Strona 2 z 2

: wt 07 paź 2014, 17:39
autor: beatabistram
Witaj Witku
mnie temat Twojego postu, poprawnie czy nie, nie razi, a wrecz Twoj post napawa mnie nadzieja ;) , ze moze jednak znajde czego szukam ;)
Mam przypadek moich pra pra , ktorych aktow zgonow nie moge odszukac, mimo, ze wiem w jakiej parafii mieszkali. W 1817 asystuja na slubie corki, w 1828 na slubie syna- prawie 200 km od miejsca zamieszkania (pan mlody ma ok 30 lat , czyli rodzice ok 50-60) Przeszukalam cala parafie (i sasiednia) od 1828 i .... nic ! myslalam, ze mogli sie wyprowadzic, ale teraz jednak widze, ze warto przeszukac i wczesniejsze lata! ;) moze jest tez tak jak opisales ?
pozdrawiam Beata

a tak swoja droga ;)
Obrazek

: wt 07 paź 2014, 18:07
autor: vitoo
adamka pisze:Strzelasz do wróbla z armaty :(
Twój Błażej leży w grobie i asystuje Tobie i innym "z zaświatów" lub z innego świata, o którym się nie dowiemy, dopóki tam sie sami nie znajdziemy.
A.

Ado,
Przecież ja tylko sobie żartuję, a tak naprawdę nie wiem jak powinno być. Na pewno właśnie "z zaświatów" jest prawidłowo gdyż ta wersja jest na oko kilkudziesięciokrotnie częstsza. Czy druga jest błędna? Z bardzo pobieżnej analizy wynika, że filolodzy z wykształcenia raczej jej nie używali. Zaciekawiło mnie to, bo choć powiedzenie odbiło mi się o uszy wielokrotnie, to w zasadzie nigdy nie byłem w pełni świadom istnienia "zaświatów" jako rzeczownika. Po szybkim zbadaniu sprawy przekonałem się, że mogłem nie być osamotniony i jeśli jest to "byk" to trafiał się już od ponad 100 lat w róznych dziełach literatury pięknej i naukowej :)

Podejrzewam, że Błażej i Zofia niestety nie asystowali przy ślubie w 1819 roku, a wielka szkoda. Może dowiedziałbym się z jakich rodziców i z jakiej rodziny pochodziła Zofia. Nie odnotowano tego niestety ani w akcie zgonu ani w aneksach z wypisami z aktów urodzin jej dzieci.

Witek

: wt 07 paź 2014, 18:11
autor: Sawicki_Julian
Odczytałem ten tekst w ramce ; Julian
Ten tekst ma za zadanie pokazać jakim zajebistym narzędziem jest nasz mózg, to naprawdę nie zwykle, na początku jest ciężko, ale z czasem - a dokładnie w tej linijce mózg zaczyna czytać automatycznie i teraz już nawet nie myśli o tym. Powinieneś się cieszyć. Tylko nie liczni są w stanie to przeczytać ! Gratulacje !

: wt 07 paź 2014, 18:20
autor: MonikaMaru
Zdaje się, że te 10 %, to "odczytywacze" z tego forum. :) Niesamowite, co to mózg potrafi. Zatem ćwiczmy go.

Pozdrawiam,
Monika

: wt 07 paź 2014, 18:29
autor: vitoo
beatabistram pisze:Witaj Witku
mnie temat Twojego postu, poprawnie czy nie, nie razi, a wrecz Twoj post napawa mnie nadzieja ;) , ze moze jednak znajde czego szukam ;)
Mam przypadek moich pra pra , ktorych aktow zgonow nie moge odszukac, mimo, ze wiem w jakiej parafii mieszkali. W 1817 asystuja na slubie corki, w 1828 na slubie syna- prawie 200 km od miejsca zamieszkania (pan mlody ma ok 30 lat , czyli rodzice ok 50-60) Przeszukalam cala parafie (i sasiednia) od 1828 i .... nic ! myslalam, ze mogli sie wyprowadzic, ale teraz jednak widze, ze warto przeszukac i wczesniejsze lata! ;) moze jest tez tak jak opisales ?
pozdrawiam Beata

a tak swoja droga ;)
Obrazek
Witam Pani Beato!


Przypadek bardzo podobny do tego którym się teraz zajmuję. Można spytać jaki zawód wykonywali przodkowie? Ciekawe jest spostrzeżenie, ze rodzice mogli asystować przy ślubie nawet w tak odległej miejscowości. Z pewnym i udowodnionym brakiem aktu zgonu jeszcze się nie spotkałem. Być może raz jedyny gdy mój przodek złożył zaświadczenie z sądu pokoju o śmierci własnej matki gdy brał ślub w parafii Sulejów. Wg. aktu ślubu matka zmarła na terenie parafii jednak nie znalazłem jej w indeksie.

Ten przypadek z "asystencją z zaświatów" zaintrygował mnie z podobnego powodu. Szukam aktu zgonu Szczepana Strzopy i jego małżonki z tej samej parafii. Asystowali (teraz chyba mogę tutaj dodać słowo "ponoć") przy ślubie syna i córki w latach 1818 i 1822. Potem nie znalazłem już o nich żadnej wzmianki ani aktów zgonu, a mieli wówczas 52 i około 55-60 lat. Przez kilka lat do 1825-1826 wspomniana córka wraz z zięciem mieszkała w ich domu przy folwarku. Mieszkał w nim chyba także ich niepełnoletni syn urodzony w 1809 roku. Tenże syn bierze ślub w asystencji brata w 1830 roku. O rodzicach wspomniano tylko jako o "zamieszkałych" ale dalej zupełnie nic. W 1846 napisano o nich jako "zmarłych" przy przedwczesnym zgonie córki (tej która mieszkała w ich domu) w sąsiedniej parafii Wolbórz.

Wydaje mi się, że rodzice mogli istotnie asystować z odległych miejscowości i parafii, a wzmianka o takiej asystencji jest mocniejszym dowodem ich życia, zwłaszcza jak dziecko nie było pełnoletnie. Sam wpis "zamieszkałych" musi byc na moje oko obarczony małym kilkuprocentowym marginesem błędu, przynajmniej dla parafii Srock.

W grę może wchodzić migracja do innej parafii, być może sąsiedniej. Wszystkich w okolicy nie sprawdziłem ale wydaje mi się to jedyną możliwością i to dużo bardziej prawdopodobną niż jednoczesny brak dwóch aktów zgonu w tej samej rodzinie. Nużące staje się tylko takie przeszukiwanie kolejnych parafii na ślepo ale to jedyna możliwość. Jeszcze co przychodzi mi do głowy to zgon w pobliskim mieście, być może w szpitalu-przytułku.

Co było przyczyną tak dalekiej migracji Pani przodka?


pozdrowienia,
Witek