Strona 1 z 4

Świadomość genealogiczna

: śr 05 gru 2007, 19:38
autor: Zubrzak
Witam serdecznie.

Nie wiem czy to ta pogoda, czy coś innego, ale naszła mnie ochota trochę po narzekać :cry: Ale do rzeczy chodzi mi tutaj o sprawę świadomości genealogicznej przeciętnego człowieka. Jest ona niestety zazwyczaj gorzej niż fatalna. Jakie było moje zdumienie gdy mój rodzony ojciec jak się okazało nie wiedział jak ma na imię jego babcia z którą do szesnastego roku życia (aż do jej śmierci) mieszkał w jednym domu w pod białostockiej wsi. Wszyscy na wsi mówili do niej Bolkowa (była żoną zmarłego wiele lat wcześniej Bolesława) i jej wnuk jakoś nigdy nie zainteresował się jak ona ma naprawdę na imię. Nie mówiąc już o tak drugorzędnej sprawie jak nazwisko panieńskie. Z takim lekkim traktowaniem informacji o poprzednich pokoleniach spotkałem się zresztą jeszcze kilkakrotnie. Szczególnie "bolesne" okazało się dla mnie znalezienie w księdze metrykalnej mojego przodka zmarłego w 1850r. informacji "syn nieznanych rodziców". Może nie było by w niej nic dziwnego gdyby nie to, że fakt jego zgonu zgłaszali syn zmarłego i jego sąsiad będący zarazem swatem zmarłego. Należałoby wszystkim życzyć, żeby na trasie swoich poszukiwań jak najrzadziej spotykali takie perełki.

Pozdrawiam Przemek

: śr 05 gru 2007, 21:54
autor: Fronczak_Waldemar
Ja się nie dziwię takiemu stanowi rzeczy. Szczególnie jest to widoczne w rodzinach chłopskich. Już spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego.
Otóż znajomość wcześniejszych pokoleń, jak to określiłeś - świadomość genealogiczna - kształtowała się wszędzie tam, gdzie była ona potrzebna.
Pomijam tu czasy kultu przodków i przejdę do spraw bardziej przyziemnych.
Podstawą do powstania takiej wiedzy był system przywilejów stanowych i majątkowych, jaki kształtował się w społeczeństwach opartych na systemie rodowym (klanowym), albo w społeczeństwach feudalnych. Tam istniała konieczność posiadania wiedzy i przedstawiania jej, aby należne beneficja uzyskać i dowieść ich przysługiwania.
To system dziedziczenia majątku i przywilejów leżał u podstaw pamiętania, jakie wcześniejsze pokolenia te prawa nabyły. Piszę to oczywiście w dużym uproszczeniu i proszę też tak to traktować.
Szlachta, patrycjat miejski czy np. niektóre rody góralskie miały zawsze wysoko rozwiniętą świadomość genealogiczną, bo była ona konieczną, praktyczną wiedzą. Tam gdzie to nie występowało, a więc u biedoty i pospólstwa, takiej świadomości nie było. Nie byli posiadaczami i nie przekazywali swoich majątków i przywilejów następnym pokoleniom, więc nie potrzebowali pamiętać imion swoich przodków. Nie trzeba tego było dowodzić przed administracją, w procesach sądowych itp
W małych społecznościach gdzie ruch migracyjny (pomijam ludzi luźnych i zbiegów) był niewielki, wszyscy się znali pod przezwiskami i to wystarczało do identyfikacji (patrz Bolkowa). Nikt nigdy nie miał potrzeby pamiętania nazwisk czy imion wcześniejszych pokoleń, bo nic z nimi nie było związane.
Zawsze pamiętajmy o kontekście historycznym i społecznym danych zjawisk, a więcej zrozumiemy.
PS
Odnośnie podanego przez Ciebie przykładu.
Dziwisz się, ze zgłaszał syn i TEŚĆ syna (piszę specjalnie TEŚĆ, a nie jak podałeś "swat", bo to regionalizm, mało znany na większości obszaru Polski i może prowadzić do nieporozumień, spójrz do słowników, a zrozumiesz o czym mówię), a mimo to nie znali rodziców zmarłego.
Cóż, albo znali, a zapisującemu akt nie chciało się tego na bieżąco wpisać, a później nie pamiętał i tak już zostało, albo istotnie nazwiska nie były znane. Jeśli w akcie ślubu zmarłego znajdziesz taką samą formułkę, to sprawa się wyjaśni.
Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak

