Późny ożenek
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
-
Mączka_Arkadiusz

- Posty: 191
- Rejestracja: sob 10 lut 2007, 02:13
Późny ożenek
Witam Wszystkich,
Co mogło być przyczyną późnego lub bardzo późnego ożenku naszych przodków? Mam w swoim drzewie przodka, który miał o 40 lat młodszą żonę a zdążył z nią jeszcze mieć sześcioro dzieci. Pierwsze dziecko urodziło mu się jak miał 71 lat a ostatnie jak miał 84 lata. Przodek ten dożył 104 lat a jego żona 84 lat. Mój przodek został pochowany w miejscowości, w której mieszkał a jego żona w miejscowości, z której pochodziła.
Bardzo będę wdzięczny za jakiekolwiek sugestie.
Może ktoś z Was ma również przodka, który w późnym wieku się ożenił.
Zapraszam do wymiany poglądów.
pozdrawiam wszystkich, którzy lubią szukać
Arek Mączka
Co mogło być przyczyną późnego lub bardzo późnego ożenku naszych przodków? Mam w swoim drzewie przodka, który miał o 40 lat młodszą żonę a zdążył z nią jeszcze mieć sześcioro dzieci. Pierwsze dziecko urodziło mu się jak miał 71 lat a ostatnie jak miał 84 lata. Przodek ten dożył 104 lat a jego żona 84 lat. Mój przodek został pochowany w miejscowości, w której mieszkał a jego żona w miejscowości, z której pochodziła.
Bardzo będę wdzięczny za jakiekolwiek sugestie.
Może ktoś z Was ma również przodka, który w późnym wieku się ożenił.
Zapraszam do wymiany poglądów.
pozdrawiam wszystkich, którzy lubią szukać
Arek Mączka
Sądzę że z takich samych powodów jak teraz 
hipotez może być dużo- pieniądze( brak lub pogoń za nimi), zawód miłosny, wygoda.....
Mój przodek też ożenił sie b.późno z wdową z 3 dzieci. Podobno dlatego że była bardzo pracowita i żal mu było małych dzieci.,sądzę jednak że pierwszym powodem byłą samotność .
hipotez może być dużo- pieniądze( brak lub pogoń za nimi), zawód miłosny, wygoda.....
Mój przodek też ożenił sie b.późno z wdową z 3 dzieci. Podobno dlatego że była bardzo pracowita i żal mu było małych dzieci.,sądzę jednak że pierwszym powodem byłą samotność .
Pozdrawiam Joanna Thorz
Cześć Arku.
Fenomen ludzi długowiecznych rządzi się swoimi prawami i trudno to mierzyć normalną miarą. Wielu z nich zachowuje krzepkość i sprawność seksualną do późnych lat. Oni już tak mają, i już. Władysław Jagiełło nie pożył jednak tak długo - bo zgubiła go namiętność nocnego słuchania słowików – zaziębił się w wieku 83 lat i zmarł. Długosz napisał, że „żądze zmysłowe bodły go do późnych lat.” Inną namiętnością tego króla były polowania – jako 75 –letni starzec złamał nogę goniąc konno niedźwiedzia w Białowieskiej Puszczy. Gdy miał 71 lat, ożenił się po raz czwarty - i to z 17-letnią Sonką Holszańską, z którą zdążył mieć jeszcze 3 synów(1424, 1426,1427). Król kierował się ówczesnym poglądem medycznym, według których stary mężczyzna chcący mieć dzieci - winien ożenić się z młodą dziewczyną.
Wprawdzie przy trzecim synu zaczęły pojawiać się plotki: kilku rycerzy aresztowano, dwórki odesłano na Litwę, gdzie poddane torturom - potwierdziły winę królowej. Ale na torturach, jak wiadomo, zeznaje się tak jak chce tego torturujący. Królowa Zofia zaś, w towarzystwie siedmiu szanowanych niewiast, potwierdzających jej niewinność, złożyła przysięgę oczyszczającą przed kardynałem i najwyższymi dostojnikami Królestwa. Rychło też okazało się, że złośliwe plotki prawdopodobnie inspirowane były przez źródła niechętne Jagielle – tzn. Krzyżaków i piastowskich książąt mazowieckich, zazdroszczących Jagielle tronu polskiego. Jan Długosz współczesny tym czasom, który pod adresem Jagiełły zanotował nie jedną złośliwość – tutaj stwierdził, że zwłaszcza najstarszy Władysław – „z twarzy i przymiotów” był do ojca bardzo podobny. Wiele przykładów takich „spóźnionych” ojców potrafią podać gerontolodzy i seksuolodzy. W świecie, w którym rządzi kapitał - przykłady małżeństw, bardzo nierównych wiekiem partnerów, spotyka się nie tak rzadko. Nawet bardzo stare panie biorą sobie za mężów młodych mężczyzn - ale tutaj potomstwa być nie może.
