Szanowny Panie
Myślałem, że zgodnie z moją sugestią, temat ten będziemy kontynuować w osobnym wątku, bo odbiega on od zasadniczej treści dyskusji, ale skoro zdecydował Pan, aby prowadzić rozmowę tutaj, to nie mam wyboru.
Kto komu rzucił rękawicę, to pozostawiam ocenie czytelników, natomiast z chowaniem się za cudzymi plecami, to chyba lekka przesada.
Gdyby tak istotnie było, to z całą pewnością nie stawał bym w polu, a sam Pan widzi, że ochoczo podjąłem wyzwanie w obronie własnego dobrego imienia i honoru Polskiego Towarzystwa genealogicznego.
Trudno było nie odczytać, aż nadto jasnej aluzji zawartej w cytowanej wcześniej, Pańskiej wypowiedzi, a dotyczącej programu "Sekrety rodzinne" i PTG, które tam reprezentowałem.
Pozwolę sobie jeszcze raz przypomnieć Pana słowa, które sprowokowały mnie do zajęcia stanowiska.
Napisał Pan:
Zwłaszcza, że poziom wiedzy tych biur a nawet niektórych Towarzystw Genealogicznych jest żenujący. Przykładem moze być przyjmowanie nowych członków do rodzin szlacheckich i wręczanie herbów w pewnych programach telewizyjnych - ludziom może i znanym, ale nie kryjacym swego zaskoczenia, że coś takiego ich spotkało. Według mnie, był to wielki show nie mający nic wspólnego z historią i rzeczywistością.
Jasno z tego wynika, że zarzuca Pan, Polskiemu Towarzystwu Genealogicznemu żenujący poziom wiedzy, bowiem szlachectwo Hanny Śleszyńskiej nie miało "nic wspólnego z historią i rzeczywistością", zaś sama bohaterka odcinka nie kryła zaskoczenia. Całość określił Pan, jako "wielkie show".
Co do jednego muszę Panu przyznać rację - to było show, przeciw któremu ostro protestowaliśmy zarówno w trakcie realizacji programu, jak i po jego emisji. Dzięki naszemu stanowisku, Telewizja zdecydowała się w drugiej serii, na odejście od wybitnie rozrywkowego charakteru programu, na rzecz solidnej informacji historycznej.
Nim przejdę do ustosunkowania się do ogólnikowych zarzutów merytorycznych, jeszcze jedno słowo odnośnie Pańskiej drugiej wypowiedzi.
Otóż widać wyraźnie, że chyba sam się Pan zorientował, iż trochę przesadził z negatywną oceną warsztatu historycznego i tym "żenującym poziomem wiedzy" skoro pisze Pan już polubownie:
I nie chodzi już w tym wszystkim o konkretne osobistości, bo ufam że PTG nie myli się w kwestiach historyczno - heraldycznych, lecz o sam proces.
Co do owego tajemniczego "procesu", nie potrafię zająć stanowiska, bo nie bardzo rozumiem o co chodzi.
Byłem przygotowany na udzielenie konkretnych odpowiedzi dotyczących niezgodności z "historią i rzeczywistością", a nie na odpieranie enigmatycznych zarzutów, które trudno jest zdefiniować. Liczyłem, że w tej rozmowie, główną rolę będą odgrywały argumenty rzeczowe.
Przejdźmy zatem do merytorycznej strony zagadnienia.
Napisał Pan, że w programie przyjmowano Hannę Śleszyńską, jako nowego członka rodziny szlacheckiej i wręczano jej herb.
Mamy tu zastosowaną metodę półprawdy. Dlaczego?
Nikt p. Śleszyńskiej nie przyjmował ani do szlachty, ani do Związku Szlachty Polskiej, którego przedstawiciele gościli w programie.
Natomiast istotnie wręczano Jej herb. Ten prawidłowy - Grzymałę, a nie ten o którym myślała, że jej przynależy czyli Doliwę.
W dwóch słowach wyjaśnię osobom, które nie widziały odcinka.
Hanna Śleszyńska pochodzi z Północnego Mazowsza, gdzie większość mieszkańców stanowiła drobna szlachta. Jej rodzina od pokoleń miała świadomość, że są szlachtą, tyle że na skutek pomyłek Heroldii Królestwa Polskiego, sądzili, że są herbu Doliwa. Ponieważ świadomość ta oparta była na tradycji ustnej, a nie na dokumentach, dla potrzeb programu wprowadziłem element zaskoczenia. W połowie odcinka postawiliśmy pod znakiem zapytania szlachectwo bohaterki, co zniosła z godnością.