: czw 06 gru 2007, 19:29
autor: Kuba_Wojtczak
Witam,
Zgadzam się tak z jednym jak i z drugim Panem. W niektórcyh wsiach a nawet miastach nei zaznaczano imion rodziców, na co ja akurat trafiłem. W akcie zgony mojej praprapra babki z 1926 roku znalazłem informacje: Marianna Nykiel, lat 60 (najprawdopodobniej wiek zaokrąglony...), wdowa, z domu Węglewska, córka nieznajomych imion rodziców... dziwi mnie tylko że nazwisko panieńskie jest znane... W innych aktach też znalazłem jeszcze ciekawsze. W mojej rodzinnej parafii, żyje jeszcze brat mojego pra dziadka. Otóż sprawa polegała na tym, że nie mogłem nic znaleźć na temat rodzeństwa jego rodziców (czyli moich prapra dziadków) i ich rodziców (praprapra). Pojechałem więc do niego a on mi na to: "Nie interesowały mnie takie rzeczy...". Powiedziałem sobie no dobrze...i dałem na jakiś czas spokój. Po kilku tygodniach pojechałem do parafii i znalazłem akty zgonu. Rozalia (matka pra dziadka i wuja) miała jako rodzinów wpisanych: Marianna i Józef Guzdek, a Ludwik (ojciec) jako rodziców Antoniego i Krystynę Józefiak. Byłem szczęśliwy bo wiedziałem gdzie szukać. Pojechałem do AP i w księgach urodzeń dostałem szoku. Otóż tak naprawdę rodzice Rozalii to Józefa Parot i Mikołaj Guzdek a Ludwika Konstastancja Laksander i Antoni Józefiak. Co lepsze! wuja nie wiedział jak ma na imię babka mimo że z nią mieszkał! Poza tym nie wiedział nic o bracie matki i o 3 bratach i 1 siostrze ojca!
Całkowitym przeciwieństwem okazała się moja śp. pra babcia. Powiedziała mi wszystko na temat swojej rodziny do około 1870 roku mimo że jej matka zmarła gdy ta miała 9 lat, ojciec je zostawił i wychowywał je wuja!
Jeszcze jeden przykład: mój dziadek zginął w wieku 39 lat, a babcia nie utrzymywała aż tak wielkich kontaktów z rodziną męża. Pojechałem więc do siostry dziadka z myślą że dowiem się czegoś nowego, jednak nie dowiedziałem się o niczego. Dała mi tylko zdjęcie swojej babci, którą nazwała "babcią z Bolmowa". No cóż... Co lepsze praktycznie ja ją uświadomiłem jak mają na imię jej dziadkowie i ile rodzeństwa mieli rodzice... A gdzie znajduje się grób owej "babci z Bolmowa" (która była znana w swojej miejscowości można powiedzieć jako "znachorka", odbierała porody, leczyła, "nastawiała kości" itd.) wiem tylko ja i jeszcze jedna Pani, wnuczka jej drugiego męża.
Cóż za sprawiedliwość?
Ale na szczęście istnieje takie coś jak genealogia i choć trochę rozjaśnia umysły, w dobrym tego słowa znaczeniu.
Pozdrawiam serdecznie
Kuba Wojtczak

: czw 06 gru 2007, 20:53
autor: Fronczak_Waldemar
Kubo,
przytoczone przez Ciebie przykłady są doskonałą ilustracją tego o czym pisałem. W Twojej opowieści, jak przestroga dla młodych genealogów, tkwi jeszcze jedna nauka: akt zgonu nie jest źródłem pewnym odnośnie danych dotyczących rodziców zmarłej osoby. Ja tą lekcję odrobiłem dwadzieścia lat temu :)
Swoją drogą, miło powitać krajana, co prawda nie Księżaka, bo Bolimów nie należał do Księstwa, ale już blisko.
Pozdrawiam serdecznie
Waldemar Fronczak

: ndz 09 gru 2007, 22:12
autor: Mączka_Arkadiusz
Rzeczywiście świadomość genealogiczna jest zaskakująca. W rodzinie mojej Mamy, pamięć genealogiczna sięga ok 100-120 lat wstecz, podczas gdy w rodzinie mojego Taty, była ciotka, która znała wszystkich swoich, przodków w głównej linii, z ostatnich 250 lat. Wiedziała również ile rodzeństwa miał X x pradziadek, choć czasami mieszała w liniach bocznych imiona lub wydawało jej się, że ktoś urodził się wcześniej albo później. Wiedzę na temat przodków przekazała jej matka, która z kolei uzyskała ją od swojego ojca. Jakieś 2 lata od jej śmierci zweryfikowałem jej informacje. Okazało się, że ok. 90 % danych przez nią podanych zgadzało się z dokumentami z archiwów.