Jak już wspomniałem na początku w stosunku do długowiecznych nie pasują zwyczajne schematy, którymi zwykle się posługujemy. W tym konkretnym przypadku, o który Ci chodzi - proszę zwrócić uwagę na to, że decyzje o ożenku podjął mężczyzna, który jeszcze będzie żył 33 lata! To nie był chorowity starzec, jakich wielu znamy ze swego otoczenia i którzy niedługo umierają. Musiał być, a przede wszystkim czuć się - krzepko i nie bać się, że młoda żonka rychło „wpędzi go do grobu” , jak to często się zdarza. Jesteśmy dorośli i przypuszczamy, że ze strony „panny młodej” nie doszło do „zadurzenia”, „miłości od pierwszego wejrzenia” itp. „romantycznych” motywów zamążpójścia. Przekroczyła już wiek 20 lat – „normalny wiek”, w który kobieta powinna wtedy wyjść za mąż. Jako trzydziestoletnia kobieta była albo „starą panną”( według ówczesnych kryteriów), albo „młodą wdową”. Widocznie starszy pan posiadał jakieś dobra, które może spodziewała się rychło odziedziczyć, albo po prostu, po ludzku – dość miała już samotności i ciągłych przytyków. „Nacięła się” jednak, gdyby chodziło jej o szybki spadek – ale za to miała towarzysza życia przez następne 33 lata. Po śmierci męża żyła jeszcze przeszło 20 lat. W tym czasie ich dzieci miały już od 18 do 33 lat. W domu mogło być ciasno, ciągłe swary z dziećmi i synowymi lub zięciami – a może też spory o spadek- nie dawały jej spokoju. Wróciła więc do miejsca swego urodzenia, gdzie może uwolnił się jakiś kącik dla niej. Wróćmy do motywacji małżeńskiej ze strony mężczyzny. Jeśli został wdowcem – to brakowało mu współżycia małżeńskiego, ciepła w łóżku, ciepłego domowego ogniska, przyrządzanych posiłków, a jeśli to było na wsi – to kobieta bardzo tam jest potrzebna w gospodarstwie – opatrywanie zwierząt, dojenie krów itp.. Bardziej skomplikowana sytuacja byłaby, gdyby mężczyzna był „starym kawalerem”.Mało to prawdopodobne na wsi w tamtych czasach. Lata, jakie jeszcze przeżyje - wykluczają kalectwo, ułomności itp. To był po prostu zdrowy, krzepki mężczyzna, który potrzebował kobiety - i do łóżka i w gospodarstwie – chłopi są bardzo praktyczni. Nic więcej do głowy mi nie przychodzi.
Najbardziej przekonywujące są argumenty „matematyczne” – bo ludzie są wrażliwi na takie logiczne argumenty. Porównajmy :
Przodek przeżył 104 lata – a dzisiejszy „śmiertelnik” przeżywa około 76 lat; organizm przodka „spalał się”, umierał wolniej; wiek jego małżeństwa ( 70 lat) – to było dopiero 2/3 jego życia(!); u „zwykłego śmiertelnika” 2/3 życia to 50 lat – w tym wieku niektórym panom „odbija”. Twój przodek mógł się czuć przy podejmowaniu decyzji o małżeństwie - jak taki 'szalony", dzisiejszy pięćdziesięciolatek.
Pozdrowienia od Ryszarda
Czekam ciągle na źródłową informację o „M.K” z XVI w.(Może przy okazji podaj w tym temacie).
