczynam myśleć ze, jak nie wiadomo o co chodzi to pewnie chodzi o ..... .
PP
- nie potrafiący przetłumaczyć z łaciny na polski ?!?
- który wolałby mieć pełne indeksy

i nie wydać złotówki
To może ja troszeczkę bardziej doświadczony nakieruję, że nie zawsze jest łatwo uzyskać zwykłej osobie
pełny i nieograniczony dostęp od księdza do ksiąg (choć to zależy od ludzi), a co dopiero mieć możliwość kwerendy na miejscu całości zebranych ksiąg... Jeśli tego ktoś nie rozumie to niech po prostu uwierzy na słowo.
Dlatego takie indeksowanie jest pomocne zarówno dla kogoś, kto poszukuje nazwiska w danej parafii, jak i księdza, który oszczędza czas w kancelarii. Rozumiem, że tu ma miejsce tzw. dżentelmeńska umowa, że pokazywane jest to, na co pozwoli aktualny posiadacz ksiąg.
To taki rodzaj win-win dla osób które znają angielski. Wygrywa i poszukiwacz, i posiadacz.
Poza tym, pójście na parafię (a przy okazji na cmentarz) to normalna część poszukiwania przodków, znana od pokoleń. Czasem dużo lepsza i bardziej rozwijająca od ściągnięcia skanu. To, że wszyscy już przyzwyczajają się do skanów na SZWA lub wielu innych stronach to znak czasów. Idziemy do przodu jak najbardziej. Ale to są w większości skany z Archiwów Państwowych. Kiedy tych skanów nie było na szwa, to jakoś nikt nie "psioczył" na Archiwa, że musiał tam osobiście iść.
Wiele tego co jest dostępne w internecie, to wydaje się dobra wola ludzi i ich darmowy poświęcony czas.
To czy te księgi parafialne powinny być udostępniane czy nie, jest poza obrębem tego postu i to jest odrębna dyskusja.