Kamil pisze: […] w XIX wieku były dwie linie o tym nazwisku: katolicka, do której należę oraz zdaje się liczniejsza linia ewangelicka. […] mam też tropy z Kluczborka […] Czy w XVIII wieku zdarzały się konwersje z protestantyzmu na katolicyzm? Czy to raczej średnio możliwe, a obie linie mojego nazwiska biegły od dawna oddzielnie.
Kamilu,
interesującym wydaje się szersze spojrzenie na wzajemne stosunki między ewangelikami i katolikami w badaniu Twoich korzeni.
Powiat kluczborski (części Górnego Śląska), Mazury i Śląsk Cieszyński, to ziemie na których znajdowały się większe skupiska etnicznie polskiej ludności ewangelickiej. Były to głównie te obszary, które już w XIV wieku odpadły od Polski względnie, jak Mazury, nigdy do niej bezpośrednio nie należały.
Protestanci i katolicy na ziemiach polskich byli dla siebie obcy.
Ich układy wartości na płaszczyźnie religijnej, kulturowej, a przeważnie i narodowej były odmienne. Ponadto ewangelickie i katolickie kręgi opiniotwórcze podkreślały wzajemne dystanse w celu umocnienia wiary. Np. odmawiano ewangelikom prawa do określania się Kościołem, w zasadzie dopiero Jan Paweł II zaczął mówić o ewangelickich Kościołach, ale i dziś część środowisk katolickich unika określenia Kościół ewangelicki tylko mówi o ewangelickiej wspólnocie wyznaniowej.
W katolickiej Polsce zarówno luteranie, jak i reformowani traktowani byli przez przeważającą część społeczeństwa polskiego jako „obcy”, a często też jako wrogowie. Księża katoliccy wyzywali z ambon ewangelików od „odszczepieńców”, „wilków w owczarni, co w Chrystusa nie wierzą”, zakazywano katolikom przyjmowania służby u protestantów, a małżeństwa mieszane zawierane przed pastorami uznawali za konkubinat. W „Chłopach” Władysława Reymonta ksiądz katolicki mówił do Antka po zabójstwie przez niego borowego: „że był to łajdus i luter, to niewielka stała się szkoda”. Nazwisko ojca Reformacji użyte w tym przypadku było jako wyzwisko a sam Luter był postacią szczególnie wyszydzaną. Opowiadano o nim, że był synem diabła, że wychowywał go Lucyper i mianował nawet ministrem w piekle. Wśród chłopów polskich krążyły opowieści o pluciu przez „lutrów” na wizerunki Najświętszej Maryi Panny. Na Górnym Śląsku wierzono, że pastorzy odprawiają tzw. „czarne msze”, aby sprowadzać nieszczęście na katolików.
Styk ludności protestanckiej z przeważającą na polskich terenach ludnością katolicką odbywał się na trzech płaszczyznach: religijnej, narodowej i kulturowej. Dość znaczne różnice doktrynalne (brak kultu maryjnego i kultu świętych w protestantyzmie), sprawiały że bariery między tymi wyznaniami zaznaczone były dość ostro. Pomimo istnienia znacznych różnic doktrynalnych między protestantyzmem a katolicyzmem, to nie pociągały one za sobą aż tak znaczących odmienności w obrzędowości. Dla osoby, która przypadkowo znalazła się na nabożeństwie protestanckim wskazówką, że nie była to msza katolicka, był ubiór pastora odmienny od tego, jaki nosili księża katoliccy. Urzędowym strojem duchownego ewangelickiego była czarna toga z białym kołnierzykiem i czarny „baret”.
Bariery między ewangelikami i katolikami jednak nie były nieprzekraczalne, świadczą o tym
dość liczne konwersje, małżeństwa mieszane, a także wzajemne akceptowanie swoich odmienności w szeregu środowiskach i przenikanie kultur. Przy czym obcość ewangelików i katolików, przeradzająca się nieraz w otwartą wrogość, była większa na ziemiach zaboru pruskiego niż w Królestwie czy na Śląsku Cieszyńskim. Większa u schyłku niż na początku XIX wieku. Decydujący wpływ na ten fakt miało narastanie na ziemiach polskich tendencji nacjonalistycznych, konfliktów narodowościowych, w tym przede wszystkim polsko-niemieckiego.
„Spolszczony Niemiec cześć największą budzi, zniemczony Polak jest najgorszym z ludzi”. Głosi jedno z polskich przysłów. I z reguły jak mówimy o procesach asymilacyjnych, to my Polacy polonizujemy, a nas wynaradawiają. Jest w tym spojrzeniu coś z filozofii i Kalego murzyńskiego bohatera „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza, który twierdził, że źle jest „Jeśli ktoś Kalemu ukraść krowę”, a dobrze „To jak Kali zabrać komu krowę” (Sienkiewicz,
W pustyni i w puszczy, Warszawa 2003, s. 286.).
Czytaj więcej:
Tadeusz Stegner, Na styku wyznań, narodów, kultur. Ewangelicy i katolicy na ziemiach polskich w XIX i na początku XX wieku, [w:] „Rocznik Teologiczny”, LX – Z. 3/2018, s. 303-346.
Przy okazji.
Podstawą do wysnucia pewnych wniosków może być frekwencja nazwiska
Minkner, tzn. częstości jego występowania oraz lokalizacja czyli rozmieszczenie geograficzne nosicieli tego nazwiska w Polsce.
Badanie związków i zależności między częstotliwością występowania nazwisk a terenem, gdzie mieszkały lub mieszkają osoby je noszące może, z pewnym prawdopodobieństwem, wskazać na swoiste
gniazdo rodowe osób noszących dane nazwisko. Szczególnie gdy pojawia się wyraźny, ograniczony obszar, gdzie osób noszących dane nazwisko jest najwięcej. Stąd też nie wykluczałabym, pochodzenia obu linii Twojego nazwiska od wspólnego protoplasty.
Łączę serdeczne pozdrowienia –
Lidia