Fenomen ludzi długowiecznych rządzi się swoimi prawami i trudno to mierzyć normalną miarą. Wielu z nich zachowuje krzepkość i sprawność seksualną do późnych lat. Oni już tak mają, i już. Władysław Jagiełło nie pożył jednak tak długo - bo zgubiła go namiętność nocnego słuchania słowików – zaziębił się w wieku 83 lat i zmarł. Długosz napisał, że „żądze zmysłowe bodły go do późnych lat.” Inną namiętnością tego króla były polowania – jako 75 –letni starzec złamał nogę goniąc konno niedźwiedzia w Białowieskiej Puszczy. Gdy miał 71 lat, ożenił się po raz czwarty - i to z 17-letnią Sonką Holszańską, z którą zdążył mieć jeszcze 3 synów(1424, 1426,1427). Król kierował się ówczesnym poglądem medycznym, według których stary mężczyzna chcący mieć dzieci - winien ożenić się z młodą dziewczyną.
Wprawdzie przy trzecim synu zaczęły pojawiać się plotki: kilku rycerzy aresztowano, dwórki odesłano na Litwę, gdzie poddane torturom - potwierdziły winę królowej. Ale na torturach, jak wiadomo, zeznaje się tak jak chce tego torturujący. Królowa Zofia zaś, w towarzystwie siedmiu szanowanych niewiast, potwierdzających jej niewinność, złożyła przysięgę oczyszczającą przed kardynałem i najwyższymi dostojnikami Królestwa. Rychło też okazało się, że złośliwe plotki prawdopodobnie inspirowane były przez źródła niechętne Jagielle – tzn. Krzyżaków i piastowskich książąt mazowieckich, zazdroszczących Jagielle tronu polskiego. Jan Długosz współczesny tym czasom, który pod adresem Jagiełły zanotował nie jedną złośliwość – tutaj stwierdził, że zwłaszcza najstarszy Władysław – „z twarzy i przymiotów” był do ojca bardzo podobny. Wiele przykładów takich „spóźnionych” ojców potrafią podać gerontolodzy i seksuolodzy. W świecie, w którym rządzi kapitał - przykłady małżeństw, bardzo nierównych wiekiem partnerów, spotyka się nie tak rzadko. Nawet bardzo stare panie biorą sobie za mężów młodych mężczyzn - ale tutaj potomstwa być nie może.
Jak już wspomniałem na początku w stosunku do długowiecznych nie pasują zwyczajne schematy, którymi zwykle się posługujemy. W tym konkretnym przypadku, o który Ci chodzi - proszę zwrócić uwagę na to, że decyzje o ożenku podjął mężczyzna, który jeszcze będzie żył 33 lata! To nie był chorowity starzec, jakich wielu znamy ze swego otoczenia i którzy niedługo umierają. Musiał być, a przede wszystkim czuć się - krzepko i nie bać się, że młoda żonka rychło „wpędzi go do grobu” , jak to często się zdarza. Jesteśmy dorośli i przypuszczamy, że ze strony „panny młodej” nie doszło do „zadurzenia”, „miłości od pierwszego wejrzenia” itp. „romantycznych” motywów zamążpójścia. Przekroczyła już wiek 20 lat – „normalny wiek”, w który kobieta powinna wtedy wyjść za mąż. Jako trzydziestoletnia kobieta była albo „starą panną”( według ówczesnych kryteriów), albo „młodą wdową”. Widocznie starszy pan posiadał jakieś dobra, które może spodziewała się rychło odziedziczyć, albo po prostu, po ludzku – dość miała już samotności i ciągłych przytyków. „Nacięła się” jednak, gdyby chodziło jej o szybki spadek – ale za to miała towarzysza życia przez następne 33 lata. Po śmierci męża żyła jeszcze przeszło 20 lat. W tym czasie ich dzieci miały już od 18 do 33 lat. W domu mogło być ciasno, ciągłe swary z dziećmi i synowymi lub zięciami – a może też spory o spadek- nie dawały jej spokoju. Wróciła więc do miejsca swego urodzenia, gdzie może uwolnił się jakiś kącik dla niej. Wróćmy do motywacji małżeńskiej ze strony mężczyzny. Jeśli został wdowcem – to brakowało mu współżycia małżeńskiego, ciepła w łóżku, ciepłego domowego ogniska, przyrządzanych posiłków, a jeśli to było na wsi – to kobieta bardzo tam jest potrzebna w gospodarstwie – opatrywanie zwierząt, dojenie krów itp.. Bardziej skomplikowana sytuacja byłaby, gdyby mężczyzna był „starym kawalerem”.Mało to prawdopodobne na wsi w tamtych czasach. Lata, jakie jeszcze przeżyje - wykluczają kalectwo, ułomności itp. To był po prostu zdrowy, krzepki mężczyzna, który potrzebował kobiety - i do łóżka i w gospodarstwie – chłopi są bardzo praktyczni. Nic więcej do głowy mi nie przychodzi.
