W akcie zgonu mojego prapra (1883 rok) jest informacja, że zmarł w szpitalu ewangelickim a zgłaszającymi zgon są pracownicy szpitala.
Zastanawia mnie jakie były procedury w przypadku zgonu w szpitalu, trochę to dla mnie dziwne, że nie zgłaszała rodzina.
Pozdrawiam
Agnieszka
Zgłaszający zgon (pracownicy szpitala)
Moderatorzy: elgra, Galinski_Wojciech, maria.j.nie
Re: Zgłaszający zgon (pracownicy szpitala)
Witam,Sirionna pisze:W akcie zgonu mojego prapra (1883 rok) jest informacja, że zmarł w szpitalu ewangelickim a zgłaszającymi zgon są pracownicy szpitala.
Zastanawia mnie jakie były procedury w przypadku zgonu w szpitalu, trochę to dla mnie dziwne, że nie zgłaszała rodzina.
Pozdrawiam
Agnieszka
Agnieszko - miałem w swojej Rodzinie podobny przypadek.
Mój pradziadek zmarł na "chorobę zakaźną zwaną nosowacizną" i pochowali Go pracownicy szpitala - na cmentarzu, ale w miejscu wyznaczonym dla tzw. choleryków - termin od panującej cholery. Mój zmarł w Płocku, a Rodzina została tylko o tym fakcie poinformowana już po pochówku.
Pozdrawiam,
Krzysztof.
Re: Zgłaszający zgon (pracownicy szpitala)
Golfistan pisze:Witam,Sirionna pisze:W akcie zgonu mojego prapra (1883 rok) jest informacja, że zmarł w szpitalu ewangelickim a zgłaszającymi zgon są pracownicy szpitala.
Zastanawia mnie jakie były procedury w przypadku zgonu w szpitalu, trochę to dla mnie dziwne, że nie zgłaszała rodzina.
Pozdrawiam
Agnieszka
Agnieszko - miałem w swojej Rodzinie podobny przypadek.
Mój pradziadek zmarł na "chorobę zakaźną zwaną nosowacizną" i pochowali Go pracownicy szpitala - na cmentarzu, ale w miejscu wyznaczonym dla tzw. choleryków - termin od panującej cholery. Mój zmarł w Płocku, a Rodzina została tylko o tym fakcie poinformowana już po pochówku.
Pozdrawiam,
Krzysztof.
Tego nie brałam pod uwagę, dzięki za nowy trop.
Podeszłam do sprawy bardzo emocjonalnie bo tego samego dnia wdowa chrzciła ich najmłodszego syna, została sama z 6 dzieci w wieku od 9 dni do 9 lat. W akcie chrztu wymienione są tylko osoby z jej rodziny, więc od razu naszły mnie złe myśli czy aby nie jakieś niesnaski rodzinne... To oczywiście też nie jest wykluczone, szczególnie, że dwa lata później wyszła za mąż za katolika i wszystkie dzieci wychowywane były już nowej wierze.
Pozdrawiam
Agnieszka