: pn 10 gru 2007, 20:09
autor: Kuba_Wojtczak
Witam!
Spotkałem się z podobną sytuacją jak Pan Arkadiusz! To zdumiewające ile "starsi ludzie" pamiętają...chocaiż zdażają się wyjątki! Moja pra babcia pamiętała wszystko, ale jej siostra miała duże problemy, a wcale nie miała sklerozy!
Co do postu Pana Waldemara, napisał Pan o Bolimowie. Otóż dostaję już depresji bo nie wiem co zrobić! We wszystkich aktach jakie posiadam jest nazwa BOLMÓW, przed miejscowością jest tabliczka BOLMÓW, ale nawet niektórzy mieszkańcy mówią na Bolmów Bolimów...Tak więc czy Pana BOLIMÓW należy do parafii Brudzew w powiecie kaliskim?
Pozdrawiam serdecznie
Kuba Wojtczak

: pn 10 gru 2007, 21:16
autor: Fronczak_Waldemar
Panie Kubo!
Nie było moją intencją wpędzać Pana w depresję, współdziałając w tej mierze z niektórymi mieszkańcami Bolmowa, którym nazwa ich własnej miejscowości się myli. Cóż, widać że najwyższy czas zmienić już okulary na nieco silniejsze.
Sprawa Bolmowa/Bolimowa w moim poście, była jeno dygresją i nie stanowiła o jego istocie. Skoro jednak powoduje, to u Pana odruch sprzeciwu, to spieszę wyjaśnić, że "mój" Bolimów, leży w Puszczy Bolimowskiej, opodal Księstwa Łowickiego, jak uprzednio zaznaczałem, a więc z dala od kaliskiego. Pomyliłem zaś, pewnie dlatego, że w historii bardziej znany jest Bolimów, niż Bolmów.
Idąc dalej tropem dygresji, która niespodzianie stała się głównym tematem, można powiedzieć, że nic wielkiego się nie stało, bo czy jest Pan z Bolimowa, czy z Bolmowa, to i tak nie jest Pan Księżakiem :)
Pozdrawiam serdecznie
Księżak i Kurp po połowie,
Waldemar Fronczak