Najbardziej przekonywujące są argumenty „matematyczne” – bo ludzie są wrażliwi na takie logiczne argumenty. Porównajmy :
Przodek przeżył 104 lata – a dzisiejszy „śmiertelnik” przeżywa około 76 lat; organizm przodka „spalał się”, umierał wolniej; wiek jego małżeństwa ( 70 lat) – to było dopiero 2/3 jego życia(!); u „zwykłego śmiertelnika” 2/3 życia to 50 lat – w tym wieku niektórym panom „odbija”. Twój przodek mógł się czuć przy podejmowaniu decyzji o małżeństwie - jak taki 'szalony", dzisiejszy pięćdziesięciolatek.
Pozdrowienia od Ryszarda
Czekam ciągle na źródłową informację o „M.K” z XVI w.(Może przy okazji podaj w tym temacie).
- Kuba_Wojtczak

- Posty: 48
- Rejestracja: wt 27 mar 2007, 18:39
- Lokalizacja: Kalisz
Witam!
W mojej rodzinie również zdarzył się taki przypadek. Mój przodek owdowiał, lecz 2 miesiące później był już świeżo upieczonym mężem kobiety o 20 lat młodszej. Co było powodem? Z pierwszą żoną miał 7 dzieci (z drugą również), więc: dzieciom potrzebna jest matka...A jemu żona, w takim razie, czemu nie 20 lat młodsza?..
Jeżeli małżonek był wdowcem z dziećmi, mógł się kierować sercem i poślubić żonę, która byłaby w stanie zając się albo dziećmi albo całym gospodarstwem.
Po drugie, możne tu wchodzić kwestia majątkowa...ale to już są skrajne przypadki.
Po trzecie: mój przodek, podobno nadzwyczaj przystojny, w wieku 70 lat kiedy owdowiał, nie mógł się odpędzić od nowych adoratorek...kwestia gustu?
Dzieci, uroda i ziemia. Tak mi się wydaje...
No i jeszcze miłość.
Pozdrawiam serdecznie
Kuba
W mojej rodzinie również zdarzył się taki przypadek. Mój przodek owdowiał, lecz 2 miesiące później był już świeżo upieczonym mężem kobiety o 20 lat młodszej. Co było powodem? Z pierwszą żoną miał 7 dzieci (z drugą również), więc: dzieciom potrzebna jest matka...A jemu żona, w takim razie, czemu nie 20 lat młodsza?..
Jeżeli małżonek był wdowcem z dziećmi, mógł się kierować sercem i poślubić żonę, która byłaby w stanie zając się albo dziećmi albo całym gospodarstwem.
Po drugie, możne tu wchodzić kwestia majątkowa...ale to już są skrajne przypadki.
Po trzecie: mój przodek, podobno nadzwyczaj przystojny, w wieku 70 lat kiedy owdowiał, nie mógł się odpędzić od nowych adoratorek...kwestia gustu?
Dzieci, uroda i ziemia. Tak mi się wydaje...
No i jeszcze miłość.
Pozdrawiam serdecznie
Kuba
-
Mączka_Arkadiusz

- Posty: 191
- Rejestracja: sob 10 lut 2007, 02:13
Wg dokumentów, mój przodek był w momencie ślubu kawalerem
No chyba, że coś zataił albo zaginęły dokumenty. Dzieci, w momencie ślubu nie miał żadnych. Jego przyszła żona, wg dokumentów też była panną, bez dzieci. Oboje zmarli w sposób naturalny. Przyszła żona pochodziła z miasteczka, oddalonego ok. 3 km od wsi, w której mieszkał przyszły mąż. Została pochowana na cmentarzu w owym miasteczku a jej mąż na cmentarzu we wsi, w której mieszkał. Wszystko działo się latach 1769-1822. (Mąż zmarł w 1802 a żona w 1822 roku).