Na zakończenie wyjaśniliśmy, że przekazy ustne o szlachectwie mają poparcie w badaniach jakie przeprowadziliśmy i w dokumentach metrykalnych, księgach ziemskich i innych źródłach. Jednocześnie wyjaśniliśmy powody, dla których do herbarzy dostali się Śleszyńscy z błędnym herbem Doliwa oraz przedstawiliśmy właściwy herb Śleszyńskich - Grzymała. To właśnie rysunek prawidłowego herbu wraz z okolicznościowym listem był wręczany bohaterce przed kamerami.
Nie było więc przyjęcia do szlachty, bo p. Śleszyńska zawsze była szlachcianką, ani do ZSzP, bo to wymaga przeprowadzenia stosownej procedury przewidzianej Statutem tej organizacji.
Przodkiem Hanny Śleszyńskiej jest rycerz Mikołaj Ślasa h. Grzymała, który w Wąsoszu, roku 1471 występuje jako świadek przed sądem.
Bohaterka odcinka była zaskoczona nagłymi zwrotami programu, innym niż przypuszczała herbem, historią rodziny sięgającą do XV wieku jak również gośćmi, ale z pewnością nie swoim szlachectwem.
Radzę jeszcze raz uważnie obejrzeć odcinek.
W drugim swoim liście napisał Pan, że chodziło również o inne odcinki, w których
występowały tam również inne osobistości wyniesione do godności szlacheckiej
Prowadziłem poszukiwania genealogiczne, pisałem scenariusze do reportaży i występowałem we wszystkich odcinkach, ale jako zywo niczego takiego sobie nie przypominam.
Nikogo nie wynoszono do "godności szlacheckiej", jak Pan to ujął.
Poniżej podam przegląd gwiazd i ich pochodzenia w głównych liniach.
Krzysztof Cugowski -mieszczanie i szlachta w odległym pokoleniu, a więc sam bohater nie jest szlachcicem, o czym było w programie
Radosław i Cezary Pazura - chłopi
Artur Barciś - chłopi, prawdopodobnie osadnicy olęderscy
Dorota Rabczewska "Doda" - mieszczanie, (już po programie ustaliłem, że pochodzi z kijowskiej szlachty)
Maciej Damięcki - szlachta mazowiecka
Jerzy Stuhr - mieszczanie, winiarze z Austrii
Magdalena Schejbal - rzemieślnicy, osadnicy z Czech
Hanna Śleszyńska - szlachta mazowiecka
Mieliśmy więc w programie jedynie dwie rodziny, które były określone, jako szlacheckie: Śleszyńscy i Damięccy.
W przypadku Damięckich, była identyczna sytuacja, jak wcześniej opisywana. Rodzina doskonale wiedziała o swoim szlacheckim pochodzeniu, tylko również mieli złą informację o przynależnym herbie.
Na skutek działalności Heroldii, Damięccy wywiedli się z błędnego herbu Dąbrowa, podczas gdy wszystkie wcześniejsze pokolenia posługiwały się Prusem I. To również wyjaśnialiśmy w programie, ale nie było mowy o wynoszeniu kogoś do "godności szlacheckiej".
Gwoli informacji, dodam, że rodowód ciągły Damięckich zaczyna się Tomaszem Damięckim h. Prus I, właścicielu wsi Damięty-Prosty, zmarłym około 1678 roku we wsi Koźniewo Łyse.
Jeśli będzie potrzeba, to oczywiście przedstawię bardziej szczegółowe informacje dotyczące obu rodzin, które jakoby wyniosłem do godności szlacheckiej, reprezentując żenujący poziom wiedzy.
Badania prowadziliśmy zarówno w oparciu o księgi metrykalne, jak również o księgi ziemskie i grodzkie oraz dokumenty Heroldii przechowywane w AGAD.
Szanowny Panie Cezary.
Sądzę, że pisząc o swoich przygodach ze Związkiem Szlachty Polskiej, wyjaśnił Pan, jaki był rzeczywisty powód niechęci do programu i negacji mojej rzetelności badawczej.
To rozgoryczenie, że Pańskie starania o przyjęcie w poczet ZSzP spełzły na niczym, legło u podstaw krytyki i zarzutów w stosunku do PTG i moim.
Mnie jest to obojętne, chociaż naruszył Pan moje dobre imię, ale myślę, że Polskiemu Towarzystwu Genealogicznemu należą się przeprosiny, za insynuowanie "żałosnego poziomu wiedzy" i przedstawianiu zmyślonych rodowodów, bo przecież "nie mających nic wspólnego z historią i rzeczywistością".
Z szacunkiem
Waldemar Fronczak
Członek PTG