: wt 11 gru 2007, 12:37
autor: Tadeusz_Wysocki
Kubo i Waldku (tylko na rany Boskie bez "Pana", bo to jest wolne, otwarte, serdeczne forum ludzi wolnych i równych :)
Dwie sprawy:
I. Ciekawe te Wasze dwie rodzinne miejscowości, spójrzmy co nieoceniony Prof. Rymut i jego świetny zespół powiedział o pochodzeniu i historii ich nazw w niezwykłej pracy "Nazwy Miejscowe Polski, Historia Pochodzenie Zmiany", tom I A-B, IJP PAN Kraków 1996:
I.I. Str. 274 Bolmów: wieś kaliska, 7 km na płn.-zach. od Stawiszyna, gmina Blizanów,..., notowane od 1414 r. jako Bolimouice, ..., od 1475 jako Bolemowo, ..., dalej Bolemow, Antiqua Bolemowo, 1511-23 jako Bolyamowo, 1579 Bolemowo, 1802-3 Bolimowo, 1827 Bolimów, 1877 Bolmów, 1900 Bolimów, od 1971 jako Bolmów, generalnie pochodzi od nazwy osobowej Bolem, Bolim (pierwszy osadnik, XV wiek? - to już moja uwaga, tw).
I.II. Str. 273 Bolimów: wieś skierniewicka, gmina Bolimów, 16 km. na płn.-wschód od Łowicza: Bolemow 1370, Bolemow 1443, Bolemów 1579, Bolimów, Bolemów 1789, Bolimów, Bolemów 1880, Bolimów, -mowa, bolimowski 1973, generalnie d. Bolemów, od n. osob. Bolem, od im. Bolemir, Bolemysł.
Summa: wiele informacji o kapitalnej wartości historycznej, ale i do przemyśleń: Kubo, zrozum krajan, oni maja rację!, Twój Bolmów był też tylko w poprzedniej generacji notowany w pamięci rodzinnej jako Bolimów!
Waldku, podoba mi się Twój pierwszy osadnik: Bolemir, czy też Bolemysł, przepiękne imiona Polan, gdzież się one podziały w 2007 Polsce? Ciekawym też jest np. data notowania pierwszego ó w nazwie miejscowości na miejsce o, to był rok 1579, itp., tylko czytać i czytać :)
==
II. Wasze posty wyczytałem o świcie (jak u wielu z Was spać czasami nie idzie, to widać z rubryki "Nasi tu byli"), zobaczyłem Waldka serdeczne i wrażliwe rodzinnie "Księżak i Kurp po połowie", przypomniałem sobie mój pierwszy odczyt w zespole szkół w Legionowie w imieniu PTG i pytania licealistów o badania genealogiczne, i zaświtała mi taka oto myśl, którą natychmiast przelewam tu na forum, aby mi nie uciekło: Waldku, Jacku, Stasiu, i wszyscy z PolTG i innych towarzystw, czas na ożywienie genealogii, na przybliżenie jej do życia dla młodej generacji, i młodych duchem. Chodzi o to, aby życie było barwniejsze, i nie tak aby "...w naszym polskim życiu i w filmie Panie tylko nuda i nuda i nic nowego" (impresja z "Rejsu" Marka Piwowskiego), oto moja propozycja, jeśli komuś się spodoba, to doszlifujmy to i umieśćmy na stronie PTG jako proponowaną odmianę genealogii w postaci lekkiej, ruszającej "bryłkę z posad świata", dającej trochę więcej wyobraźni i pomocy sobie i innym w zrozumieniu świata, jeśli uznacie to za śmieszne i obrazoburcze, jestem gotowy stawić się na wezwanie PolTG i M. Guillotin, wtedy zobaczymy się tam wyżej :)
==
Tworzony jest Zakon Rycerzy Genealogii GIWERA
(GIWERA - Genealogia i Wyobraźnia + nowa ERA w genealogii)
I. GIWERA to dobrowolne stowarzyszenie miłośników i badaczy genealogii wychodzących z założenia, że źródłem i celem genealogii są nie tylko głównie metrykalia, ale też zbieranie wszelkich informacji na temat życia i charakteru naszych przodkow, tego wszystkiego co przekazali nam w krwi swojej i w genach swoich, co pozwala nam zrozumieć lepiej innych i samych siebie.
II. Każdy ma prawo podpisać się tytułem (i znakiem) Rycerza Zakonu GIWERA, ten, który popiera tę myśl i walczy o tę ideę, a w szczególności ten, który przystąpi do walecznej próby odpowiedzi na następujące 10 pytań, odpowiedziami na nie Rycerz GIWERY może podzielić się z innymi lub nie :), azaliż proszony jest o ich dokładne zanotowanie dla swoich przyszłych pokoleń:
1. Czy mamy kolor oczu taki sam jaki miał nasz DANY przodek? =
2. Czy widzimy te same drzewa? Jakie? =
3. Czy słyszymy te same ptaki? Jakie? =
4. Czy smakujemy te same potrawy? Jakie? =
5. Czy słyszymy w codziennym życiu te same melodie, muzykę? Jaką? Czy jest ona gdzieś zapisana? =
6. Czy opisanie naszych domów rodzinnych będzie podobne? Jakie są różnice? =
7. Czy inni członkowie rodzin, sąsiedzi, krajanie też byli podobni? Jak się zwali? Skąd pochodzili? =
8. Czy tym samym dla nas jest to o co głównie walczył nasz przodek w swoim całym życiu? =
9. Czy mamy to samo poczucie humoru? Jakie? =
10. A więc, jeśli mamy ten sam kolor oczu, to jakie cechy charakteru mamy takie same? =
==
XII'2007
Z najlepszymi życzeniami dla wszystkich: Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego 2008 Roku!
Tadeusz tad max Wysocki PTG
Rycerz Zakonu GIWERA
Jazda ciężka :)

: wt 11 gru 2007, 13:00
autor: przeski
Giermków pewnie też potrzeba. Wiernie będę służył Zakonowi.
Właściewie to jest motto Waldka. Poznaj ludzi, historię, środowisko a będziesz nie tylko znał ale i rozumiał swoich przodków.
Przemek