Jak otrzymałem te dane z archiwum, to moją pierwszą reakcją było niedowierzanie. No ale kserokopie dokumentów były jednoznaczne-nie było pomyłki w latach i datach.
Czy myślicie, że mój przodek mógł tak późno się ożenić, bo np. służył całe życie w wojsku i w końcu na "stare" lata postanowił osiąść gdzieś na stałe? Albo być może był duchownym z "demobilu" ?
Co o tym myślicie?
pozdrawiam
Arek Mączka
PS. Ryszardzie-w Twoim temacie wrzucę w ciągu kilku dni trochę danych ze średniowiecza a potem, jak to przetrawisz
, to wrzucę dane z XVI wieku.
Jak otrzymałem te dane z archiwum, to moją pierwszą reakcją było niedowierzanie. No ale kserokopie dokumentów były jednoznaczne-nie było pomyłki w latach i datach.
Czy myślicie, że mój przodek mógł tak późno się ożenić, bo np. służył całe życie w wojsku i w końcu na "stare" lata postanowił osiąść gdzieś na stałe? Albo być może był duchownym z "demobilu" ?
Co o tym myślicie?
pozdrawiam
Arek Mączka
PS. Ryszardzie-w Twoim temacie wrzucę w ciągu kilku dni trochę danych ze średniowiecza a potem, jak to przetrawisz
Cześć.
Oto odkryta została recepta na długowieczność:
1.Nie przemęczać się fizycznie na co dzień (zwyczajnemu chłopu pańszczyźnianemu- pracującemu na „dwa etaty” byłoby trudno jakiś rekord ustalić – chyba, że „fenomen”); precz z siłowniami(!);
2.Ożenić się dopiero na starość – bo to przedłuża życie (kawalerowie żyją jak wiadomo krócej), ergo - starzy kawalerowie przedłużajcie sobie życie – i żeńcie się !
Coś tu jest chyba „ nie fair” – dajesz zagadki, na które znasz odpowiedzi i potem robisz sobie jeszcze „uśmieszki”. Ale tym razem jeszcze zaryzykuję, choć nie jestem hazardzistą ( w totka – najwyżej „trójki”). Szanse są „pół na pół” (50:50) – więc pomyłka nie jest kompromitująca.
1.Ksiądz „emeryt” żyłby wśród ludzi, których był kapłanem. Kto by mu dał ślub kościelny! Mógł zmienić środowisko...ale... Nie, ten wątek mi się nie podoba, a nie znam prawa kościelnego.
2.Jeśli służył w armii Polski przedrozbiorowej do 1791 r. – to miał szczęście, bo się nie nawojował. Jeśli w jakiejś obcej – to miał szczęście. Stawiam więc na wojaka, na oko widać, że miał szczęście. Przede wszystkim jednak dlatego, że zauważyłem na Forum prośbę o przetłumaczenie tekstu o jakimś wojaku, z jakiegoś regimentu itp. (chyba Twoje?).
Tylko nie rób sobie w razie czego - „uśmieszków”.
Cytat: „Czy myślicie, że mój przodek mógł tak późno się ożenić, bo np. służył całe życie w wojsku i w końcu na "stare" lata postanowił osiąść gdzieś na stałe? Albo być może był duchownym z "demobilu" ?
Pytanie to wygląda podejrzanie i może stanowić wstęp do nowej zagadki - możliwe, że po odpowiedziach czytelników na Forum - odpowiesz, że ani jedno, ani drugie – tylko..
Ale teraz to ja się zaśmieję (dyskretniej, bo niewidocznie). Zacytuję Ciebie:
1.„Jak otrzymałem te dane z archiwum, to moją pierwszą reakcją było niedowierzanie. No ale kserokopie dokumentów były jednoznaczne - nie było pomyłki w latach i datach.”
2.„Wszystko działo się latach 1769-1822. (Mąż zmarł w 1802 a żona w 1822 roku).”
Co najwyżej jedno z dwojga: albo opowieść o krzepkim staruszku to „lipa”- albo rąbnąłeś się, i to potężnie, w datach życia wesołego staruszka. To, że były błędne dane archiwalne – na razie wykluczam.
Pozdrowienia (bez uśmieszków).
Ryszard M.
Oto odkryta została recepta na długowieczność:
1.Nie przemęczać się fizycznie na co dzień (zwyczajnemu chłopu pańszczyźnianemu- pracującemu na „dwa etaty” byłoby trudno jakiś rekord ustalić – chyba, że „fenomen”); precz z siłowniami(!);
2.Ożenić się dopiero na starość – bo to przedłuża życie (kawalerowie żyją jak wiadomo krócej), ergo - starzy kawalerowie przedłużajcie sobie życie – i żeńcie się !
Coś tu jest chyba „ nie fair” – dajesz zagadki, na które znasz odpowiedzi i potem robisz sobie jeszcze „uśmieszki”. Ale tym razem jeszcze zaryzykuję, choć nie jestem hazardzistą ( w totka – najwyżej „trójki”). Szanse są „pół na pół” (50:50) – więc pomyłka nie jest kompromitująca.
1.Ksiądz „emeryt” żyłby wśród ludzi, których był kapłanem. Kto by mu dał ślub kościelny! Mógł zmienić środowisko...ale... Nie, ten wątek mi się nie podoba, a nie znam prawa kościelnego.
2.Jeśli służył w armii Polski przedrozbiorowej do 1791 r. – to miał szczęście, bo się nie nawojował. Jeśli w jakiejś obcej – to miał szczęście. Stawiam więc na wojaka, na oko widać, że miał szczęście. Przede wszystkim jednak dlatego, że zauważyłem na Forum prośbę o przetłumaczenie tekstu o jakimś wojaku, z jakiegoś regimentu itp. (chyba Twoje?).
Tylko nie rób sobie w razie czego - „uśmieszków”.
Cytat: „Czy myślicie, że mój przodek mógł tak późno się ożenić, bo np. służył całe życie w wojsku i w końcu na "stare" lata postanowił osiąść gdzieś na stałe? Albo być może był duchownym z "demobilu" ?
Pytanie to wygląda podejrzanie i może stanowić wstęp do nowej zagadki - możliwe, że po odpowiedziach czytelników na Forum - odpowiesz, że ani jedno, ani drugie – tylko..
Ale teraz to ja się zaśmieję (dyskretniej, bo niewidocznie). Zacytuję Ciebie:
1.„Jak otrzymałem te dane z archiwum, to moją pierwszą reakcją było niedowierzanie. No ale kserokopie dokumentów były jednoznaczne - nie było pomyłki w latach i datach.”
2.„Wszystko działo się latach 1769-1822. (Mąż zmarł w 1802 a żona w 1822 roku).”
Co najwyżej jedno z dwojga: albo opowieść o krzepkim staruszku to „lipa”- albo rąbnąłeś się, i to potężnie, w datach życia wesołego staruszka. To, że były błędne dane archiwalne – na razie wykluczam.
Pozdrowienia (bez uśmieszków).
Ryszard M.
-
Mączka_Arkadiusz

- Posty: 191
- Rejestracja: sob 10 lut 2007, 02:13
Ryszardzie,
Żadnej lipy w tym nie ma. Mój przodek urodził się w 1698 roku a jego żona w 1738 roku. W latach ,które podałem w poprzednim poście podałem okres, w którym wystepują w dokumentach. Tak jak podałem wcześniej mąż zmarł w 1802, czyli miał 104 lata a żona w 1822, czyli miała 84 lata. Dzieci rodziły się w latach 1769 do 1782. Zastanawiam się po prostu co mogło być przyczyną tak późnego ożenku. Jeśli, ktoś z Was ma pomysł co mogłoby być tego przyczyną, to proszę o sugestie.
pozdrawiam
Arek Mączka
Żadnej lipy w tym nie ma. Mój przodek urodził się w 1698 roku a jego żona w 1738 roku. W latach ,które podałem w poprzednim poście podałem okres, w którym wystepują w dokumentach. Tak jak podałem wcześniej mąż zmarł w 1802, czyli miał 104 lata a żona w 1822, czyli miała 84 lata. Dzieci rodziły się w latach 1769 do 1782. Zastanawiam się po prostu co mogło być przyczyną tak późnego ożenku. Jeśli, ktoś z Was ma pomysł co mogłoby być tego przyczyną, to proszę o sugestie.
pozdrawiam
Arek Mączka