: wt 11 gru 2007, 13:27
autor: Tadeusz_Wysocki
Witam Przemku,
Hmm...., ja bym stawiał za Ciebie jako Głównego Komtura w USA! OK?
A wracając do tej uśmiechniętej propozycji nowego spojrzenia na genealogię i Zakon GIWERA, oczywiście Waldek jest jedną z inspiracji, ale ja bym poszedł dalej, poza czystą genealogię, z mottem "Poznaj samego siebie, poprzez cechy charakteru i życie swojego przodka", lub też "Jeśli się budzisz w nocy z krzykiem przerażenia życia to zbadaj przez te 10 punktów, czy źródło nie leży w lesie ciemnym koło domu rodzinnego z dawnych wieków", no ale to już chyba za daleko posunięta podpowiedź ;)
Miłych dni wszystkich przed Gwiazdką, żegnam serdecznie z fajnym wpisem rodzinnym z mojej webgalerii Narodowa GA PA, zapraszam na dół do przedwojennego wspomnienia rodziny Garczyńskich - Borkowskich "Nareszcie przyszła gwiazdka", czy też "Głośne Książek Czytanie":
http://www.narodowa.pl/Pamietniki/03/eksponat.htm
Tadeusz

: wt 11 gru 2007, 13:54
autor: Grochowicki_Andrzej
Pytanie do Waldka,

skoro powiązany jesteś z Bolimowem, to może powiesz mi coś na temat cmentarza wojennego z czasów I wojny. Wybieram się tam od stu lat i jakoś dotrzeć nie mogę. Na tym cmentarzu był pochowany Józef Schulz, który zginął 21 grudnia 1914, jako niemiecki żołnierz, a było on ojcem mojego teścia.
Czy istnieją nagrobki na tym cmentarzu ? Co w ogóle zachowało się ?
Wybaczcie, że teraz o to pytam, przed tak radosnymi świętami, ale cóż ....

Pozdrawiam serdecznie
Andrzej-Maciej

: sob 02 lut 2008, 09:12
autor: Allchemik
Grochowicki_Andrzej pisze:Pytanie do Waldka,

Czy istnieją nagrobki na tym cmentarzu ? Co w ogóle zachowało się ?

Pozdrawiam serdecznie
Andrzej-Maciej
wizja lokalna z ostatnich dni :

stan zly albo bardzo zly - wiekszosc to betonowe poziome stelle, ktore jesli w ogole sie wypoziomowaly staly sie siedliskiem mchow i roslinnosci - calkowicie zerodowane. Niektore czytelne - niestety wiekszosc jakie odczytalem to "dwoch nieznanych zolnierzy rosyjskich". Ale mozna sprobowac sie przylozyc i poswiecajac troche czasu czesc napisow odcyfrowac - moze stosujac jakies metody porownawczo-komputerowe nawet wiekszosc.

pozdrawiam

: ndz 04 maja 2008, 17:55
autor: Zuza
Czy Pan Fronczak pisze tu pod przymusem ? Skąd takie złośliwości ? /Jak w Genpolu/

: ndz 04 maja 2008, 19:29
autor: Kaczmarek_Aneta
A gdzież ta rzekoma złośliwość ?

: śr 26 lis 2008, 15:19
autor: Miłosz
Niestety taka jest prawda. Ja chociaż badam genealogię rodziny dopiero od sierpnia tego roku, to napotkałem na swej drodze kilku ludzi, którzy niewiele, albo w ogóle NIC nie wiedzą na temat swoich przodków. Np. mój dziadek nie zna imion i nazwisk swoich dziadków ze strony matki, a co dopiero nazwiska panieńskiego babki. A to nie jest wina wojny, jak kiedyś słyszałem. Moja prababcia i pradziadek na temat swojej rodziny wiedzieli dość dużo. Tymczasem żona mojego źle poinformowanego na temat swoich dziadków, dziadka, o rodzinie wie naprawdę wiele. Oczywiście zdarzało się, że czasami się myliła, ale takie pomyłki mogą się każdemu zdarzyć. Waldemarze, napisałeś, że najczęściej taka niewiedza panowała w rodzinach chłopskich, ja mówię jednak o czasach nie tak odległych, gdzie biedniejszych bez tytułu szlacheckiego nie nazywano już tak jak dawniej "chłopstwem", a poznanie imienia i nazwiska panieńskiego matki swojego ojca nie graniczyło z cudem. Tak więc dziwię się, kiedy ktoś w dzisiejszych czasach (a już młody człowiek), nie wie nic na temat najbliższej rodziny. Po prostu nie czują takiej potrzeby. Ja prowadzę nawet portal o przedwojennym Wołyniu (stamtąd pochodzi moja rodzina ze strony matki), a mój przyjaciel dobrze wie, że jego rodzina pochodzi z Lwowa, ale nie poznaje historii swego rodu. Powiem prosto- niektórym na tym nie zależy, inni z kolei przekonują się dopiero, kiedy wytłumaczy się im, iż mogą poznać najskrytsze rodzinne tajemnice...

Miłosz